Forum sędziów
ciekawi mnie jaką macie praktykę przy przesłuchaniu świadka podczas rozprawy głównej
ja po etapie swobodnej wypowiedzi zadaję pytania, w protokole jest to odzwierdziedlone, że po swobodnej wypowiedzi są zeznania „na pytanie Przewodniczącego”.
Zadaję pytania przed stronami głównie ze względu na fakt, że pytania obrońców często są sugerujące, a Prokurator często nie zapoznaje się z aktami spraw przed wokandą, a to w końcu ja jestem odpowiedzialny za ustalenie stanu faktycznego, w razie czego to zarzuty w apelacji będą takie, że to sąd nie ustalił
ostatnio jednak jeden z młodych adwokatów zażądał umożliwienia zadawania pytań w kolejności określonej w art. 370 § 1kpk, a więc oskarżyciele, obrona, dopiero potem członkowie składu orzekającego.
odpowiedziałem oczywiście, że zgodnie z 370 § 3 kpk – członkowie składu orzekającego mogą zadawać pytania dodatkowe poza kolejnością
zastanawiam się jednak, czy adwokat nie miał racji, bo te pytania dodatkowe z § 3 stanowią jakby wyjątek od reguły, którą jest to, że pytają najpierw strony
poczytałem w komentarzu i m.in. Grzegorczyk pisze, że 370 kpk normuje tryb przesłuchiwania osób na rozprawie, odchodząc od dotychczasowych reguł, wedle których przesłuchanie rozpoczynało się od pytań ze strony sądu, a kończyło pytaniami stron (art. 314 § 1 d.k.p.k.). Świadczyło by to o tym, że moja praktyka jest rodem z dkpk
Więc chyba należałoby dać świadkowi wypowiedzieć się swobodnie, potem umożliwić stronom zadanie pytań, a na końcu dopiero pytać samemu o to, co nie zostało wyjaśnione ...
Powinno oczywiście być tak jak w kpk; jednak często postępują jak w dkpk gdyż na nim się wychowałem i dłużej pracowałem jak na nowym; jak nie zapomnę to idę według nowego jak się zapędzę [a tak jest zazwyczaj] to według starego; chociaż znajduje to odzwierciedlenie w protokole to nikt się jeszcze do tego nie przyczepił
I nie przyczepi, bo jakkolwiek formalnie może to naruszać przepisy postępowania to w końcu możliwość wykazania, że miało to wpływ na treść rozstrzygnięcia jest bliska zeru.
Ja robię tak, jak przewiduje kpk, wtrącam się sporadycznie jak widzę konieczność doprecyzowania czegoś czy zamknięcia danego wątku.
Gdy mi się chce lub gdy wymagają tego okoliczności to idę zgodnie z kpk. W przytłaczającej częsci wypadków po fazie wstępnej wypowiedzi sam zadaje pytania. Nikt się do tego nie przyczepi bo nie ma takiej możliwości.
Problemu nie ma jak ma się ten dar przekonywania do 387kpk
"Jarosiński" napisał:
Problemu nie ma jak ma się ten dar przekonywania do 387kpk
Święte słowa.
tak, dar przekonywania do 387 może znacznie ułatwić życie
choć jest niestety czasem nieprzydatny, gdy trafi się ambitny obrońca, który nawet gdy oskarżony się przyznaje - nie chce poddać klienta
to dobrze, że nie tylko ja jestem taki ciekawski, że zadaję pytania przed stronami
Ja też nierzadko zadaję pytania świadkowi zaraz po tym, jak on ,,zagai', a to z prozaicznego powodu: jeżeli oddam głos stronom, to prokurator pytań nie będzie miał, albo zapyta o dosłownie byle co, byleby tylko o coś zapytać. Obrońca też bywa na podobnym poziomie przygotowany do sprawy, że jedyne pytanie, jakie mu do głowy przyjdzie, to jaka jest sytuacja materialna oskarżonego. Nawet jeśli obrońca zna akta, to i tak zwykle nie zapyta o rzeczy istotne z punktu widzenia znamion przestępstwa będącego na tapecie. Czyli aby sobie (i świadkowi) oszczędzać czas, po prostu sama zadaję świadkowi pytania.
Cóż, gdyby przyjęło się w praktyce w postępowaniu karnym więcej kontradyktoryjności, to z przyjemnością zrezygnowałabym z tej aktywności.
