Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2012-03-28

Pojednanie ofiary ze sprawcą - możliwe?

Proces pojednania między sprawcą i ofiarą jest trudną, ciężką, zobowiązującą i systematyczną pracą. Pojednanie jest czymś więcej niż naprawą, odtworzeniem skutków poprzedzających przestępstwo, restytuowaniem, darowaniem kary i uwolnienia, spłaceniem odszkodowania, itp. Pojednanie jest procesem dawania i brania z obu stron – sprawcy i ofiary przestępstwa.

W procesie czy systemie „sprawiedliwości naprawczej” kluczowymi pojęciami są pojednanie i przebaczenie/odpuszczenie. Pojednanie. Jest w zasadzie krokiem wynikającym z nawrócenia i okazania żalu czy skruchy, które poszkodowani przestępstwem, ofiary lub ich bliscy gotowi są przyjąć i zaakceptować. Sprawcy przestępstwa proponują je, aby naprawić to, co sprawili wykroczeniem czy przestępstwem, a przez to odbudować ludzkie stosunki. Pojednanie, jako pojęcie i proces, nie jest z różnych względów brane pod uwagę w systemie karnym i w społeczeństwie, a nawet nie występuje. A szkoda, gdyż z punktu widzenia religii, jest ono jednym z najpiękniejszych przykładów realiów umożliwiających ludzkie życie, niezależnie od dziejącego się w nim zła.

Przebaczenie/odpuszczenie. Charakterystycznie brzmi ono w języku niemieckim, a cenną jest jego etymologia. „Vergeben” (tłum. przebaczyć) –„weggeben” w tłumaczeniu dosłownym znaczy „oddać, dać precz”, co objaśnić możemy również jako „rezygnować z pretensji”. Jakie znaczenie ma powyższe? Winny, sprawca przestępstwa „wchodzi w siebie” i chce swoje życie zmienić. Odczuwa żal, czuje skruchę i szuka przebaczenia, odpuszczenia. Przebaczenie nie jest czymś naturalnym i samo przez się zrozumiałym, mimo że chrześcijanie wypowiadają w Modlitwie Pańskiej słowa przyrzeczenia: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. W tym nieodzowna jest pomoc sprawcy przestępstwa.

Przebaczenie może być niemożliwe, jeśli sprawca przestępstwa sam nie zrozumie i nie dojdzie do przekonania, że musi zmienić drogę swego życia.
Realizacja sprawiedliwości naprawczej i wykonywanie kar kryminalnych. Eunomijny (przeciwstawne pojęcie anomii; eunomia –system prawny, w którym ludzie sami mogą posługiwać się regułami, sami zajmują się swymi konfliktami znajdując w tym podporę swego życia) model sprawowania kontroli nad przestępczością i jej opanowanie musi zawsze postrzegać swoje centrum w odbudowaniu ludzkich stosunków. Istnieje wielka różnica między anomijnym systemem kontroli przestępczości a modelem eunomijnym.

W przypadku pierwszym wydaje się, że zadowolonymi są zwolennicy prawa karnego, gdy sprawca przestępstwa zostanie należycie ukarany, a zakłady karne są w odpowiednim procencie zaludnione.

Czy to jest i wola społeczeństwa?
Zdecydowana większość pragnie przywrócenia kary śmierci, a podobna temu – zaostrzenia w zdecydowany sposób wymierzanych przez sądownictwo kar. Pierwsza kwestia zadziwia, zważywszy na chrześcijańskość polskiego społeczeństwa. Czy naprawdę „oko za oko, ząb za ząb”?

W drugim, eunomijnym systemie uczestnicy są dopiero wówczas zadowoleni, gdy sprawiedliwość jest przywrócona, to znaczy, gdy w namacalny sposób doznana wskutek popełnionego przestępstwa strata zostaje naprawiona. Innymi słowy: eunomijny model opanowania przestępczości urzeczywistniać musi to, co określa się hebrajskim słowem „cedaka” – sprawiedliwość.
Czy tak aby jest? Czy biblijne teksty: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują”, „Błogosławcie tych, którzy was prześladują, błogosławcie, a nie przeklinajcie” odzwierciedlają nie tyle polskie prawodawstwo, co mentalność naszego społeczeństwa?

