Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2012-10-16

Sądowy pieniacz - zjawisko stare jak świat

Cel pieniacza jest jeden – wygrać, ergo udowodnić swoją wyższość, mniejsza o to, nad kim, kiedy i jakim kosztem. Doświadczeni sędziowie, mający z takimi ludźmi do czynienia, z reguły nie kryją rezygnacji, kiedy ex officio zachęcają ich do zawarcia ugody. Daremny trud.

Iudex non calculat – sędzia nie liczy – powiada rzymski jurysta Macer (D. 49.8.1.2). W tej zwięzłej formułce mimowolnie udało mu się zamknąć pewną prawdę ponadczasową. Ten, kto przychodzi do sądu, musi być gotowy na poświęcenie cennego czasu oraz poniesienie określonych kosztów. Okoliczność ta nie zraża jednak osób, dla których procesowanie stało się sposobem na życie i zarazem jego celem.

W nomenklaturze łacińskiej zwano ich litigiosi. Polszczyzna utworzyła natomiast wdzięczne określenie „sądowych pieniaczy”. Rodzaj sprawy nie ma dla nich znaczenia. Cel pieniacza jest jeden – wygrać, ergo udowodnić swoją wyższość, mniejsza o to, nad kim, kiedy i jakim kosztem. Doświadczeni sędziowie, mający z takimi ludźmi do czynienia, z reguły nie kryją rezygnacji, kiedy ex officio zachęcają ich do zawarcia ugody. Daremny trud.

Zjawisko jest stare jak świat. Pieniacze często goszczą na kartach literatury rzymskiej. Poeta Marcjalis (ok. 40–104) w zgrabnym epigramie radził jednemu ze swych przyjaciół: „Płacić sędziemu i pchać w adwokata? / Spłać dług, Sekstusie – będzie mniejsza strata”.

W innym utworze autor sam jednak okazuje się uczestnikiem procesu, co daje okazję do wykpienia przesadnej elokwencji swego adwokata: „Nie o morderstwo ani o gwałt żaden, / Lecz o trzy kozy mam proces z sąsiadem. / Ukradł je, mówię, bo jak kamień w wodę, / znikły. Więc sędzia pyta o dowody. / A ty nas bitwą pod Kannami raczysz, / Wspominasz wściekłość punickich krętaczy, / Wyciągasz z grobu Sulle i Mariuszów, / Mitrydatesa i sławnych Mucjuszów, / Grzmisz i przybierasz bohaterskie pozy. / Ależ Postumie, pamiętaj – trzy kozy!”

Postawy pieniackie krytykowane były również w dziełach sztuki o charakterze moralizatorskim. Dobrym tego przykładem jest miedzioryt niederlandzkiego artysty Teodora Galle (1571–1633) zatytułowany „Litis abusus” (Nadużycia procesowe). Widać na nim dwóch pieniaczy, którzy przy pomocy przedmiotów wywołujących niemały jazgot wypędzają z sądu personifikacje cnót. Wśród nich znalazły się: Timor Dei (Bogobojność), Pax (Pokój), Caritas (Miłość) oraz Concordia (Zgoda). Pod postaciami pieniaczy napisano natomiast MEUM (moje) oraz TUUM (twoje), co stanowi kwintesencję ich mentalności.

Nie jest tajemnicą, że szczególną predylekcję do procesowego pieniactwa wykazywała szlachta w przedrozbiorowej Polsce. Biskup i poeta Ignacy Krasicki (1735–1801), uwiecznił dwóch takich typków w przypowieści zatytułowanej „Pieniacze”: „Po dwudziestu dekretach, trzynastu remisach, / Czterdziestu kondemnatach, sześciu kompromisach / Zwyciężył Marek Piotra; a że się zbogacił, / Ostatnie trzysta złotych za dekret zapłacił. / Umarł Piotr, umarł Marek, powróciwszy z grodu: / Ten, co przegrał, z rozpaczy; ten, co wygrał, z głodu”. Uczony arcypasterz nie odbiera jednak nadziei, bo oto w innym jego utworze, zatytułowanym „Złość ukryta i jawna”, pojawia się były pieniacz, który znalazł sobie nowe hobby: „Franciszek, przedtem pieniacz, teraz alchymista, / Dmucha coraz na węgle, przy piecyku siedzi, / Zagęszcza i rozwilża, przerzadza i cedzi. / (…) Niech dmucha, a nie kradnie. Choćby złoto zrobił, / Swoje stracił, na swoim niechby i zarobił. / Nie złoto szczęście czyni, o bracia, nie złoto! / Grunt wszystkiego podściwość, pobożność i z cnotą”. Święte to słowa, choć pieniaczy raczej nie przekonają.

Maciej Jońca, Kwartalnik IUSTITIA