"suzana22" napisał:
Ja też nierzadko zadaję pytania świadkowi zaraz po tym, jak on ,,zagai', a to z prozaicznego powodu: jeżeli oddam głos stronom, to prokurator pytań nie będzie miał, albo zapyta o dosłownie byle co, byleby tylko o coś zapytać. Obrońca też bywa na podobnym poziomie przygotowany do sprawy, że jedyne pytanie, jakie mu do głowy przyjdzie, to jaka jest sytuacja materialna oskarżonego. Nawet jeśli obrońca zna akta, to i tak zwykle nie zapyta o rzeczy istotne z punktu widzenia znamion przestępstwa będącego na tapecie. Czyli aby sobie (i świadkowi) oszczędzać czas, po prostu sama zadaję świadkowi pytania.a tu wtrące, ze w cywilnym ja też pytam swiadków, bo mi po prostu łatwiej. mam poreądek i chronologię oraz wyłożone rzeczy najwazniejsze. jak swidaek mówi sam to zwykle nie wie co wazne i od czego zacząć a jak pytają pełnomocnicy to zwykle od sasa do lasa a to co wazne umyka
Cóż, gdyby przyjęło się w praktyce w postępowaniu karnym więcej kontradyktoryjności, to z przyjemnością zrezygnowałabym z tej aktywności.
"suzana22" napisał:
Ja też nierzadko zadaję pytania świadkowi zaraz po tym, jak on ,,zagai', a to z prozaicznego powodu: jeżeli oddam głos stronom, to prokurator pytań nie będzie miał, albo zapyta o dosłownie byle co, byleby tylko o coś zapytać. Obrońca też bywa na podobnym poziomie przygotowany do sprawy, że jedyne pytanie, jakie mu do głowy przyjdzie, to jaka jest sytuacja materialna oskarżonego. Nawet jeśli obrońca zna akta, to i tak zwykle nie zapyta o rzeczy istotne z punktu widzenia znamion przestępstwa będącego na tapecie. Czyli aby sobie (i świadkowi) oszczędzać czas, po prostu sama zadaję świadkowi pytania.
Cóż, gdyby przyjęło się w praktyce w postępowaniu karnym więcej kontradyktoryjności, to z przyjemnością zrezygnowałabym z tej aktywności.
Święte słowa, suzana; ja po wejściu w życie tego przepisu praktykowałem jak nakazuje kpk i ... szybko okazało się, że to porażka, bo jak sam nie wypytam, to nic się nie dowiem. Zdarza mi się natomiast, gdy mam czas i proces jest "w pełni" kontradyktoryjny (prok., obrońca, ew. pełn. oskarżyciela posiłkowego), że stosuję te zasady; ubaw wtedy po pachy, jak strony przesłuchują, a ja np. uchylam pytania, gaszę spory skaczących sobie do gardła adwokatów, normalnie Ameryka
"suzana22" napisał:
Ja też nierzadko zadaję pytania świadkowi zaraz po tym, jak on ,,zagai', a to z prozaicznego powodu: jeżeli oddam głos stronom, to prokurator pytań nie będzie miał, albo zapyta o dosłownie byle co, byleby tylko o coś zapytać. Obrońca też bywa na podobnym poziomie przygotowany do sprawy, że jedyne pytanie, jakie mu do głowy przyjdzie, to jaka jest sytuacja materialna oskarżonego. Nawet jeśli obrońca zna akta, to i tak zwykle nie zapyta o rzeczy istotne z punktu widzenia znamion przestępstwa będącego na tapecie. Czyli aby sobie (i świadkowi) oszczędzać czas, po prostu sama zadaję świadkowi pytania.
Cóż, gdyby przyjęło się w praktyce w postępowaniu karnym więcej kontradyktoryjności, to z przyjemnością zrezygnowałabym z tej aktywności.
Ja robię identycznie. Najpierw pytania stron, których zazwyczaj nie ma, a wymóg kpk spełniony, a potem sam zajmuje się przepytywaniem :smile:
Pozwolę sobie dodać, że to co w procesie karnym mnie wkurza, to zapewnienia stron (szczególnie Prokuratora), że nie mają więcej wniosków dowodowych, a potem jak piszą apelację, to doznają nagłego oświecenia
Prawda, zwłaszcza jak klient przyznaje się do 178a§1kk i do tego sa naoczni świadkowie a na rozprawę apelacyjna przprowadza lewego świadka który twierdzi, że to on kierował i z tego powodu uwalają sprawę
A ja lubię się zabawić, gdy obrońca wnosi o przesłuchanie świadka na okoliczność zarzutu aktu oskarżenia. Jak pytam, czy mu coś wiadomo na temat sprawy - a on twiedzi, że nic nie sie to pytam obrońce czy ma jakieś pytania do świadka. I tu z regułu zdziwienie, że sąd nie drąży świadka i próby zadawania w miarę sensownych pytań.
