Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2008-10-08

Nie można nie reagować na przemoc wobec dzieci

Nie można nie reagować na przemoc wobec dzieci: koszty psychiczne, społeczne, a nawet finansowe bezczynności są znacznie wyższe niż te związane z ryzykiem pomyłki lub zaszkodzenia ofierze - wskazują psychologowie. O tym, w jaki sposób identyfikować i obejmować kompleksową pomocą dzieci będące ofiarami różnych form przemocy, mówili w Katowicach specjaliści - medycy, seksuologowie, psychologowie, prawnicy i pracownicy społeczni - podczas konferencji "Jak pomóc krzywdzonemu dziecku?".

Koordynatorka psychologów z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach dr Justyna Dubiel podkreślała wagę szybkiego identyfikowania ofiar przemocy - nie tylko ze względu na cierpienie takiego dziecka, ale też postępujące zmiany jego osobowości, które w przyszłości mogą skutkować chorobami czy niedostosowaniem społecznym.

Zaniechanie pomocy może np. uruchomić tzw. międzygeneracyjne koło przemocy - ofiara w przyszłości sama będzie stwarzała zagrożenie. Niesie to koszty psychologiczne, ale też społeczne, a nawet ekonomiczne - związane np. z leczeniem w przyszłości chorób będących następstwami przemocy fizycznej lub psychicznej.

Choć zgodnie z jedną z definicji przemoc wobec dzieci jest "każdym działaniem osoby dorosłej, społeczeństwa lub państwa, które ujemnie wpływa na rozwój fizyczny lub psychospołeczny dziecka", psychologowie rozszerzają to pojęcie o cierpienie z powodu niewłaściwego zachowania otoczenia oraz związane z tym poczucie niesprawiedliwości i bezsilności.

Przemocy wobec dzieci nie należy zawężać do drastycznych przypadków przemocy fizycznej, która - obok zaniedbania - jest stosunkowo najłatwiejsza do wykrycia. Najtrudniej zdiagnozować samodzielnie występującą przemoc psychiczną - np. wyzwiska, straszenie, stawianie za wysokich lub sprzecznych wymagań, ale też nadmierna opiekuńczość, a nawet korumpowanie.

Krzywdzeniem dzieci jest też ich zaniedbywanie poprzez brak zapewnienia potrzeb niezbędnych do prawidłowego rozwoju - związanych z odżywianiem, ubiorem, schronieniem, higieną, opieką medyczną, kształceniem, ale też potrzebami psychicznymi - miłości, przynależności i bezpieczeństwa. Zaniedbanie emocjonalne to również np. przemoc między rodzicami na oczach dziecka.

Dziecko krzywdzone nie jest w stanie samo sobie pomóc, jest całkowicie zależne emocjonalnie, społecznie i materialnie od rodziców i innych dorosłych. Dodatkowo działają mechanizmy psychologiczne potęgujące niemoc dziecka - ofiary. To m.in. mechanizm wyuczonej bezradności, efekt psychologicznej pułapki czy syndrom sztokholmski.

Pierwszy z nich przejawia się początkowo buntem, skłanianiem prześladowcy do zaprzestania przemocy - a w końcu, gdy działania okazują się bezskuteczne, pojawieniem się bierności. Psychologiczna pułapka wiąże się ze sprzecznością prób poprawy sytuacji z rzeczywistym doświadczeniem. Syndrom sztokholmski to silny związek emocjonalny ofiary z prześladowcą.

"Wszystkie obszary krzywdzenia dziecka bardzo ściśle się zazębiają - nie możemy dziecka, które jest ofiarą przemocy fizycznej, potraktować tylko medycznie. Koniecznie trzeba z nim pracować w obszarze psychologicznym, społecznym oraz duchowym" - mówiła psycholożka.

Dubiel przekonywała też kilkaset zebranych nauczycieli, pedagogów szkolnych i innych osób pracujących z dziećmi, by nie rezygnować z pomocy dzieciom ze względu na niejednoznaczność sytuacji i niepewność oceny czy przemoc rzeczywiście ma miejsce, lub obawę, że interwencja przyniesie inną krzywdę - np. rozbicie rodziny lub pomówienie.

"Granica jest bardzo płynna - kiedy np. środki dyscyplinujące przestają być nimi, a stają się przemocą. Przemoc wobec dzieci to sytuacja bardzo angażująca emocjonalnie - pojawia się opór, by stanąć z boku i nie wikłać się. Musimy jednak zacząć to zmieniać i pokazywać, że gotowość niesienia pomocy może być znacznie większa" - mówiła specjalistka.

Jak podkreśliła, aby nie przeoczyć w swoim otoczeniu dziecka krzywdzonego, trzeba pamiętać o znacznie większym rozmiarze tego zjawiska, niż wskazują to statystyki. Powodem tego jest nie tylko fakt, że dzieci często chronią swych oprawców - mają na to wpływ także powszechne w polskim społeczeństwie czynniki kulturowe.

Chodzi m.in. o idealizowanie rodziny, np. przeświadczenie, że wszystko co robią rodzice, jest dla dziecka dobre, przekonanie o pozytywnych efektach bicia dzieci, przecenianie roli kar i nie docenianie nagród, a także dążenie do pełnego podporządkowania dzieci rodzicom.

Szkodliwe bywa również przeświadczenie o hermetyczności rodziny - według zasady, że jeśli coś się w niej dzieje, otoczenie nie powinno się wtrącać. Nie należy też wiązać przemocy wobec dzieci z niskim statusem społecznym, podczas gdy przemoc w tzw. dobrych domach jest również częsta.