Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2010-04-22

Spamerzy wpadają przez nowe technologie

Magazyn Wired donosi, że w minionym roku FBI zatrzymało spamerów dzięki informacjom pozyskanym z ich kont w usłudze Google Dokumenty. Jak twierdzi Wired, może to być pierwszy przypadek, w którym władze odnoszą korzyści ze zbyt wielkiego zaufania oskarżonych pokładanego w technologii cloud computing.

Levi Beers i Chris de Diego byli podejrzewani o to, że są właścicielami firmy Pulse Marketing, która prowadziła kampanię e-mailową nielegalnie reklamującą preparat dietetyczny o nazwie Acai Pure. Dwudziestego pierwszego kwietnia 2009 roku wydany został nakaz rewizji, który dotyczył wszystkich e-maili i dokumentów, które obaj podejrzani przechowywali na serwerach Google'a.

Google przekazał materiał organom śledczym po 10 dniach. Wśród uzyskanych w ten sposób dokumetów znajdowały się arkusze, które udowadniały wysyłkę ponad 3 milionów e-maili reklamowych, a także zestawienie 8 tysięcy kont poczty elektronicznej w Yahoo!, które zostały założone na podstawie fałszywych informacji, co stanowi naruszenie amerykańskiego prawa (CAN-SPAM Act).

Orędownicy ochrony danych osobowych już od dłuższego czasu ostrzegali, że zgodnie z pochodzącą z 1986 roku ustawą Stored Communications Act organa śledcze mogą w szczególnie łatwy sposób uzyskiwać dostęp do danych zgromadzonych w chmurze. Wystarczające w tym celu podejrzenie jest łatwiejsze do udowodnienia przed sądem niż w przypadku starań o wystawienie nakazu rewizji, aby zarekwirować lokalne nośniki danych.

Jednak w tym przypadku FBI wybrało trudniejszą drogę i postarało się o nakaz rewizji. Z taką sytuacją zgadza się również prawnik EFF Kevin Bankston, który przyznał, że zachowanie władz – o ile tylko nakaz rewizji był bez zarzutu pod względem prawnym – odpowiada postulatom specjalistów od ochrony danych osobowych: dane przechowywane w chmurze mogą być przedmiotem przeszukania jedynie na podstawie ważnego nakazu rewizji.

Inaczej niż w przypadku prawdziwej rewizji, podejrzani aż do momentu pozwu nie muszą nic wiedzieć o przeszukaniu dokonanym online. Władze nie są zobowiązane do powiadamiania ich o takich czynnościach. Cytowany przez Wired rzecznik Google'a Brian Richardson powiedział, że firma stara się poinformować klientów o wydaniu ich danych, o ile tylko jest to legalne i nie zagraża śledztwu. W ten sposób klienci mają możliwość podjęcia środków prawnych. Jednak Levi Beers twierdzi, że przez wiele miesięcy nic nie wiedział o przekazaniu jego danych.