Forum sędziów
Sąd to sąd, referendarz to referendarz
Podpisuję się pod tym tekstem obiema rękami. Nigdy nie mogłem zrozumieć skąd się wzięło to pisanie ,,Sąd Rejonowy w składzie referendarz sądowy ...".
Ilekroć trafiała w moje ręce skarga na czynności referendarza zawsze w pkt 1 prostowałem oczywistą omyłkę w zakresie oznaczenia organu procesowego.
Tak artykuł jest dobry. Oby więcej takich referendarzy. No i rozsądnych ich administracyjnych przełożonych.
No to ciekawe ubi, że nie tylko sędziowie prowadzący szkolenia organizowane przez Krajowe Centrum twierdzą, że Sąd w składzie: referendarz..., ale też taką formę generuje ministerialny system "Biurowość" skorelowany z elektroniczną księgą wieczystą
Powiem tak: od co najmniej czterdziestu lat funkcjonuje wzór okładki akt, na której pisze:
Akta sprawy: 1) cywilnej, 2) opiekuńczej, 3) nieprocesowej. Czy z tego wynika, że sprawy opiekuńcze i nieprocesowe nie są sprawami cywilnymi? Nie. Wynika tylko tyle, że ten kto to projektował nie miał bladego pojęcia o tym co robi.
I tu miał być uśmiech, ale doszedłem do wniosku, że to smutne.
Przepraszam, ale pozwolę sobie mieć inne zdanie.
Uważam, że należy spojrzeć systemowo i niestereotypowo.
Warto przypomnieć, że Konstytucja mówi o „sądowym” sądownictwie, a nie wyłącznie „sędziowskim”. To, że sąd mogą „robić” inne osoby niż sędziowie nominalni jest mam nadzieję poza sporem, choć wiele osób trochę się dziwi, bo wg nich to dlatego asesorzy byli niekonstytucyjni.
Po prostu rzecz wymaga przemodelowania pewnych schematów myślowych. Do tej pory w sądzie obok sędziów funkcjonowały inne osoby zastępujące sędziów. W przypadku refów „zastępstwo” przebiega na innym poziomie, nie ”osobowym”, lecz bardziej „rzeczowym” co do przedmiotu/materii realizowanych zadań. Co nie zmienia faktu, że cały czas rzecz dotyczy sądu. Spytam bowiem czy istnieje odrębny od sądu urząd gdzie od 10 lat realizują się referendarze. Refowie funkcjonują w ramach sądu (powszechnego) i uważam, że wykonując swoje funkcje wcale nie tracą przy tym atrybutu sądu
Przede wszystkim twierdzę z całą stanowczością, że referendarze wykonują władzę sądowniczą. Nie chodzi już o same orzekanie, bo orzeka także np.: lekarz ozrecznik zus, tylko o fakt jaką rolę pełni w systemie sądowniczym, a skoro referendarzy nie ma „oza sądem” tylko „w sądzie” to merytoryczne decyzje jakie podejmują bardziej niż takie czy inne zapisy formalne faktycznie powodują, że w sensie materialnym referendarz jest sądem.
Mamy cechy sądu, spełniamy ogólnoświatowe standardy bycia sądem. Problemem jest ujęcie formalne zagadnienia czyli sam zapis. Zostało wskazane, że w zakresie powierzonych czynności ref ma kompetencje sądu – nie będę tu interpretował lingwistycznego znaczenia takiego zapisu (napisano trochę o tym na stronie stowarzyszenia referendarzy – polecam lekturę opracowania "niezależność cośtam".
Mam jednak pytanie jak miałby brzmieć zapis aby ref był sądem. Czy naprawdę jest aż taka różnica w znaczeniu: „w zakresie powierzonych czynności ref jest sądem” od zdania: „w zakresie powierzonych czynności ref ma kompetencje sądu”.
Ok., sąd działa poprzez swój skład lub przewodniczącego (art 47), ale także na zasadzie wyjątku od reguły działa poprzez refa w przypadku 47 ze zn. 1, bo o takim wyjątku stanowi w tym miejscu ustawa.
Ok, proceduralnie przepisy odróżniają sądowe organy procesowe - sąd, przewodniczącego, referendarza - jednak wszystkie te "merytoryczne" organy tworzą sąd w znaczeniu 3 władzy.
czyli na gruncie procedury funkcjonuje formalne rozróżnienie, jednak nie ma ono przełożenia na skutek materialny, że działający w sądzie ref jest także w zakresie powierzonych czynności sądem powszechnym.
W mojej ocenie rozróżnienie na refa i sąd dotyczy wyłącznie kompetencji procesowych na gruncie toczących się postępowań w sądzie, ale nie wpływa na sens modelu wykonywania władzy sądowniczej przez sąd w takiej czy innej formie osobowej.
Nie upieram się co do formy w orzeczeniach, ale jak dla mnie sąd jest sądem (w sensie abstrakcyjnym) bezpośrednio reprezentowanym konkretnymi osobami sędziów, ławników, asesorów i jednoosobowego referendarza zastępującego na posiedzeniach merytorycznych „skład sądu” w rozumieniu art47.
Sens wymyślony (założenie co do istnienia sądu - abstrakcyjnego bytu) nie może wyprzedzać realnych/obiektywnych materialnych faktów tzn. tego, że zawsze konkretni ludzie „robią” sąd, czyli że także poprzez osoby referendarzy sprawowany jest sąd przy użyciu władzy (sądowniczej).
Chodzi bowiem o zadania sądu, a nie zadania referendarza, któremu powierzono realizację konkretnych czynności w postępowaniu sądowym. Ref nie ma samodzielnych kompetencji. Ma kompetencje przynależne sądowi. Nie jest kompatybilne dla całości systemu sprawowania władzy sądowniczej aby takie same zadania sądowe gdy robi je sędzia należały do sądu i jednocześnie nimi nie były, gdy robi je ref. Ref przecież robi tą samą robotę sądową i w tym zakresie jest zrównany z sądem.
Wg mnie już lepszy zapis dot refów był w d.art. 2 kpc bo sugerował alternatywną do sądowej „referendarską” drogę załatwiania spraw cywilnych. Ale skoro ref trafił do działu o „składzie” to też coś to oznacza, a nie to że wszyscy trąbią że ustawodawca nie wiedział co czyni i się kolejny raz pomylił.
Otóż wcale tak nie jest . Po prostu to zagadnienie jest z tych dot. kwadratury koła i znalezienie odpowiedzi jest zwyczajnie trudne - tak jak odpowiedź na pytanie gdzie zaczyna się nieskończoność, (nie pytam gdzie się kończy, bo nie chce przeginać, ale skoro sama nieskończoność np. powierzchni istnieje to powinna mieć chyba początek. Jeśli ktoś chce polemizować to musiałby zakwestionować samo istnienie przestrzeni, a jeśli się wskaże palcem na konkretny (dowolny) pkt to spytam, a czemu nie ten obok I tu podobnie jest z tym czy ref może być jednocześnie refem i sądem. Zauważmy, że na jakie miejsce w "działalności" refa nie wskażemy palcem będzie to także ciągle "rzestrzeń" sądu.
Trzeba przyjąć jakiś model. Dla mnie odpowiedź powinna być taka, że skoro ref pracuje w sądzie to jego „skutek” też jest sądowy i skoro załatwia merytorycznie dana sprawę od a do z to załatwia całe zadanie należące do sądu – tzn. że nie tylko w środku ale także „na zewnątrz” (a więc „w odbiorze” formalnie funkcjonuje jako sąd (w osobie/w składzie refa).
Ja pytam o sens całokształtu systemu a nie chcę analizować tylko kilku lepiej lub gorzej sformułowanych na przestrzeni czasu i różnych opinii przepisów proceduralnych. Ciekawostka jest to, że problem inkorporowania organu o cechach referendarza do sądu czy obok sądu dotyczy nie tylko Polski. I muszę powiedzieć, że z moich informacji wynika, że w innych krajach, które przeszły ten etap patrzą jak sobie z tym poradzimy, bo same nie wiedzą.
Cóż, sprawa stoi na ostrzu noża a decyzja odnośnie refów będzie polityczna, a nie prawnicza, choć bardzo liczę jeszcze na TK. W sumie to tak powinno być że prawo i teoria powinna służyć realizacji określonych celów materialnych uzasadnionych dla dobra całego społeczeństwa. Mała kosmetyka przepisów przeważyć może szalę. jeśli o mnie chodzi to „owrót” do tego, że ref działa jak i jako sąd jest wyjściem optymalnym, gdyż w taki sposób najlepiej są realizowane powierzone zadania oraz chronione prawa obywatelskie.
pozdrawiam
Sesz.
ps. wybaczcie przydługi i szybko pisany tekst, ale nie ma co ukrywać, że sprawa ma charakter gardłowy; niestety czas nie pozwala przysiąść a i do tego gardła coś trzeba czasem zapakować (a jaszcze wcześniej zarobić na wkład) aby móc spokojnie coś napisać.
Ok, proceduralnie przepisy odróżniają sądowe organy procesowe - sąd, przewodniczącego, referendarza - jednak wszystkie te "merytoryczne" organy tworzą sąd w znaczeniu 3 władzy.
Co do zasady zgoda. Tylko co z tego wynika dla spornej kwestii? Przecież nikt w zarządzeniu o zwrocie pozwu nie pisze ,,Sąd w składzie ... zarządził zwrot pozwu". Przez to, że przewodniczący jest odrębnym od sądu organem procesowym, to i zarządzenia przewodniczącego formułowane są inaczej.
Traktowanie natomiast referendarza jako osoby wchodzącej w skład sądu jest wypaczeniem sensu tej instytucji. Referendarz nie jest asesorem. Zresztą proszę spojrzeć, czy k.p.c. kiedykolwiek wspominał o asesorze? Nie. Bo to kwestia ustrojowa. Skoro asesor w zakresie orzekania = sędzia to nie było takiej potrzeby.
Gdyby to samo dotyczyło referendarza, to zbędne byłyby wszystkie regulacje w k.p.c. dotyczące orzeczeń referendarza, skargi na jego czynności itp. Ale skoro to odrębny organ procesowy (w odróżnieniu od asesora), to kwestię tę trzeba było uregulować.
Przepraszam, ale pozwolę sobie mieć inne zdanie.
Uważam, że należy spojrzeć systemowo i niestereotypowo.
Warto przypomnieć, że Konstytucja mówi o „sądowym” sądownictwie, a nie wyłącznie „sędziowskim”. To, że sąd mogą „robić” inne osoby niż sędziowie nominalni jest mam nadzieję poza sporem, choć wiele osób trochę się dziwi, bo wg nich to dlatego asesorzy byli niekonstytucyjni.
Tak właśnie, niestety, przyjął ogólenie rzecz ujmując TK. Oczywiście sąd, to nie sędzia i o tym kto ma być piastunem sądu decydują przepisy ustrojowe. Na gruncie obowiązujących przepisów takim piastunem niewątpliwie nie jest osoba pełniąca obowiązku referendarza. Gdyby przyjmować inaczej, to konsekwencją takiego stanowisko byłaby niekonstytucyjność przepisów pozwalających na udział referndarzy w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli udział ten jest wykluczony w stosunku do asesorów, to także i referendarzy. A tak na marginesie: jeżeli wydania nakazu zapłaty przez sąd w składzie asesorskim narusza Konstytucję, to wydanie takiego nakazu przez referendarza znajduje oparcie w Konstytucji?
Seszele, załączam przepisy, z których wyraźnie wynika, że referendarza nie można utożsamiać z sądem i że referendarz nie wchodzi w skład sądu w rozumieniu przepisów k.p.c.
Art. 108. § 1. Sąd rozstrzyga o kosztach w każdym orzeczeniu kończącym sprawę w instancji. Sąd może jednak rozstrzygnąć jedynie o zasadach poniesienia przez strony kosztów procesu, pozostawiając szczegółowe wyliczenie referendarzowi sądowemu; w tej sytuacji, po uprawomocnieniu się orzeczenia kończącego postępowanie w sprawie, referendarz sądowy w sądzie pierwszej instancji wydaje postanowienie, w którym dokonuje szczegółowego wyliczenia kosztów obciążających strony.
§ 2. Sąd drugiej instancji, uchylając zaskarżone orzeczenie i przekazując sprawę sądowi pierwszej instancji do rozpoznania, pozostawia temu sądowi rozstrzygnięcie o kosztach instancji odwoławczej.
Art. 123. §1. Postanowienie o ustanowieniu, odmowie ustanowienia i cofnięciu ustanowienia adwokata lub radcy prawnego oraz o skazaniu na grzywnę i nałożeniu na stronę obowiązku uiszczenia ich wynagrodzenia sąd może wydać na posiedzeniu niejawnym.
§ 2. Postanowienie o ustanowieniu albo odmowie ustanowienia adwokata lub radcy prawnego może wydać także referendarz sądowy.
Art. 353[1]. § 1. Jeżeli przepis szczególny tak stanowi, sąd rozstrzyga sprawę, wydając nakaz zapłaty.
§ 2. W postępowaniu upominawczym nakaz zapłaty może wydać także referendarz sądowy.
Art. 362[1]. Do postanowień referendarza sądowego stosuje się odpowiednio przepisy o postanowieniach sądu.
Art. 364. §1. Prawomocność orzeczenia stwierdza na wniosek strony sąd pierwszej instancji na posiedzeniu niejawnym, a dopóki akta sprawy znajdują się w sądzie drugiej instancji - ten sąd. Stwierdzenia dokonuje sąd jednoosobowo.
§ 2. Postanowienia w sprawie, o której mowa w § 1, może wydać także referendarz sądowy.
Art. 398[22]. § 1. Na orzeczenie referendarza sądowego, co do istoty sprawy, orzeczenie kończące postępowanie, orzeczenia, o których mowa w art. 394 § 1 pkt 1, 2, 42, 5, 6, 7, 8 i 9, a także orzeczenie co do nadania klauzuli wykonalności, przysługuje skarga, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej. Skargę rozpoznaje sąd, w którym wydano zaskarżone orzeczenie.
§ 2. W razie wniesienia skargi orzeczenie referendarza sądowego traci moc, z wyjątkiem orzeczenia co do nadania klauzuli wykonalności.
§ 3. Sąd rozpoznaje sprawę jako sąd pierwszej instancji, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej.
§ 4. Skargę wnosi się do sądu w terminie tygodniowym od dnia doręczenia stronie postanowienia referendarza sądowego, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej.
§ 5. Skargę wniesioną po upływie terminu lub nieopłaconą sąd odrzuca.
Art. 497[1] § 1. Postępowanie upominawcze należy do właściwości sądów rejonowych i okręgowych.
§ 2. Sąd rozpoznaje sprawy na posiedzeniu niejawnym.
§ 3. Zarządzenia może wydać także referendarz sądowy.
Art. 503. § 1. Pismo zawierające sprzeciw wnosi się do sądu, który wydał nakaz zapłaty, a w przypadku nakazu wydanego przez referendarza sądowego - do sądu, przed którym wytoczono powództwo. W piśmie pozwany powinien wskazać, czy zaskarża nakaz w całości czy w części, przedstawić zarzuty, które pod rygorem ich utraty należy zgłosić przed wdaniem się w spór, a także pozostałe zarzuty przeciwko żądaniu pozwu oraz wszystkie okoliczności faktyczne i dowody na ich potwierdzenie.
§ 2. Jeżeli pozew wniesiono na urzędowym formularzu, wniesienie sprzeciwu wymaga również zachowania tej formy.
Art. 777. § 1. Tytułami egzekucyjnymi są:
1) orzeczenie sądu prawomocne lub podlegające natychmiastowemu wykonaniu, jak również ugoda zawarta przed sądem;
1[1]) orzeczenie referendarza sądowego prawomocne lub podlegające natychmiastowemu wykonaniu,
Art. 781. § 1. (681) Tytułowi egzekucyjnemu pochodzącemu od sądu nadaje klauzulę wykonalności sąd pierwszej instancji, w którym sprawa się toczy. Sąd drugiej instancji nadaje klauzulę, dopóki akta sprawy w sądzie tym się znajdują; nie dotyczy to jednak Sądu Najwyższego.
§ 1[1]. Tytułom egzekucyjnym, o których mowa w art. 777 § 1 pkt 1, 11, 3-6 i § 3, klauzulę wykonalności może nadać także referendarz sądowy, z wyłączeniem przypadków wymienionych w art. 7781,787, 7871, 788, 789.
Wyraźnie odróżnia się w tych przepisach instytucję referendarza sądowego od instytucji sądu, traktując urząd referendarza jako występujący obok sądu (w ujęciu przepisów k.p.c.). Ta wyraźna dystynkcja wynika nadto z samego przepisu art. 47 i art. 47 [1] k.p.c.
Pierwszy z przepisów stanowi o tym kto wchodzi w skład sądu. Wymienia zatem sędziego, niekiedy ławników. Pomija natomiast zupełnie referedarza (brak jakichkolwiek odesłań, nawiązań). Przepis art. 47 [1] k.p.c. przyznaje natomiast referendarzowi sądowemu w pewnym tylko zakresie kompetencje sądu. Gdyby referendarz sądowy miał stanowić część składową sądu w rozumieniu przepisów k.p.c. to:
1) kwestia ta powinna zostać uregulowana w przepisie art. 47 k.p.c., który odnosi się do tego właśnie zagadnienia (wystarczyłoby dodać paragraf 5, nie zaś zamieszczać w ustawie osobny przepis)
2) inaczej zredagowano by (skoro już zdecydowano się na osobny przepis) art. 47 [1] k.p.c. Trzeba zgodzić się z B. Glapińskim (autor przytoczonego artykułu), że sformułowanie "ma kompetencje sądu" nie może oznaczać, że jest sądem. Jeśli podmiotowi X określony przepis przyznaje kompetencje podmiotu Y, nie możemy twierdzić że X równa się Y lub X w Y się zawiera. Gdyby bowiem X równał sie Y (w Y się zawierał) posiadałby z tego właśnie względu określone kompetencje i wówczas niepotrzebna byłaby taka dodatkowa norma odsyłająco-kompetencyjna.
Chciałem zasygnalizować, że nie oddaję pola.
Przepraszam, że nie odpowiadam. Pracuję nad odpowiedzią ale jestem maksymalnie zarobiony (a nie jestem już fizycznie wstanie zarywać nocy). Nie chciałbym niedopracowanymi rzeczami zawracać głowę, a jeśli już to zrobię to chcę mieć pewność że ze swojej strony wykonałem pracę najlepiej jak mogłem, bo temat jest bardzo ważny dla referendarzy, a kilka argumentów jest do podniesienia; tyle tylko, że trudno jest to ująć w paru zdaniach.
pozdrawiam
Sesz.
ps. jeśli z jakichś przyczyn nie dam rady dać odpowiedzi kompleksowej to na 100% odpowiem na powyższe posty bezpośrednio i "wąsko".
No, no ... A mnie się wydawało, że to takie oczywiste ...
"ubilexibi" napisał:
No, no ... A mnie się wydawało, że to takie oczywiste ...
Zapewne rzeczy oczywiste są takimi do momentu "celnego trafienia", a to wymaga odpowiedniego przygotowania.
Jednak referndarz, to nie sąd i nie jest składem sądu. Takie rozumowanie , wbrew pozorom, jesty lepsze dla przyszłości instytucji referndarza.
Dyskusja jest dowodem nr 1337 na to, że kolega racjonalny ustawodawca jak zwykle nie ma koncepcji funkcjonowania zarówno ustrojowo - wymiaru sprawiedliwości, jak i konkretnego jego wycinka w postaci procedury cywilnej. I tak naprawdę ani nie wiedział czego chciał, ani się nad tym specjalnie nie głowił.
