Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2011-01-11

Zakon Temidy

Prestiż, odpowiedzialność i duża władza z jednej strony, stres sali sądowej i ciężka codzienna praca z drugiej. W chwilach zwątpienia pojawia się myśl o przejściu do lepiej płatnej adwokatury, notariatu lub korporacji radcowskiej. Zazwyczaj jednak stała sędziowska pensja oraz zagwarantowana Konstytucją RP niezawisłość zwyciężają z perspektywą walki o klienta.

W hierarchii prawniczych profesji zawód sędziego cieszy się niezmiennie największym uznaniem. Taka pozycja wynika ze szczególnego statusu, jakim sędziego obdarzył ustawodawca. Niezawisłość, niezależność, nieusuwalność, immunitet i apolityczność gwarantują bezstronność podejmowanych przez niego decyzji. Z drugiej strony obiektywizm prawniczych rozstrzygnięć mają również zagwarantować osobiste cechy sędziego. Do tego zawodu powinny więc trafi ać osoby o nieskazitelnym charakterze, silnej psychice, niepodatne na naciski.

Aplikacje dwie

Do zawodu sędziego przygotowują państwowe aplikacje – trwająca rok aplikacja ogólna, wspólna dla przyszłych sędziów i prokuratorów, oraz następująca po niej specjalistyczna aplikacja sędziowska. Ta druga dzieli się na 30-miesięczny okres zajęć zwieńczony egzaminem sędziowskim oraz 24-miesięczny staż w sądzie (realizowany na stanowisku asystenta sędziego, następnie referendarza sądowego), zakończony uzyskaniem dyplomu ukończenia aplikacji sędziowskiej. Dyplom taki umożliwia ubieganie się o stanowisko sędziego sądu rejonowego.

Na aplikacje prowadzone w krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie, która w grudniu 2009 r. rozpoczęła kształcenie kadr wymiaru sprawiedliwości na nowych zasadach, przeprowadzono już dwa konkursy. Zgłosiło się po ok. 1,5 tys. chętnych, w obu przypadkach wybrano 300 najlepszych absolwentów prawa, którzy rozpoczęli pierwszą fazę szkolenia.

Jak wygląda nauka na aplikacji ogólnej? Słuchacze spotykają się raz w miesiącu na tygodniowym zjeździe, a przez następne dni odbywają praktyki w prokuraturach i sądach. Od ocen ze sprawdzianów, które piszą na początku każdego zjazdu, a także ocen z praktyk, uzależniony jest wstęp na wymarzoną aplikację specjalistyczną – sądową lub prokuratorską. Ministerstwo Sprawiedliwości zdecydowało, że jest na nich w sumie 150 wolnych miejsc. Takie rozwiązanie to gwarancja, że tylko najlepsi studenci szkoły zostaną sędziami bądź prokuratorami.

W obecnym modelu kształcenia aplikanci nie muszą pracować, by zarobić na własne utrzymanie. Dostają miesięczne stypendium wynoszące ponad 3 tys. zł brutto, więc wolny czas mogą przeznaczyć wyłącznie na naukę.

Sędzia pod ciągłą presją

Jak podkreślają doświadczeni praktycy, prawnicza wiedza wyniesiona ze studiów i aplikacji nie wystarcza do wykonywania zawodu sędziego. Potrzeba jeszcze silnego charakteru. Aplikanci, którzy świetnie zdają egzaminy, w końcu sami zasiadają za stołem sędziowskim. Zdarzają się tacy, którzy dopiero wtedy zaczynają mieć wątpliwości. Nie są do końca przekonani o słuszności wydawanych wyroków, odpowiedzialność za losy innych to dla nich zbyt duże obciążenie. – Pamiętam, że gdy zaczynałem pracę w sądzie rejonowym w Zakopanem, ubrałem togę i łańcuch i zacząłem sądzić. Miałem wtedy raptem 25 lat. Do dziś uważam, że byłem za młody, ale problemów z podejmowaniem decyzji nie miałem. Jeżeli ktoś je ma, to nie nadaje się do wymierzania sprawiedliwości – mówi sędzia Wojciech Dziuban, sędzia Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który od lat jako wizytator kontroluje pracę młodszych sędziów oraz pełni funkcję rzecznika prasowego krakowskiego sądu.

