Warto zatrudniać skazanych
Warto zatrudniać skazanych? Tak. Praca jest dla skazanych szansą na przyszłość, ale też wiadomo, że o robotników jest coraz trudniej, bo ludziom marzą się głównie etaty biurowe. Młodzi nie są chętni do pracy przy produkcji, nie ma szkół przygotowujących do zawodu. Podejmujemy wiele wysiłków, by utrzymać obecną liczbę zatrudnionych na stanowiskach produkcyjnych. To dziś niełatwe, by odchodzących na emeryturę zastąpić młodymi.
Z Jackiem Pieścińskim, właścicielem grudziądzkiej firmy „Sara”, zatrudniającej skazane kobiety przy szyciu odzieży roboczej rozmawia Grażyna Linder z Forum Penitencjarnego
Ilu pracowników zatrudnia pan bezpośrednio przy produkcji?
Około 250 osób, w tym 60 kobiet osadzonych w Zakładzie Karnym nr 1 w Grudziądzu i 15 w Oddziale Zewnętrznym w Czersku.
Czy liczba pracujących w "Sarze" osadzonych może się zwiększyć?
Chcemy, by tak się stało. Koncepcja otwarcia drugiego oddziału firmy w Grudziądzu, gdzie pracę ma znaleźć kolejnych 60 osób, jest już gotowa. Konieczny jest jednak remont pawilonu, w którym znajdą się stanowiska pracy i pomieszczenia do szkoleń nowych pracowników.
Czy pracować tam będą tylko kobiety?
W Grudziądzu po zakończeniu remontu jednego z budynków mieszkalnych przybędzie osadzonych mężczyzn. W związku z tym przewidujemy, że nie tylko kobiety, ale także mężczyźni znajdą w „Sarze” zatrudnienie. Jesteśmy w stałym kontakcie z administracją więzienia i w zależności od liczby kandydatów do pracy i naszych potrzeb będziemy prowadzić produkcję na terenie zakładu karne¬go. Myślimy o tym, by przynajmniej jedna zmiana, czyli 30-40 mężczyzn mogła podjąć się obowiązków szwacza lub operatora nowoczesnych maszyn. Wniosek dyrekcji zakładu do Funduszu Aktywizacji Zawodowej i Rozwoju Przedsiębiorstw Przywięziennych (FAZS) w sprawie środków finansowych potrzebnych do przystosowania pomieszczeń na potrzeby szwalni jest obecnie rozpatrywany.
Kiedy więc może rozpocząć się produkcja?
Chcielibyśmy zacząć w przyszłym roku. Skoro ma być więcej skazanych, dobrze byłoby rozszerzyć też zatrudnienie w naszej firmie. Ale to nie wszystko. Opracowujemy plan zagospodarowania jednego z pawilonów w Areszcie Śledczym w Warszawie--Grochowie poprzez ulokowanie tam kolejnego oddziału „Sary”. Z dyrekcją aresztu chcielibyśmy, aby skazane rozpoczęły pracę w 2018 r.Przewidziany na cele produkcyjne obiekt ma duży potencjał. Zatrudnienie mogłoby znaleźć 80 do100 kobiet. Ale wiele zależy od liczby kandydatek do pracy. Musimy mieć świadomość, że nie będą to wszystkie osadzone. Należy przyjąć, że statystycznie co piąta zostanie pracownikiem.
Ile czasu potrzeba na wyszkolenie pracownika na konkretne stanowisko?
To zależy od możliwości konkretnej osoby, ale zazwyczaj wystarcza około półtora miesiąca, by nie tylko nauczyć szycia, ale również obsługi maszyny i przeprowadzić szkolenie w zakresie BHP.
W Grudziądzu pracują głównie szwaczki. Czy planuje pan większą automatyzację procesu produkcyjnego?
Idziemy w kierunku coraz większego zautomatyzowania produkcji, ale nie odbije się to na poziomie zatrudnienia. Automaty nie wymagają zdolności manualnych tak jak inne maszyny szwalnicze, więc obsługiwać je mogą osoby o niższych kwalifikacjach. W związku z tym nie jest konieczny długi proces szkolenia. To ważne, ponieważ mamy świadomość, że musimy sobie radzić z dużą rotacją osadzonych. Wiadomo, że to sprawy nam nie ułatwia, ale problemy niweluje grupowy system pracy.
Mówi pan o akordzie grupowym?
Tak. Kiedy skazana nagle odejdzie i na jej miejsce tuż po przeszkoleniu pojawi się nowa osoba, starsze stażem doświadczone pracownice jej pomagają, by jak najszybciej się wdrożyła i wydajnie pracowała.