Tak naprawdę argumenty są na rzecz każdego ze stanowisk. Powtarzać ich nie ma potrzeby. Proceduralnie w mojej ocenie, tak to kpc kształtuje, referendarz jest odrębnym organem procesowym. Ale coś jest na rzeczy w takim rozumowaniu, że wymiar sprawiedliwości w RP sprawują sądy, i nic w Konstytucji RP nie ma, żeby sądy, to tylko sędziowie. Referendarze - 147 usp - zatrudniani są do wykonywania określonych w ustawach czynności należących do sądów w zakresie ochrony prawnej. Czyli jakby taka trochę schizofrenia - dualizm między ustrojem a procedurą. Ale na dzień dzisiejszy bliższa jest mi koncepcja, że mamy do czynienia z sytuacją, w której ustawodawca dopuścił powierzenie wykonywania określonych czynności należących do sądów urzędnikom zatrudnionym w sądach, nie czyniąc ich jednocześnie piastunami funkcji sądu jako organu procesowego, a tworząc osobny organ procesowy.
Z zainteresowaniem poczytam dalsze głosy.
Aby referendarz był piastunem sądu, to konieczny byłby odpowiedni przepis w usp i wyeliminowania regulacji dotyczącej referendarzy z kpc. Gdyby tak się stało, to skutek byłby jednak odpowiedni do udziału asesorów.
no więc spełniam swoją groźbę i po ostatniej kosmetyce błędów ortograficznych zacznę wrzucać odpowiedzi, które będą jednak "indywidualne", bo inaczej mi się nie udało opisać.
Przepraszam, ze nie potrafiłem tego opisać zwięźlej ale tym bardziej dziękuję za ewentualnie poświęcony czas i uwagi, które mnie być może nawrócą ze złej drogi.
pozdrawiam
Sesz.
ps mam nadzieję, ze burza nie zerwie połączenia.
[ Dodano: Pią Lip 04, 2008 11:33 pm ]
"ubilexibi" napisał:
Ok, proceduralnie przepisy odróżniają sądowe organy procesowe - sąd, przewodniczącego, referendarza - jednak wszystkie te "merytoryczne" organy tworzą sąd w znaczeniu 3 władzy.
Co do zasady zgoda. Tylko co z tego wynika dla spornej kwestii? Przecież nikt w zarządzeniu o zwrocie pozwu nie pisze ,,Sąd w składzie ... zarządził zwrot pozwu". Przez to, że przewodniczący jest odrębnym od sądu organem procesowym, to i zarządzenia przewodniczącego formułowane są inaczej.
Nie neguję tego, a nawet zgadzam się, że nie ma z tym problemu pod warunkiem, że takie ustalenie, że zwrot robi przewodniczący a nie sąd nie będzie wykraczało poza kompetencje kpc i wywierało skutki w innej sferze tzn. będzie decydować czy i kiedy sąd jest sądem. Określona forma w jakiej ujawnia się sąd (władza sądownicza) na gruncie procedury może wykazywać się odrębnościami, ale jest to coś pochodnego wobec podstawowej kwestii kim jest działający podmiot.
Bo zapytam czy przewodniczący działa w imieniu sądu czy własnym, czy jako sąd, czy w ramach sądu czy może poza sądem (bo tak też można to interpretować). A sedno jest w tym że to iż pewne przepisy proceduralne nakazują taką czy inną formę/sposób działania (przejawiania) sądu (władzy sadowniczej) nie powinno zmienić głównej idei, że sprawa trafia do sądu i to sąd (w odróżnieniu od innych władz) w ramach posiadanych kompetencji władzy sądowniczej ją tak czy inaczej załatwia – czy jest to załatwienie formalne (ocena warunków) czy merytorycznie (ocena meritum) nie powinno decydować czy ma działać sąd czy niesąd. A na pewno nie może być argumentem zamykającym sprawę to, że procedura stanowi, że sąd jest sądem tylko gdy działa poprzez swój skład i tylko na rozprawie. Uważam, że następcze ustalenie co do formy organizacyjnej i sposobu działania nie może wypaczać istoty sądu decydując kiedy ten sąd ma być sądem, a kiedy jeszcze/już nie.
Absurdalizując - jeśli jutro umówimy się, że wszystkie sprawy sądowe można załatwiać poza rozprawą postanowieniem, czy to będzie oznaczało, że od jutra przestaną istnieć sądy i ustanie władza sądownicza. Dlatego uważam że przepisy kpc nakazujące taką lub inną formę w której sąd działa (przejawia merytoryczne decyzje wywierające realne dla obywateli skutki) mają mniejsze znaczenie niż podstawowe ustrojowe wyróżnienie sądu (instytucji życia społecznego) jako abstrakcyjnej emanacji jednej z władz wyrażającej się poprzez konkretne osoby kompetentne do realizowania zadań sądu w takiej lub innej formie. Wiadomo, że sam sąd (idea) potrzebuje dla realizacji siebie pewnej formy (materialnego, realnego substratu), ale ta forma to tylko narzędzie które nie może „reglamentować” podmiotu któremu ma służyć.
Skoro główne role w załatwieniu sprawy sądowej pełnią konkretne kompetentne osoby podejmujące merytoryczne decyzje w danej sprawie – to uważam, że sąd działa poprzez „swój skład” – 47 par 1, przewodniczącego – par3 , ławników, asesorów i także referendarzy, bo każdy z tych organów w odpowiednim momencie i zakresie staje się przekaźnikiem/ucieleśnieniem sądu, wciela się w rolę sądu i realizuje zadania sądu wykonując za pomocą władzy sądowniczej funkcję sądu i uzewnętrzniając w ten sposób sąd.
Ale wracając na realny grunt obowiązujących przepisów kpc które miałyby uzasadniać taką czy inną koncepcję. Przecież sam art. 47 par 1 wskazuje na ograniczone działanie (sąd I instancji), a ref (z małym wyjątkiem - koszty) nie funkcjonuje przecież jako sąd I instancji, tylko przed nim lub obok i dlatego uważam, że jest innym rodzajem sądu niż pierwszoinstancyjny.
Art 47 par 1 przewiduje zresztą wyjątki („chyba, że przepis szczególny stanowi inaczej” ) od reguły że sąd rozpoznaje sprawy „w składzie” – wyjątkiem takim jest to, że czynności sądowe / sądu polegające na rozpoznawaniu sprawy wykonuje także referendarz - czyli, że obok „sądu w składzie sędziego”. Innym rodzajem wyjątku jest zastępowanie sędziego przez inne osoby – asesor lub wykonywanie czynności wraz z innymi osobami – ławnicy.
Skoro dopuszczony jest wyjątek – to wcale nie musi następować skutek taki, że pomimo tego że określone czynności w postępowaniu sądowym, czyli w ramach sądu wykonuje ref, że sprawa zostaje odebrana sądowi (władzy sądowniczej) i trafia przez to w gestię jakiegoś innego urzędu reprezentującego refów, bo takowego (oprócz sądu w ramach którego wykonują swoje zadania orzecznicy sądu) nie ma. W omawianym przypadku jest ciagle tylko sąd, sprawa jest sądowa, postępowanie sądowe, czynności są sądowe, procedura sądowa, ref też jest sądowy, aż tu nagle orzeczenie nie jest już sądowe tylko refa – ale ok, orzeczenie jest referendarza ale jest jednocześnie orzeczeniem sądowym/sądu, bo ref nie jest odrębnym organem - quasi-sądem czy podmiotem pozasądowym. Ref jest wkomponowany w sąd i gdyby zlikwidowano sądy to ref tak jak „skład sądu” też by nie mógł działać tzn wykonywać czynności w postępowaniu sądowym. Gdyby zlikwidowano urząd sędziego to ref dalej by realizował zadania sądowe, w przeciwieństwie do asesora, bo nie byłoby „czynności sędziowskich” (pomijam 135 par 3 usp).
Rozwinę jeszcze kontrargumentację w zakresie podstawy takich czy innych wniosków opartych na przepisach proceduralnych.
Traktowanie natomiast referendarza jako osoby wchodzącej w skład sądu jest wypaczeniem sensu tej instytucji. Referendarz nie jest asesorem. Zresztą proszę spojrzeć, czy k.p.c. kiedykolwiek wspominał o asesorze? Nie. Bo to kwestia ustrojowa. Skoro asesor w zakresie orzekania = sędzia to nie było takiej potrzeby.
Gdyby to samo dotyczyło referendarza, to zbędne byłyby wszystkie regulacje w k.p.c. dotyczące orzeczeń referendarza, skargi na jego czynności itp. Ale skoro to odrębny organ procesowy (w odróżnieniu od asesora), to kwestię tę trzeba było uregulować.
Powiem tak, że może gdyby to było inaczej uregulowane (a przecież upoważnienie nie musiało dotyczyć 100% kompetencji ssr) i gdyby asesor skoro nie jest sędzią był jednak traktowany odrębnie/inaczej niż sędzia to może nie okazałby się niekonstytucyjny, bo trzeba powtórzyć że TK orzekł, że asr nie spełnia przesłanek by być sądem dlatego, że wkraczając w całość! kompetencji sędziego nie ma wystarczających gwarancji dla pełnienia w takim zakresie funkcji sądu. Gdyby charakter organu różnił się np. poprzez to że jego orzeczenie łatwiej byłoby zwalczyć moze nie naruszałoby to gwarancji konstytucyjnych prawa do sądu. To gdybanie, natomiast fakty są takie, że asesor poległ bo nie był dostatecznie niezależny/niezawisły.
Ale do rzeczy. Właśnie wypaczeniem jest twierdzenie, że referendarz jest jakimś odrębnym od sądu organem/urzędem, tylko dlatego, że sąd działa poprzez niego w innej formie niż poprzez udział w „składzie”.
W tym rzecz, że ref „wskakuje” w rolę sądu pomijając fazę przeistoczenia poprzez „wejście w skład”, bo kompetencje do działania jak sąd i przez to do bycia sądem nabywa bezpośrednio - „ref ma kompetencje sądu”. Skutkuje to tym, że ref w zakresie powierzonych czynności czyli już jako sąd funkcjonuje obok „sądu w składzie”.
Moim zdaniem zatem rozróżnienie na sąd (I instancyjny) i refa przebiega tylko na gruncie proceduralnym, ale nie wkracza na grunt funkcjonalny/ustrojowy.
Gdy mowa jest o kompetencji sądu to tym bardziej wskazuje to na podstawową funkcję sądu (nawet przyjmując zawężające zakres emanacji sądu) czyli na uprawnienie do działania - merytorycznego załatwienia sprawy do czego nie jest już władny sedzia-przewodniczący poza rozprawą. Merytoryczność czynności potwierdzałaby to, że „kompetencją sądu” nawet na gruncie procedury jest wykonywanie właśnie merytorycznych czynności, czyli, że kpc potwierdzałby to, że organ wykonujący funkcję sądu w sensie materialnym jest sądem.
Nakreślę taki przykład – biorąc pewien wycinek „rozpoznania sprawy sądowej” w sądzie przez sąd np pewne czynności w post.wieczystoksięgowym, okaże się, że ten wycięty zbiór czynności pokrywa się równocześnie z takim samym zbiorem czynności które należy do referendarza. Pomijając podmiot działający dokonane czynności byłyby takie same i te same.
Czyli, że od strony przedmiotowej/ materialnej zachodzi tożsamość „sprawy/rzeczy” Jeśli zatem za sąd zgodnie z definicją materialną uznać organ sprawujący funkcję sądu ref byłby sądem.
Podkreślenia wymaga, że ETS właśnie taką definicją sądu operuje, może nie bez powodu.
Odnosząc się z kolei do sądu w sensie formalnym to (wbrew pozorom) uważam sprawę za otwartą, bo nie tyle powinna decydować nazwa (organu), co jego forma. Sama nazwa to etykietka, lecz porównanie ma dotyczyć formy organu (cały czas w sensie proceduralnym) czyli jako organu procesowego: sądu reprezentowanego przez refa i sądu reprezentowanego poprzez działającego w jego składzie sędziego. Trzeba by zatem porównać sąd robiony przez referendarza do przyjętej formuły sądu (który jest „wzorcem” sądu, ale odkąd jesteśmy w UE wzorce są dwa). Oczywiście ref ma inną formę niż sąd działający przez sędziego. Myśle, że możemy uprościć sprawę i porównywać „treść formy” tych sądów poprzez poprzez porównanie osób - refa i sędziego. Musimy zatem wejrzeć w „treść” podmiotu i dopiero porównać oba organy (ale też nie ograniczając się do porówania etykietek tylko materialnych skutków tych etykietek). Treścią obu sądów byłyby cechy osób je reprezentujących. Oczywiście, że ref i sędzia się różnią, w pewnych kwestiach mniej (niezależność orzecznicza) w pewnych nawet bardzo (immunitet). Nie jest pewnie też tak, że ref całkiem zawiera się w zbiorze cech sędziego, ale nie jest tez tak, że pewne cechy sie nie pokrywają. Tu mozna by wiele się nagadać, pewnie będzie jeszcze okazja.
Ostateczną odpowiedź czy osoba refa spełnia kryteria by wykonywać funkcję sądu da pewnie TK i to będzie wytyczną dla ustrojodawcy, który tak dopasuje formę, że nie będzie potrzeby szukania rozwiązań w ETPCz.
Podsumowując tę część: W sensie formalnym jest zamieszanie, zaś w sensie materialnym moim zdaniem posiadanie kompetencji do czegoś i robienie tego czegoś skutkuje tym, że jest osobą to robiącą, czyli w sensie materialnym - jeśli ktoś biega to można powiedzieć że jest jednocześnie biegaczem, nawet jeśli nie ma licencji związku lekkoatletycznego. Przydział licencji to tylko forma decyzji o potwierdzeniu czyichś kompetencji do biegania. Tak być powinno gdyby kryteria były obiektywne, zaś jeśli decyzja jest „olityczna” czyli zależna od określonych interesów decydentów to różnie może być. Broń Boże nie oceniam tego faktu, od tego jest władza (ta najbardziej akurat władcza), aby podejmować decyzję i dbać o interes – najbardziej powszechny z możliwych w danym układzie. To przecież ta sama władza (siła) która zdecydowała o przyjęciu trójpodziału władzy. Nie oceniam zatem faktów tylko stwierdzam, że społeczność ludzka (ale imho cała rzeczywistość) funkcjonuje w ten sposób i trzeba się z tym pogodzić.
Oczywiście, że ta cała analiza jest zabawą terminologią, zakresami pojęć i definicjami formalnymi materialnymi (generalnie lepszą lub gorszą erystyką) natomiast aby odnaleźć odpowiedź może warto wrócić do podstaw czyli pierwotnego sensu i znaczenia elementów występujących w grze.
Co oznacza stwierdzenie: mieć kompetencje sądu.
Możemy sobie powiedzieć bez obwijania w bawełnę (uwaga, zawsze gdy ktoś tak mówi będzie obwijał w bawełnę), że faktycznie mamy do czynienia co najmniej z dwoma rodzajami sądów i decyzja który akurat sąd był na myśli będzie indywidualna i „olityczna”.
Sąd w sensie ustrojowym to ten będący emanacją władzy sądowniczej, a drugi to sąd w sensie organu procesowego występujący w postępowaniu. Czy mozna je jednak rozdzielać?, albo czy trzeba?
Kompetencje którego sądu zostały zatem refowi powierzone? Moja analiza (obu wariantów) choć erystyczna jest wyżej. Natomiast nie ukrywam, że uważam, że ref ma kompetencje do wykonywania funkcji sądu w znaczeniu kompetencji do sprawowania władzy sądowniczej, bo faktycznie realizuje nie tylko same czynności procesowe tylko załatwia całe dane zadanie przekazane do sądu od a do z. Są to czynności w postępowaniu cywilnym (sądowym) i są to czynności organu procesowego czyli sądu, czyli ref może wykonywać czynności sądu. Zdanie pierwsze art 47 ze zn. 1 jest przepisem proceduralnym, ale zdanie drugie – posiadanie kompetencji sądu jest juz przepisem ustrojowym i nawet jeśli rozpatrywany byłby na gruncie proceduralnym to i tak powinien skutkować uznaniem refa za sąd w ogólności.
Można podejść jeszcze z innej strony i dyskutować co oznacza słowo: kompetencja, ale jego znaczenie jest szersze od potocznego, bo oznacza także: zgodność, odpowiedniość, a nie tylko: skuteczne posiadanie zdolności do zrobienia czegoś (co potwierdzałoby bycie sądem w sensie materialnym). Ale dlaczego ma chodzić tylko o zdolność do takiego samego działania, a nie może chodzić o zdolność do bycia kimś/czymś. Wcielenia się.
A przecież nie jest powiedziane, czy chodzi o „sąd” w sensie działania czy bycia nim.
W mojej ocenie równie dobrze może to być zatem kompetencja do faktycznego bycia sądem w sensie posiadania kompetencji do sprawowania władzy sądowej poprzez instrumenty przysługujące sądowi, czyli także poprzez procedurę sądową, która nie powinna negować tego faktu.
A przecież cały problem ma dotyczyć tego że ref „ma kompetencje sądu” a nie kompetencje sędziego (jak asesor). Gdyby było powierzenie czynności sędziowskich tak jak w przypadku asesorów to byłoby już ok.? przecież asesor by stać się w określonych przypadkach sądem (mieć kompetencje sądu) musi przejść dłuższą drogę. Na marginesie – refowie w sądach administracyjnych wykonują czynności „sędziowskie”.
Akurat w zakresie skutków orzekania ref także = sędzia (oczywiście w określonych działkach; także w sensie: SSR nie= SSA). Ale..., jaka jest różnica formalna między refem i asesorem (z uzas TK wynika, że obaj nie są formalnie urzędnikami sądowymi). I ref i asr ma określone kompetencje w sądzie z tym, że refowi powierzono „czynności w postępowaniu” – sądowym, a sesorowi „czynności sędziowskie”, czyli że zastępuje sędziego,
Zresztą sędziemu powierza się urząd/stanowisko ale także wykonywanie „czynności sądowej (art 52 usp). Nawet sądowi powierza się „czynności sądowe” (art 44 par 1 usp).
Dlaczego nie można uznać, że ref „wskakuje” we właściwe sobie czynności sądowe w podobny sposób (odpowiednio interpretując art. 47 i 47 ze zn.1 k.pc.) czyli w rolę orzecznika sądu (jako medium) – co jest zgodne z faktami, bo ref orzeka merytorycznie w sądzie.
Podsumowując:
Wywodzę całość z art 10 Konstytucji – sądy sprawują władzę sądowniczą – sądy mają kompetencję do sprawowania władzy sądowniczej, ref ma kompetencję sądu, ref ma kompetencje do sprawowania władzy sądowniczej.
Sądy mają też kompetencję do sprawowania wymiar sprawiedliwości.
Czy zakresy pojęć : władza sądownicza i wymierzanie sprawiedliwości pokrywają się. Uważam, że nie.
Ale uważam też, że jeżeli przepis mówi, ze ref ma kompetencje sądu to ma także kompetencje do sprawowania wymiaru sprawiedliwości, ale to już inna opowieść.
Postępowanie przed sądami określą ustawy – kpc określa to co/jak się dzieje przed obliczem sądu, nie może samo przesuwać (chować) sądu, czy chce mieć sąd przed sobą czy nie.
Ustrój sądów czyli budowę, organizację (formę) określą ustawy, ale chodzi o ten organ który wykonuje władzą sądową, a ref faktycznie wykonuje tę władzę.
Konstytucja określa status sędziów, a refów nie. Cóż, może dlatego, że ref jest młodszy od Konstytucji – minimalnie ale jednak. Czy Konstytucja miałby na celu zapobieganie postępowi?, czy może trzeba tylko wyważyć pewne kwestie. Skoro sądem nie muszą być tylko sędziowie zawodowi to jeśli kwestia tego czy ref jest sądem czy nie jest dyskusyjna to może wystarczy się zabezpieczyć przyznając odpowiedni status organowi wykonującemu funkcje sądu.