Kolejną cechą dobrego sędziego jest umiejętność panowania nad emocjami – po to, by zachować bezstronność. A emocje, i to te negatywne, na sali sądowej zdarzają się nader często. – Bardzo trudno prowadzić proces zwłaszcza wtedy, gdy sprawa jest kontrowersyjna, a publiczność obecna na sali próbuje wywierać naciski na sędziego. Presję stwarzają też dziennikarze oczekujący na konkretne treści wyroków. Dobry sędzia się jej nie podda – mówi Katarzyna Wierzbicka, prezes Sądu Rejonowego dla Krakowa Nowej Huty.

To w tym sądzie niedawno toczył się głośny proces lekarki oskarżonej o wyłudzanie leków, które potem rozdawała ubogim. Dziennikarze byli obecni na wszystkich rozprawach, bombardując opinię publiczną informacjami broniącymi oskarżonej. W podobnych warunkach orzekał krakowski sąd w sprawie opieki nad polsko-niemieckim dzieckiem, o które walczyli rodzice.

– Co zrobił sędzia? Nie uległ presji. Ostatecznie wyrokiem wydającym dziecko ojcu przeciął ogólnokrajową histerię. Powołał się na podpisaną przez Polskę konwencję, według której matka zabrała dziecko, choć nie miała do tego prawa. Na sali rozpraw było pięć kamer, kilka mikrofonów i publiczność przekonana, że ojciec chce wywieźć dziecko na Zachód, by je zniemczyć. Niesłychanie trudne warunki do sądzenia – relacjonuje sędzia Waldemar Żurek z Krakowa, członek Krajowej Rady Sądownictwa.

Dlaczego warto być sędzią?

Katarzyna Gonera, sędzia Sądu Najwyższego (Izba Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych), członek Krajowej Rady Sądownictwa

Sprawowanie urzędu sędziowskiego wiąże się z ograniczeniami, wyrzeczeniami, ogromną samodyscypliną, życiem prawie zakonnym. Stale trzeba pamiętać, że pewnych rzeczy czynić nie wolno, nie powinno się albo tylko nie wypada.
Warto sobie zadać pytanie, dlaczego, mimo wielu ograniczeń i wyrzeczeń, ciągle jest tylu chętnych do objęcia urzędu sędziego. Odpowiedź jest prosta – ten zawód wiąże się z niezależnością. To typowo inteligencka profesja dla indywidualistów, ludzi potrafiących zachować wewnętrzną niezależność, kierujących się odwagą cywilną, najlepszymi wartościami kreowanymi przez prawo, ale także własnym poczuciem sprawiedliwości. Sędzia jest niezależny od wpływu innych osób. Decyduje o sposobie rozstrzygnięcia sprawy we własnym sumieniu, na podstawie własnej wiedzy, własnego osądu. Bycie sędzią stwarza znakomite warunki do samorealizacji na najwyższym poziomie merytorycznym, opartym na wiedzy, doświadczeniu i kwalifikacjach. To daje ogromne poczucie satysfakcji zawodowej.

Prof. Piotr Hofmański, sędzia Sądu Najwyższego (Izba Karna)

To trudny, ale wspaniały zawód. Aby to zrozumieć, trzeba sędzią zostać, pokonując po drodze kolejne szczeble długiej kariery zawodowej. Sprawiedliwość wszyscy odczuwamy jako wielką wartość, pożądamy jej i oczekujemy. Najwspanialszą zaś rzeczą jest sprawiedliwość tę czynić. Mieć świadomość, że oddaje się ludziom to, co się im należy i chroni się przed tym, co im zagraża. I choć zawód sędziowski ma nie tylko blaski, ale i cienie, zdecydowanie warto być sędzią.

Czyści jak łza

Ten, kto decyduje się przywdziać togę sędziego, musi liczyć się z faktem, że reprezentantowi Temidy wiele zachowań nie przystoi. Nie wolno mu wykorzystywać statusu i prestiżu sprawowanego urzędu do wspierania interesu własnego lub innych osób. W szczególności nie powinien nadużywać immunitetu, który gwarantuje, że za wykroczenia sędzia odpowiada wyłącznie dyscyplinarnie, zaś pociągnięcie go do odpowiedzialności za popełnienie przestępstwa możliwe jest, co do zasady, tylko za zgodą właściwego sądu dyscyplinarnego.