To uczy współdziałania i koleżeństwa…
Zespoły konkurują ze sobą pod względem jakości i wydajności produkcji. W Grudziądzu jest pięć zespołów, w Czersku – jeden. W zasadzie cała nasza firma jest tak zorganizowana, chociaż na Grochowie przewidujemy zastosowanie systemu taśmowego, ale na razie to jeszcze przyszłość.
Ma pan wieloletnie doświadczenie współpracy z więziennictwem w zatrudnianiu osadzonych. Jak pan ocenia skazanych na tle pozostałych pracowników?
Wszystkich traktuję i oceniam na tych samych zasadach, choć stosujemy różne metody wyzwalające motywację do wysiłku wobec osadzonych i pracowników wolnościowych. Wiadomo, że do więzienia nie trafia się za dobre zachowanie. Tam są osoby, z którymi inaczej trzeba rozmawiać, czasem zdarzają się trudniejsze przypadki…
…i przeważnie nienawykłe do codziennej pracy?
Ale też, jeśli po początkowych trudnościach obowiązki im się spodobają, stają się bardzo dobrymi pracownikami. To kwestia dotarcia do nich. Mamy w tym wieloletnie doświadczenie. Ważne ogniwo stanowią nasze brygadzistki, które – jak sądzę – są dla osadzonych po części nauczycielami i wychowawcami. Dzięki temu potrafią osadzone zmotywować. Niebagatelna jest też rola administracji więzienia, także oddziałowych.
Dlaczego w 2008 r. zdecydował się pan na ulokowanie produkcji za murami? Czy szczególnie atrakcyjna była oferta wynagrodzenia dla osadzonego stanowiącego połowę najniższej płacy krajowej?
Nie można powiedzieć, że ten jeden czynnik był decydujący, choć każdy prowadzący działalność gospodarczą kalkuluje, by efekt finalny był jak najlepszy. Są też jeszcze inne pozytywne przesłanki zatrudnienia osadzonych.
Jest ich dużo?
Kilka. Dla nas, firmy opartej na dużym wkładzie pracy ludzkiej są bardzo istotne. Podstawowym elementem jest elastyczność zatrudnienia. Podpisuje¬my umowę z zakładem karnym, a nie bezpośrednio ze skazanym. Jeśli np. zdarzy się sytuacja, że trafi się osoba konfliktowa lub powodująca szkody w produkcji, możemy z niej bezproblemowo zrezygnować i w to miejsce wziąć inną, która będzie chciała dobrze wywiązywać się ze swoich obowiązków. W przypadku zatrudnionego wolnościowego jest znacznie trudniej. Prawo jest tak skonstruowane, że niejednokrotnie złego praktycznie nie możemy zwolnić, choć przecież żaden przedsiębiorca nie pozbywa się dobrego pracownika. Pracodawca ponosi wysokie koszty związane z ewentualną odprawą. Z drugiej strony bywa, że zatrudniony na czas nieokreślony odchodzi z dnia na dzień rzucając papierami i nic nie można zrobić. Prawo faworyzuje pracownika, a w przypadku skazanego jest równowaga. Druga sprawa to kwestia zwolnień lekarskich. To problem, z którym się borykamy, jeśli chodzi o pracowników wolnościowych. Płacimy za ich chorobowe i ktoś musi ich zastąpić. Natomiast skazany, jeśli nie stawi się w pracy, po prostu nie dostaje wynagrodzenia. Kolejna różnica dotyczy urlopów. Pracownicy wolnościowi oprócz 33 dni wynagrodzenia za czas choroby, które wypłacamy, mają 26 dni wypoczynku. Skazanemu po przepracowaniu roku przysługuje jedynie 14 dni płatnego urlopu. To dla firmy mniejsze obciążenie. Ostatnia kwestia dotyczy możliwości rezygnacji z zatrudnienia skazanych przez pewien czas, gdy np. spóźnia się kontener z tkaniną. Robimy przerwę i nic się nie dzieje. Dla przedsiębiorcy, który ma tylu pracowników, to bardzo ważne. W przypadku wolnościowego personelu takiej możliwości nie mamy.
Jednym słowem warto zatrudniać skazanych.