"markosciel" napisał:
A ja lubię się zabawić, gdy obrońca wnosi o przesłuchanie świadka na okoliczność zarzutu aktu oskarżenia. Jak pytam, czy mu coś wiadomo na temat sprawy - a on twiedzi, że nic nie sie to pytam obrońce czy ma jakieś pytania do świadka. I tu z regułu zdziwienie, że sąd nie drąży świadka i próby zadawania w miarę sensownych pytań.
Także tak robie ale gdy mam cza i obrońcy nie lubię, wiją się jak węgorze gdyz zazwyczaj nie wiedzą o co pytać.
"Darkside" napisał:
A ja lubię się zabawić, gdy obrońca wnosi o przesłuchanie świadka na okoliczność zarzutu aktu oskarżenia. Jak pytam, czy mu coś wiadomo na temat sprawy - a on twiedzi, że nic nie sie to pytam obrońce czy ma jakieś pytania do świadka. I tu z regułu zdziwienie, że sąd nie drąży świadka i próby zadawania w miarę sensownych pytań.
Także tak robie ale gdy mam cza i obrońcy nie lubię, wiją się jak węgorze gdyz zazwyczaj nie wiedzą o co pytać.
Wtedy doskonale widać jak obrońca jest przygotowany do swojej roli w sprawie.
"alutka" napisał:
Wtedy doskonale widać jak obrońca jest przygotowany do swojej roli w sprawie.
W 99% przypadków nie jest, a jacy są zaskoczeni gdy mówie, że świadek do ich dyspozycji
Świadka zgłoszonego przez obrońce od razu stawiam do jego dyspozycji; nieraz mam ubaw jak świadek na pytanie odpowiada, że nic nie wie w temacie i na okoliczności na jakie został zgłoszony; przesłuchanie trwa 1 minutę, obrońca ma bardzo głupią minę gdy pytam złośliwie to po co obrońca zgłaszał świadka, który w tym momencie patrzy na mecenasa z ironiczną miną
A u mnie raz na początku asesury obrońca domagał się kategorycznie żeby mógł zadawać świadkom pytania przed odczytaniem im ich zeznań (391 kpk). Najpierw trochę mnie wystraszył i się zgodziłam , a potem już się obczytałam i skonsultowałam, i więcej na to nie zgodziłam-uznałam m.in., że odczytanie jest związane z pierwszą , tą swobodną wypowiedzią świadka. Poza tym te pytania mecenasa wprowadziły taki bałagan, że on sam się zakręcił. Myślę, że chciał mnie trochę sprawdzić na ile może sobie pozwolić i "ustawić "młodą i zestresowaną panią asesor .
ja umożliwiam stronom zadanie pytań przed odczytaniem zeznań, gdyż wydaje mi się, że zgodnie z zasadą bezpośredniości - świadek winien powiedzieć przed sądem co wie, a więc i strony mogą mu zadawać pytania. Natomiast zeznania z postępowania przygotowawczego mają charakter uzupełniający- można je odczytywać tylko w sytuacjach określonych w kpk.
Więc umożliwiam stronom pytania i przed i po odczytaniu zeznań
Natomiast zgadzam się, że pytania obrony jeśli już są - to wprowadzają wiele bałaganu: są niechronologiczne, sugerujące, czasem zaczynające się od stwierdzenia "owiedział Pan, że ..." gdy z ust świadka nic takiego nie padło.
Wydaje mi się, że w niektórych wypadkach nie jest to wynik nieuwagi, lecz działanie zamierzone, by zdyskredytować świadka oskarżenia.
Bywały też i takie wypadki, gdzie adwokat zadawał pytanie tak skonstruowane i tak mętne, że nie tylko świadek, ale i ja nie wiedziałem o co właściwie pyta.
Wtedy prosiłem o podyktowanie pytania do protokołu, świadek stwierdzał, że nie rozumie pytania i zwykle obrońca zadawał już później normalne pytania.
