Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2011-10-20

W sądzie jak w zegarku

Dla przeciętnego człowieka, w tym nawet dla niektórych adwokatów czy radców prawnych, sędzia uosabia cały sąd. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z istnienia personelu, bez którego praca sądu byłaby niemożliwa.

1. Kolejny upalny dzień, sesja z udziałem ławników. Przeszklona, pozbawiona klimatyzacji sala rozpraw jest nagrzana tak, że trudno w niej wytrzymać. Przed kolejną sprawą krótka przerwa, na sali zostaje protokolantka i jedna ławniczka. Upał sięga zenitu. Pani ławnik wpada na pomysł – zdejmuje bluzkę, a pod togą zostawia tylko stanik.

Po wywołaniu sprawy wchodzą strony i adwokaci. Temperatura w sali nie do zniesienia, proszą więc o możliwość występowania bez tóg. Sędzia wyraża zgodę, ale zaraz stwierdza, że skoro pełnomocnicy będą bez tóg, to i skład orzekający je zdejmie.

Obecni na sali przyjmują tę decyzję ze zrozumieniem. Wszyscy, prócz jednej pani ławnik. Protokolantka natychmiast pisze na komputerze: Kowalska nie ma nic pod spodem! Niestety, sędzia nie patrzy na monitor, zdejmuje łańcuch i togę. Togę zdejmuje też drugi ławnik. Protokolantka kilkakrotnie zwiększa czcionkę i szepce, wskazując na monitor: – Pani sędzio! Sędzia nie słyszy, tylko zwraca się do ławniczki: – Pani ławnik, niech Pani zdejmie togę! Jak wszyscy to wszyscy! Coraz bardziej przerażona ławniczka odpowiada drżącym głosem: – Ja nie mogę! Mi jest zimno! Sędzia na to: – Przecież się Pani poci, jest upał! Proszę ściągnąć – wszyscy będziemy bez tóg.

W końcu protokolantka wstaje i podniesionym głosem mówi: – Pani sędzio! Monitor!

– Jaki monitor? – dziwi się sędzia. Spogląda na monitor, nieruchomieje na chwilę, po czym oznajmia: – No dobrze, sąd będzie jednak procedował w togach!

2. Z oczywistych względów nie będę podawał, w którym sądzie opisany przypadek miał miejsce. Ale zapewniam, że jest on prawdziwy. Pokazuje, jak ważna w pracy sądu jest fachowa kadra urzędnicza oraz odpowiednie ułożenie sobie z nią współpracy.

Sędzia powszechnie utożsamiany z całą instytucją sądu to przecież obraz bardzo uproszczony. To trochę tak, jakby powiedzieć, że zegar to wyłącznie wskazówki i tarcza. Tymczasem za tą ważną, ale tylko fasadą, kryje się skomplikowany mechanizm, dzięki któremu zegar funkcjonuje. Podobnie jest w przypadku sądów. Aby sędzia mógł zasiąść za stołem, przesłuchać świadków i wydać wyrok, konieczny jest ogrom pracy wykonywany przez urzędników sądowych.

Ile to razy kierowniczka mojego sekretariatu umiejętnie „pacyfikowała” najbardziej wzburzone i gniewne strony! Ile razy priorytetem wysyłała za późno przeze mnie wydane zarządzenia o wezwaniu stron czy zobowiązaniu do przedłożenia określonych dokumentów – dodatkowo dzwoniąc lub wysyłając faks do stron, pełnomocników i urzędów, by na pewno wiedzieli, że Sąd o coś wzywa, a wezwanie jest już w drodze! Wszystko po to, aby rozprawy mogły odbywać się sprawnie i szybko, pomimo moich niedociągnięć. Aż szkoda, że tacy pracownicy odchodzą na emeryturę...

3. Skarbem w moim sądzie była też protokolantka, która doskonale znała kwestie związane z dziedziczeniem. Gdy przychodziłem rano na salę rozpraw, wszystkie postanowienia o stwierdzeniu nabycia spadku były już gotowe i to niezależnie od liczby uczestników czy przepisów wchodzących w grę. Kodeks cywilny, prawo spadkowe, przepisy przejściowe, dziedziczenie gospodarstw rolnych – wszystko to wspomniana protokolantka miała „w małym palcu”. Oczywiście, po złożeniu zapewnień spadkowych dochodziło niekiedy do pewnych modyfikacji przygotowanych projektów postanowień, ale zawsze życzliwa pomoc protokolantki ułatwiała i przyspieszała moją pracę.

Albo pani Agnieszka, moja asystentka. Kiedyś zastępowałem przewodniczącego wydziału, na salę rozpraw weszła kierowniczka sekretariatu cywilnego, podeszła do stołu, pokazała akta, chyba wniosek o nadanie klauzuli wykonalności aktowi notarialnemu, i wyszeptała: – Dzwonił ten Pan, jest wściekły, że jeszcze tej klauzuli nie ma. Przyjdzie za dwie godziny.

Rzeczywiście, akta trochę się u mnie przeleżały. Odpowiedziałem tylko: – Do Pani Agnieszki, na zaraz! Po rozprawie podszedłem do mojej asystentki. Choć sprawa wymagała głębszego przeanalizowania, to projekt postanowienia był prawie gotowy. Przeczytałem, pismo było bez zarzutów. W tym momencie nadszedł „wściekły Pan”. Po krótkiej rozmowie w moim gabinecie (głównie na temat jego dzieci i domu, który buduje) asystentka przyniosła gotowy projekt postanowienia. Jeszcze raz go przeczytałem, podpisałem i poprosiłem kierowniczkę sekretariatu, żeby na miejscu doręczyła wnioskodawcy odpis. „Wściekły Pan” wyszedł zachwycony sprawnością sądu, a ja wróciłem na salę rozpraw.

4. Samodzielnie myślący, dobrze zorganizowani urzędnicy wyłapią pomyłki sędziego, nadrobią stracony przez niego czas, pomogą sprawnie zorganizować rozprawy, uspokoją zdenerwowane strony. A przecież prawidłowe funkcjonowanie mechanizmu sądowego to również wiele innych osób – kierownik finansowy, informatyk, kadry, księgowość, biura podawcze, dyspozycyjny i zaradny konserwator. Niezawodność tych osób i dobra z nimi współpraca powoduje, że pomimo nawału obowiązków pracuje się przyjemnie. Zaś stronom nadal wydaje się, że sąd to tylko sędzia w todze wydający wyroki.

Sławomir Różycki
Autor jest sędzią Sądu Rejonowego w Trzebnicy.