Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2011-06-10

Nie daj się złodziejowi!

Zauważyliśmy, że w Warszawie wzrasta liczba kradzieży kieszonkowych, więc zaczęliśmy szukać przyczyny – opowiada mł. insp. Bogdan Krzyszczak, naczelnik WWP KSP . – Uznaliśmy, że sporo w tym winy niefrasobliwych pasażerów komunikacji miejskiej, którzy zwyczajnie kuszą kieszonkowców – dlatego wymyśliliśmy, że trzeba ujawnić metody działania złodziei. Tak powstała akcja Dałeś się złapać Policji, nie daj się złodziejowi!

Historia wielce pouczająca o tym, jak może powstać coś z niczego – wystarczy dobry pomysł i nieco chęci do zrobienia czegoś więcej ponad to, co się musi.

Na początku było ich troje: Szymek, Edzia i Cygan. Szymek jest nadal, Edzię zastąpiła Wiola, która miała być tylko na chwilę, ale została na dłużej, a Cygana w grudniu zeszłego roku zrobili kierownikiem ogniwa i odtąd ma trochę mniej czasu na bieganie po mieście. No i jest jeszcze naczelnik, bez wsparcia którego nic by z tego nie wyszło.

Nie daj się złowić, czyli akcja trojga policjantów ze stołecznego Wydziału Wywiadowczo Patrolowego (bo o nich tu mowa), stała się znakiem rozpoznawczym całego WWP. Chociaż wielu kolegów z pracy uważa, że tak naprawdę Wiola i Szymek obijają się, a niektórzy nawet zdają się im zazdrościć „medialnej sławy”, nikt nie kwapi się, by do nich dołączyć. Powód jest prosty: ich niesztampowa działalność to w rzeczywistości kupa roboty, do tego po godzinach i, rzecz jasna, bez gratyfikacji finansowej. Jedyną nagrodą jest ich własna satysfakcja.

Nie dają się

Zaczęło się wiosną 2008 r. od burzy mózgów. – Zauważyliśmy, że w Warszawie wzrasta liczba kradzieży kieszonkowych, więc zaczęliśmy szukać przyczyny – opowiada mł. insp. Bogdan Krzyszczak, naczelnik WWP KSP . – Uznaliśmy, że sporo w tym winy niefrasobliwych pasażerów komunikacji miejskiej, którzy zwyczajnie kuszą kieszonkowców – dlatego wymyśliliśmy, że trzeba ujawnić metody działania złodziei. Tak powstała akcja Dałeś się złapać Policji, nie daj się złodziejowi! (pisaliśmy o niej w artykule Offowo i kolorowo w sierpniu 2009 r. – AW), w której w role kieszonkowych rabusiów wcieliło się właśnie tych troje policjantów. Początkowo te działania miały potrwać do wakacji, ale potem naczelnik uznał, że dociągną je do grudnia: przedświąteczny szał zakupowy to żniwa dla kieszonkowców.

– I tak dzięki naszemu naczelnikowi mamy zajęcie już trzeci rok – uśmiecha się Szymek, czyli sierż. sztab. Marcin Szymański. – Wciąż pracujemy nad kolejnymi wariantami Nie daj się złowić – to hasło stało się naszą marką i obecnie skupia różne działania prewencyjne WWP. Wiemy doskonale, że same ulotki z drętwym pouczeniem, jak nie dać się okraść, nie przynoszą żadnych efektów, więc musimy wciąż zaskakiwać i szukać nowych pomysłów, a to niemal jak dodatkowy etat w agencji reklamowej…

Kampania Nie daj się złowić ma zatem wersję świąteczną (na Boże Narodzenie, Wielkanoc i Wszystkich Świętych) i odsłonę wakacyjną. W realizację tej pierwszej włączyło się centrum handlowe Arkadia.

– Specjalnie dla tegorocznych działań wielkanocnych na terenie Arkadii nakręciliśmy scenki z Mieczysławem Hryniewiczem, który, malując pisanki, opowiada, jak w czasie zakupów nie paść ofiarą kieszonkowca – mówi Wiola (st. sierż. Wioletta Szubska). – Wersję wakacyjną Wyślij złodzieja na urlop! (o której pisaliśmy w sierpniu ub.r. – AW) zrobiliśmy natomiast ze Związkiem Banków Polskich: informowaliśmy, co robić w razie zgubienia lub kradzieży dokumentów i kart kredytowych. A od wiosny tego roku zajmujemy się nagłaśnianiem oszustw „na wnuczka” – powstały ostrzegające przed nimi spoty telewizyjne, m.in. z Katarzyną Żak i Maciejem Orłosiem, oraz… nasz własny reportaż.