"Darkside" napisał:
A ja lubię się zabawić, gdy obrońca wnosi o przesłuchanie świadka na okoliczność zarzutu aktu oskarżenia. Jak pytam, czy mu coś wiadomo na temat sprawy - a on twiedzi, że nic nie sie to pytam obrońce czy ma jakieś pytania do świadka. I tu z regułu zdziwienie, że sąd nie drąży świadka i próby zadawania w miarę sensownych pytań.
Także tak robie ale gdy mam cza i obrońcy nie lubię, wiją się jak węgorze gdyz zazwyczaj nie wiedzą o co pytać.
To fakt, jak pozwalam świadkowi gadać - delikatnie dopytuję, później odczytuję - dla pewności i proszę o pytania - przeważnie jest konsternacja. PRok z żadka coś bąknie, a obroncy na ogół co mniej lub bardziej sensownie pytają. Pamiętam z dawnego swojego sądu, że był tak taki adwokat, który zadając mnóstwo pytań usiłował się dowiedzieć o co w sprawie chodzi... żałujcie że tego nie widzieliście.
My mieliśmy taką Prokuratorkę. 10 termin rozprawy, a ona ma pytania do oskarżonych i wszystko od poczatku chciała wypytać, bo akt nie chciało się poczytać. No chyba, że to ostatnia sprawa na wokandzie, to się nie odzywała. Na szczęście zakończyła swoją karierę.
he, he, ja dziś przejęta nagminnym łamaniem przeze mnie kpk w tym zakresie umożliwiłam zadawanie pytań lege artis.
Efekt był taki, że pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej w ogóle nie wiedziała, że o coś chce zapytać - obudziła się po moich pytaniach - a obrońca był zupełnie skonsternowany tym, że sąd o nic nie pyta i też zgubił wątek... W rezultacie zrobił się totalny chaos...
Wracam do starej praktyki...
A mnie najbardziej wkurza, kiedy już przepytam świadka jako pierwszy (wbrew kpk ale przynajmniej mam porządek w protokole), oddaję głos obrońcy a on żeby wykazać się przed klientem zaczyna jechać z tym samym zestawem pytań, na które świadek już odpowiedział.
A ja się już na nic prawie nie wkurzam, chociaż tydzień temu wkurzył mnie prok, spóźnił się 4 minuty (może przesadzam ale punktualność jest grzecznością królów), nie znał sprawy i wniósł o naprawienie szkody, która była naprawiona. W sumie to problem proka, że się kompromituje, ale dla ludzi sprawy w sądzie są ważne, a tu wychodzi, że prok ma to gdzieś. Niby nas to nie obciąża, ale ludzie patrzą na to jako na sprawę sądową jako całość. I wychodzi im na to, że w sądzie ich olewają. Oczywiście zareagowałem, ale na ile powinniśmy reagować? Niby nie w temacie, ale nie ma odpowiedniego tematu. Dla zachowania porządku powiem, że ja stosuje w czasie przesłuchania kpk.
ja pamiętam najfajnejszą sytuację kiedy obrońca wniósł o dopuszczenie świadka, na kolejny termin wezwałem, świadek się stawił a zamiast obrońcy substytut - aplikant. ja zawsze (prawie) w pierwszej kolejności daję pytać obrońcy, skoro wnosił. a tu - nie mam pytań zaczeliśmy z drugim adw ratować chłopaka i zadawać pytyania po czym zasugerowałem przerwe co by się aplikant miał szansę z patronem skonsultować co do pytań i jakoś udało się wybrnąć
"romanoza" napisał:
A ja się już na nic prawie nie wkurzam, chociaż tydzień temu wkurzył mnie prok, spóźnił się 4 minuty (może przesadzam ale punktualność jest grzecznością królów), (...)
a to mnie rozbawiło, że 4 min spóźnienia mogą być problemem. Ja też mam bzika na punkcie punktualności ale niestety u mnie normą jest że prok się spóźnia pół godziny i nie widzi problemu, pisma do szefa nie skutkują. Normą jest że nie przychodzi wcale, bo mu sie pomyliło że sprawa jest w uproszczonym i nie zauważył że przeszła na zwyczajny, więc jak zadzwonię to przychodzi spóźniony godzinę. Normą jest też że w dzień gdy są 3 sesje przerwane i odroczone i 90% spraw leci w zwyczajnym przychodzi jeden prok bo szef wiecej nie puścił, gdyż nie byłoby komu pracować w firmie i każdy z 3 sędziów łapie po 2 godziny opóźnienia.