Sędzia powinien także dbać o autorytet swojego urzędu, o dobro sądu, w którym pracuje, a także o dobro wymiaru sprawiedliwości i ustrojową pozycję władzy sądowniczej. Co więcej, kodeks etyki zawodowej obowiązuje nie tylko na sali sądowej, ale i poza nią. Jeden z jego paragrafów precyzuje: „sędzia powinien unikać kontaktów osobistych i jakichkolwiek związków ekonomicznych z innymi podmiotami, jeśli mogłyby one wzbudzać wątpliwości co do bezstronnego wykonywania obowiązków, bądź podważać prestiż i zaufanie do urzędu sędziowskiego”.

Zdecydowana większość sędziów dba o swój nieskazitelny wizerunek i unika dwuznacznych sytuacji. Nie bywa w „niepewnych” miejscach, w towarzystwie osób o wątpliwej reputacji. Choć oczywiście nie zawsze da się sprawdzić, czy niewidziany od lat kolega nie ma czegoś na sumieniu, albo czy właściciel kawiarni nie usłyszał przypadkiem prokuratorskich zarzutów.

Między aktami

Godzina dziewiąta rano, pierwsza rozprawa. Na stole kilkadziesiąt tomów akt. Sędzia prosi protokolantkę, by odszukała mu te właściwe. Czas płynie nieubłaganie. Na sali jest już pierwszy świadek. Sędzia dyktuje jego zeznania do protokołu. Adwokat prosi o doprecyzowanie zapisu. Zaczyna się odczytywanie zeznań złożonych w prokuraturze. Czas płynie. Na salę wchodzi drugi świadek, potem trzeci, czwarty...

Na punktualne wywołanie następnej rozprawy nie ma szans, będzie opóźnienie. Ile? Piętnaście minut, pół godziny, godzina – opóźnienie rośnie. A tu jeszcze trzy, cztery sprawy do rozpoznania. a po rozprawach trzeba jeszcze sprawdzić i podpisać protokoły, wydać zarządzenia w innych sprawach.

Powyższy opis pokazuje, jak wygląda dzień pracy sędziego. Choć nie ma instrukcji, ile sesji (dni, w których odbywają się rozprawy) sędzia powinien mieć w tygodniu, to w wydziałach cywilnych wyznacza się z reguły dwie, trzy. Podobnie jest w wydziałach karnych i gospodarczych. Częstotliwość sesji zależy też od obciążenia pracą w danym sądzie. W dużych miastach, np. w Warszawie, Krakowie czy Gdańsku, spraw do rozpatrzenia jest najwięcej.

Choć wymierzanie sprawiedliwości kojarzy się ze stoickim spokojem i opanowaniem, to jednak są takie chwile w tym zawodzie, kiedy powyższe cnoty wystawiane są na poważną próbę. Chodzi o presję czasu, która daje o sobie znać zwłaszcza przy sprawach, w których prokurator wnosi o tymczasowe aresztowanie oskarżonego. Sędzia dostaje wtedy setki akt i musi szybko zdecydować, czy areszt jest konieczny.

W innych sprawach dochodzi do kuriozalnych sytuacji, gdy sędzia przygotowując się do pierwszej rozprawy akta czyta dłużej niż trwało samo śledztwo. Powód? Prokuratorzy umieszczają w nich wszelkie dokumenty – faktury, bilingi, wyciągi... – Akta, które prokuratura kieruje do sądu, powinny być dzielone na ważne dowodowo i pomocnicze, mniej ważne. Widziałem akta z odprysku sprawy mafii paliwowej. Miały 1200 tomów, każdy liczył po 200 stron. To gruba przesada – zauważa sędzia Waldemar Żurek.

Waga słowa pisanego

Codzienna praca sędziego to nie tylko czytanie akt, prowadzenie rozpraw i mozolne ustalanie prawny materialnej, ale też... wiele godzin spędzanych przed klawiaturą komputera, przy pisaniu uzasadnień wydawanych orzeczeń. – Dobrego sędziego poznaje się po uzasadnieniach. Jeśli chce awansować, uzasadnienia powinny być jego wizytówką. I tu nie chodzi o ilość stron, ale o ich jakość – opowiada sędzia Wojciech Dziuban, rzecznik prasowy i wizytator krakowskiego Sądu Okręgowego.