Według badań Janiny Waluk opublikowanych w „Problemach więziennictwa u progu XXI wieku” zdecydowana większość objętych ankietą ówczesnych naczelników zakładów karnych opowiadała się za modelem mediacji stanowiącej cząstkę sprawiedliwości naprawczej, widząc w jej prowadzeniu i dokonywaniu przede wszystkim możliwość rozwiązania problemu przeludnienia więzień. Analizując powyższą kwestię wnikliwiej, okazać się musi, że naprawa, przywrócenie, odnowienie poniesionych strat, nie jest tym najwyższym, co osiągnąć można.

Rzeczywistość jest niestety taka, że naprawienie popełnionego zła jest często nieosiągalne i niemożliwe. Martwy człowiek nie może być przywrócony dożycia, z rujnowane życie nie może odżyć, zniszczona nieruchomość – być odbudowana, utracone zaufanie – łatwo odzyskane, zburzone ludzkie stosunki nie mogą być bezproblemowo naprawione. Jedynym środkiem, ostatecznie zadowalającym i osiągającym rezultat jest pojednanie.

Tylko ono może leczyć powstałe na mieniu, ciele i psychice rany. „Nikomu złem za złe nie oddawajcie, starajcie się oto, co jest dobre (…). Jeśli można o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie. Najmilsi! Nie mścijcie się sami…”

Żadne przebaczenie, a przede wszystkim kara, jaką ponosi sprawca przestępstwa, nie może uleczyć ran, gdyż nie prowadzi do pojednania. Wręcz przeszkadza w nim, bo sprawca i ofiara są od siebie oddaleni, odizolowani. W tym przypadku oboje ponoszą szkodę. Herman Bianchi w swej publikacji pt. „Alternativen zur Strafjustiz” stwierdza: „Kara prowadzi do niczego, tak u ofiar, jak u sprawców. (…) w interesie subkultury władzy leży dać nam mniemanie o tym, że mentalnie mamy potrzebę karania sprawców.”

Sondaże publiczne potwierdzają powyższą teorię. Większość z partii politycznych w trakcie ostatniej kampanii wyborczej na pierwszych miejscach swych programów politycznych stawia karanie i zaostrzenie kar. Czy takim ma i musi być głos człowieka? On winien mówić: „Pojednanie jest jedyną drogą do przywrócenia ludzkich stosunków, stopniowaniem miłości i współczucia, przypieczętowaniem udanej naprawy po przestępstwie.”

Pojednanie nie jest jednak podarunkiem, prezentem. Nie otrzymuje się go za darmo, na tak zwane „ładne oczy. Jest ono, i to często, jeśli nie zawsze, połączone z twardą, ciężką i systematyczną pracą. Człowiek zapomina, że ciąży na nim obowiązek pojednania z bliźnim, choćby nawet był on sprawcą przestępstwa, a może przede wszystkim w tym momencie. Pojednanie winno na nowo stać się jednym z najważniejszych punktów w systemie eunomijnego opanowywania przestępczości, zwłaszcza mając w świadomości jej permanentny wzrost. Pojednanie, jak już zauważone zostało, nie jest podarowane. Ono wymaga pracy, czasu i wiele solidaryzmu między ludźmi do niego wezwanymi.