"marciano" napisał:
A ja się już na nic prawie nie wkurzam, chociaż tydzień temu wkurzył mnie prok, spóźnił się 4 minuty (może przesadzam ale punktualność jest grzecznością królów), (...)
a to mnie rozbawiło, że 4 min spóźnienia mogą być problemem. Ja też mam bzika na punkcie punktualności ale niestety u mnie normą jest że prok się spóźnia pół godziny i nie widzi problemu, pisma do szefa nie skutkują. Normą jest że nie przychodzi wcale, bo mu sie pomyliło że sprawa jest w uproszczonym i nie zauważył że przeszła na zwyczajny, więc jak zadzwonię to przychodzi spóźniony godzinę. Normą jest też że w dzień gdy są 3 sesje przerwane i odroczone i 90% spraw leci w zwyczajnym przychodzi jeden prok bo szef wiecej nie puścił, gdyż nie byłoby komu pracować w firmie i każdy z 3 sędziów łapie po 2 godziny opóźnienia.
To forum ma między innymi na celu powrót do normalności a to o czym piszesz to patologia. Jestem zszokowany, nie pozwoliłbym sobie na coś takiego, zrobiłbym gigantyczną aferę. Jak możesz to tolerować? Jak na mój gust prokurator nie powinien okazywać w tak jaskrawy sposób lekceważenia dla Sądu, co ludzie sobie pomyślą. Jak mamy odzyskać należny nam szacunek, poprawić swój wizerunek. Ja wychodzę na salę punktualnie i żądam tego samego. Nie wiem co widzisz śmiesznego w tym, że Sąd nie może zacząć sprawy o terminie bo prokurator nie jest w stanie dotrzeć do mieszczącej się dwa piętra niżej sali rozpraw
Nie widzę nic śmiesznego, to była ironia. Jeśli chodzi o tolerowanie tego, to robię co mogę, skutkuje na kilka dni a potem wszystko wraca do "normy". Przez to że staram się nie tolerować czegoś takiego jestem najbardziej znienawidzonym sędzią w prokuraturze, nie ułatwia mi to życia, no ale w tym zawodzie trzeba się liczyć z tym, że nie wszyscy będą nas kochali.
"marciano" napisał:
Nie widzę nic śmiesznego, to była ironia. Jeśli chodzi o tolerowanie tego, to robię co mogę, skutkuje na kilka dni a potem wszystko wraca do "normy". Przez to że staram się nie tolerować czegoś takiego jestem najbardziej znienawidzonym sędzią w prokuraturze, nie ułatwia mi to życia, no ale w tym zawodzie trzeba się liczyć z tym, że nie wszyscy będą nas kochali.
Z prokami nie warto iść na wojnę.
Kończy się to kilkunastoma wnioskami o uzasadnienie w miesiącu i tym, że ci nigdy na ręke nie pójdą. Lepsza jest pokojowa kooperacja.
Uważam, że skoro prowadzenie postępowania w trybie zwyczajnym pod nieobecność proka jest tylko względną przyczyną odwoławczą, to w sprawie w której wiem, że będzie skazanie i nie jest to ostatni termin nie bawię się w czekanie na proka gdy ten się spóźnia. Prowadzę bez niego i tyle. Od kiedy orzekam tak robię i jeszcze nikt z tego powodu nie uczynił mi zarzutu, przeciwnie mój sędzia konsultant na asesurze pochwalił wręcz.
Bo i po co mi prok na sali, pytań i tak mieć nie będzie.
Tylko gdy mam kończyć a jest tryb zwyczajny to odbieram wnioski, co by wiedzieć czego prok oczekuje w wyroku.
Z prokami nie warto iść na wojnę.
Napewno wygodniej utrzymywać pokój, nie można jednak też sobie pozwolić wejść na głowę i utrzymywać tego pokoju za wszelką cenę. Ale cena jest taka jak mówisz. Mam największą ilośc apelacji prokuratorskich bez rozpoznania, bo okregowy często cofa je na rozprawie apelacyjnej. Narazie jednak z uzasadnieniami się wyrabiam.
"Darkside" napisał:
Nie widzę nic śmiesznego, to była ironia. Jeśli chodzi o tolerowanie tego, to robię co mogę, skutkuje na kilka dni a potem wszystko wraca do "normy". Przez to że staram się nie tolerować czegoś takiego jestem najbardziej znienawidzonym sędzią w prokuraturze, nie ułatwia mi to życia, no ale w tym zawodzie trzeba się liczyć z tym, że nie wszyscy będą nas kochali.