Uzasadnienie musi być rzeczowe i napisane zgodnie ze sztuką, bo stanowi podstawę ewentualnego zaskarżenia sędziowskiego wyroku. A sędziowie pisać go nie lubią. Być może dlatego, że nastała maniera pisania długich, rozwlekłych pism?

W uzasadnieniu sędzia musi wykazać, że właściwie przeprowadził dowód w sprawie – tak, by sąd wyższej instancji, niechętny wertowaniu akt, nie zwrócił jej do ponownego rozpatrzenia, co zawsze negatywnie rzutuje na statystyki pracy sędziego. Dlatego dziś uzasadnienia pisze się nie dla stron, jak uczono na sędziowskiej aplikacji, ale pod sąd odwoławczy. – Taki jest zwyczaj – mówią sędziowie dodając, że trudno z nim walczyć, choć wzorem niemieckich kolegów woleliby podawać motywy swych rozstrzygnięć w lakonicznej formie. – Nie ma żadnych przepisów co do długości uzasadnień. Jednak ich wielkość czasem przekracza granice rozsądku. Wiem, że sędziowie znając zwyczaje sądu okręgowego czy apelacyjnego, napiszą je według ich oczekiwań, ale to nie jest dobre rozwiązanie. Nie można pisać na 10 stronach treści wyjaśnień oskarżonych i zeznań świadków, bo uzasadnienia się rozrastają. A przecież najważniejszy fragment zaczyna się dopiero po zdaniu: sąd zważył, co następuje – mówi sędzia Wojciech Dziuban.

Prestiż i ciężka praca

Sędzia ma ogromną władzę. Panuje na sali rozpraw, w sposób bezpośredni decyduje o losie innych. Został przy tym obdarzony niezawisłością, czyli najważniejszą zasadą wymiaru sprawiedliwości. Jak precyzuje art. 178 Konstytucji RP, „Sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom”.

Dzięki tak mocnym gwarancjom zawód sędziego stał się najbardziej nobilitujący pośród wszystkich profesji prawniczych. Sędziowie są tego świadomi i tę wolność od wszelkich nacisków niezmiernie cenią. Prestiż zawodu jest olbrzymi, jednak czasem daje o sobie znać zwykła codzienność. Sędziowie narzekają więc na stosy akt, które każdego dnia trafiają na ich biurka, na pracę w weekendy czy podczas urlopów, na konieczność rozstrzygania czasem prostych i oczywistych spraw, na przesadnie sformalizowane procedury wydłużające postępowanie.

Jest jeszcze rutyna, której nie da się uniknąć po kilku latach wykonywania tych samych czynności. Jak od niej uciec? – Co prawda prowadzenie podobnych spraw, w których bada się te same zarzuty, bywa nużące, jednak każda sprawa jest inna, tak jak różne są ludzkie losy – opowiada sędzia Waldemar Żurek. – Z własnego doświadczenia jednak wiem, że czasem dobrze jest coś zmienić w swojej karierze. Sam przez krótki czas byłem na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości, ostatnio dwukrotnie pomagałem przeprowadzać rekrutację na aplikację ogólną w KSSiP, a ostatnio zostałem wybrany do Krajowej Rady Sądownictwa. Najlepiej czuję się jednak, gdy wchodzę na salę rozpraw, choć przyznam, że czasem sprawy spędzają mi sen z powiek.

Nierzadko sędzia, by zapobiec rutynie, decyduje się na zmianę wydziału, do którego został przydzielony na początku zawodowej drogi. By przełamać rutynę, a także skutecznie walczyć ze stresem, część sędziów oddaje się pozazawodowym pasjom albo udziela się społecznie. Sędzia Jadwiga Osuchowa z Wydziału Rodzinnego krakowskiego Sądu Okręgowego, która od lat prezesuje Krakowskiemu Stowarzyszeniu Opieki nad Zwierzętami, jest tego najlepszym przykładem – Orzekanie w sprawach rodzinnych jest wbrew pozorom niezwykle trudne. Zwłaszcza, gdy chodzi o dobro dzieci. Na sali zwykle panują duże negatywne emocje. I z tym sędzia musi sobie poradzić – twierdzi sędzia Osuchowa.

Zmiana zawodu? Niekoniecznie

Po latach wymierzania sprawiedliwości niejeden sędzia zastanawia się pewnie nad przejściem do lepiej płatnej adwokatury czy notariatu. Tak przynajmniej można by sądzić, mając na uwadze niedawne akcje protestacyjne sędziów i ich żądania wyższych uposażeń. Okazuje się, że jest to pogląd nie zawsze słuszny. Sędzia Katarzyna Wierzbicka przekonuje, że już na praktyce wiedziała, że wybrała dobrze i nigdy tego wyboru nie żałowała. Sędzia Wojciech Dziuban, który w zawodzie przepracował 32 lata, twierdzi podobnie. – Nawet w czasach, kiedy byłem ubogi, nie przyszło mi do głowy, żeby iść w wolne zawody prawnicze, bo się do tego nie nadaję – opowiada. Niedawno spotkał kolegę, który po przepracowaniu trzech dekad stracił posadę. Sędzia, gdy tylko nie popełni przestępstwa albo nie zostanie wydalony z zawodu, tego problemu nigdy mieć nie będzie. I to jeden z ważniejszych przywilejów tego zawodu.

– Wymierzanie sprawiedliwości jest stresujące i czasochłonne. Są też ograniczenia związane z etyką sędziowską i każdy, kto aspiruje do naszego zawodu, musi sobie z tego zdawać sprawę. Jednak ta profesja ma też swoje przywileje. Choćby pewność zatrudnienia, stan spoczynku oraz nienormowany czas pracy. Czasem sędziowie nie potrafią tego docenić, bo nigdy w innych warunkach nie pracowali. Może głoszę niepopularne poglądy, ale uważam w ostatecznym rozrachunku, że sędziowie nie mają powodów do narzekań – uśmiecha się sędzia Dziuban.

Myśl o zrzeczeniu się urzędu przychodzi zwłaszcza wtedy, gdy sędziowie zaczynają porównywać swoje zarobki do pensji znajomych ze studiów, którzy przy wyborze aplikacji okazali się bardziej praktyczni. Dotyczy to zwłaszcza sędziów wydziałów cywilnych, którzy zasądzają czasem wysokie koszty tzw. zastępstwa procesowego dla adwokatów i radców prawnych. Sędziowie wydziałów karnych są bardziej sceptyczni. Nie wyobrażają sobie obrony klientów, których teraz skazują, uganiania się za klientami, przekonywania, że sprawa jest do wygrania, choć szanse na to są znikome.

Wbrew pozorom, sędziowie niezwykle rzadko odchodzą z sądu. W ubiegłym roku do innych zawodów prawniczych przeszło raptem 58 sędziów, w poprzednich latach liczba zrzeczeń się urzędu była podobna lub niższa. Tymczasem w całej Polsce orzeka blisko 10 tys. sędziów.

Magdalena Strzebońska

..........................................................................
Odcinek specjalny: uzasadnienia .
Ważnym elementem pracy sędziego jest sporządzanie pisemnych uzasadnień orzeczeń. Elementem tym ważniejszym, że motywy, którymi kierował się Sąd formułując wyrok, mogą być dla stron procesu podstawą do jego zaskarżenia do wyższej instancji.

Podstawowe elementy uzasadnienia określone zostały w odpowiednich artykułach k.p.k. i k.p.c. Wobec różnorodności spraw sądowych trudno o receptę na doskonałe uzasadnienie. Z reguły każdy sędzia wypracowuje indywidualne „przepisy”.

Perfekcyjne 845 stron

O słuszności wydanego przez siebie wyroku przekonał się w październiku 2009 r. sędzia Jarosław Papis z IV Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Łodzi. Sędzia Papis orzeka od 20 lat, pełni również funkcję rzecznika prasowego łódzkiego sądu. Pisemne uzasadnienie jego autorstwa w głośniej sprawie „łowców skór” Sąd Najwyższy, oddalając w całości skargę kasacyjną, ocenił jako „perfekcyjne”.

Przypomnijmy. 19 stycznia 2007 r. Sąd Okręgowy w Łodzi skazał dwóch byłych sanitariuszy łódzkiego pogotowia ratunkowego na dożywocie i 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo oraz wzajemną pomoc przy zabójstwach pięciu pacjentów pogotowia. Jednocześnie dwóch innych oskarżonych, byłych lekarzy pogotowia, Sąd skazał za narażenie życia 14 pacjentów, którzy zmarli, na sześć lat pozbawienia wolności. Wszystkich oskarżonych uznano za winnych wyłudzenia pieniędzy od rodzin zmarłych i przyjęcia od 30 do 10 tys. zł od firm pogrzebowych w zamian za informacje o zgonach. Uzasadnienie wyroku autorstwa sędziego Papisa liczy 845 stron, pisanych czcionką o rozmiarze 13. Jego sporządzenie wymagało od sędziego ośmiu miesięcy pracy. Rekordowa objętość tego uzasadnienia spowodowana była wielością zarzutów postawionych oskarżonym (było ich 27) oraz ok. stu, wymagającymi szczegółowego przedstawienia, przypadkami interwencji łódzkiego pogotowia ratunkowego, na które powoływał się prokurator. – Chcąc ogarnąć sprawę, wypunktowałem poszczególne zagadnienia w zeszycie akademickim, zaznaczając, w którym tomie akt i na których stronach występują. Takich danych nie sposób zapamiętać, natomiast doskonała znajomość akt warunkuje sukces, gdyż praca nad uzasadnieniem rozpoczyna się właściwie już w momencie ich lektury – zauważa sędzia Papis.

Uporządkować rozbieżności

Wywód sędziego otwiera definicja pavulonu, specyfiku używanego przez sanitariuszy do uśmiercania pacjentów pogotowia. Tuż po wstępie sytuują się ustalenia faktyczne poczynione przez sąd, czyli wszystkie istotne dla rozstrzygnięcia okoliczności sprawy, z przywołaniem dowodów twierdzeń.

Szczególnym zadaniem dla sędziego, już w części dotyczącej oceny materiału dowodowego, było odniesienie się do zeznań jednego z oskarżonych, który w trakcie śledztwa przesłuchiwany był... 38 razy. – Trudno wyobrazić sobie, aby wyjaśnienia oskarżonego na temat tych samych okoliczności nie różniły się od siebie. Po stronie sądu spoczął zatem obowiązek rozwikłania sprzeczności. Brak wytłumaczenia w uzasadnieniu wyroku nawet najmniejszych rozbieżności daje oręż do ręki obronie – tłumaczy sędzia Papis. Co więcej, w trakcie procesu sądowego oskarżony odwołał wcześniejsze zeznania w prokuraturze, w których przyznał się do zarzucanych mu zabójstw. Podczas procesu utrzymywał, że przyznał się do stawianych zarzutów, gdyż prokurator obiecał mu uniewinnienie. Sąd nie dał wiary tym tłumaczeniom, uznając je za sprzeczne z logiką oraz doświadczeniem życiowym oskarżonego.

Szczegółowego wyjaśnienia w uzasadnieniu wymagała również zmiana kwalifikacji prawnej jednego z czynów zarzucanych oskarżonym – z łapówkarstwa (art. 228 par. 3 k.k) w związku z wyłudzeniem (art. 286 par. 1 k.k.), tylko na oszustwo. Łapówki od firm pogrzebowych oskarżeni przyjmowali nie w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a niejako „przy okazji”. Za informacje o zgonach przekazywane przez pracowników pogotowia firmom pogrzebowym płaciły de facto, z zasiłku ZUS, nieświadome tego rodziny, zaś pieniądze na opłacenie sanitariuszy i lekarzy firmy pogrzebowe wkalkulowywały w koszty pochówków.

Sędzia Jarosław Papis w rozmowie z „Na Wokandzie” proces pisania uzasadnienia porównuje do sekcji zwłok. – Kawałek po kawałku ogląda się „tkanki”, a spostrzeżenia o „uszkodzeniach” notuje w sposób beznamiętny. Ujawnianie w uzasadnieniu emocji piszącego je sędziego jest dużym błędem – podsumowuje sędzia Papis.

Magdalena Hodak