A ref przecież robiąc to co sąd i tak jak sąd – przynajmniej w sensie materialnym jest sądem.
pozdrawiam
Sesz
[ Dodano: Pią Lip 04, 2008 11:45 pm ]
"beatah" napisał:
Warto przypomnieć, że Konstytucja mówi o „sądowym” sądownictwie, a nie wyłącznie „sędziowskim”. To, że sąd mogą „robić” inne osoby niż sędziowie nominalni jest mam nadzieję poza sporem, choć wiele osób trochę się dziwi, bo wg nich to dlatego asesorzy byli niekonstytucyjni.
Tak właśnie, niestety, przyjął ogólnie rzecz ujmując TK. Oczywiście sąd, to nie sędzia i o tym kto ma być piastunem sądu decydują przepisy ustrojowe. Na gruncie obowiązujących przepisów takim piastunem niewątpliwie nie jest osoba pełniąca obowiązku referendarza.
Ale dlaczego? Przecież ref też ma do wykonania samodzielnie merytoryczne zadania ciążące na sądzie (to są zadania sądu, a nie refa). Ref jest tylko upoważniony/kompetentny do ich załatwienia tak jak konkretny sędzia/asesor/ławnik (tyle tylko, że te podmioty muszą działać poprzez „skład” - chociażby jednoosobowy, a ref jako ref). Czym innym jest realizowanie tych merytorycznych zadań jeśli nie piastowaniem funkcji sądu i sprawowaniem władzy sądowniczej.
Gdyby przyjmować inaczej, to konsekwencją takiego stanowisko byłaby niekonstytucyjność przepisów pozwalających na udział referendarzy w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości.
ale refy nie robią wymiaru sprawiedliwości tylko ochronę prawną (to gdzie przebiega granica między tymi zadaniami też uważam za sprawę otwartą). Istotne jest że oba te podstawowe merytoryczne zadania sądu te są formalnie równorzędne i równie ważne, oczywiście intuicyjnie każdy powie że wymierzanie spr jest ważniejsze, ale nie w tym sensie, że np. sąd odpowie, że zarejestruje jakąś spółkę dopiero wtedy gdy będzie miał czas po tym jak osądzi już wszystkich złoczyńców. Dla człowieka, który potrzebuje ustanowić hipotekę mniej ważne będzie to aby sąd ukarał człowieka który akurat nasikał na jego budynek.
Ale uważam też że refowie nie byliby niekonstytucyjni nawet gdyby okazało się, że robią w.s. Byłoby tak gdyby nie spełniali przesłanek od których zależy uznanie kogoś za sąd co wcale nie jest zależne od tego jak kto ma na imię, albo jakie zapisy na papierze go dotyczą.
Jeżeli udział ten jest wykluczony w stosunku do asesorów, to także i referendarzy. A tak na marginesie: jeżeli wydania nakazu zapłaty przez sąd w składzie asesorskim narusza Konstytucję, to wydanie takiego nakazu przez referendarza znajduje oparcie w Konstytucji?
Muszę bardzo stanowczo zaprotestować przeciwko takiemu stawianiu sprawy.
Asesorzy są niekonstytucyjni bo nie mają odpowiednich cech sądu (niezależność/niezawisłość) aby wykonywać taką samą pracę jak sędzia. Przecież równie dobrze można by się zastanawiać czy ustrój sędziego pozwala na uznanie go za sąd wg wzorców jaki organ może być uznany za sąd. Gdyby zakres upoważnienia był mniejszy (dotyczył drobniejszych spraw) to może by wystarczyło posiadane przez asr cechy nie skutkowałyby niekonstytucyjnością.
Żaden automat niekonstytucyjności wobec refów nie zadziała chociażby dlatego przede wszystkim to co robią refowie nie jest wymiarem sprawiedliwości, tylko ochroną prawną. Czyli dotyczy tego zakresu o którym Konstytucja niby nie wspomina, choć mam inne zdanie na ten temat. Natomiast jaka jest definicja wymierzania sprawiedliwości – rozstrzyganie sporów – no to mamy kolejną dyskusję co jest sporem, czy każdy spór musi już podlegać pod „wymiar”, czy może niektóre sprawy sporne to bardziej objęcie ochroną prawną jakiegoś prawa czy stanu faktycznego (ochrona budynków przed obszczymurkami/ochrona dobrych obyczajów/zasad współżycia społecznego, bo czy można karać za to, że ktoś dokonuje czynności fizjologicznej, nie – ochronie podlegają okoliczności zewn.). Często w sprawach spornych strona/uczestnik nie kwestionuje nic, zgadza się na wszystko. Uważam, ze granica jest płynna.
Odpowiadam na pytanie: wydanie nakazu zapłaty po 9 maja 09 będzie zgodne z Konstytucją (domniemanie konstytucyjności) formalnie z tego powodu, ze asesor jest ustawowo upoważniony do wykonywania czynności, które może także ref, natoamist z przyczyn materialnych dlatego że wydanie nakazu nie jest wymiarem sprawiedliwości – strona jeśli sie zgadza to przyjmuje nakaz i nie ma sporu (temat rzeka, ale chyba wystarczy wskazać, że nakazy zapłaty wydają także np. inspektorzy pracy czyli organy które ani na jotę nie mają cech sądu, albo np. mandat karny wystawia organ porządkowy – policjant).
Aby referendarz był piastunem sądu, to konieczny byłby odpowiedni przepis w usp i wyeliminowania regulacji dotyczącej referendarzy z kpc. Gdyby tak się stało, to skutek byłby jednak odpowiedni do udziału asesorów.
Akurat sztuka legislacyjna nie jest u nas priorytetem, więc trzeba sobie jakoś radzić. Mimo wszystko uważam, że pomimo iż pewne przepisy są porozrzucane w dziwnych miejscach to ich charakter – proceduralny, ustrojowy jest przy odrobinie dobrej woli czytelny. Oczywiście, że samo zakwalifikowanie danego przepisu nie przesądzi o ostatecznym efekcie, ale zawsze są to jakieś argumenty.
Jednak referendarz, to nie sąd i nie jest składem sądu. Takie rozumowanie , wbrew pozorom, jest lepsze dla przyszłości instytucji referendarza.
Właśnie, że nie jestem przekonany. Jakoś nie uśmiecha mi się polemika i udowadnianie, że art. 8 usp (zapewnienie sądom odpowiednich warunków realizacji zadań) dotyczy także refów wykonujących zadania z zakresu ochr. pr., bo niby w jaki sposób przekonam oponenta skoro jak wół wskazany jest tylko art. 1, a nie 2. Życie już mnie nauczyło, choć pewnie nie do końca skoro piszę te słowa.
Pozdrawiam.
Sesz
[ Dodano: Sob Lip 05, 2008 12:01 am ]
"kubalit" napisał:
Seszele, załączam przepisy, z których wyraźnie wynika, że referendarza nie można utożsamiać z sądem i że referendarz nie wchodzi w skład sądu w rozumieniu przepisów k.p.c.
Zgadzam się, ale chodzi o grunt proceduralny (rozróżnienie na użytek „wewnątrzsądowy”. Jeśli ref ma się różnić od sędziego i sądu „w składzie” sędziowskim to muszą takie przepisy być właśnie aby było widać że jest to inna forma działania sądu – alternatywna wobec „sędziowskiej”. Gdyby ref był wprost dokładnie takim samym sądem to nie byłoby uzasadnienia dla istnienia instytucji refa. Po co byłoby dublować etykietki/stanowiska. Odejście od reguły że sąd skład się z sędziów - „zastępstwo” przebiega tu na innym poziomie. W przypadku asr zastępuje on sędziego. Ref zastępuje raczej sąd I instancji czyli jest więc INNYM sądem niż tworzony przez sędziów i osób ich zastępujących – asesorów lub dokooptowanych (ławnicy). Oczywiście że prościej/naturalniej byłoby przyjąć, że referendarze zastępują sędziów (wchodzą faktycznie w skład itd), ale jak widać komuś zależy aby było inaczej a obowiązujące przepisy pozwalają na dowolną interpretację.
Rozróżnienie na gruncie procedury organu procesowego poprzez który działa sąd jest uzasadnione innym charakterem pewnych postępowań/spraw w ten sposób, że wykonywanie określonych zadań sądu może być dokonywane przez osoby które nie muszą mieć pełnego statusu (cech materialnych, a nie nazwy) jaki przysługuje sędziemu, bo z powodu określonego charakteru spraw taka pełna gwarancji nie musi być akurat zastosowana, bo istnieje gradacja zagrożeń – co innego orzekać w sprawie ś.p.P.Blidy czy ś.p. Górników z Wujka, a co innego zezwolić na zawarcie związku małżeńskiego małoletniemu, chociaż można przypuszczać, że także będzie miał potem pretensje.
W jaki sposób zapisać formalnie to, że jakiś podmiot może być sądem, nie będąc sędzią, ani osobą go zastępującą.
wg. mnie wystarczy, że kompetentny (sic!) organ stwierdzi, że ktoś „ma kompetencje” do tego – „kompetencje sądu”. Oczywiście sądu w znaczeniu 3 władzy, ale gdyby sie upierać, ze chodzi o kompetencje sądu określone w kpc to moim zdaniem przepisy o tym, ze sąd działa w składzie zostają w takim przypadku pominięte jako bezprzedmiotowe skoro przepis kompetencyjny bezpośrednio wskazuje, że jakiś organ rozpoznający sprawę ma mieć kompetencje sądu.
Uważam, że w kpc to umowa/konwencja nie mogąca naruszać istoty 3 władzy w tym sensie ze decydować kiedy sąd może być sądem, a kiedy działanie sądu nie będzie działaniem sądu tylko jakichś innych organów, choć sprawa jest załatwiana w sferze sądu przestrzeni podlegającej władzy sądowniczej czyli władzy sądu działającego w takie lub innej formie np. poprzez przewodniczącego.
Jak pisałem wcześniej kpc jest tylko uszczegółowieniem formy działania sądu nie mogące naruszać jego istoty. Czyli jeśli udowodnimy, że posiadanie kompetencji sądu znaczy że jest się sądem oznaczać to będzie po prostu, że ref któremu powierzono czynności jest „innym sądem”.Dlatego nie będzie problemu z różną dystynkcją refa i sądu – tak jak nie ma problemu z podziałem na sąd I i II instancji.
Odnośnie samej konstrukcji przepisów dot. sądu i refa:
Na gruncie procedury ref mając kompetencje sądu byłby sądem chyba, że jakiś przepis mówi inaczej. I sprawa wygląda tak, że – generalnie ref jako sąd jest wyjątkiem, trzeba mu zatem najpierw coś powierzyć aby stał się sądem - no to powierza się np. wszystkie czynności w post wieczystoksięgowym plus wyłączenia. W innych przypadkach powierza się nie całe postępowanie ale konkretne czynności w danym postępowaniu – nakazy.
Art. 108. § 1. Sąd rozstrzyga o kosztach w każdym orzeczeniu kończącym sprawę w instancji. Sąd może jednak rozstrzygnąć jedynie o zasadach poniesienia przez strony kosztów procesu, pozostawiając szczegółowe wyliczenie referendarzowi sądowemu; w tej sytuacji, po uprawomocnieniu się orzeczenia kończącego postępowanie w sprawie, referendarz sądowy w sądzie pierwszej instancji wydaje postanowienie, w którym dokonuje szczegółowego wyliczenia kosztów obciążających strony.
§ 2. Sąd drugiej instancji, uchylając zaskarżone orzeczenie i przekazując sprawę sądowi pierwszej instancji do rozpoznania, pozostawia temu sądowi rozstrzygnięcie o kosztach instancji odwoławczej.
Ok, sąd II instancji może przekazać I-mu rozliczenie kosztów, a sąd I-szy tak samo refowi. Taki sam rodzaj czynności sądu.
Wydając nakaz ref rozstrzyga o kosztach, w postanowieniu klauzulowym też.
Art. 123. §1. Postanowienie o ustanowieniu, odmowie ustanowienia i cofnięciu ustanowienia adwokata lub radcy prawnego oraz o skazaniu na grzywnę i nałożeniu na stronę obowiązku uiszczenia ich wynagrodzenia sąd może wydać na posiedzeniu niejawnym.
§ 2. Postanowienie o ustanowieniu albo odmowie ustanowienia adwokata lub radcy prawnego może wydać także referendarz sądowy.
Powierzenie konkretnych czynności + wyjątki (bez grzywny)
Art. 353[1]. § 1. Jeżeli przepis szczególny tak stanowi, sąd rozstrzyga sprawę, wydając nakaz zapłaty.
§ 2. W postępowaniu upominawczym nakaz zapłaty może wydać także referendarz sądowy.
Zasada: rozstrzyganie sprawy nakazem.
Powierzenie konkretnych czynności refowi w postęp. upom.
Czyli: przepis szczególny ogranicza kompetencje wydawania nakazów w przypadku gdy sąd działa poprzez referendarza do postępowania upominawczego.
Art. 362[1]. Do postanowień referendarza sądowego stosuje się odpowiednio przepisy o postanowieniach sądu.
Deklaracja potwierdzająca (jeśli ktoś miałby wątpliwości) to, że nie ma specjalnych różnic jeśli chodzi o postanowienie wtedy gdy wydał je sąd składający się z sędziego (sąd „w składzie” czy też sąd reprezentowany działający przy pomocy refa.
Art. 364. §1. Prawomocność orzeczenia stwierdza na wniosek strony sąd pierwszej instancji na posiedzeniu niejawnym, a dopóki akta sprawy znajdują się w sądzie drugiej instancji - ten sąd. Stwierdzenia dokonuje sąd jednoosobowo.
§ 2. Postanowienia w sprawie, o której mowa w § 1, może wydać także referendarz sądowy.
Przepis szczeg. -
czyli: kompetencja praktycznie w pełnym spectrum kompetencji sądu.
Art. 398[22]. § 1. Na orzeczenie referendarza sądowego, co do istoty sprawy, orzeczenie kończące postępowanie, orzeczenia, o których mowa w art. 394 § 1 pkt 1, 2, 42, 5, 6, 7, 8 i 9, a także orzeczenie co do nadania klauzuli wykonalności, przysługuje skarga, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej. Skargę rozpoznaje sąd, w którym wydano zaskarżone orzeczenie.
§ 2. W razie wniesienia skargi orzeczenie referendarza sądowego traci moc, z wyjątkiem orzeczenia co do nadania klauzuli wykonalności.
§ 3. Sąd rozpoznaje sprawę jako sąd pierwszej instancji, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej.
§ 4. Skargę wnosi się do sądu w terminie tygodniowym od dnia doręczenia stronie postanowienia referendarza sądowego, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej.
§ 5. Skargę wniesioną po upływie terminu lub nieopłaconą sąd odrzuca.
Nie ma przepisów powierzający refowi rozpatrywanie skargi na orzeczenie refa. Akurat par 3 przewiduje wyjątek dotyczący orzekania refa o kosztach jako I inst., ale to takze nie przesądza sprawy o której dyskutujemy a tylko jest jedną z przesłanek takiej czy innej opinii (kolejny temat rzeka)
Art. 497[1] § 1. Postępowanie upominawcze należy do właściwości sądów rejonowych i okręgowych.
§ 2. Sąd rozpoznaje sprawy na posiedzeniu niejawnym.
§ 3. Zarządzenia może wydać także referendarz sądowy.
Wg mnie zbyteczny zapis. Brak tego zapisu w postępowaniu klauzulowym powoduje że ref nie ma prawa zarządzić doręczenia stronie postanowienia które wydaje. Trzeba być poważniejszym niż sytuacja w której sie znaleźliśmy.
Art. 503. § 1. Pismo zawierające sprzeciw wnosi się do sądu, który wydał nakaz zapłaty, a w przypadku nakazu wydanego przez referendarza sądowego - do sądu, przed którym wytoczono powództwo. W piśmie pozwany powinien wskazać, czy zaskarża nakaz w całości czy w części, przedstawić zarzuty, które pod rygorem ich utraty należy zgłosić przed wdaniem się w spór, a także pozostałe zarzuty przeciwko żądaniu pozwu oraz wszystkie okoliczności faktyczne i dowody na ich potwierdzenie.
§ 2. Jeżeli pozew wniesiono na urzędowym formularzu, wniesienie sprzeciwu wymaga również zachowania tej formy.
Kolejne uszczegółowienie różnic proceduralnych ale imho nie ustrojowych .
Art. 777. § 1. Tytułami egzekucyjnymi są:
1) orzeczenie sądu prawomocne lub podlegające natychmiastowemu wykonaniu, jak również ugoda zawarta przed sądem;
1[1]) orzeczenie referendarza sądowego prawomocne lub podlegające natychmiastowemu wykonaniu,
j.w. Rozwianie ewentualnych wątpliwości. Forma orzeczenia to kwestia procedury.
Art. 781. § 1. (681) Tytułowi egzekucyjnemu pochodzącemu od sądu nadaje klauzulę wykonalności sąd pierwszej instancji, w którym sprawa się toczy. Sąd drugiej instancji nadaje klauzulę, dopóki akta sprawy w sądzie tym się znajdują; nie dotyczy to jednak Sądu Najwyższego.
§ 1[1]. Tytułom egzekucyjnym, o których mowa w art. 777 § 1 pkt 1, 11, 3-6 i § 3, klauzulę wykonalności może nadać także referendarz sądowy, z wyłączeniem przypadków wymienionych w art. 7781,787, 7871, 788, 789.
jak w przyp. nakazów
Wyraźnie odróżnia się w tych przepisach instytucję referendarza sądowego od instytucji sądu, traktując urząd referendarza jako występujący obok sądu (w ujęciu przepisów k.p.c.). Ta wyraźna dystynkcja wynika nadto z samego przepisu art. 47 i art. 47 [1] k.p.c.
Potwierdzam – ref jako sąd funkcjonuje obok sadu w składzie sędziego oraz sądu działającego przez przewodniczącego. Działa przed lub obok sądu I instancji. To ta sama płaszczyzna „rocesowa” uzewnętrznienia formy w której ujawnia się/przejawia się sąd.
Pierwszy z przepisów stanowi o tym kto wchodzi w skład sądu. Wymienia zatem sędziego, niekiedy ławników. Pomija natomiast zupełnie referendarza (brak jakichkolwiek odesłań, nawiązań).
Ok, dlatego, że wobec refa pomija się konieczność działania jako sąd poprzez skład (cóż taki jest zapis, że ref ma bezpośrednio kompetencje sądu („wskakuje” bezpośrednio w rolę sądu) – czyli wg mnie: ref ma przez to kompetencje do reagowania, funkcjonowania jak sąd, czyli kompetencje do bycia sądem.
Przepis art. 47 [1] k.p.c. przyznaje natomiast referendarzowi sądowemu w pewnym tylko zakresie kompetencje sądu. Gdyby referendarz sądowy miał stanowić część składową sądu w rozumieniu przepisów k.p.c. to:
1) kwestia ta powinna zostać uregulowana w przepisie art. 47 k.p.c., który odnosi się do tego właśnie zagadnienia (wystarczyłoby dodać paragraf 5, nie zaś zamieszczać w ustawie osobny przepis)
czy ja wiem, sztuka legislacji nie ma wielkiej tradycji w naszym kraju. A żyć jakoś trzeba.
nie mnie oceniać ustawodawcę, ale zapisy formalne to tylko jedna strona , ja pytam tez jaką myśl ustawodawca chciał zawrzeć w takiej formie i na ile to sie udało. Musze powiedzieć, że instytucja refa miała wyglądać zupełnie inaczej niż się dziś przedstawia. Na wzór RFN ref miał być w swojej działce 100% sędzią (treść) tylko nie nazywającym się sędzia (forma). A potem przepisy małymi kroczkami zaczeły wypaczać tą ideę i dziś nagle budzimy się bo nie wiadomo o co chodzi – wiadomo chodzi o kasę. Ale nie dla sądów. Ehhh.