Z prokami nie warto iść na wojnę.
Kończy się to kilkunastoma wnioskami o uzasadnienie w miesiącu i tym, że ci nigdy na ręke nie pójdą. Lepsza jest pokojowa kooperacja.
Uważam, że skoro prowadzenie postępowania w trybie zwyczajnym pod nieobecność proka jest tylko względną przyczyną odwoławczą, to w sprawie w której wiem, że będzie skazanie i nie jest to ostatni termin nie bawię się w czekanie na proka gdy ten się spóźnia. Prowadzę bez niego i tyle. Od kiedy orzekam tak robię i jeszcze nikt z tego powodu nie uczynił mi zarzutu, przeciwnie mój sędzia konsultant na asesurze pochwalił wręcz.
Bo i po co mi prok na sali, pytań i tak mieć nie będzie.
Tylko gdy mam kończyć a jest tryb zwyczajny to odbieram wnioski, co by wiedzieć czego prok oczekuje w wyroku.
No... ja bym się chyba nie odważył prowadzić rozprawy w trybie zwyzajnym bez Prokuratora. Jakoś u mnie takiego problemu nie ma. Poniwważ do sądu proki maj ą trochę do przejścia to toleruję 5-cio minutowe spóźnienia.
"totep" napisał:
No... ja bym się chyba nie odważył prowadzić rozprawy w trybie zwyzajnym bez Prokuratora. Jakoś u mnie takiego problemu nie ma. Poniwważ do sądu proki maj ą trochę do przejścia to toleruję 5-cio minutowe spóźnienia.
Kilka razy mi się to zdarzyło, kiedyś cały dzień przerwanych jechałem bez proka. Szefowa PR przysłała mi pismo w którym poinformowała mnie, że z uwagi na dużo wokand w sądzie i braki kadrowe prokuratury moja wokanda będzie nieobsadzona, no to co miałem robić, spuszczeć sprawy?
"Darkside" napisał:
[...] no to co miałem robić, spuszczeć sprawy?
Tak, i to bez mrugnięcia okiem.
"ida" napisał:
[...] no to co miałem robić, spuszczeć sprawy?
Tak, i to bez mrugnięcia okiem.
Nie badzo, po pierwsze byłem asesorem, po drugie dwie sprawy były już 4 letnie.
"Darkside" napisał:
[...] no to co miałem robić, spuszczeć sprawy?
Tak, i to bez mrugnięcia okiem.
Nie badzo, po pierwsze byłem asesorem, po drugie dwie sprawy były już 4 letnie.
szczególnie jako asesor bym nie eyzykował - to nie jest twój problem tylko Prokuratury. Udział Proka jest obligatoryjny - i ja bym nie zaczął.
"totep" napisał:
szczególnie jako asesor bym nie eyzykował - to nie jest twój problem tylko Prokuratury. Udział Proka jest obligatoryjny - i ja bym nie zaczął.
Teraz to już historia, sprawy skończone.
u nas SO uchyliłby wyrok, gdyby na którejkolwiek w rozpraw w trybie zwyczajnym nie byłoby prokuratora. Ale też nie wyobrażam sobie, aby prokuratura nie obsadziła jakiejkolwiek wokandy. Nawet jak prokuratorzy wzięli urlop na żądanie, to dwóch asesorów obsłużyło wszystkie sprawy prowadzone w zwyczajnym
"Darkside" napisał:
szczególnie jako asesor bym nie eyzykował - to nie jest twój problem tylko Prokuratury. Udział Proka jest obligatoryjny - i ja bym nie zaczął.
Teraz to już historia, sprawy skończone.
Uff Całe szczęście
A tak na marginesie, to uchylono przepis który nakazywał przekształcanie dochodzenia w śledztwo po 3 mies i równie dobrze można byłoby uchylić przepis przekształcający uproszczone w zwyczajne po przekroczeniu 21 dni przerwy. Byłoby jasne że sprawy z dochodzenia toczą się w uproszczonym do samego końca i wszyscy byliby zadowoleni: my bo nie musielibyśmy czekac aż ktoś obsadzi rozprawę i prokuratorzy bo nie musieliby u nas siedzieć gdzie zazwyczaj i tak sie nudzą.
Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻
Sprawa rzecz jasna cywilna.
Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.
Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…
Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?
sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌
Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.
Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.
Pozdrawiam.
co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.