Pojednanie jest czymś więcej niż naprawą, odtworzeniem skutków poprzedzających przestępstwo, restytuowaniem, darowaniem kary i uwolnienia, spłaceniem odszkodowania, itp. Pojednanie jest procesem dawania i brania z obu stron – sprawcy i ofiary przestępstwa. Przywykliśmy dzielić bliźnich na przyjaciół, obojętnych i nieprzyjaciół. W praktyce redukujemy często ten podział do schematu przyjaciel – wróg. Naszym etycznym zadaniem jest urzeczywistnianie pojednania również w sferze stosunków międzyludzkich, między mną a bliźnim, sprawcą a ofiarą przestępstwa. Stąd często postrzegam i określam służbę jako stojący pomiędzy „dwoma światami” w celu ich pojednania. Tu pomocne jest zrozumienie pojęcia „odpuszczać”, co znaczy również „darować”, „przebaczać”.

To z kolei nie oznacza uwalniania od winy i odpowiedzialności za nią, lecz od pewnej części winy, której sprawca przestępstwa nie może odbyć, naprawić, pewnej części jego odpowiedzialności, której nie jest wstanie dokonać. Pojednanie jest procesem, w którym obie strony – przestępca i ofiara –dokonać muszą pewnego czynu: być gotowym, chętnym i przekonanym co do słuszności pojednania. Czyn ten wymaga zaś ustalenia zakresu odpowiedzialności stron.

Sprawca przestępstwa musi okazać swoją gotowość do naprawy; ofiara, oskarżyciel – gotowość do przebaczenia, rezygnacji z czegoś, czego druga strona nie może już dokonać. Właśnie dlatego, że pojednanie ma tak wielkie znaczenie w zachowaniu pokoju, porządku i ładu w społeczeństwie, potrzebna jest solidarność tych, którzy stoją po dwóch stronach przestępstwa. Według M. Wright’a od przestępcy powinno się zażądać naprawienia krzywdy wyrządzonej ofierze. W tym celu ofiara i przestępca powinni mieć możliwość spotkania oraz uzgodnienia pomiędzy sobą odpowiedniego sposobu naprawienia szkody. Służyć temu ma proces mediacyjny.

Wszystko brzmi tak prosto: skradzione dobro musi być zwrócone, zniszczony majątek – naprawiony, zdobyte nieuczciwie – oddane, oszustwo – skorygowane, obraza – cofnięta, kłamstwo – wyjaśnione, źle potraktowana osoba musi być wsparta. W tym momencie, w moim rozumieniu, jawi się pewna trudność, którą mogą być i stanowić zakłady ubezpieczeniowe. Ofiara przestępstwa posiada polisę ubezpieczeniowa od kradzieży. Kto stoi w takim przypadku jako oskarżyciel –okradziona osoba czy zakład ubezpieczeniowy? Kto stoi jako strona w procesie mediacji? Na bok odłóżmy poniesione przez ofiarę straty psychiczne. Logika pod powiada: w procesie mediacji stają trzy osoby. Osiągnięcie porozumienia wydawać się może w takim przypadku trudne.

W języku i praktyce Kościoła występuje pojęcie pokuta. Ona nigdy nie była karą ani nią być nie może. Należy zachować szczególną ostrożność, jeśli chce się praktykować pokutę w zakresie represyjnego, na zadośćuczynienie nakierowanego systemu. To nie ma nic wspólnego z pojednaniem. Pokuta, opamiętanie, oznacza skruchę, poznanie grzechu i winy, wyznanie grzechów, a więc całkowitą zmianę orientacji życiowej.

Trudno i niełatwo jest stać i być w zakładzie karnym, gdzie kara rozumiana jest jednoznacznie – jako zapłata społeczeństwu. Nie inaczej w gruncie rzeczy jest w warunkach wolnościowych, gdzie panuje powszechne zgoła przekonanie o potrzebie radykalnego ograniczenia wolności, zaostrzenia kar, ograniczenia praw. Stąd niełatwo jest nieść pojednanie po obu stronach murów. To niepopularny model działania, a może nawet i kontrowersyjny. Po obu stronach murów szukać musimy nieustannie pojednania między człowiekiem a Bogiem i pojednania między ludźmi. Proces pojednania między sprawcą i ofiarą jest trudną, ciężką, zobowiązującą i systematyczną pracą.

Ks. Piotr Janik, naczelny kapelan więziennictwa
Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP