Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2013-01-18

Wpisane w zawód?

"Prokuratorzy uważają, że policjant ma wpisane w zawód ryzyko bycia celem, a sędziowie bagatelizują znaczenie, szkodliwość tych napaści. Stąd taka agresja. Z poczucia bezkarności sprawców” - tak odpowiadają policjanci pytani o mnogość ataków na funkcjonariuszy.

Centrum Warszawy, noc z 13 na 14 marca 2012 r. Do radiowozu patrolującego jeden z parkingów na Krakowskim Przedmieściu podchodzi mężczyzna. Nie szuka jednak pomocy czy informacji. Otwiera drzwi od strony pasażera i bez słowa uderza siedzącą w środku policjantkę. Później próbuje uciekać, ale zostaje zatrzymany. Czeka go sąd, wyrok i kara. Jaka? Na pewno?

Odpowiedzi znajdują się na końcu artykułu. Rzuć tam okiem dopiero po jego lekturze, a wpierw zamień się w prokuratora i sędziego – odpowiedz sobie na pytania: jak kwalifikujesz ten czyn i jaki wyrok wydajesz?

"On to Państwo

Taki nowy kształt i sens można by nadać słowom „państwo to ja”, przypisywanym francuskiemu królowi Ludwikowi XIV – gdyby szukało się zgrabnej przenośni na określenie, kim jest funkcjonariusz państwowy.

To reprezentant państwa, a zatem jego służbie, poczynaniom, mundurowi, gdy w nim występuje, należny jest szacunek. Znieważenie przedstawiciela państwa, a tym bardziej fizyczny atak na niego, jest czynem niedopuszczalnym, bo stanowi formę zwrócenia się przeciw niejako całemu państwu. Popełniony, wymaga potępienia, surowego ukarania. Taki tok rozumowania przyjmowany jest w wielu, zwłaszcza europejskich, państwach. Teoretycznie także w Polsce, choć trudno nie odnieść wrażenia, że w naszym kraju ma charakter czegoś, co Anglicy trafnie określają – wishful thinking – myślenia życzeniowego, pragnienia nierzeczywistego. Konsekwencje takiego stanu negatywnie rzutują na wizerunek całego państwa, ale bezpośrednio doświadczają ich właśnie jego przedstawiciele, szczególnie funkcjonariusze służb mundurowych, w tym policjanci.

Agresja normą

Znamienny jest tytuł artykułu Małgorzaty Moczulskiej w „Gazecie Wrocławskiej”: „Nawet dzieci biją policjantów! Agresja wobec funkcjonariuszy to norma”. Odzwierciedla prawdę, o czym świadczą przykłady, m.in. 15-letniego awanturnika z niemal 2 promilami we krwi, który interweniującego policjanta potraktował pięściami i kopniakami, czy 26-latka nożem próbującego powstrzymać funkcjonariuszy od zatrzymania go za dewastowanie auta na parkingu. „Ta sytuacja to nie wyjątek” – konstatuje autorka.

Potwierdzają to dane statystyczne. Według Biura Kontroli KGP w 2010 roku miały miejsce 384 czynne napaści na policjantów (1 ze skutkiem śmiertelnym, 7 z ciężkim i 128 z lekkim uszkodzeniem ciała oraz 248 zakończonych bezurazowo), w 2011 – 370 (żadna nie zakończona zgonem, 4 z ciężkimi i 125 z lekkimi uszkodzeniami ciała, 241 bez uszkodzeń), a w 2012 r., do końca sierpnia – 449, w tym: ani jedna ze skutkiem śmiertelnym, dalej zaś odpowiednio – 4, 137 i 308. Biuro zastrzega, że „(...) istotna zmiana wartości liczbowych w podkategorii Bez uszkodzenia ciała (...) w 2012 roku wynika ze zmiany sposobu kwalifikowania tego rodzaju zdarzeń (...) odnotowuje się obecnie w celach statystycznych, dodatkowo wszelkie działania naruszające nietykalność cielesną funkcjonariuszy (uderzenia, szarpanie itp.)”.