2) inaczej zredagowano by (skoro już zdecydowano się na osobny przepis) art. 47 [1] k.p.c. Trzeba zgodzić się z B. Glapińskim (autor przytoczonego artykułu), że sformułowanie "ma kompetencje sądu" nie może oznaczać, że jest sądem. Jeśli podmiotowi X określony przepis przyznaje kompetencje podmiotu Y, nie możemy twierdzić że X równa się Y lub X w Y się zawiera. Gdyby bowiem X równał sie Y (w Y się zawierał) posiadałby z tego właśnie względu określone kompetencje i wówczas niepotrzebna byłaby taka dodatkowa norma odsyłająco-kompetencyjna.
Z ta logiką to różnie bywa. Najbardziej logiczny z nas wszystkich jest stojący obok komputer, ale ma tę wadę, ze operuje tylko na takich danych i takich algorytmach jakie zostaną mu zaprogramowane. Jakoś logika nie zawsze potrafi dobrze opisać to co się chce wyrazić, pewnie człowiek/życie to coś więcej niż logika.
Potwierdzam, że w/w zrobiona analiza prowadzi do bezsensownych wniosków. To może zaproponuję taką logikę która ma sens:
Na wstępie pierwszy błąd jest taki, że nie wiadomo do końca o który sąd chodzi – czy ten „formalny” w znaczeniu organu procesowego czy „materialny” opisywany w Konstytucji. Czyli mamy 2 różne Y bo w tym zadaniu oba mają inną treść pomimo tej samej nazwy.
ale podstawowy błąd polega na tym, że następstwo: "bycie sądem" rozciągane jest na te momenty kiedy ref nie jest sądem (nie ma kompetencji sądu) tzn. np. wg założeń teoretycznych "na wejściu" dla odróżnienia i "gdy ustawa stanowi inaczej". Wynika to z tego, że nie jest bowiem zasadą że ref ma być sądem - jest to wyjątek od reguły. Jeśli uznamy, że „rzyznanie kompetencji” skutkować będzie uznaniem refa za sąd to jako wyjątek od reguły że sąd składa się z sędziów funkcjonować będzie ref jako sąd. Gdy zatem regułą jest ref nie będący sądem to X na początku (bez kompet) i X na końcu (+ kompet) będą dwoma różnymi X. Logiczne zatem będzie przyznać, że X+ może się równać Y, a X pierwszy nie.
A przepisy szczególne stanowią inaczej właśnie odmiennie określając że ref w danym zakresie nie ma kompetencji sądu. np. gdy zachodzi możliwość wydawania nakazów to poza postępowaniem upominawczy ref nie będzie sądem.
Czyli (aby być dobrze zrozumianym): najpierw mamy powierzenie czynności refowi - albo konkretne (Ncupom), albo szersze (pewien zakres spraw - KW). Gdy szersze to dodatkowo może być przepis szczególny który jeszcze zawęża (bez rozprawy).
Tak to widzę.
Dlatego też nie zgadzam się aby sformułowanie że ref wykonuje także zadania z zakresu ochrony prawnej „w sądzie” miało skutkować (niby logicznym) stwierdzeniem, że nie może być jednocześnie tym samym organem w którym działa. Uważam że jest to raczej podkreślenie faktu, że referendarz nie jest odrębnym od sądu organem tylko, że funkcjonuje w ramach sądownictwa (powszechnego).
Sesz
[ Dodano: Sob Lip 05, 2008 12:09 am ]
"kudłaty" napisał:
Dyskusja jest dowodem nr 1337 na to, że kolega racjonalny ustawodawca jak zwykle nie ma koncepcji funkcjonowania zarówno ustrojowo - wymiaru sprawiedliwości, jak i konkretnego jego wycinka w postaci procedury cywilnej. I tak naprawdę ani nie wiedział czego chciał, ani się nad tym specjalnie nie głowił.
Tak naprawdę argumenty są na rzecz każdego ze stanowisk. Powtarzać ich nie ma potrzeby. Proceduralnie w mojej ocenie, tak to kpc kształtuje, referendarz jest odrębnym organem procesowym. Ale coś jest na rzeczy w takim rozumowaniu, że wymiar sprawiedliwości w RP sprawują sądy, i nic w Konstytucji RP nie ma, żeby sądy, to tylko sędziowie. Referendarze - 147 usp - zatrudniani są do wykonywania określonych w ustawach czynności należących do sądów w zakresie ochrony prawnej. Czyli jakby taka trochę schizofrenia - dualizm między ustrojem a procedurą. Ale na dzień dzisiejszy bliższa jest mi koncepcja, że mamy do czynienia z sytuacją, w której ustawodawca dopuścił powierzenie wykonywania określonych czynności należących do sądów urzędnikom zatrudnionym w sądach, nie czyniąc ich jednocześnie piastunami funkcji sądu jako organu procesowego, a tworząc osobny organ procesowy.
Z zainteresowaniem poczytam dalsze głosy.
To tylko się powtórzę (jeśli jeszcze o tym nie pisałem , że:
1. kompetencja sądu znaczy tyle, że sąd może wykonywać określoną funkcję, ale też moim zdaniem, że może być tym kim jest – czyli sądem, czyli organem/władzą różniącym się od innych organów/władz. No i idąc tym tropem jeśli ref ma kompetencje sądu to oprócz tego, że może działać tak samo w dziedzinie sądu to także od strony formalnej charakteryzuje się tymi cechami które odróżniają podmioty reprezentujące władzę sądowniczą (lub są tą władzą) od tych które reprezentują inne władze (lub są tymi władzami).
2. zatrudnienie „do czynności należących do sądów” potwierdza tylko, że wykonując zadania sądu ref sam staje się władzą sądowniczą/sądem – co najmniej w znaczeniu materialnym.
3. praca refa „w sądzie” wg mnie potwierdza, że 1. ref należy do sfery sądownictwa (powszechnego) i nie jest odrębnym od sądu organem państwowym 2. od strony logicznej – argument, że z tego powodu nie może być tym samym organem w którym się pracuje (którego element stanowi) wg mnie jest do obalenia z hukiem dlatego, że jego zastosowanie daje efekt alogiczny (masło maślane), natomiast jeśli przyjmie się, że „rzyznanie kompetencji sądu” ma sens kreujący w sensie umożliwienia funkcjonowania jako sąd analogiczny jak wyinterpretowana z art. 47 kpc faza wejście sędziego „w skład” sądu, bo niby aby sąd mógł w tym trybie działać to tylko poprzez skład „w składzie”.
4. odn. „iastowania” - oznacza troszczenie się, opiekowanie, ochronę (big sic!!!!) ; na nasz użytek lepsze znaczenie ma słowo „ełnić urząd” ale przecież oczywiste jest, że tak czy siak odbywa się to poprzez pewne konkretne działanie a nie samo „ozowanie”, więc chodzi o skuteczne spełnianie pewnej roli w pewnej dziedzinie – czyli w zadaniach powierzonych sądom. I oczywiście, że zadania wymierzania sprawiedliwości i ochrony prawnej się różnią (choć nie tak bardzo jak się wydaje, bo uważam, że KRS i KW to nie jedyne zadania sądu niebędące wym.spr). Uważam, że oba zadania choć po części autonomiczne są równie ważne/równoważne w sensie kompletności, komplementarności i kompatybilności całości systemu sądowniczego, ale przede wszystkim są równie ważne dla zrealizowania celów dla jakich zostały powołane sądy (tzn celów z powodu których została wyodrębniona 3 władza) i dla przyczyn dlaczego pewne konkretne zadania powierzono właśnie sądom jako podstawowemu organowi ochrony prawnej czyli ogólnie rzecz ujmując chodzi o zagwarantowania przestrzegania praw i obowiązków obywatelskich. Uważam, że ref pełniąc w sposób kompletny określoną funkcję tzn. rozpoznając sprawy w postępowaniu sądowym jest piastunem tego wszystkiego co się w związku z tym dzieje – prowadzi sprawę i jest za nią odpowiedzialny. Uważam, że działanie refa jako sądu jest optymalną formą realizacji tych zadań i celów, a bardzo bym nie chciał aby refowie mieli się troszczyć o powierzony zakres sfery życia społecznego bez atrybutów (np. powagi urzędu) związanego z byciem sądem, bo rzetelnie wykonywać pewne zadania potrzebne są odpowiednie „narzędzia” dla ich realizacji.
A skoro pewne zadania są przypisane sądowi to właśnie po to aby w szczególny „sądowy” sposób gwarantować ochronę praw obywatelskich.
I to właśnie jest całym sensem instytucji refa - realizacja zadań sądowych bez konieczności posiadania wszystkich „osobistych” atrybutów dotyczących osoby sędziego wraz z jednoczesnym zachowaniem cech ustrojowych przynależnych sądowi.
Czyli dwie pieczenie na jednym ogniu – odciążenie sędziów (a przez to i sądów, w które do tej pory musieli się wcielać, choć charakter zadań tego nie wymagał) i zapewnienie dotychczasowych gwarancji, których może udzielić tylko instytucja posiadająca cechy sądu.
Jest to istotne chociażby z tego powodu, że w naszym demokratycznym ustroju władza wykonawcza w komercyjnym zakresie stosunków cywilnych (gospodarczych) jest podmiotem równym obywatelom, a przecież nie przestaje być przy tym jedną z władz, która w tym aspekcie także powinna podlegać równoważeniu.
Rozwinięcie uzasadnienia argumentów mam nadzieje znajduje się sąsiednich moich postach.
pozdrawiam
Sesz
Czy wydanie nakazu upominawczego jest sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości? Może nie jest. Z naciskiem na "może", bo czy wydanie nakazu zapłaty w postępowaniu nakazowym - chyba tak. Przynajmniej tak do tej pory przyjmuje ustawodawca, ale dlaczego tego nie wie on sam, a przynajmniej autor projektu ustawy, co wynika z uzasadnienia. Instytucja referendarza została powołana, bo ktoś był na wycieczce w RFN, ktoś oblliczył, że będzie taniej, a jeszcze ktoś pomyślał, że będzie można pochwalić się, że wprowadzona się kolejną zmianę w celu poprawy sprawności postępowania. I jak zrobiło się to bez składu i ładu, to nie ma co zastanawiać się i dzielić włos na czworo, bo ustawodawca nawet przez sekundę nie myslał o tym, o czym w natężeniem umysłu tutaj dyskutujemy.
I na koniec. Przepisy odróżniają sędziego (przewodniczącego składu, sędziego sprawozdawcę) od sądu i od referendarz. Sędzia nie może wydać nakazu zapłaty w postępowaniiu upominawczym - może wydać sąd i referendarz, to są 2 różne organy procesowego uprawnione do wydania nakazu. Jeżeli dwa, to nie jeden.
Moim zdaniem tym co rozwiązałoby problem była by zmiana konstrukcji postępowania nakazowego (i upominawczego bo dla mnie całe to rozróżnienie jest koszmarnie sztuczne) prowadząca do jasnego określenia pozycji referendarza. Postępowanie nakazowe powinno yc całkowicie odrębne i nie powiązane z postępowaniem procesowym. Ktoś to ma roszczenie do innej osoby powinien złożyć wniosek o formalne nakazanie dłużnikowi zapłaty - de facto wezwanie go do zapłaty wymagalnego długu i złożyć wraz z nim dowody uprawdopodabniające roszczenie. Opłata od takiego pozwu byłaby stała, podobnie jak wynagrodzenie adwokackie. S Po wpłynięciu takiego wniosku referendarz albo by go zwracał (bez wzywania do braków) albo wydawał nakaz albo odrzucał wniosek - gdy roszczenie nie nadaje się do trybu nakazowego - np nie zostało upradopodobnione. Skargi na zwrot czy odrzucenie rozpoznawałby sędzia, który albo podtrzymywałby decyzje referendarza albo nakazywał rozpoznanie sprawy tudzież sam wydawał nakaz - ale jako sędzia a nie jako sąd. A jak wpłynie sprzeciw to sprawa jest przekazywana do normalnego sądu cywilnego - grodzkiego do rozpoznania, tak jakby nakazu nie było. Pobiera się normalny wpis i całkowicie zapomina o tamtym nakazie. W ten sposób referendarze piszący nakazy nie są sądem, i nie "rozpoznają" spraw. Wydają jedynie urzędowo poświadczone wezwania do zapłaty.
Wspominany kiedys przedsąd referendarski to też nie jest taki głupi pomysł, gdyby ograniczyć go do kwestii formalnych poprzedzających rozpoznanie sprawy. W końcu niby dlaczego przewodniczący ma "zakładać wpływ". Ustalenie trybu, wezwanie do braków, rozpoznanie wniosku o zwolnienie od kosztów, odrzucenie pozwu niedopuszczalnego, zwrot wybrakowanego, doręczenie odpisu pozwu pozwanemu - to wszystko mógłby robic referendarz na przedsądzie. Referendarz przygotowywałby sprawę do przekazania jej sędziemu. Sedzia otrzymywałby sprawę opłaconą, z uzupełnonymi brakami, po wymianie pism, pozostawałoby mu tylko ją obsądzić
Słusznie. Tylko nasz prawodawca nie stanowi zwykle przepisow w taki sposób, aby można było oczekiwać dobrego rezulatatu. A przede wszystkim dotyczy to sytuacji, gdy zmiana ustawy wydaje się być niewielka. Bo cóż prostszego jak wpisać kika przepisów o referendarzach i po sprawie. Nic bardzie mylnego. Najpierw trzeba było pomyśleć gdzie referendarz umiejscowić w cały systemi i kim ma być: orzecznikiem, "rzedsądem", pomocnikiem sędziego, urzędnikiem, a dopiero przyjęte rozwiązanie wprowadzić konsekwetnie do przepisów ustrojowych lub proceduralnych. Tak nie było i wyszło jak zwykle.
Moim zdaniem problem wywołany artykułem jest sztucznie rozdmuchany. Przejrzałem cały wątek i po odstawieniu na bok całej tej dyskusji o tym, czy referendarz jest sądem czy działa w/przy sądzie, pojawiły mi się takie dwa pytania:
"ubilexibi" napisał:
Ilekroć trafiała w moje ręce skarga na czynności referendarza zawsze w pkt 1 prostowałem oczywistą omyłkę w zakresie oznaczenia organu procesowego
Tylko po co?
Nawet przyjmując jako słuszne twierdzenie, że referendarz nie jest sądem, to czy jaśniepaństwa sędziów tak strasznie bodzie to, że referendarz podszywa się pod sąd?
W dodatku postępując w ten sposób, nie dość, że wychodzimy na arogantów, to jeszcze narażamy się na śmieszność w sytuacji, gdy popełnimy błąd co do meritum sprawy, bo oto wychodzi na to, że skupiając się na wyciąganiu cudzych mało istotnych błędów, sami popełniamy dużo większe.
Nigdy nie mogłem zrozumieć skąd się wzięło to pisanie ,,Sąd Rejonowy w składzie referendarz sądowy ...".
Jak w takim razie proponujesz napisać nakaz zapłaty albo zarządzenie o zwrocie pozwu?
Są oczywiście tacy, który zarządzenie o zwrocie pozwu piszą (bazgrają raczej) ręcznie na krzywo przyciętej ćwiartce kartki formułując je następująco: "VI Nc 122/09 zarządzenie zawrócić pozew albowiem nie uzupełniono braków formalnych w terminie data i podpis", ale doniosłość i zaskarżalność tego zarządzenia powoduje, że warto mu nadać odpowiednią formę, np. pisząc go na druku postanowienia. A stąd już krok do powielania formułki "Sąd Rejonowy w ... w składzie: Przewodniczący SSR... "
Dla mnie o wiele bardziej sztuczne od powyższego jest "zarządzenie przewodniczącego wydziału w Sądzie Rejonowym ..." albo "Nakaz zapałty referendarz sądowy ... w sądzie Rejonowym w ... nakazuje pozwanemu ... aby zapłacił".
Albo analogicznie w karnym, zwrot aktu oskarżenia: "zarządzenie prezesa Sądu Rejonowego w ..." A jak napisać, że ten prezes zwracający ao nie jest w rzeczywistości prezesem? "Zarządzenie upoważnionego sędziego Sądu Rejonowego w ..."?
Zupełnym kuriozum jest dla mnie "referendarz sądowy w osobie ...". Może analogicznie pisać "sędzia sądu rejonowego w osobie ..."?
A może zadowalające byłoby usunięcie z druku postanowienia słów "w skałdzie", aby zerwać łączność sądu i przewodniczącego? W ten sposób byłoby wiadomo, iż to nie sąd w danym składzie się zebrał - "Przewodniczący: SSR / ref sąd..." stanowiłoby oznaczenie osoby wydającej zarządzenie, zaś "Sąd Rejonowy w ..." oznaczenie, w jakim sądzie ten przewodniczący sędzia/referendarz zajmuje stanowisko?
czy jaśniepaństwa sędziów tak strasznie bodzie to, że referendarz podszywa się pod sąd?
Nie. Nie czuję się ,,jasnym panem" i nic mnie dotychczas nie bodło. Staram się przestrzegać obowiązujących przepisów i nie lubię niechlujstwa. W ogóle przenoszenie dyskusji na płaszczyznę uprzedzeń i emocji jest bez sensu. Nie chodzi tu o arogancję i urazy, ale poprawne formy procesowe.
Co do wątpliwości dotyczących formułowania orzeczeń i zarządzeń. Tego uczą chyba na aplikacji?
W moim okręgu zwraca się uwagę na stronę merytoryczną orzeczenia.
Na aplikacji uczyli pisać na druku postanowienia, a w tej chwili na szablonie komputerowym. Jakoś nikt nie zajmował się tym, czy w druku jest "w składzie" czy "bez składu".
Jest zarządzenie (właściwa forma), jest wydane przez referendarza (właściwy organ), jest oznaczenie sądu. Nie wiem, co tu można nazwać niechlujstwem, a co jest niezgodne z obowiązującym prawem.
Nie podpisałbym się pod postanowieniem wydanym w wyniku rozpoznania skargi na orzeczenie referendarza, w którym w pkt 1 prostuje się oczywistą omyłkę w zakresie oznaczenia organu procesowego, bo ktoś użył druku "Sąd Rejonowy w składzie referendarz".
chciałem przejrzeć stare watki aby wrócić do argumentów dotyczących omawianych kwestii, ale obraz nędzy i rozpaczy mnie przygniótł.
Nie mogę zrozumieć sensu tego, że po prawie 10 latach nagle ref przestał być sądem.
Widzę te świeże przepisy w kpc i ustawie o kosztach które stanowić mają uzasadnienie w/w poglądu ale zastanawiam sie jak do tego doszło że ta myśl stała się ciałem i rozpowszechnia się bez przeszkód. Co z tego że referendarz stał się instytucjonalnie niby równy sądowi (bo przecież działa przecież w sferze III władzy obok sądu) skoro to wszystko to jest jeden bełkot.
Jak można aż tak wypaczyć treść i normalny sens działu II kpc mówiącego o tym w jakiej formie osobowej (poprzez jakie osoby) działa sąd - że w I instancji w składzie sędziego (lub z ławnikami), że poza rozprawą sąd działa poprzez przewodniczącego czyli też sędziego (lub osobę która zastępuje go w czynnościach); że określone czynności sądu może wykonywać referendarz, który ma wtedy przyznane kompetencje takie jak ma sąd czyli zostaje zrównany z sądem w takim samym sensie jak sędzia staje się sądem gdy wykonuje określone czynności.
Jakim cudem można uznać, że w sądzie istnieje konkurencyjny organ sądowy różny od sądu skoro "akcja" dzieje się w sądzie i faktycznie cały czas jest tylko sąd, a różnica dotyczy tego jak nazywa się osoba realizująca konkretne czynności sądowe - czy jest to sędzia (lub osoby zrównane) czy referendarz, który nie jest sędzią ale działa w ten sam sposób.
Skąd nagle pomysł, że referendarz ma nie być sądem. Przecież przepis stanowi że ma kompetencje sądu chyba, że przepis szczególny stanowi inaczej. I owszem jest wiele przepisów które w odmienny sposób nakazują traktować to co robione jest przez referendarza ale dlaczego ma to skutkować tym, że nie jest to robione jako sąd.