Tak. Dlatego chciałbym w firmie zrównoważyć liczbę osadzonych z liczbą pracowników wolnościowych. Stąd koncepcja umieszczenia produkcji na Grochowie i rozszerzenia jej w Grudziądzu i Czersku. Praca jest dla skazanych szansą na przyszłość, ale też wiadomo, że o robotników jest coraz trudniej, bo ludziom marzą się głównie etaty biurowe. Młodzi nie są chętni do pracy przy produkcji, nie ma szkół przygotowujących do zawodu. Podejmujemy wiele wysiłków, by utrzymać obecną liczbę zatrudnionych na stanowiskach produkcyjnych. To dziś niełatwe, by odchodzących na emeryturę zastąpić młodymi. Jakby pani zgłosiła w urzędzie pracy, że chce zatrudnić 50 szwaczek, to co najwyżej panią wyśmieją.
Proponuje więc pan osadzonym pracę w deficytowym na rynku zawodzie?
Korzyści są obopólne. Tak, z jednej strony daje nam to możliwość rozszerzenia produkcji, a z drugiej – osadzonym po wyjściu na wolność spore szanse na rynku pracy. Większość ją znajdzie, bo więźniowie nauczą się obsługi sprzętu i urządzeń z najwyższej technologicznej półki. Wszędzie sobie poradzą.
Dobrze rozumiem, że planuje pan utrzymać obecną liczbę pracowników, a zwiększyć zatrudnienie więźniów?
Takie są plany na najbliższe dwa lata, choć w ub. roku otworzyliśmy wolnościowy zakład na 70 osób, gdzie powstają bardziej skomplikowane modele odzieży, bo skazane wszystkiego nie uszyją.
W 2011 r. okazało się, że sytuacja zmieniła się i płacąc skazanym najniższą krajową ma pan tylko 20-proc. zwrot wynagrodzenia, choć w ofercie były też nęcące pożyczki i dotacje z FAZS. Myślał pan wtedy o likwidacji produkcji za murami grudziądzkiego więzienia?
Wtedy zatrudnialiśmy niewiele, bo zaledwie kilkanaście kobiet odbywających karę pozbawienia wolności. W tym czasie na małej powierzchni produkowaliśmy jedynie koszule. Ale zmiany wymusiły konieczność w kierunku zwiększenia wydajności. Dwa lata temu zakład karny dostał dotację na remont obiektu, a my dzięki dotacji z FAZS mogliśmy kupić sporo nowoczesnych maszyn i zwiększyć liczbę zatrudnionych w nowej hali produkcyjnej. Nadal będziemy szli w kierunku automatyzacji, by pracownice nie tylko były sprawnymi szwaczkami, ale także potrafiły obsługiwać najnowocześniejsze urządzenia. Firma ubiega się o drugą dotację sprzętową z FAZS, żeby to było możliwe, choć już dziś wszystkie skazane pracują na nowoczesnych japońskich maszynach.
Skoro planuje pan rozszerzenie produkcji na terenie więzień, a firmę obowiązują przecież rynkowe standardy jakościowe, dobra cena, terminowość dostaw, to znaczy, że warto zatrudniać więźniów.
Gdyby tak nie było, to byśmy tego nie robili. Niejednokrotnie będąc w zakładzie karnym z przyjemnością patrzę, jakie ładne rzeczy skazane potrafią uszyć. Stąd moje przekonanie, gdy wyjdą na wolność, pracę znajdą wszędzie. Zdarzają się oczywiście sytuacje, że osadzona nie zdaje sobie sprawy z tego, że jeśli zbyt mocno rozkręci maszynę, to szwy mogą się popruć, ale kontrola jakości to wychwyci. Łącznie każdego miesiąca osadzone produkują kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy sztuk odzieży. To sporo, wiele osób w kraju jej używa. Dziś skazane szyją najprostsze kolekcje. Jeśli uda nam się otworzyć dwa kolejne zakłady produkcyjne w więzieniach, to chcielibyśmy, by jeden przejął produkcję wyżej zaawansowanych technologicznie ubrań. Przypuszczam, że będzie to oddział w Grudziądzu. Być może tak to skorelujemy z administracją więzienną, żeby najlepsi pracownicy mogli awansować na stanowiska, gdzie produkuje się najbardziej wyrafinowane kolekcje. Oby udało się jak najszybciej uruchomić nowe miejsca pracy.
Jak ocenia pan rządowy program zatrudnienia więźniów na lata 2016-2023?
Idzie w słusznym kierunku, ale liczę się z tym, że będę musiał podnieść stawki, by osadzeni chcieli pracować. Trzeba zachować równowagę między wymogami sprawiedliwości społecznej, a motywacją więźniów do pracy. O swoich doświadczeniach związanych z zatrudnianiem skazanych miałem okazję rozmawiać podczas konferencji prasowej, która odbyła się 30 czerwca w siedzibie Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Bydgoszczy.