Z danych publikowanych na stronie internetowej Policji wynika, że rok 2010 to: 361 przestępstw czynnej napaści przy użyciu broni lub innego niebezpiecznego narzędzia popełnionych w stosunku do 528 policjantów oraz 107 przestępstw spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 127 policjantów (podczas pełnienia przez nich czynności służbowych); rok 2011 zaś to: odpowiednio 332 przestępstwa wobec 459 policjantów oraz 87 przestępstw wobec 101 funkcjonariuszy.

Ponadto w roku 2010 odnotowano 3606 przestępstw naruszenia nietykalności cielesnej policjanta i 3904 pokrzywdzonych funkcjonariuszy, a w roku 2011 – 3898 naruszeń i 4047 pokrzywdzonych.

Wychodzi na to, że w kraju, w którym Policja regularnie plasuje się w badaniach opinii publicznej w czołówce profesji budzących zaufanie, a ponad 70 proc. społeczeństwa ma do niej stosunek więcej niż pozytywny, ponad 10 razy dziennie mają miejsca naruszenia cielesnej nietykalności policjantów i nie ma dnia bez czynnej napaści z użyciem broni lub niebezpiecznego narzędzia, co w jednej trzeciej zdarzeń kończy się ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu napadniętych funkcjonariuszy.

Zaznaczyć przy tym należy, że o ile przytoczone dane dotyczące ciężkich uszczerbków na zdrowiu odzwierciedlają stan faktyczny (ale dotyczą jedynie poniesionych podczas służby, a przecież niemało jest tych poza nią, choć pozostających w ścisłym związku z wykonywanym zawodem – vide najtragiczniejszy z nich, zasztyletowanie na przystanku warszawskiego policjanta Andrzeja Struja), o tyle już przy liczbie czynnych napaści można stawiać znak zapytania, czy nie jest zaniżona. Uderzenie pięścią, kopnięcie – nawet nieprzypadkowe, zadane w trakcie szamotaniny, wyrywania się, lecz zamierzone i mierzone – zwykle nie jest kwalifikowane przez prokuratorów jako czynna napaść, a tylko jako naruszenie nietykalności cielesnej.

Dlaczego tak często

Zdaniem prof. Pawła Moczydłowskiego, socjologa i kryminologa, byłego szefa więziennictwa, mnogość ataków na funkcjonariuszy wynika głównie z frustracji i rosnącego rozczarowania wobec instytucji państwa.

A policjant jest po pierwsze przedstawicielem tego państwa, a po drugie, jest na pierwszej linii frontu: interweniuje podczas protestów, obstawia mecze, dyscyplinuje nas na ulicy – przytacza jego opinię „Gazeta Wrocławska”.

Sami policjanci pytani o przyczyny: „Skąd taka agresja, tyle napaści? Z poczucia bezkarności sprawców. Prokuratorzy uważają, że policjant ma wpisane w zawód ryzyko bycia celem, a sędziowie bagatelizują znaczenie, szkodliwość tych napaści”.

Na forach internetowych nie brakuje jednak wypowiedzi sprowadzających się do twierdzenia, że policjanci są znieważani i atakowani, bo rzekomo sami nie szanują ludzi, nie stają w ich obronie, kiedy trzeba, czego przykładem „spychoterapia” i częste nieprzyjmowanie zgłoszeń o przestępstwie, uchylanie się od interwencji w trudniejszych przypadkach.

– Absolutnie nie można rozumować w ten sposób – ripostuje prof. dr hab. Piotr Kruszyński, członek Naczelnej Rady Adwokackiej. – Nie można patrzeć na formacje mundurowe, w tym przypadku Policję, przez pryzmat jednostkowych przypadków i przewinień poszczególnych funkcjonariuszy. Jeżeli policjant nie dopełnia obowiązków lub łamie prawo, należy wyciągnąć konsekwencje wobec niego, ale nie przenosić karę na całą jednostkę, formację. Sam stykam się z nieprawidłowościami w pracy Policji i niejednokrotnie krytycznie wypowiadałem się o nich w publicznych dyskusjach. Ale to zupełnie co innego. Nie może być tak, by osobom, które mają w zawód wpisany obowiązek narażania się w celu ochrony bezpieczeństwa innych, takiej ochrony, tu prawnej, odmawiać.

Bezwzględnie ścigać

Niezależnie od etiologii napadów na funkcjonariuszy służb mundurowych, pozostaje pytanie: co z tym robić?

– Wahadło historii wychyliło się w drugą stronę – mówi prof. Kruszyński. – Jeśli kiedyś za byle szturchnięcie milicjanta odpowiadało się niczym za zbrojny atak na władzę i PRL, to dziś faktycznie podejście do napaści na policjantów uległo złagodzeniu. Niesłusznie. Znieważanie funkcjonariuszy, napaści na nich muszą być konsekwentnie, bezwzględnie ścigane. Kary powinny być surowe, co nie znaczy drakońskie. Ważne, by były surowo egzekwowane. To podstawowy warunek skuteczności prawa, jego poszanowania. Powiem dosadnie, jeśli motłoch atakuje policjantów, musi zostać ukarany. Trzeba taki motłoch trzymać za twarz.

Konsekwencje i niekonsekwencje

Z konsekwencją – zwłaszcza w ściganiu znieważeń – bywa różnie. Szczególnie, że policjantów atakuje nie tylko motłoch, bo chyba nie sposób tak określić trzech serialowych aktorów (notabene grających m.in. policjantów), którzy, wracając wstawieni z imprezy, wdali się w przepychankę z próbującymi ich uspokoić policjantami. Jeden usłyszał zarzut znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej policjanta (wywichnięty kciuk), drugi – znieważenia, trzeci – posiadania narkotyków. Obronną ręką wyszedł z opresji także Radosław Majdan, oskarżony w 2008 r. wraz z kolegą o znieważenie i zmuszanie policjantów siłą do odstąpienia od czynności służbowych (przyjechali na wezwanie mężczyzny, który zarzucał Majdanowi pobicie). Wprawdzie w I instancji został skazany na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, ale sąd II instancji umorzył sprawę... „z uwagi na znikomą społeczną szkodliwość czynu”.

Nie trzeba być celebrytą, by liczyć na łaskawe spojrzenie sądu. Można być również zdeklarowanym bandytą. Świadczy o tym przykład z Kędzierzyna Koźla, gdzie w 2005 r. policjant o mało nie stracił życia w starciu z 33-latkiem, który w przeszłości już zaatakował funkcjonariusza publicznego (kilkakrotnie uderzył i pogryzł strażnika miejskiego zabezpieczającego biały marsz ku czci Jana Pawła II). Napastnik kilkakrotnie uderzył sierżanta, łamiąc mu kości policzkowe, zatokowe i powodując wstrząs mózgu. Później dusił. Może by i zadusił, ale musiał uciekać przed przechodniami, którzy przyszli policjantowi z pomocą.

Prokurator postawił mu zarzut jedynie naruszenia nietykalności cielesnej, a nie czynnej napaści, kędzierzyński sąd zaś – mimo kryminalnej przeszłości sprawcy – nie zgodził się na jego tymczasowe aresztowanie. Sprawą zainteresował się nawet ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, zlecając nadzór nad nią Prokuraturze Krajowej. Wyrok dwóch lat bezwzględnego pozbawienia wolności zapadł dopiero w 2010 r., chyba nieprzypadkowo wkrótce po skazaniu na kary 25 i 15 lat pozbawienia wolności zabójców mł. asp. Andrzeja Struja, zasztyletowanego na przystanku tramwajowym na warszawskiej Woli przez wandali, których zachowanie chciał ukrócić.

22 marca 2011 r., czternaście miesięcy po zabójstwie warszawskiego policjanta, zmienione zostały przepisy kodeksu karnego i ustawy o Policji. Celem zmian miało być wzmocnienie ochrony prawnej funkcjonariuszy publicznych i osób, które, nie mając takiego obowiązku prawnego, reagują na naruszenia porządku publicznego.

Jak potrafią w praktyce być egzekwowane te przepisy, doświadczyła w marcu 2012 roku dyżurna jednej z komend Policji w woj. kujawsko pomorskim. Po służbie, elegancko ubrana, spieszyła się na umówioną wizytę do znajomych. W autobusie było sporo innych osób, w tym przynajmniej pięciu mężczyzn, początkowo więc nie reagowała na głośne, wulgarne odzywki grupki młodych chłopaków popijających piwo. Gdy puste i niedopite puszki poleciały przez autobus, nie wytrzymała. Okazawszy legitymację służbową, starała się przywołać ich do porządku. Nie tylko nie poskutkowało, ale wywołało lawinę kolejnych wulgaryzmów, pogróżek. Już tylko pod jej adresem. Gdy wkrótce wysiadła, oni wysiedli również. Czuła, że to nie przelewki. Starała się wpłynąć na najgroźniejszego, jak się jej wydawało, prowodyra, spacyfikować jego agresywne zapędy. Niemal już przemówiła mu do (resztek) rozumu, gdy jeden z jego kompanów od tyłu uderzył ją butelką w głowę. Omal nie straciła przytomności. Cudem, po trosze dzięki temu, że w tym momencie kobiecie wreszcie pospieszyli z pomocą bierni dotąd obserwatorzy, którzy spłoszyli resztę grupy, udało się jej zatrzymać jednego z napastników.

Cóż z tego, skoro pani prokurator z powodu przeszłych niesnasek z dochodzeniówką nie przepadała za policjantami, co z miejsca zaznaczyła.

– W prokuraturze odbiłam się od ściany – mówi policjantka. – Usłyszałam dosłownie: „Generalnie, sama pani jest sobie winna. Czego pani oczekiwała? Że, jak pokaże legitymację policyjną, to jakoś zareagują?!”.

Dopiero nagłośnienie sprawy przez NSZZP i lokalną prasę spowodowało podjęcie sprawy przez prokuraturę i w efekcie skazanie napastnika (odpowiadającego z wolnej stopy) na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat, przymusową kurację antyalkoholową oraz zasądzenie zadośćuczynienia policjantce.

W sprawie uderzenia jej koleżanki po fachu z Warszawy, o której było na wstępie tego tekstu, sąd okazał dalece większą wyrozumiałość wobec agresora. Ponieważ był nim obywatel brytyjski, można by rzec, że sąd wykazał się iście staropolską gościnnością – policjantce, która po ciosie miała zszywaną wargę, przyznano nawiązkę i sprawa została warunkowo umorzona. Bilet British Airways: Londyn – Warszawa – od 82 funtów; nawiązka dla policjantki, na puder do zamaskowania siniaków – 2 tys. zł; świadomość, że jest kraj, w którym można odreagować własne frustracje i dać w twarz funkcjonariuszowi państwowemu, a sąd puści to płazem – bezcenna.

Kodeks karny

Art. 222.
Par. 1. Kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
Par. 2. Jeżeli czyn określony w par. 1 wywołało niewłaściwe zachowanie się funkcjonariusza lub osoby do pomocy mu przybranej, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia.

Art. 223.
Par 1. Kto, działając wspólnie i w porozumieniu z inną osobą lub używając broni palnej, noża lub innego podobnie niebezpiecznego przedmiotu albo środka obezwładniającego, dopuszcza się czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Par. 2. Jeżeli w wyniku czynnej napaści nastąpił skutek w postaci ciężkiego uszczerbku na zdrowiu funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.

Art. 224.
Par. 1. Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe organu administracji rządowej, innego organu państwowego lub samorządu terytorialnego,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Par. 2. Tej samej karze podlega, kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego albo osoby do pomocy mu przybranej do przedsięwzięcia lub zaniechania prawnej czynności służbowej.
Par. 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w par. 2 jest skutek określony w art. 156 par. 1 lub w art. 157 par. 1, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.