Czemu tylko sędzia ma prawo występować jako sąd. Na jakiej podstawie to się odbywa, bo chyba nie w oparciu o art 47 kpc bo przecież nie wyklucza on tego, że w skład sądu może wchodzić inna osoba niż sędzia. Dlaczego orzekający poza rozprawą przewodniczący nie miałby być sądem. Przecież jest to tylko wskazanie na osobę która należy do składu rozpoznającego sprawę. Czy sąd miałby być tylko wtedy sądem gdy rozpoznaje sprawy na rozprawie, bo par 3 oznacza, że poza rozprawą czyli na niejawnych nie orzekałby już sąd, gdyby chcieć analizować konsekwentnie ten dział. A przecież po prostu oznacza to, że sąd działa wtedy poprzez przewodniczącego składu i tyle. Kwestią wtórną jest sposób zapisu tego faktu. Po co mówić o odrębnym organie procesowym i tworzyć wymyślone (abstrakcyjne) byty dodatkowe mające uzasadniać to, że w ramach sądu w sensie organizacyjnym funkcjonować może sąd w znaczeniu procesowym skoro i tak zawsze chodzi o to, że konkretne czynności muszą być dokonane przez konkretną osobę fizyczną. Jest to tworzenie bytów ponad miarę i nic dziwnego, że normalnie ludzie wzruszają ramionami nad takimi problemami, które mają czysto teoretyczny charakter.
Bardzo boli, że oczywistość tego, że ref nie może być sądem powstała na gruncie ostatnich zmian przepisów które w dziwaczny i celowy sposób wykoślawiły sens rozwiązań które z powodzeniem przez prawie 10 lat funkcjonowały bez problemu. Powstał temat kontroli ksiąg przez NIK i zrodziły się pytania czy taka ingerencja w sąd jest możliwa na gruncie przepisów chroniących niezależność sądu (czy niezawisłości sędziów), ale nikt nie wskazał, ze jeśli czynności w konkretnej sprawie dokonywane są przez referendarza to nie mamy przecież do czynienia z sądem tylko jakąś odrębna od sądu instytucją państwową. I do tego zmierzam, że na jakiej podstawie uważać można że wyodrębniony organizacyjnie w sądzie wydział ksiąg wieczystych nie miałby być sądem i czynności w nim realizowane nie miałyby mieć waloru sądowego. Kuriozalnym byłby twierdzić, że sąd wieczystoksięgowy nie jest sądem - to znaczy jest o ile czynności sądu wykonywane są przez sędziego a nie przez referendarza. Chyba sensowniej jest przyznać, że każde postępowanie sądowe w tym zakresie nie działaniem sądu realizowanym bądź przez sędziego bądź referendarza.
Te wszystkie przepisy uzasadniające odróżnienie czynności referendarza od czynności realizowanych faktycznie przez sędziego niech sobie są, bo w czym szkodzi traktowanie w inny sposób (technicznie/proceduralnie) czynności sądu realizowanych bądź przez sędziego bądź referendarza w których referendarz i tak ma kompetencje takie jak sąd. W niczym. Tak samo nie szkodliwe jest powierzania mu niepotrzebnie kazuistycznie kolejnych czynności (np. wydawania zarządzeń). Problemem jest gdy uzasadniać ma to ustrojowe usytuowanie referendarza obok sądu jako organu właściwego dla załatwiania określonych spraw sądowych. I nawet nie związane jest to z samą dystynkcją ale jak pokazuje praktyka ma to na celu deprecjonowanie poprzez zawężające wykładnie znaczenia i roli referendarza w systemie sądownictwa. Bo nie jest to zrównanie w sensie merytorycznym dwóch organów, ale zmierza do podporządkowania i sprowadzenia do roli pomocniczej jednego z nich. a taki sens wykracza zdecydowania poza założenia jakie przyświecały tworzeniu samodzielnego sądowego organu ochrony prawnej kompetentnego do niezależnego załatwiania określonego rodzaju spraw obywateli, które nie wymagają od osoby je załatwiającej statusu sędziego.
I dlatego odwołuję się do zwykłego sensu i znaczeń elementów składających się na obraz sądownictwa. Jest sąd, są osoby które realizują funkcję sądu. Referendarz nie jest sędzią. Oba podmioty są gospodarzami takich samych postępowań które prowadzą. Czemu jeden robiłby to w imieniu sądu jako sąd a drugi tylko we własnym imieniu. Skąd ta krucjata przeciwko referendarzom wymierzona nie tylko w osobę, ale też w rodzaj czynności które zostały powierzone referendarzom. Nie komplikujmy rzeczy bardziej niż tego wymagają. Jeśli referendarz ma być kimś innym niż sąd to trzeba powołać do tego organizacyjnie odrębny od sądu urząd do załatwiania określonych spraw, który mógłby działać chociażby w sposób alternatywny dla sądowego. Ale tak sprawa nie wygląda. Realizowane czynności są cały czas zadaniami sądowymi i nie muszą one należeć wyłącznie do sędziów, ale nie znaczy to, że powinny być oddawane poza sąd. To, że część obowiązków sędziego została przekazana referendarzom bez wyjęcia jej ze sfery sądu nie może skutkować tym, że są one jednocześnie sądowe i niesądowe (bo referendarskie).
Wiadomo, że aktualnie są bardziej pilne sprawy, które angażują całe środowisko, lecz nad tą kwestią także trzeba się pochylić, bo dlaczego z premedytacją dekomponuje się to co funkcjonowało z powodzeniem przez wiele lat i przyniosło bardzo dobre efekty. Oprócz wykonanych (na wysokim poziomie) zadań w sensie statystycznym osiągany był jeszcze inny cel jakim jest odciążenie sędziów a przez to umożliwienie sądom sprawniejsze realizowanie postawionych przed nimi zadań dotyczących formalnie także zakresu wymierzania sprawiedliwości.
Po co psuć to co jest pozytywnego w systemie. Referendarz może pozostać w sądzie i wcielać się w tenże sąd dla realizacji zadań postawionych przed trzecia władzą. Zadań których waga i charakter nie uzasadnia tego że musieliby je wykonywac sedziowie.
Seszele
"seszele" napisał:
Nie mogę zrozumieć sensu tego, że po prawie 10 latach nagle ref przestał być sądem.
Najmocniej przepraszam, ale kiedy referendarz był sądem? Od początku referendarz był urzędnikiem sądowym, wykonującym określone zadania, przewidziane w ustawie.
A może trzeba zobaczyć na treść art. 45 ust. 1 konstytucji - „Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. Czy referendarz ma wszystkie ww. atrybuty?? - sędzia owszem, referendarz nie - chodzi m.in. o niezawisłość sędziowską. W konstytucji w uproszczeniu - niezawisły sąd.
Odpowiedzi jest prosta. Tym samym, jeśli nie mamy do czynienia ze sprawą w rozumieniu konstytucji (dość bogate orzecznictwo TK i różnie można je interpretować, ale jakoś trzeba) - to można oddać pewne pole referendarzom sądowym i w tym wypadku mogą wykonywać kompetencje sądu, lecz tylko czysto techniczne, czy mówić prościej - te które nie mieszczą się w art. 45 ust. 1 ustawy zasadniczej.
Tym samym trzeba wyróżnić dwa pola działania sądu:
1. rozstrzyganie sposób o prawo w myśl art. 45 ust. 1 konstytucji
2. wykonywanie innych czynności m.in. czysto technicznych - które mogą wykonywać inne podmioty niż sędziowie.
Pierwsze pole jest zastrzeżone dla sędziów, zaś do drugiego pola mogą być dopuszczone inne osoby, jeśli tego sobie życzy ustawodawca, bowiem nie będzie to sprzeczne z ustawą zasadniczą. Np. do takiego pola można zaliczyć - uznanie dziecka (Art. 581 kpc. Uznanie dziecka może nastąpić także przed sądem opiekuńczym niewłaściwym według przepisów ogólnych. W takim wypadku o uznaniu zawiadamia się właściwy sąd opiekuńczy) Nie jest to sprawowanie wymiaru sprawiedliwości, tylko czynność typowo techniczna, nie ma tu żadnego luzu decyzyjnego, toteż można to cedować na inne podmioty, jeśli tylko by ustawodawca chciał.
Z drugiej strony można się zastanawiać, czy referendarze nie działają już w polu nr 1 np. wydają nakazy zapłaty. Wydając nakaz zapłaty rozstrzyga się o prawach, obowiązkach danego podmiotu. I to jest problem, czy to konstytucyjne? Można twierdzić, że - „sprawa” nie musi od początku być prowadzony przez sąd w rozumieniu art. 45 ust. 1 konstytucji i tak to uzasadnić, bo jak inaczej?? Jeśli jednostka chce zaskarżyć decyzje referendarza to niech to robi i wówczas uruchamia się prawo do sądu w rozumieniu art. 45 ust. 1 konstytucji. Tak to można rozumować? - choć uważam że to błąd. Za daleko posunął się ustawodawca przy rozdawaniu kompetencji referendarzom!
Abstrahując od powyższego - wydając nakaz zapłaty referendarz nie jest sądem! w rozumieniu art. 45 ust. 1 konstytucji.
Zobaczcie: jeśli Prezydent nie może sprawować urzędu i zastępuje go Marszałek Sejmu - to jak Marszałek Sejmu korzysta z kompetencji Prezydenta i wydaje postanowienia - to w nagłówku pisze Prezydent???
„mieć kompetencje sądu” to nie „być sądem”.
Jest to sporo różnica, nie można postawić tu znaku równości.
"jupi" napisał:
A może trzeba zobaczyć na treść art. 45 ust. 1 konstytucji - „Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. Czy referendarz ma wszystkie ww. atrybuty?? - sędzia owszem, referendarz nie - chodzi m.in. o niezawisłość sędziowską. W konstytucji w uproszczeniu - niezawisły sąd.
Jupi! Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz (tylko proszę nie zrozum mnie źle, gdyż co do zasady podzielam wyrażony przez Ciebie pogląd). Rzecz w tym, że referendarze ustawowe pojęcie niezależności, które towarzyszy ich orzeczeniom i zarządzeniom, utożsamiają z niezawisłością . Mało tego, są w tym przekonaniu utwierdzani przez niektóre ważne osoby.
Zaprezentowane przeze mnie stwierdzenie jest może mało dyplomatyczne, ale wynika z własnych doświadczeń i obserwacji. Miałam okazję niejednokrotnie się przekonać, jak to działa w praktyce.
I żeby nie było niedomówień: zgadzam się z poglądem jupiego.
Niezależność sądu a niezawisłość sędziego, czy sędziowska to dwa różne pojęcia – to każdy wie. Z tym, że konstytucja stanowi – niezależny sąd, niezawisły sąd, bezstronny sąd i właściwy sąd. A w rzeczywistości to sędzia jest bezstronny i niezawisły, zaś sąd jest niezależny i właściwy. I o to mi chodziło, że w ustawia zasadniczej jest pewne uproszczenie.
[ Dodano: Czw Lis 13, 2008 10:10 pm ]
Oto tekst, który bardzo a to bardzo mnie zaskakuje, choć jest w nim doza prawdy.
„Czy zakresy pojęć : władza sądownicza i wymierzanie sprawiedliwości pokrywają się. Uważam, że nie.
Ale uważam też, że jeżeli przepis mówi, ze ref ma kompetencje sądu to ma także kompetencje do sprawowania wymiaru sprawiedliwości, ale to już inna opowieść”.
Co to jest sprawowanie wymiaru sprawiedliwości? –nic innego jak rozstrzyganie sporów o prawo.
Kazus: Jednostka szuka ochrony prawnej – jego sprawa została przydzielona ustawowo referendarzowi – i tu?? – co ma myśleć osoba, której sprawa trafiła na referendarze, który nie skończył wyższych studiów prawniczych (bo tacy są – wcześniej można było zostać referendarzem po studiach administracyjnych), nie mówiąc już o skończonej aplikacji sądowej – i co ma myśleć jednostka? Chyba tu zaistniała pomyłka niezła. Z punktu widzenia art. 45 ust. 1 konstytucji nie można podzielić spraw na:
1.błahe – które mogą rozstrzygać inne podmioty, niż sędziowie i
2.skomplikowane – które są zastrzeżone dla sędziów.
[ Dodano: Czw Lis 13, 2008 10:33 pm ]
Bez skończenia wyższych studiów prawniczych, aplikacji sądowej i zdaniu egzaminu sędziowskiego – ustawodawca dopuszcza ludzi do sprawowania wymiaru sprawiedliwości?? Chore.
"Beatka" napisał:
Najmocniej przepraszam, ale kiedy referendarz był sądem? Od początku referendarz był urzędnikiem sądowym, wykonującym określone zadania, przewidziane w ustawie.
Spytam przewrotnie ale poważnie:
Kiedy ref nie był sądem?.
ale żeby być lepiej zrozumiałym spytam jak to się dzieje że sędzia (szczególny ale jednak z pewnego pktu widzenia urzędnik państwowy) staje sie sądem. Chodzi mi o mechanizm, jego zrozumienie i przełożenie ze sfery abstrakcji na język rzeczywistości. I rozebranie tego na czynniki pierwsze sprawia że mamy osobę (fizyczną) sędziego który w określonym momencie staje sie emanacją/medium idei (wywierającej bardzo realne skutki) jaką jest sąd jako część władzy państwowej polegającej na decydowaniu o indywidualnych prawach i obowiązkach obywateli poprzez korygowanie zachowań do wzorca ustalonego przez suwerena. Sędzia ma prawo wcielić się w sąd, (no chyba że przez cały czas jest sądem). Ta transformacja odbywa się w sposób umowny w oparciu np o art 47 kpc który określa w jakiej formie osobowej sąd działa, kto może wykonywać funkcje sądu, kto personalnie ma kompetencje do bycia sądem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I właśnie. Przez wiele lat referendarz spokojnie realizował funkcję sądu używając tej samej metody co sędzia na realizacje zadań sądowych jakie przed sądem (a konkretnie refem) postawiono. Bez wątpienia w kw i krs działa(ł) jako sąd na tej samej zasadzie jaka dotyczy sędziego, czyli że poprzez osobę refa działa sąd, bo w tym procesie (na drodze sądowej) pkt ciężkości "decyzyjnej" należy do referendarza. Tak było aż do momentu gdy ogon zaczął machać psem, czyli ktoś zauważył że procedura w różny sposób, w różnej postaci uzewnętrznia działanie sądu - tzn pewne kompetencje ma przewodniczący składu i teoretycznie wtedy przestaje działać jako sąd tylko wykonuje czynności we własnym imieniu a okoliczność tą można wykorzystać dla przypomnienia hierarchii w sądzie. Ale jeśli normalnie sędzia nie jest sądem to jest kim - (tylko) sędzią tzn osobą (nie napiszę że urzędnikiem/pracownikiem) wykonującym określone zadania, przewidziane w ustawach. Cóż. Nie stanowi to problemu. Jeśli jutro kpc się zmieni i wyroki będzie wydawał przewodniczący dalej nie będzie problemu, bo przecież sędzia ma faktycznie te same atrybuty co sąd. (Z tego też wynika generalne zrównywanie sądu z osobą sędziego i tendencje do utrzymywania tej relacji jako zamkniętego zbioru - tzn. ze sądem może być tylko sędzia).
Jeśli jednak pewne (te same) zadania sądowe realizuje inna osoba niż sędzia to z jakichś powodów nie musi już mieć odpowiednich atrybutów związanych z kompetencjami do załatwiania spraw w trybie sądowym i może być urzędnikiem tzn. nie-orzecznikiem pomimo tego, że robi część czynności orzeczniczych dokładnie tych samych i tak samo jak sędzia. Z jakiegoś powodu jednak musi być wystawiona poza nawias sądu.
I tu dochodzimy do clue.
Czemu ref nie może być sądem. Gdzie jest powiedziane że nie może wchodzić w skład sądu gdy realizuje w postępowaniu sadowym sprawę sądową należąca do zadań powierzonych sądom. Zadań realizowanych personalnie przez osoby sędziego i referendarza.
Dlaczego ref przegrywa konkurencję w realizowaniu zadań sądu.
Bo nie ma właściwego statusu?. Bo co innego wynika z przepisów procedury?. Otóż to ten status i procedura są specjalnie zmieniane właśnie po to aby ktoś mógł uzasadniać, że ref nie jest sądem.
Konkretnie np kwestia niezależności/niezawisłości.
Ta oczywista różnica, skoro jest tak oczywista to może da się ją ująć w kilku słowach - bardzo bym prosił. Odnośnie tego poczekam z kontrargumentami; za to muszę się odnieść do wątku osobistego dotyczącego tematu.
Beatko. Mogę się domyślać dlaczego w tak wyraźny sposób negujesz role referendarza, ale taka postawa jest dla mnie frasująca o tyle o ile wykracza poza dyskusje merytoryczną a przenosi ją jakby w sferę osobistą. Zauważam bowiem (może błędnie) pewien osobisty stosunek skutkujący w mojej ocenie lekkim brakiem bezstronności i poszukiwaniem każdego argumentu aby sprowadzić przeciwnika do parteru. Zastanawiam się czy jeżeli masz problemy natury orzeczniczej z refami to czy w podobny sposób załatwiasz je także z sędziami. Nie jest to zarzut tylko moja subiektywna ocena więc uzasadnię to najlepiej jak umiem. Wynika to z tego, że argumenty jakimi się posługujesz sprowadzają się do : nie bo nie. Przykładem jest: niezależność bo nie-niezawisłość i koniec. Albo ref nie jest sądem bo nie i aby to udowodnić musi być inaczej traktowany. To nic ze wyznacznikiem jest np. niezależność -ważne jest to aby ref był inaczej (gorzej) traktowany niż sędzia.
Inny przykład - choć zarzucasz że jupi sie myli to i tak uważasz że ma rację (z innego powodu - b.chciałbym wiedzieć jakiego?). Jak może ktoś mieć rację kto się myli tzn. nie rozumie sensu argumentów (czyli myli się podwójnie), ale nie ważne argumenty - ważne że ma rację.
A chodzi o to że pogląd jupiego wcale nie musi być pomyłką; może wynikać tylko z tego jakie kto przyjmuje wzorce (założenia, dogmaty). Jeśli ktoś zakłada z góry, że orzekać mogą tylko sędziowie (bo jest to (niby) zastrzeżone w Konstytucji) to właśnie to wynika (dla tej osoby) z przepisów i koniec. A że w Konstytucji napisano, że wymiar spr należy do sądów (a nie sędziów) to nic nie zmienia bo sąd=sędzia (tylko). A jeśli nawet nie - to wspaniałomyślna zgoda na wyjątek w tym zakresie sprowadza sie jednak do tego, że "zastąpienie" może dotyczyć tylko sądowych czynności "technicznych", czyli wracamy do pktu wyjścia, bo okazuje się, że tych czynności wcale nie musi robić sąd.
Tylko po co to siłowanie się. Jakie to ma znaczenie skoro pewne zadania sądowe są realizowane i to w optymalny sposób. Gdzie tak naprawdę przebiega konkurencja między sędziami a referendarzami.
Mam wrażenie że cel tego jest gdzieś indziej. Że właśnie jest osobisty, że chodzi o pokazanie przy pomocy każdego możliwego sposobu że ktoś jest lepszy a ktoś gorszy.
Beatko, zarzucasz, że w praktyce jakiś ref nie odróżnia niezależność od niezawisłości, ale zamiast wytłumaczyć uważasz, że najlepszym sposobem na rozwiązanie tej kwestii jest zanegowanie tego że ref jest sądem, bo przez to odpadają te wszystkie atrybuty które doprowadziły do tego, że jakiś ref utożsamiał swoją niezależność z niezawisłością jaka przysługuje sędziemu. A może chodziło nie o niezawisłość sędziowską lecz o niezależność sądu, która nie miałaby chronić już refa skoro nie miałby być sądem. A przecież ta niezależność referendarza dalej jest i teoretycznie odcięcie od sądu nie powinno nic zmieniać, tak jak nie zmienia nic to że czynności przewodniczącego miałyby być jego osobistymi czynnościami a nie sądowymi.