Kampania antywnuczkowa

Według statystyk KSP to prawdziwa plaga – w ciągu dwóch ostatnich lat na terenie Warszawy odnotowano 553 przestępstwa z wykorzystaniem metody „na wnuczka”, jednak tylko 161 z nich skończyło się usiłowaniem. Łączna kwota strat mieszkańców stolicy oszukanych w ten sposób to ponad 6 mln zł. Większość ofiar ma od 50 do 97 lat (najczęściej to osoby, które ukończyły 70. rok życia) i zazwyczaj nie zgłasza policji takich zdarzeń, ponieważ wstydzi się swojej naiwności. Zasadzie ograniczonego zaufania do dzwoniących, którzy podają się np. za pracowników administracji lub krewnych w potrzebie, poświęciliśmy artykuł w nr. wrześniowym w ub.r. – wprawdzie kampanie Bezpieczny senior prowadzi wiele komend, jednak tylko stołeczny WWP robi to na tak dużą skalę.

Poprosili o pomoc m.in. Wydział Psychologów KSP, który po analizie około 30 spraw z jednej z warszawskich komend opisał sposób działania „wnuczków” i zbudował profil psychologiczny sprawców. Dzięki funkcjonariuszom kryminalnym Szymek, Wiola i Cygan (czyli mł. asp. Ernest Cyga – to ten, który został kierownikiem ogniwa i, jak mówi naczelnik Krzyszczak, musi tylko po prostu bardziej się sprężać, by jednocześnie wyrobić się z nowymi obowiązkami i nadal pomagać pozostałej dwójce) dotarli do poszkodowanych i nakłonili ich, by swoje doświadczenia opowiedzieli przed kamerą. Powstał z tego krótki reportaż: jego fragmenty na początku maja pokazał program interwencyjny TVP Celownik, a całość będzie prezentowana na spotkaniach z seniorami tuż po wakacjach.

Oprócz starszych w materiale pojawiają się jeszcze inne osoby. – Udało nam się porozmawiać z chłopakiem, który posługiwał się tą metodą – poznał ją w więzieniu jako sposób na łatwy zarobek. Mimo że wychowywała go babcia i na początku miał skrupuły, to szybko się ich pozbył, kiedy zobaczył efekty – mówi Szymek. W reportażu przestróg seniorom udzielają znani aktorzy.

– Do aktorów dotarliśmy sami, głównie dzięki prywatnym kontaktom nawiązanym przez trzy lata naszej pracy – bez chwili wahania zgodzili się wesprzeć nasz pomysł – cieszy się Wiola. – Znane twarze są bardziej przekonujące niż ulotka wrzucona do skrzynki na listy.

Jesteście prawdziwi?

Spoty są emitowane od początku maja w TVP Info, ale można je też zobaczyć na stronie oszustwanawnuczka.pl. Poza tym dzięki staraniom policjantów w popularnych serialach pojawiły się tzw. wstawki ostrzegające przed oszustami: w M jak miłość i Plebanii już były, jesienią mają się pojawić w Ojcu Mateuszu, a zimą w jednym z odcinków Na Wspólnej grana przez Bożenę Dykiel Maria Zięba padnie ofiarą kieszonkowca. Z opresji wyratują ją… Wiola, Szymek i Cygan, którzy po prostu zagrali siebie.

– Scena była kręcona cały dzień na warszawskich ulicach. Przyszliśmy ubrani w zwykłe ciuchy i nikt, poza reżyserem, nie wiedział, że jesteśmy prawdziwymi glinami – wspomina Wiola. – Kazali nam iść do pana od kostiumów, ale ten uznał, że nasze stroje są w porządku i nie musimy się przebierać. Potem rekwizytor chciał nam dać legitymacje policyjne. Cygan popatrzył na oferowaną mu podróbkę, wyciągnął swoją blachę i powiedział, że on podziękuje, bo ma własną. Na to my z Szymkiem też wyjęliśmy swoje, a rekwizytor oniemiał i tylko szepnął: jesteście prawdziwi? I już wszyscy na planie wiedzieli, że nie jesteśmy aktorami…

No właśnie, póki w komunikacji miejskiej naklejali pasażerom kolorowe nalepki i z zasłoniętymi twarzami rozmawiali z dziennikarzami wspierającej ich akcję stacji TVN Warszawa, wszystko było w porządku. Kiedy w tym roku ruszyła kampania antywnuczkowa – na o wiele większą skalę niż ich wcześniejsze działania – i Wiola z Szymkiem zagrali w scenkach z Hryniewiczem, a potem, przy okazji kręcenia spotów, poznali innych aktorów, w wydziale zaczęto mówić, że gwiazdorzą.

– Nie było to miłe – podsumowuje Szymek. – Kiedyś poprosiliśmy o pomoc koleżankę z wydziału. Wytrzymała nasze tempo pracy tylko kilka godzin. Natomiast latem zeszłego roku w ramach Wyślij złodzieja na urlop!, ponieważ jeździliśmy nad Zalew Zegrzyński, naczelnik na naszą prośbę dał nam chłopaka z łapanki. My się już przyzwyczailiśmy, że to kawał roboty, upał, nie upał, a my robimy swoje. Po całym dniu na zegrzyńskiej plaży, spędzonym w słońcu i piachu, kolega powiedział, że ma dość, a to był dopiero jeden dzień akcji… Od tamtej pory jakoś mniej nam dogryzają albo po prostu my przestaliśmy na to zwracać uwagę.

– Ja też często jestem zapraszany do mediów, by opowiadać o naszych akcjach – i też słyszę przytyki – mówi naczelnik Krzyszczak. – Dla mnie jednak najważniejsze są efekty, jakie przynoszą nasze działania, a nie to, co ktoś gada po kątach. Szymek, Wiola i Cygan przekonali się, że to dla mnie nie problem dać im kogoś do pomocy, ale okazało się, że musi to być osoba, która będzie miała serce do tej roboty, bo tego nie da się po prostu odbębnić w godzinach pracy.

Czwarta władza

Wiola przyszła na zastępstwo, kiedy Edzia (st. sierż. Edyta Zalewska) poszła na urlop macierzyński. – Na początku przede wszystkim chciałam dobrze wypaść w oczach Szymka i Cygana, trochę się wkupić w ich łaski i udowodnić, że nadaję się do pracy z nimi – wyznaje Wiola.

– Z całej trójki mam najkrótszy staż w Policji, do której trafiłam w 2000 r. jako pracownik logistyki. Kiedy zaczęłam jeździć z chłopakami i powoli wciągałam się w ich akcje, nie zastanawiałam się, jak zareagują na mnie pasażerowie, którym nalepialiśmy naklejki. Najważniejsze było, by chłopaki mnie zaakceptowali. Teraz, po ponad roku pracy z nimi, nie wyobrażam sobie powrotu za biurko…

Cała trójka jest bardzo zgrana – inaczej nie udałoby się tak długo ciągnąć akcji nalepkowej, do której potrzeba wyjątkowego współdziałania, akceptacji i kompromisu. Dokumentowaniem ich pracy zajmuje się Cygan, który do perfekcji opanował niewidoczne dla pasażerów filmowanie ich zachowań. Potem „dzieła filmowe”, które sam montuje, wrzucają na kanał WWP na YouTube, bo w ten sposób ze swoimi przestrogami mogą dotrzeć do znacznie większej liczby osób.

– Staram się godzić „kierownikowanie” z tym, co robiłem do tej pory. Nie jest to łatwe, ale praca przy Nie daj się złowić to ogromna frajda i nie chciałbym, żeby reszta bawiła się beze mnie – żartuje (mój problem – AW – z całą trójką polegał na tym, że musiałam bardzo szybko rozgryźć ich sposób bycia – na początku zupełnie nie wiedziałam, kiedy mówią coś na serio, a kiedy się zgrywają. Teraz jestem pewna, że to, co robią, traktują bardzo poważnie, nawet trochę jak swoją misję – co jednak nie przeszkadza im wciąż stroić sobie żarty).

– Czasem mówimy, że idziemy żebrać, bo to trochę tak wygląda od kuchni – wzdycha Szymek. – Dla naszej kampanii wciąż szukamy kontaktów i nowych partnerów, dzwonimy, rozmawiamy, prosimy o wsparcie – i to wszystko za własne pieniądze, bo przecież nikt nam nie zwraca za rachunki telefoniczne, drukowanie nalepek i ulotek. Przy okazji nauczyliśmy się negocjacji, bo nie przyjmujemy każdej oferty – nie wchodzimy w działania, które mogłyby zaszkodzić wizerunkowi Policji. Dlatego można mieć wrażenie, że w mediach nas pełno – a przecież media to czwarta władza i jeśli czegoś nie nagłośnią, to znaczy, że nie istnieje.