Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2011-04-20

Nie chcę wracać do więzienia

Mam na imię Łukasz, 36 lat, jedną trzecią życia przesiedziałem w więzieniu, jestem alkoholikiem i narkomanem, od pół roku na wolności, nie piję, nie biorę... – rozpoczyna, słuchają go studenci resocjalizacji z warszawskiej Wyższej Szkoły Nauk Społecznych „Pedagodium”.

– Jestem recydywistą, siedziałem w Sztumie, Rzeszowie, Łowiczu, Gdańsku, Radomiu i wielu innych zakładach karnych. Nie wiem, co to znaczy resocjalizacja – stara się uczciwie i szczerze mówić o sobie. W więzieniu przeczytał dużo książek, chodził na terapię i zajmował się sobą, miał czas na przemyślenia.

Jak się żyje w kryminale?

– Kiedy zamknie się 20 szczurów w jednym słoiku, wiadomo co robią – rzuca Łukasz, i dodaje: – Więzienie w skrócie to cyrk i piekło, psychiczne piekło. Mimo tej całej nowoczesnej technologii (telewizory, dvd), która weszła do zakładów karnych wraz z demokracją – opowiada młody mężczyzna.
Jest niewysoki, wygląda dobrze, ma niezniszczoną narkotykami twarz.

Tłumaczy, że w więzieniu zawsze znajdzie się ktoś, kto ma przerośnięte ego i chce rządzić resztą. Istnieje ściśle określona hierarchia. Kiedy był na jej szczycie nie doświadczał bólu. Szybko nauczył się czytać w myślach, wie kiedy ktoś kłamie lub źle mu życzy.

–W kryminale wiele zależy od tego, skąd jesteś– kontynuuje Łukasz. – Nikt nie lubi na przykład warszawiaków, kojarzą się z mafiosami mokotowskimi, a ja jestem przecież normalny. Dlatego wchodząc pierwszy raz do celi Łukasz mówił: jestem z Grochowa. To była jego strategia, nikt się go wtedy nie czepiał, unikał szykan. Działało na pewien czas.

– Na wolności można pójść do domu i od wszystkiego się odciąć – mówi były narkoman. – W więzieniu od innych nie uciekniesz. Chyba że z discmanem na pryczę. Zakładasz klapki na uszy i zamykasz oczy. Albo ćwiczysz, aby pozbyć się nadmiaru energii. Łukasz po wieloletnim pobycie w więzieniu trzech rzeczy nie życzy najgorszemu wrogowi: więzienia (właśnie), szpitala i cmentarza (jego kilkunastoletni koledzy z osiedla leżą na cmentarzu).

Jedno wielkie cmentarzysko

Łukasz wspomina przeszłość. Mroczny świat. Dni i noce przeżyte na krawędzi zła, łamanie zasad, rujnowanie zdrowia: – Bawiłem się, kradłem,handlowałem substancjami zmieniającymi świadomość, ćpałem. To było całe moje życie. Innego nie znałem. Naćpany nie widział słońca, rosy na liściach, nie słyszał ptaków. Liczyła się jak największa sprzedaż narkotyków i ćpanie.
Jego kumple z osiedla dziewiętnastego roku życia nie dożywali, jeden wpadł pod tramwaj, ktoś się powiesił, szeregiem szli na cmentarz.

– Kiedy w1997 roku wjechałem do zakładu karnego ważyłem49kg, tak zjadły mnie narkotyki– wspomina. – Mężczyzna musi ważyć więcej niż worek cementu, powiedział ktoś do mnie i wpisał do więziennych akt: waga50kg.

Nie chcę już siedzieć w celi, patrzeć w lustro i widzieć kolejną zmarszczkę czy siwy włos. W więzieniu lata lecą, a ludzie stają się coraz głupsi. Większość z nas leży na pryczach i patrzy w sufit. Kiedy siedział zmarła jego babcia i dziadek z którymi mieszkał jako dziecko. Matka już dawno wyskoczyła z okna. Nie miał do kogo wrócić kiedy otworzyła się więzienna brama. Powrót był bolesny.

– Na wolności jest nowy czas, inny, ale nie zawsze łatwiejszy – podkreśla Łukasz.

Trudna jest wolność

Gdy człowiek przesiedzi w więzieniu , piętnaście, dwadzieścia lat, lub więcej, i w końcu wychodzi na wolność, to tak naprawdę idzie w nieznane. Na drogę dostaje bilet i parę groszy do ręki, 15 min rozmawia z nim psycholog, potem jest wolność. Człowiek, który był uwięziony kilkanaście lat i nie dysponował sobą – często nie wie nawet tego, jak operować pieniędzmi. Dziwi się, że w Warszawie jeżdżą tramwaje z telewizorami i informują o przystankach.

Szczęśliwie, Łukasz miał mieszkanie komunalne po krewnych. – Gdyby nie to pewnie trafiłbym do schroniska brata Alberta –mówi. Nieszczęśliwie, mieszkanie było zadłużone, prąd odcięty. Nie miał pieniędzy, żeby wyrównać dług. Mógłby łatwo rozwiązać ten problem… wracając do kradzieży. Ale nie chce więcej kraść.

Pomaga mu kurator społeczny Jacek Dukaczewski. Jest przy nim, radzi jak napisać pismo o rozłożenie długu na raty, podpowiada, gdzie szukać pracy.

–Główną barierą, którą musi pokonać Łukasz na wolności jest mentalność ludzi, których spotyka na co dzień– ocenia kurator.

– Ludzie wobec niego są nieufni, jest karany, po długoletnim pobycie w więzieniu. Ale on jest wartościowym człowiekiem. Mógłby pracować w ośrodku pomocy z młodzieżą i służyć swoim doświadczeniem jako przestrogą.

Problemy finansowe Łukasza biorą się z braku pracy. Kto przyjmie go po dziesięcioletnim pobycie w więzieniu? Kolejni pracodawcy na wieść, że siedział, odmawiają. Proszą o dokument poświadczający ostatnie miejsce pracy. A on przepracował zaledwie kilka miesięcy w życiu uczciwie, gdzie był zarejestrowany. W zakładach karnych ukończył mnóstwo kursów zawodowych, obsługę wózków widłowych, cieśli okrętowego, brukarza…

– Co mam napisać w CV? Że jestem kucharzem po zakładzie karnym w Sztumie, gram na gitarze i umiem ładnie malować? – pyta retorycznie.
– Kogo to obchodzi! Ja wiem, sam sobie na to zasłużyłem.

Nie piję, nie biorę

Każdy dzień bez narkotyku to małe zwycięstwo. Za wcześnie jednak mówić o wygranej. – Za pół roku mogę być w rynsztoku – mówi trzeźwo Łukasz. Nie boi się więzienia, czuje się tam, jak ryba w wodzie, nawet lepiej niż na wolności.

– Wiem, że dzięki piciu i ćpaniu będę się cofał, a teraz… biegam, ćwiczę, chodzę do kościoła – mówi z uśmiechem. – Cieszę się z jakiejkolwiek podjętej pracy, obecnie przy remontach mieszkań. Mogę mieć kontakt ze starymi kumplami i dostęp do narkotyków, ale unikam ich. Bo wiem, że w każdej chwili mogę popłynąć…

A do więzienia nie chce wracać.

tekst i zdjęcie
Agata Pilarska-Jakubczak