Spytam wprost czy najlepszym rozwiązaniem sprawy tego, że jakiś ref podobno powiedział, że nie musi chodzić do pracy bo jest niezależny jest to aby odebrać mu niezależność, bo do tego sprowadza się zanegowanie jego roli jako sądu. bo skoro jest prywatnym pracownikiem to jego status można być dowolnie modelowany zgodnie z wolą pracodawcy. Otóż mam nadzieję, że Trybunał Konstytucyjny nie potraktuje tak lekko tematu jak lekko traktuje się referendarzy.
Przepraszam za wykorzystanie osobistego aspektu dla zobrazowania ogólnego mechanizmu jaki stosowany jest wobec referendarzy. Z pokora przyjmę naukę, która wykaże że nie prawidłowo oceniłem sytuację.
Seszele
ps. trochę czuję się nie swojo, bo zamiast rozpracować kwestie wynagrodzeń (czyli nasz wspólny temat) użalam sie nad swoim losem.
[ Dodano: Pią Lis 14, 2008 1:33 am ]
[ Dodano: Pią Lis 14, 2008 1:28 am ]
"jupi" napisał:
Z powodu obowiązków nie jestem wstanie od ręki odnieść się do przedstawionych argumentów ale bardzo dziękuję za ich podniesienie, bo na pewno na ich podstawie można sobie wiele rzeczy wyjaśnić .
Niech za merytoryczną część mojej przyszłej odpowiedzi posłuży na razie cytat z TK sygn. akt - P 4/04 z wytłuszczeniami:
4.4. Prokurator Generalny podnosi, że gwarancja art. 45 Konstytucji nie może służyć do oceny zakwestionowanego art. 6261 § 4 k.p.c., gdyż postępowanie wieczystoksięgowe w pierwszej instancji nie jest wymiarem sprawiedliwości a staje się nim dopiero w fazie odwoławczej, o czym ma świadczyć możliwość zastosowania art. 113 k.p.c. w drugiej instancji, jak również okoliczność, że postępowanie wieczystoksięgowe jest - w pewnym zakresie - powierzone referendarzowi, a nie sędziemu. Prokurator Generalny rozumując redukcyjnie przyjmuje przede wszystkim nieadekwatną przesłankę wnioskowania, że postanowienie o wpisie do księgi wieczystej w ogóle nie jest rozstrzygnięciem o prawach wnioskodawcy. Takie założenie jest nietrafne. Po pierwsze, w sprawie chodzi o to, czy zakaz zwolnienia od kosztów nie ogranicza dostępu do jurysdykcji sądowej. Natomiast Prokurator odwraca rozumowanie i przyjmuje, że skoro przy złożeniu wniosku o wpis nie ma możliwości zastosowania „rawa ubogich”, co może być zrealizowane dopiero w postępowaniu odwoławczym, to należy przyjąć (redukcja), że początkowe postępowanie w ogóle nie jest postępowaniem sądowym. Ten sam sposób rozumowania zastosowano wobec udziału referendarza w rozważanym postępowaniu. Przed takim właśnie legitymizującym zabiegiem (wynikającym z arbitralnego kwalifikowania pewnej jurysdykcji jako sądowej lub niesądowej w wyniku zabiegów związanych z organizacyjnymi zmianami w strukturze sądownictwa) przestrzega się na tle europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka (por. sprawa Lawless przeciw Irlandii z 1 lipca 1961 r., A.3, s. 52). Nie ulega bowiem wątpliwości, że postanowienie sądu o wpisie prawa jest rozstrzygnięciem o prawach zainteresowanego, gdyż przesądza o treści uprawnień i zakresie ochrony praw podlegających wpisowi do księgi wieczystej. W odniesieniu do niektórych kategorii praw postanowienie sądu o wpisie warunkuje wręcz samo powstanie prawa, dotykając istoty gwarantowanej ustawą możności postępowania (np. konstytutywny wpis kreujący odrębną własność lokali), dzięki wpisowi zainteresowany z natury rzeczy otrzymuje prawo „lepsze” - bo lepiej chronione. Ponadto wpis przesądza „o prawach” wnioskodawcy, skoro zaniechanie wpisu wiąże się z sankcją publicznoprawną. Dlatego postępowanie wieczystoksięgowe powinno być kwalifikowane jako należące do kategorii spraw, o których mówi art. 45 Konstytucji i art. 6 Konwencji.
4.5. Nie jest tu także obojętne usytuowanie postępowania wieczystoksięgowego na płaszczyźnie prawa powszechnego. Postępowanie wieczystoksięgowe jest sprawą cywilną w rozumieniu art. 1 k.p.c. Świadczy o tym nie tylko formalne przyporządkowanie sądom powszechnym kompetencji do rozstrzygania o prawie wpisu do księgi wieczystej, ale przede wszystkim materialny charakter stosunku prawnego leżącego u podstaw postępowania wieczystoksięgowego (prawa rzeczowe lub inne prawa podlegające wpisowi). Wykładnia systemowa (art. 1 k.p.c. w związku z unormowaniem rozdziału 6, tytuł II, dział III, księgi drugiej kodeksu postępowania cywilnego) jednoznacznie wskazuje, że postępowanie to jest sprawą sądową.
4.6. Na ustalenie zakresu normowania art. 45 Konstytucji nie wpływa również fakt, że art. 147 § 1 prawa o ustroju sądów powszechnych umożliwia orzekanie w sprawach związanych z prowadzeniem ksiąg wieczystych referendarzom sądowym. Przypomnieć należy, że w oparciu o Konwencję europejską i jej orzecznictwo na tle art. 6, sąd może być całkowicie lub częściowo złożony z osób nie będących zawodowymi sędziami (sprawa Ettl przeciwko Austrii z 23 kwietnia 1987 r., A.117, par. 38). Z punktu widzenia obowiązku ochrony konstytucyjnych wartości powierzenie wykonywania określonych funkcji z zakresu ochrony prawnej wykonywanej przez sądy referendarzom sądowym, pozbawionym z mocy prawa cechy niezawisłości, nie zwalnia ustawodawcy od zagwarantowania wymaganych przez art. 45 Konstytucji standardów.
Szanowny kolego Seszele!
Jeżeli chodzi o moją recenzję postu Jupiego, to raczej jej nie zrozumiałeś.
Co do mojego stosunku osobistego do instytucji referendarza, to taki, w sensie emocjonalnym, nie istnieje. Nie mam zbyt wielu pozytywnych doświadczeń ze współpracy z referendarzami i tego nie ukrywam.
Moje twierdzenie dotyczącego tego, że referendarz nie jest sądem opieram o przepisy art. 1 par. 2 i 3, art. 2 par. 1 i 2 usp. Zgodnie z nimi wymiar sprawiedliwości oraz zadania z zakresu ochrony prawnej, powierzone w drodze ustaw, sprawują sądy. Zadania z zakresu wymiaru sprawiedliwości wykonują sędziowie. Referendarze wykonują natomiast zadania z zakresu ochrony prawnej w sądach (to należy podkreślić). Dalej przepis stanowi, iż zadania te sprawują także (kolejne podkreślenie) referendarze.
Proszę wobec tego o nie sugerowanie mi retoryki bliskiej piaskownicy.
I jeszcze dodaję, że ja "się nie siłuję". Przedstawiam wyłącznie rzeczywistość (prawną).
Dziękuję ogromnie za odpowiedź, naprawdę jestem wdzięczny że mogę dzięki temu w atmosferze dialogu i otwartości przedstawić alternatywną rzeczywistość prawną z nadzieją na znalezienie wspólnych podstaw (fundamentu) w oparciu o który można ze wzajemnym zaufaniem zbudować solidny gmach trzeciej władzy.
Bo czyż z przywołanych artykułów nie można by zbudować to oto takiego obrazu sądów:
w art 1 mówi się o zadaniach należących do sądów (powszechnych)
w art 2 mowa o osobach (fiz) które te zadania wykonują.
Już samo ujecie tego w dwóch jednostkach redakcyjnych o określonej treści sugeruje, że chodzi o przedstawienie modelu org sądu od ogółu do szczegółu w tak sposób, że ogólny byt wymyślony (idea o określanym umownie sensie) jakim jest sąd czyli abstrakcja ukonkretnia się w realnych osobach które wykonują (materialnie) określone zadania powierzone (formalnie) sądom, które nie mają vitalnej postaci w realu poza tymi osobami.
Gdyby przyjąć odmienne założenie i czytać te artykuły w ten sposób, że wskazane podmioty działają jakoś obok sądu (bo takie usytuowanie refa się postuluje) to także sędzia musiałby być czymś rodzajowo innym w sensie konkurencyjnym dla sądu skoro wym. spr należałby bądź do sadu (art 1 par 2) bądź do sędziego (art2 par 1) a referendarza w oparciu o takie uzasadnienie w ten sposób by się traktowało. Dlatego lepiej uznać, że artykuł 2 usp wskazuje poprzez jakie osoby działa sąd (powszechny). Potwierdza to par 3 tego przepisu który umożliwia wykonywania tych zadań także przez asesora co do którego nie ma chyba wątpliwości, że działa jako sąd. A przecież zastępuje sędziego a nie sąd, więc gdyby sędzia miałby być odrębnym ustrojowo podmiotem od sądu to powodowałoby to, że asesor mógłby zastępować tylko sędziego, lecz aby być sądem musiałby mieć odrębna podstawę gdyż literalnie zg z art 47 tylko! sędzia (ewent z ławn.) wchodzi w skład sądu tzn. może być sądem. Chodzi o to, że asesor upoważniony jest do czynności sędziowskich lecz nie sądowych, wiec nawet jeśli funkcjonowałby w składzie sądu nie mógłby twierdzić (i ujawniać tego w rubrum), że poczuwa się do bycia sądem. Oczywiście, że art 47 par 1 zawiera możliwość wyjątku, ale czemu nie mogłaby ona dotyczyć ref to już nie wiem.
Faktycznie napisane jest ze ref wykonuje zadania "w sądach", ale gdzie w takim razie wykonuje swoje czynności sędzia jeśli nie w sądzie - przecież nie poza sądem. czy naprawdę taki zapis musi sugerować, ze ref nie może być sądem skoro działa w nim. A może właśnie jest to potwierdzenie, że ref nie funkcjonuje poza sądem tylko w ramach sądu i to w tym sensie, że wchodzi w niego (w jego "skórę", wciela się w sąd, a przynajmniej nie jest wyłączony poza sferę sądu i gdy przepisy proceduralne nakazują aby pewne czynności robił sąd a nie inny organ to ref mając przecież powierzone konkretne czynności należące do sądu w postępowaniu sądowym także dostosowywałby (tak jak sędzia) swoją zewnętrzną formę do wymogów procedury i przybierał postać sądu lub przewodniczącego. KPC normuje w jaki sposób w sądach załatwia się zadania sądowe.
Bo jeśli nie można czytać art 1 par 2 i art 2 par 1 konkurencyjnie to czy dopisanie słów "w sądach" miałoby zmieniać sens i nakazywać dwie drogi wykonywania zadań z zakresu ochrony prawnej - przez sądy i przez refa. Jeśli ref miałaby być kimś innym niż sąd to jak można umieszczać go "w sądzie" - to by nic nie znaczyło bo i tak musiałby działać w takim wypadku poza sądem. Ale skoro tak brzmi ten przepis to przynajmniej wg mnie uzasadnia on twierdzenie, że ref realizuje zadania sądu na podobnej zasadzie co sędzia .
Dodatkowo pierwotny zapis tego artykułu mówił, że ref wykonywał zadania "w sądach rejonowych" i może raczej intencją ustawodawcy było zakreślenie miejsca wykonywania zadań, a nie chęć odróżnienia ref od sądu.
Czy gdyby podobny zapis zawarty był w art 2 par 1 i dotyczył sędziów zmieniałoby to relację sędziego do sądu?. Sądzę, że nie. Raczej wskazywałoby to miejsce pracy sędziego uniemożliwiając wykonywania zadań poza gmachem sądu
A może jednak sąd i sędzia w wymierzaniu sprawiedliwości stanowią dla siebie konkurencję- tylko obawiałbym sie o konstytucyjność sędziego, bo przecież Konstytucja jednoznacznie wskazuje że wym. spr należy do sądów a nie sędziów. Można by doprowadzić rzecz do kuriozum wskazując na wewnętrzną sprzeczność wynikająca z tego, że sąd skoro może działać tylko przez sędziego, który z kolei nie może działać w wym spr (bo zabrania tego Konstytucja) to ten sąd miałby związane ręce.
Dlatego właśnie lepiej jest czytać przepisy w ten sposób, że art 2 stanowi kto personalnie wykonuje zadania sądu co oznacza że ref działa na tej samej zasadzie co sędzia tzn, że reprezentuje swoim nazwiskiem sąd w którym pracuje
Jeszcze jednym argumentem za taką tezą niech będzie to, że gdyby miały obowiązywać dwie drogi załatwiania spraw z zakresu ochrony prawnej to art 2 par 2 usp powinien znajdować sie w art 1 po par 3. Chociaż to także nie przesadzałoby sprawy.
Z kolei słowo "także" sugeruje, że ref może wykonywać określone zadania obok lub wraz z osobą sędziego, a nie że usytuowany ma być obok sądu. Dlaczego tak uważam?, gdyż inaczej z takiego zapisu wynikałby ze sędziowie nie są umocowani do wykonywania zadań z zakresu ochrony prawnej (tzn mogliby je realizować tylko jako sąd) a to byłoby niedorzeczne, skoro nie wszystkie czynności w ramach zadań z zakresu ochrony prawnej (ograniczając się do fundamentalnych czyli kw i krs) są realizowane przez sąd, a część przez przewodniczącego (jeśli chce się konsekwentnie brnąć w takie interpretacje przepisów kompetencyjnych). Skoro jednak przyjmujemy, że sędzia (jako nie sąd) ma prawo występować w sprawach z zakresu ochr. pr. to art 2 par 3 powinien skłaniać do tego, że słowo "także" odnosi się do sędziów będących tak samo jak referendarze realnymi postaciami z krwi i kości. Ref (ale też sędzia) w sensie abstrakcyjnym to ewentualnie sądowy organ procesowy (przewodniczący), a to tym bardziej sugeruje, że ref nie funkcjonuje obok sądu (powszechnego - np rejonowego), ale raczej obok innego procesowego organu funkcjonującego w sądzie (lub poprzez który działa/ujawnia się sąd) jakim jest np. sąd I - instancji - bo w sąd I instancji ref (ewentualnie) nie wchodzi , ale za to zdecydowanie funkcjonuje w konkretnym wydziale sądu rejonowego/okręgowego reprezentując go w takim samym sensie jak robi to konkretny sędziowski skład orzekający w danym sądzie lub przewodniczący (stosownie do art 47 kpc).
Problemy związane z powyższym tematem i konieczność filozowania wynika z rożnych znaczeń terminu sąd w znaczeniu ustrojowym, procesowym, konstytucyjnym , ustawowym, organizacyjnym, funkcjonalnym i posługiwaniu się nimi niekonsekwentnie a przecież w każdym ujęciu trzeba sąd traktować odrobinę inaczej.
Przedstawiam tylko swoje stanowisko z zastrzeżeniem, że nie chcę nikogo przekonywać do niego, a jedynie wskazać, że tak naprawdę racja może leżeć idealnie pośrodku (np. na ostrzu noża) i dosłownie od wahnięcia skrzydeł motyla będzie zależało w którą stronę pójdzie rozwiązanie.
jeszcze raz dziękuje za możliwość rozmowy. Żałuje, że nie mogę przygotować się do tego tak jakbym chciał (przez co pewne aspekty nie są dopracowane, choć dzieci a szczególnie 3letni synek dzielnie mi zawsze pomagają , ale akurat teraz sytuacja wymaga z mojej strony skoncentrowania uwagi na sprawach rodzinnych.
Pośpiech nie służy dobrze sprawie, ale nie jestem wstanie inaczej teraz włączyć się do walki o lepszą przyszłość sądownictwa.
pozdrawiam, łącząc wyrazy szacunku.
Seszele
"seszele" napisał:
Bo czyż z przywołanych artykułów nie można by zbudować to oto takiego obrazu sądów:
Nie wiem, czy tymi obszernymi stwierdzeniami (propozycjami?) czynisz próbę udowodnienia czegoś. Niezależnie od racji merytorycznych albo ich braku, mogę wyciągnąć wniosek: kryje się za tym strach i obawa. Tylko nie wiem przed czym.
Celem wprowadzenia do naszego systemu prawnego urzędu referendarza było zróżnicowanie tych zadań, które należą do sfery wymiaru sprawiedliwości, od tych z zakresu ochrony prawnej (a krótko i dobitnie rzecz ujmując konieczność odciążenia sędziów z wykonywania coraz liczniejszych obowiązków). Sytuacja jest obecnie dość klarowna, a różnice poglądów akademickie. Mało tego, źródło owych różnic, coraz bardziej zdecydowanie artykułowanych, to nie przemyślenia i inicjatywa sędziów, lecz referendarzy. Mało tego, stan opozycji referendarzy wobec sędziów, na który już wcześniej w innym miejscu zwróciłam uwagę, jest stanem pogłębiającym się. Sugerowałabym w tym miejscu daleko idącą ostrożność i zastanowienie się nad wysuwaniem kolejnych propozycji.
Na tym kończę udział w dyskusji, pozostając przy zaprezentowanych poglądach.
Są na tyle utrwalone, a nadto znajdują uzasadnienie w obowiązującym stanie prawnym, że dalsze rozwijanie wątku i tkwienie w nim byłoby stratą energii. Chętnie natomiast poczytam dalsze rozważania, jeżeli takie się pojawią.
Niezależność sądów to nic innego jak to, że sądy muszą być oddzielone organizacyjnie, funkcjonalnie i personalnie od wpływu innych organów państwowych, aby miały zapewnioną samodzielność w zakresie rozpatrywania spraw i orzekania.
Niezawisłość sędziowska – wolność sędziego i to absolutna od wpływu, ingerencji, presji na rozpatrywaną przezeń sprawę ze strony jakichkolwiek czynników zewnętrznych, poza wnioskami, dowodami i argumentami prezentowanymi podczas procesu przez jego uczestników – tak jest rozumiana w doktrynie.
Raz TK połączył komponenty z niezawisłości sędziowskiej z niezależnością sądu i teraz każdy to powtarza, co zostało później wytknięte przez kilku profesorów z górnej półki. Ale czy to co napisze TK jest dogmatem i nie można z tym polemizować?
Jak można uważać, że ustawodawca powierzył sprawowanie wymiaru sprawiedliwości w sprawach „błahych” (może złe wyrażenie) osobom, które nie skończyły studiów prawniczych, nie skończyły aplikacji sądowej i nie zdały egzaminu sędziowskiego? To kto ma rozstrzygać spory o prawo? Osoby, które nie skończyły studiów prawniczych? – przecież cześć referendarzy jest po studiach administracyjnych?
Podam taki przykład: idzie osoba chodnikiem koło sądu i zachodzi do sądu do prezesa i mówi niech mi pan da rozpoznać kilka spraw, a ja będę na 100% kierował się zgodnie z prawem i własnym sumieniem. Bo w uproszenie niezawisłość sędziowska to orzekanie zgodnie z prawem i własnym sumieniem. Osobie, której da się immunitet, sporo kasy i inne jeszcze gwarancie – czy to w 100% zapewni niezawisłość – nie – bo to zależy od woli danej osoby. To tak jest bezstronność , jeśli ktoś chce być stronniczy to będzie i już, a jeśli ktoś chce być bezstronny to będzie – nawet jeśli będzie rozpatrywać sprawę swojego brat, czy siostry. Chodzi mi o bezstronność tzw. „subiektywną”.
Niezawisłość sędziowska jest obwarowana szeregiem gwarancji, które posiadają tylko sędziowie, zaś referendarze nie.
"Beatka" napisał:
Nie wiem, czy tymi obszernymi stwierdzeniami (propozycjami?) czynisz próbę udowodnienia czegoś. Niezależnie od racji merytorycznych albo ich braku, mogę wyciągnąć wniosek: kryje się za tym strach i obawa. Tylko nie wiem przed czym.
Celem wprowadzenia do naszego systemu prawnego urzędu referendarza było zróżnicowanie tych zadań, które należą do sfery wymiaru sprawiedliwości, od tych z zakresu ochrony prawnej (a krótko i dobitnie rzecz ujmując konieczność odciążenia sędziów z wykonywania coraz liczniejszych obowiązków). Sytuacja jest obecnie dość klarowna, a różnice poglądów akademickie. Mało tego, źródło owych różnic, coraz bardziej zdecydowanie artykułowanych, to nie przemyślenia i inicjatywa sędziów, lecz referendarzy. Mało tego, stan opozycji referendarzy wobec sędziów, na który już wcześniej w innym miejscu zwróciłam uwagę, jest stanem pogłębiającym się. Sugerowałabym w tym miejscu daleko idącą ostrożność i zastanowienie się nad wysuwaniem kolejnych propozycji.
Na tym kończę udział w dyskusji, pozostając przy zaprezentowanych poglądach.
Są na tyle utrwalone, a nadto znajdują uzasadnienie w obowiązującym stanie prawnym, że dalsze rozwijanie wątku i tkwienie w nim byłoby stratą energii. Chętnie natomiast poczytam dalsze rozważania, jeżeli takie się pojawią.
zdecydowanie energia środowiska musi byś skoncentrowana na pilniejszych sprawach niż kwestia referendarzy bo mimo że stanowimy mniej lub bardziej ważny element sądownictwa w chwili obecnej inne sprawy w dużo większym stopniu wpływają na funkcjonowanie sądów
Chciałbym jednak postawione przede mną zadania realizować jak najlepiej i przez to mieć swój mały udział w sprawnym funkcjonowaniu państwa skoro własnym jednostkowym działaniem jestem odpowiedzialny za sprawne funkcjonowanie pewnej jego sfery.
Być może akurat ta część zadań za które odpowiadają referendarze jeszcze się jakoś trzyma, chociaż zaczyna wyglądać to także niewesoło z różnych względów.
Dlatego też odpowiem kontynuując kierunek wątku.
Faktycznie chodzi o strach i obawę. Z jednej strony aby móc wykonywać sensowny zawód (mieć satysfakcjonującą pracę) a z drugiej jak najlepiej ją wykonywać.
I powstaje pytanie w jakiej formie powierzone refowi zadania powinny być realizowane. Uważam, że czy to w ramach sądu (czy poza nim) organ/podmiot odpowiedzialny za ich realizację musi być samodzielny i bezstronny. I aby to osiągnąć status takiego organu musi być jakoś niezależny i tutaj granica jest jednoznaczna (wybór jest dychotomiczny) - albo jest niezależność albo nie. W codziennej praktyce tak co do refów (ale przecież także wobec sędziów) granica ta jest płynna - zależna od ludzi, którzy swoim postępowaniem decydują o treści pojęcia niezależności (tych ludzi którzy jej bronią i tych którzy na nią nastają). Ale nie chodzi tylko o sam bezpośredni nacisk. Samodzielność i bezstronność są narzędziem w rzetelnym wykonywaniu obowiązków tzn. że nacisk może polegać na uniemożliwieniu prawidłowego wykonywania obowiązków poprzez nadmierną kontrolę która może mieć przełożenie na jakość (treść) tych obowiązków. Skoro jednostki indywidualnie reagują to dla jednych coś będzie naruszało ich niezależność, a drudzy nie będą mieli takiego poczucia. Pkt widzenia zależy od ... Przykładem może być wypruwanie sobie żył przez MS dla zapewnienia sądom w miarę posiadanych możliwości jak najlepszych warunków pracy a przecież ocena drugiej zainteresowanej strony w tym zakresie nie pokrywa się idealnie. (piszę to z kamienną twarzą, bo mi generalnie nie do śmiechu).
Odn. refów dygresyjnie ale konkretnie powiem tak:
Z moich doświadczeń wynika, że tam gdzie pozycja refa ma się bliżej do sędziowskiej taki sąd ma dużo lepsze wyniki niż tam gdzie ref ma mniej wspólnych cech z niezależnym orzecznikiem . W tych sądach np krótko po akcji przykręcania śruby dającej chwilowe wyniki niedługo okazuje się, że jest jeszcze gorzej, bo ludzie radzą sobie wtedy jak mogą w inny sposób. Mam przykład z jednego z sądów, gdzie za chwilę nie będzie pracował ani jeden ref z 3. Jedna osoba po ciężkich wahaniach (wiek i ciężka placówka gdzie ma trafić) zdecydowała się zostać sędzią, bo „ostatnio pogorszyło się na tyle”, że zmiana będzie jednak korzystna, druga osoba szybciutko przeniosła się w stan błogosławiony i wróci najwcześniej za 1,5 roku, a trzecia choruje (dość poważnie) permanentnie, więc także nawet jeśli jest w pracy to tak jakby jej nie było. Za to w drugim sądzie kolega (we dwójkę z Przewodniczącą) ciągną z dużym zaangażowaniem, ale „z wolną ręką” wózek tak, że są najlepsi w okolicy - pomimo że wiadomo co się dzieje w kw w dużych miastach (przekształcenia lokali). No ale reguły nie ma.
Ale wracając do tematu. Z racji tego, że zadania o których mówimy są sądowe, naturalnym jest że status referendarza nawiązuje do statusu sędziego, który przecież też realizuje te same zadania, a celem nie jest przecież sam status tylko pragmatyzm czyli to aby zadania te były realizowane skutecznie i właściwie - zgodnie z wymogami prawa i "życia"- Konstytucji która oprócz nakazów i zakazów jest także "żywym" narzędziem osiągania celów które napisane są także między jej wierszami.
Podkreślenia wymaga, że Konstytucja nie wykluczając możliwości udziału w sądach innych podmiotów niż sędziowie warunkuje jednak aby status tego podmiotu był adekwatny dla zadań przed nim postawionych i oprócz zasady prawa do sądu (którą można interpretować w rożnych płaszczyznach) musi opierać się też na zasadzie tzw sprawiedliwości proceduralnej wynikającej z zasady działania państwa prawa, co także jest wartością konstytucyjną.
Jestem refem od około półtora roku i w tym czasie byłem świadkiem katastrofalnych zmian, które jeszcze nie wszystkie znalazły odbicie w praktyce dnia codziennego, ale jednak. Widzę jak na siłę poszukuje się argumentów w tym celu aby deprecjonować pozycje zawodową referendarzy poprzez to że – mamy nie być orzecznikami (pomimo że orzekamy) i mamy być urzędnikami (pomimo, że bezsprzecznie z usp to nie wynika - 147 par 3).
Dlatego też referendarze walczą o swój status - właśnie po to aby móc rzetelnie realizować zadania i walka ta musi przejawiać się w formie oporu wobec tendencji przeciwstawnych pomimo świadomości tego, że może to być "nieostrożne", ale nie ma innego sposobu, bo tendencja zmian jest zbyt negatywna, aby biernie czekać.
Twoja rada dot ostrożności wysuwanych postulatów skoro nie ma swojego źródła w sympatii do refów , a nie ma na celu zastraszania musi mieć charakter czysto praktyczny opierający się na doświadczeniu, którego mi z pewnością brakuje (o czym świadczy to, że związałem swój los z tak niepewną zmienną jak pozycja zawodowa refa). Ale jest na to wytłumaczenie.
Ref muszą wysuwać postulaty (tym bardziej, że mają merytoryczne uzasadnienie), bo zamiast nas kto inny będzie wysuwał postulaty nas dotyczące i z tym mamy właśnie do czynienia.
Niestety, dla refów jest to kwestia życia i śmierci (w sensie zawodowym) a dla innych grup zawodowych jest to tylko ułatwienie sobie życia. Nie ma co ukrywać, że z jednej strony sędziowie nie chcą konkurencji w orzekaniu (vide:censor), za to chcą więcej pomocników (vide:falkenstein), a z drugiej strony dziedzina spraw właściwych (lub mogących być właściwe) dla refa (czyli usługi dla ludności w zakresie ochrony prawnej) pokrywa się niestety z tą należącą do najbardziej wpływowych prawniczych grup zawodowych w Polsce czyli (poza sędziami) z notariuszami oraz komornikami. Jakie ref ma szanse w tej konfiguracji?. A przecież ref mógłby robić szereg „ciekawych” rzeczy – Od str „sądowej”: sprawy nie polegające na rozstrzyganiu sporu co do prawa, a z drugiej dotyczy to kompetencji notariuszy i komorników, które w innych krajach należą do referendarzy np. właśnie kwestia nadzoru nad egzekucją oraz poświadczanie praw do spadku. Okazuje się, że dla referendarza nie ma miejsca. A przecież status zawodowy refa w Niemczech jest porównywalny z takim jaki ma notariusz, o komorniku nie wspominając bo tam komornik to jest osoba dosłownie chodząca krok w krok za dłużnikiem.
Ale też referendarze nie chcą z nikim walczyć, bo jeśli chodzi o notariuszy/komorników jest to inna sfera działalności „rywatna” a nie państwowa. Nam chodzi o to aby odciążyć sądy i sędziów, a przecież ten postulat podnoszą wszyscy. Każdy jednak inaczej rozumie jego zakres i aby udowadniać swoje tezy twierdzi się nawet, że coś takiego jak ochrona prawna w sądzie nie istnieje – jest tylko orzekanie które jest wymierzaniem sprawiedliwości.
Chcemy koegzystencji, która jednak okazuje się za dużym zagrożeniem dla innych, bo zwalczanie referendarzy ma charakter programowego działania.
A przecież wszyscy powtarzają, że pewną kategorią spraw (o pietruszkę) sędzia nie powinien się zajmować, i jest to zrozumiałe, że sprawy sądowe różnią się ciężarem gatunkowym.
Bo czy sąd w każdej sprawie musi być realizowany przez osobę mającą tak wysoki status jak ma sędzia np. niezawisłość (do tego tematu jeszcze wrócę), immunitet. Czy np osoba orzekająca w sprawie o udzielenie zgody na zawarcie związku małż nieletniej musi mieć tą samą ochronę gwarantującą niezależność i bezstronność decyzji co w przypadku orzekania o winie szefa mafii która jak ośmiornica trzymała w za gardło pół kraju.
Skoro jednak jest uzasadnienie dla tego aby pewna kategoria spraw znalazła się w sądzie i ich załatwienie następowało na drodze sądowej to ma to jakiś cel aby nie było to realizowane w formie urzędniczej, bo po to sąd różni się od innych urzędów państwowych aby gwarantować pewne cele które są możliwe do osiągnięcia tylko w określonym trybie – właśnie sądowym tzn w oparciu o procedury sądowe gwarantujące rzetelne rozstrzygnięcie (że znów nawiąże do sprawiedliwości proceduralnej i art. 2 Konstytucji) bo sądowa sprawiedliwość proceduralna różni się od urzędowej sprawiedliwości.
I wracając do głównej myśli. jeśli ref ma być właściwą osobą na właściwym miejscu to zgodnie z założeniami nie może być pomocnikiem sędziego właściwym dla poszczególnych talmudycznie kazuistycznych czynności (a przez to w skrajnych przypadkach ręcznie sterowanym) lecz samodzielnym organem decyzyjnym kompetentnym w danej dziedzinie spraw sądowych czyli załatwianych w sądzie, czyli w ramach sądu, czyli poprzez sąd, czyli przez sąd - reprezentowany przez konkretne osoby – w tym osobę refa (i to twierdzenie nie jest nadużyciem).
Niedawno był artyk w gp o wykonywaniu orzeczeń TK (tytuł: odpowiedzialność za prawo słabnie) tam panowie Tomasz Stawecki i Wiesław Staśkiewicz użyli kilku sformułowań których kontekst pomimo innego tematu dobrze oddaje to co jest nie tak w dzisiejszym postrzeganiu kompetencji i pozycji refów (oczywiście dostrzeganie analogii i ocena że są adekwatne to tylko moja subiektywna opinia).
- ograniczanie się do „dokonywania wykładni językowej, czasem wykładni systemowej, ale rozumianej wewnętrznie, to znaczy przez odniesienie interpretowanego przepisu do innych przepisów tego samego aktu”.
Takie coś dokładnie dotyczy referendarza gdy uzasadnia się na podstawie kpc że jest innym organem niż sąd.
- nie wychodzenie „oza kontekst tekstów prawnych. [...] unikanie wykładni funkcjonalnej, czyli unikanie myślenia o faktycznych konsekwencjach stosowania pewnych przepisów.”
Nie da się ukryć, że aby interpretacja odnośnych przepisów skutkowała osiągnięciem takich konsekwencji które byłyby korzystne dla mojej grupy zawodowej potrzeba ze strony oceniających nie obojętnej tolerancji ale naprawdę aktywnej akceptacji aby spojrzeć na sprawę refów z odpowiedniej perspektywy. A komu na tym zależy? Każdy ma swoje problemy.
- interpretowanie przepisów „tak, aby wyprowadzić z nich tzw. reguły, to znaczy normy o charakterze konkluzywnym, oparte na myśleniu albo - albo, czyli normy, które mogą być zrealizowane albo naruszone. Nie podejmuje się też prób ważenia różnych argumentów ani zastosowania różnych norm równocześnie, każdej w pewnym stopniu.”
W takiej interpretacji nie ma miejsca dla organu pośredniego miedzy urzędnikiem a sędzią. Wynik jest jednostronny – skoro nie sędzia to urzędnik, a przecież wcale nie o to chodzi w statusie refa i ten sposób zabija się sens idei.
- tworzenie iluzji „rządów prawa. Powstają pomniki prawa, ustawy, które mają pełnić funkcje symboliczne, a nie przede wszystkim regulacyjne.”
Przepisy dot refów zamiast pomagać w wykonywaniu zadań służą budowaniu symboli/pomników (pozycji, hierarchii) w sensie: nowo zmieniane przepisy bardziej mają uzasadniać to, że rolą refa jest odróżniać się od sądu niż dawać kompetencje do załatwiania spraw. Skoro ref ma kompetencje sądu to po co pisać że może wydawać postanowienia czy zarządzenia? skoro orzekanie w takiej formie jest kompetencją sądu – przykładem jest też postępowanie upominawcze i nakaz zap., które przecież są wyjątkiem od zasady w tym sensie, że nie są celem samym dla siebie lecz są formą/sposobem realizacja zadania – tzn załatwienia całej sprawy jaka wpłynęła do sądu i dlatego kompetencja do załatwienia sprawy nakazem (353 1) nie może mieć innego sensu niż ten, że zawiera w sobie wszystkie czynności (akcesoryjne, techniczne) w tym postępowaniu jakie służą merytorycznemu zakończeniu sprawy (chodzi o sprostowania, zawieszenia, przekazania itp.) czyli, że właściwy jest sens przepisów powinien być taki że: ref może wykonywać czynności w postępowaniu upom.
Dlatego interpretacja polegająca np na tym, że ref ma prawo załatwić sprawę nakazem zapłaty ale nie jest w pełni kompetentny w postępowaniu upominawczym wypacza sens kompetencji - jest to sztuka dla sztuki, przerost formy nad treścią bo ref aby orzec merytorycznie musi uprzednio skutecznie sprawdzić czy sprawa jest prawidłowa ze względów formalnych. Odjęcie tego zakresu kompetencji powoduje, że ktoś może twierdzić, że sprawdzenie sprawy w tej części nie leży w zakresie obowiązków refa - co jest absurdem.
- „ścisłe trzymanie się litery prawa jest bezpieczniejsze dla sędziego, że zmniejsza ryzyko uchylenia wyroku, ale jednocześnie prowadzi do ignorowania rzeczywistego kontekstu działania” .
cbdo imho
- trzymanie się litery prawa jako swoiste dziedzictwo dawnego systemu, aby „unikać bezpośredniego wpływu polityki.”
Bo decyzja o tym czy ref jest/będzie sądem czy nie jest decyzją polityczną a nie prawną – świadczy o tym to, że dopiero po 10 latach na skutek celowych zmian w przepisach kwestia ta została podniesiona tzn wtedy gdy stało się to komuś potrzebne. Być może jest to pokłosie sprawy asesorów ale kwestia jest zasadniczo rożna, bo niekonstytucyjność asesorów jest „merytoryczna” (brak możliwości zastępowania sędziów – a nie sądu), a zarzuty wobec refa (np. takie jak podnosi Ubilexibi) mają w tym znaczeniu charakter formalny – (rzekomy) brak literalnego umocowania.
i znów się rozpisałem (i to cały czas „o sobie” chociaż naprawdę chciałem zawrzeć się w dwóch zdaniach, a jest jeszcze tyle do napisania. Ehhhh.
Mam to szczęście, że temat nie zabiera mi energii a wręcz napędza i motywuje do działania – niestety czas (czynnik mało subiektywny i słabo rozciągliwy) i inne ważniejsze obowiązki nie pozwalają na rozwinięcie skrzydeł :D na tyle aby poszybować wystarczająco wysoko by znaleźć naprawdę przekonywające uzasadnienie dla argumentów.
Rozumiem też, że sędzia dziś ma zupełnie inne sprawy na głowie i dlatego jestem wdzięczny nawet za krótką wymianą myśli.
Jeszcze raz dziękuję, do następnego wątku
Pozdrawiam
Seszele.
171/10/A/2008
WYROK
z dnia 1 grudnia 2008 r.
Sygn. akt P 54/07*
W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej
Trybunał Konstytucyjny w składzie:
Janusz Niemcewicz – przewodniczący
Marek Kotlinowski – sprawozdawca
Marek Mazurkiewicz
Mirosław Wyrzykowski
Bohdan Zdziennicki,
protokolant: Krzysztof Zalecki,
po rozpoznaniu, z udziałem sądu przedstawiającego pytanie prawne oraz Sejmu i Prokuratora Generalnego, na rozprawie w dniach 15 lipca i 1 grudnia 2008 r., pytania prawnego Sądu Rejonowego Poznań-Stare Miasto w Poznaniu:
czy art. 39823 § 1 i 2 ustawy z dnia 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. Nr 43, poz. 296, ze zm.) jest zgodny z art. 176 ust. 1, art. 78 i art. 32 ust. 1 Konstytucji,
o r z e k a:
Art. 39823 ustawy z dnia 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. Nr 43, poz. 296, ze zm.) jest zgodny z art. 32 ust. 1 i art. 78 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz nie jest niezgodny z art. 176 ust. 1 Konstytucji.
UZASADNIENIE
I
1. Sąd Rejonowy w Poznaniu, Wydział III Cywilny, wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem prawnym, czy art. 39823 § 1 i 2 ustawy z dnia 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. Nr 43, poz. 296, ze zm.; dalej: k.p.c.) jest zgodny z art. 176 ust. 1, art. 78 i art. 32 ust. 1 Konstytucji.
Pytanie prawne zostało przedstawione w związku z następującą sprawą.
Powód złożył wniosek o zwolnienie go od kosztów sądowych. Postanowieniem z 18 czerwca 2007 r. referendarz sądowy wniosek ten oddalił. Powód 18 lipca 2007 r. złożył skargę na postanowienie referendarza sądowego. Rozpoznając tę skargę, Sąd Rejonowy w Poznaniu powziął wątpliwość co do zgodności art. 39823 § 1 i 2 k.p.c. ze wskazanymi wyżej wzorcami konstytucyjnymi.
Uzasadniając niekonstytucyjność zaskarżonej regulacji, pytający sąd wskazał, że czynności w zakresie zwalniania od kosztów sądowych może wykonywać sąd lub referendarz sądowy. W obu wypadkach istnieje możliwość zaskarżenia wydanego orzeczenia do sądu drugiej instancji. Zaskarżona regulacja tym samym dzieli obywateli występujących w charakterze stron lub uczestników postępowania na dwie grupy, z których jedna ma prawo do rozpatrzenia jej wniosku o zwolnienie od kosztów sądowych przez dwa niezależne i niezawisłe organy sądowe, zaś druga prawa tego jest pozbawiona. Prawa tego nie mają bowiem obywatele, o których wniosku orzekł niebędący sądem urzędnik (referendarz sądowy), gdyż ich uprawnienia procesowe ograniczają się do możliwości żądania rozpoznania sprawy przez jeden tylko niezależny i niezawisły sąd, działający z mocy art. 39823 § 2 k.p.c. jako sąd drugiej instancji. Ten ostatni przepis w sposób niezgodny z art. 176 Konstytucji utożsamia przy tym orzeczenie referendarza sądowego z pierwszą instancją sądową, choć urzędnik ten nie posiada przymiotu niezawisłości sędziowskiej i nie ma zagwarantowanej nieusuwalności ze stanowiska służbowego. Choć, jak wynika z art. 78 Konstytucji, nie wszystkie orzeczenia wymagają ustawowo zagwarantowanej możliwości ich zaskarżenia, to w wypadku kwestionowanej regulacji niektórzy uczestnicy postępowań sądowych mają tę możliwość, a inni są jej pozbawieni, przy czym jest to uzależnione od całkiem przypadkowej okoliczności, a mianowicie czy ich wniosek o zwolnienie od kosztów sądowych zostanie rozpoznany przez referendarza sądowego czy przez sąd. Zaskarżona regulacja, wprowadzając ową dwutorowość w postępowaniu dotyczącym zwolnienia od kosztów sądowych, narusza w ocenie pytającego sądu zasadę równości wyrażoną w art. 32 ust. 1 Konstytucji.
Niekonstytucyjność art. 39823 § 1 k.p.c. wynika również z faktu, że zgodnie z tym przepisem sąd rozpoznający skargę na postanowienie referendarza w przedmiocie kosztów może jedynie utrzymać to postanowienie w mocy lub je zmienić, nie ma natomiast możliwości jego uchylenia i przekazania sprawy do ponownego rozpatrzenia. Pytający sąd wskazuje, że w praktyce mogą się zdarzyć tego rodzaju uchybienia przepisom proceduralnym lub materialnym, które powinny skutkować uchyleniem zaskarżonego postanowienia. Przykładowo w sytuacji stwierdzenia nieważności postępowania na etapie rozpoznawania wniosku o zwolnienie od kosztów sądowych przez referendarza sądowego, sąd rozpoznający skargę – działając jako sąd odwoławczy – nie mógłby uchylić takiego postanowienia, choć uchylenie takie byłoby możliwe, gdyby sąd ten rozpoznawał zażalenie na postanowienie sądy rejonowego w tym samym przedmiocie.
Pytający sąd wskazał, że instytucja zwolnienia od kosztów sądowych ma istotne znaczenie w zapewnieniu obywatelom prawa do sądu. Orzeczenia wydawane w tej kwestii nie powinny być zatem pozbawione kontroli instancyjnej, co ma miejsce w sytuacji, gdy jako sąd odwoławczy orzeka tylko jeden sąd.
2. Prokurator Generalny w piśmie z 2 lipca 2008 r. wystąpił o stwierdzenie, że art. 39823 § 1 i 2 k.p.c. jest zgodny z art. 32 ust. 1, art. 78 i art. 176 ust. 1 Konstytucji.
Ustosunkowując się do kwestii dopuszczalności pytania prawnego, Prokurator Generalny wskazał, że spełnia ono wymagane przesłanki funkcjonalne, bo choć pytający sąd nie orzeka na podstawie art. 39823 § 1 k.p.c., to jednak po wydaniu orzeczenia będzie zobowiązany do powiadomienia strony o jego ostateczności (niezaskarżalności). Kwestia dopuszczalności zażalenia na postanowienie tego sądu mieści się zatem w zakresie jego orzekania w toku rozpoznawania skargi na postanowienie referendarza.
Odnosząc się do meritum pytania prawnego Prokurator Generalny przypomniał, że powierzenie referendarzom sądowym funkcji orzeczniczych, w tym materii dotyczącej zwolnienia od kosztów sądowych, miało na celu odciążenie sędziów od konieczności orzekania w kwestiach niewymagających zachowania konstytucyjnego standardu sądowego wymiaru sprawiedliwości. Ustawodawca w ramach przysługującej mu swobody mógł pozostawić tę materię w gestii sędziów, względnie przekazać ją do kompetencji urzędników sądowych (referendarzy), a nawet przekazać organom pozasądowym, właściwym w zakresie pomocy społecznej. Wybierając to drugie rozwiązanie ustawodawca miał świadomość, że referendarze sądowi nie stanowią jeszcze na tyle licznej grupy, by przejąć w całości kompetencje do orzekania w przedmiocie zwolnienia od kosztów sądowych. Stąd kompetencje te pozostawiono również sędziom, aby zapewnić harmonijne i stopniowe ich przejmowanie przez referendarzy sądowych.
Prokurator Generalny przypomniał, że postanowienie referendarza sądowego rozstrzygające kwestię zwolnienia od kosztów sądowych lub kosztów procesu podlega zaskarżeniu do sądu, w którym referendarz orzeka, co służy realizacji zasady zapisanej w art. 78 Konstytucji. Orzeczenie sądowe wydane na skutek skargi na postanowienie referendarza nie stanowi orzeczenia wydanego w pierwszej instancji, a więc w świetle art. 176 ust. 1 Konstytucji nie jest konieczne, by od orzeczenia tego przysługiwał środek odwoławczy do kolejnej instancji sądowej. Co prawda zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego środek zaskarżenia powinien spełniać wymóg dewolutywności, jednak zasada ta nie może być wprost odniesiona do orzeczeń wydawanych przez referendarzy sądowych, gdyż w strukturze organizacyjnej sądownictwa nie wskazano w sposób wyraźny, jaki organ jest instancyjnie wyższy w stosunku do referendarzy sądowych. Można jedynie przyjąć, że organem takim, w zakresie powierzonych referendarzom zadań orzeczniczych, jest sąd, w którym wykonują oni swoje obowiązki. Kwestionowanej regulacji nie można zatem zarzucić niezgodności z art. 176 ust. 1 Konstytucji.
Ograniczenie zakresu orzekania przez sąd, przy rozpoznawaniu skargi na postanowienie referendarza, wyłączające kompetencje kasatoryjne nie ma znaczenia dla oceny konstytucyjności art. 39823 § 1 i 2 k.p.c. Żaden przepis Konstytucji nie przesądza o zakresie uprawnień organu drugiej instancji przy rozpoznawaniu środka odwoławczego. W świetle orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego można sformułować tylko taką tezę, że kompetencje organu drugoinstancyjnego nie mogą być ograniczone do uprawnień kasatoryjnych.
Odnosząc się do zarzutu naruszenia przez kwestionowaną regulację konstytucyjnej zasady równości, Prokurator Generalny wskazał, że nie zawiera ona rozwiązań różnicujących podmioty należące do kategorii „stron w postępowaniu cywilnym ubiegających się o zwolnienie od kosztów sądowych”. Podmioty te posiadają jednolite prawo do zaskarżenia orzeczenia wydanego w pierwszej instancji poprzez wniesienie bądź to zażalenia na postanowienie sądu bądź to skargi na postanowienie referendarza. Wbrew twierdzeniom sądu pytającego, kontrola postanowienia dokonanego przez sąd wyższego szczebla nie jest dla strony korzystniejsza od kontroli dokonywanej przez sąd w ramach rozpoznawania skargi na postanowienie referendarza. W obu postępowaniach odwoławczych mają bowiem zastosowanie te same przepisy o zażaleniu.
3. W piśmie z 10 lipca 2008 r. Marszałek Sejmu wniósł o stwierdzenie, że art. 39823 § 1 i 2 k.p.c. jest zgodny z art. 32 ust. 1 i art. 78 Konstytucji oraz nie jest niezgodny z art. 176 ust. 1 Konstytucji.
Uzasadniając zajęte stanowisko Marszałek Sejmu wskazał, że referendarz sądowy może wykonywać czynności w postępowaniu cywilnym w wypadkach wskazanych w ustawie. Są to czynności procesowe, powtarzalne i nieskomplikowane pod względem prawnym, które nie polegają na wymierzaniu sprawiedliwości. Referendarz sądowy jest więc organem realizującym funkcje orzecznicze, które można byłoby przypisać do sfery ochrony prawnej.
Odnosząc się do zarzutu naruszenia przez kwestionowany przepis art. 78 Konstytucji Marszałek Sejmu przypomniał, że orzeczenia wydanego w pierwszej instancji nie można utożsamiać z orzeczeniem wydanym przez sąd pierwszej instancji. Pojęcie „orzeczenie wydane w pierwszej instancji” oznacza bowiem pierwszą decyzję wydaną w sprawie przez uprawniony organ. W świetle zaskarżonej regulacji prawnej referendarz sądowy jest organem pierwszej instancji, od którego orzeczenia w przedmiocie zwolnienia od kosztów przysługuje skarga do sądu rejonowego jako organu drugiej instancji. Tym samym zarzut naruszenia art. 78 Konstytucji jest niezasadny.
Uzasadniając nieadekwatność art. 176 ust. 1 Konstytucji jako wzorca kontroli Marszałek Sejmu przypomniał, że przepis ten dotyczy jedynie postępowań sądowych, w ramach których sprawa w całości rozpoznawana jest przez sąd. Postępowanie w przedmiocie zwolnienia od kosztów nie jest tego rodzaju postępowaniem. Referendarz sądowy nie jest bowiem sądem, lecz urzędnikiem sądowym, korzystającym z niezależności co do treści wydawanych orzeczeń, zaś orzekanie o kosztach nie stanowi formy wymierzania sprawiedliwości.
Marszałek Sejmu nie podzielił również zarzutu naruszenia przez zaskarżoną regulację art. 32 ust. 1 Konstytucji. Wskazał, że postępowanie w sprawie zwolnienia od kosztów sądowych ma charakter uboczny w stosunku do głównego przedmiotu postępowania polegającego na wymierzaniu sprawiedliwości. Nie jest zatem konieczne, aby podmiot rozpoznający wniosek o zwolnienie od kosztów posiadał atrybut niezawisłości. Kwestionowana regulacja nie wprowadza rozróżnienia pomiędzy podmiotami wnioskującymi o zwolnienie od kosztów sądowych w zakresie merytorycznych przesłanek rozstrzygnięcia i możliwości zaskarżenia orzeczenia. W obu wypadkach rozstrzygnięcie wydawane jest z uwzględnieniem tych samych przesłanek, bowiem zwolnienia od kosztów sądowych może domagać się osoba fizyczna, która złoży oświadczenie, że nie jest w stanie ich ponieść bez uszczerbku koniecznego dla utrzymania siebie i rodziny oraz załączyła do wniosku oświadczenie obejmujące szczegółowe dane o stanie rodzinnym, majątku, dochodach i źródłach utrzymania. W obu wypadkach stronie przysługuje także prawo wniesienia środka odwoławczego od wydanego orzeczenia.
II
1. Na rozprawę 15 lipca 2008 r. stawili się przedstawiciele pytającego sądu, Sejmu i Prokuratora Generalnego. Uczestnicy postępowania podtrzymali stanowiska wyrażone w pisemnych wystąpieniach oraz przytoczoną w nich argumentację. Przedstawiciel Prokuratora Generalnego zgłosił dodatkowy alternatywny wniosek o uznanie, że art. 39823 § 1 i 2 k.p.c. jest zgodny z art. 78 i art. 32 ust. 1 Konstytucji oraz nie jest niezgodny z art. 176 ust. 1 Konstytucji.
W toku narady Trybunał Konstytucyjny uznał, że dla rozstrzygnięcia niniejszej sprawy konieczne jest uzyskanie informacji dotyczących skali zjawiska orzekania przez referendarzy sądowych o kosztach sądowych i kosztach procesu oraz procentowego udziału skarg na orzeczenia referendarzy w przedmiocie zwolnienia od kosztów sądowych i kosztów procesu w stosunku do zażaleń na postanowienia sądu w tym samym przedmiocie. W tym celu zamknięta rozprawa została otwarta na nowo, zaś Trybunał Konstytucyjny 16 lipca 2008 r. zwrócił się do Ministra Sprawiedliwości o przedstawienie stosownych informacji.
W piśmie z 1 sierpnia 2008 r. Minister Sprawiedliwości stwierdził, że przedstawienie żądanych informacji nie jest możliwe, gdyż Ministerstwo Sprawiedliwości nie dysponuje danymi niezbędnymi do jej przygotowania. Minister wyjaśnił jednocześnie, że w urządzeniach ewidencyjnych sądów nie odnotowuje się oddzielnie rozstrzygnięć o kosztach sądowych, w związku z czym zebranie niezbędnych danych wymagałoby przeprowadzenia kompleksowych badań akt cywilnych w skali całego kraju od 2 marca 2006 r., tj. od wejścia w życie ustawy z 25 lipca 2005 r. o kosztach sądowych w sprawach cywilnych.
2. Na rozprawę 1 grudnia 2008 r. nie stawił się przedstawiciel sądu pytającego, zaś uczestniczący w rozprawie pozostali uczestnicy postępowania, tj. przedstawiciele Sejmu i Prokuratora Generalnego podtrzymali wyrażone wcześniej stanowiska. Nadto przedstawiciel Prokuratora Generalnego wyjaśnił, że proces przekazywania referendarzom sądowym kompetencji spoza wymiaru sprawiedliwości ma charakter dynamiczny i pożądanym byłoby jego kontynuowanie, po to, by odciążyć sędziów od wykonywania powierzonych referendarzom czynności. W chwili obecnej finalizację tego procesu można zaobserwować w wydziałach ksiąg wieczystych oraz wydziałach gospodarczych Krajowego Rejestru Sądowego, gdzie zdecydowaną większość czynności wykonują referendarze sądowi. Przedstawiciel Prokuratora Generalnego podkreślił jednocześnie, że w innych wydziałach sądowych występuje nadal zbyt mała liczba tych urzędników.
III
Trybunał Konstytucyjny zważył, co następuje:
1. Przedmiot pytania prawnego.
Sąd Rejonowy w Poznaniu kwestionuje konstytucyjność art. 39823 § 1 i 2 ustawy z dnia 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. Nr 43, poz. 296, ze zm.; dalej: k.p.c.), który ma następujące brzmienie:
„§ 1. Wniesienie skargi na postanowienie referendarza w przedmiocie kosztów sądowych lub kosztów procesu wstrzymuje jego wykonalność. Rozpoznając skargę sąd wydaje postanowienie, w którym zaskarżone postanowienie referendarza sądowego utrzymuje w mocy albo je zmienia.
§ 2. W sprawach, o których mowa w § 1, sąd orzeka jako sąd drugiej instancji, stosując odpowiednio przepisy o zażaleniu”.
Kwestionowany przepis został dodany do kodeksu postępowania cywilnego z dniem 2 marca 2006 r. przez art. 126 pkt 21 ustawy z dnia 28 lipca 2005 r. o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (Dz. U. Nr 167, poz. 1398) i obecnie, wraz z poprzedzającym go art. 39822 k.p.c., wchodzi w skład działu Vb k.p.c. zatytułowanego „Skarga na orzeczenie referendarza sądowego”.
Art. 39823 § 1 i 2 k.p.c. wprowadza dwa istotne wyjątki w stosunku do ogólnych zasad rozpoznawania skargi na orzeczenie referendarza sądowego wskazanych w art. 3982 § 2 i 3 k.p.c. Po pierwsze, skarga na postanowienie referendarza w przedmiocie kosztów sądowych lub kosztów procesu ma charakter suspensywny (a nie anulacyjny), bowiem zaskarżone postanowienie – wbrew regulacji zawartej w art. 39822 § 2 k.p.c. – nie traci mocy, lecz zostaje jedynie wstrzymana jego wykonalność. Po drugie, sąd rozpoznający tę skargę działa jako sąd drugiej instancji, stosując odpowiednio przepisy o zażaleniu, podczas gdy w innych przypadkach sąd rozpoznający skargę na orzeczenie referendarza działa jako sąd pierwszej instancji. Konsekwencją odesłania do odpowiednio stosowanych przepisów o zażaleniu jest pozbawienie uprawnień kasatoryjnych sądu rozpoznającego skargę na postanowienie referendarza w przedmiocie kosztów sądowych lub kosztów procesu. Sąd ten może zaskarżone postanowienie albo utrzymać w mocy, albo zmienić, nie może natomiast go uchylić i przekazać sprawy referendarzowi do ponownego rozpoznania.
2. Referendarz sądowy jako organ orzekający o kosztach sądowych.
2.1. Urząd referendarza sądowego ma w naszym kraju bogate tradycje historyczne. Za czasów Zygmunta I referendarz (referendarius) urzędował przy dworze, przyjmując skargi i prośby od poddanych, które następnie referował kanclerzom i królowi. W XVII w. referendarze zaczęli funkcjonować w ramach sądów referendarskich jako urzędnicy sądowi. Zasiadali również w sądach asesorskich, relacyjnych i sejmowych. Sądy referendarskie działały aż do rozbiorów, przechodząc w tym czasie, zwłaszcza w drugiej połowie XVIII w., wiele reform. Pod zaborami urząd referendarza nie istniał; zadania urzędników sądowych mających niektóre kompetencje sędziowskie spełniał w zaborze rosyjskim i Księstwie Warszawskim podsędek, zaś w zaborze pruskim i austriackim – justycjariusz (zob. Z. Góralski: Urzędy i godności w dawnej Polsce, Warszawa 1983, s. 113; Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski: Historia państwa i prawa Polski, t. II, Warszawa 1966, s. 155; S. Płaza: Historia prawa w Polsce na tle porównawczym, część 1, Kraków 1997, s. 553).
W okresie międzywojennym zbliżone kompetencje do późniejszych kompetencji referendarskich mieli sekretarze spełniający samoistnie niektóre czynności sędziowskie. Od ich rozstrzygnięć strona mogła odwołać się do sędziego (prokuratora) lub sądu, do którego sekretarz należał (art. 265 § 2 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 6 lutego 1928 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych, Dz. U. Nr 12, poz. 93). Określenie „referendarz” przypisywano wówczas urzędnikom Prokuratorii Generalnej (art. 83 i art. 87 przywołanego wyżej rozporządzenia Prezydenta RP z 6 lutego 1928 r.) oraz funkcjonariuszom prokuratury (referendarz śledczy; por. art. 7 i art. 15 ustawy z dnia 20 lipca 1950 r. o Prokuraturze Rzeczypospolitej Polskiej, Dz. U. Nr 38, poz. 346).
Ustawa z dnia 20 czerwca 1985 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. z 1994 r. Nr 7, poz. 25, ze zm.) uczyniła z referendarza wyższego urzędnika sądowego, powierzając mu czynności administracyjne oraz czynności z zakresu nadzoru nad pracą sekretariatów sądowych. Brak kompetencji merytorycznych uzasadniał niższe wymagania kwalifikacyjne stawiane kandydatom na ten urząd. Referendarzem mogła bowiem zostać osoba, która posiadała jedynie pięcioletnią praktykę na stanowisku sekretarza sądowego.
2.2. Dopiero ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych, Kodeksu postępowania cywilnego, ustawy o księgach wieczystych i hipotece oraz ustawy o prokuraturze (Dz. U. Nr 117, poz. 752) nadała referendarzowi status urzędnika państwowego o szczególnych charakterze i randze. Powierzono mu bowiem wykonywanie określonych czynności w sprawach związanych z prowadzeniem ksiąg wieczystych i rejestrów sądowych, które wcześniej zastrzeżone były do wyłącznej właściwości sądów. Zmianie charakteru urzędu referendarskiego towarzyszyło zwiększenie wymagań stawianych kandydatom na to stanowisko. Nowelizacja ta wprowadziła bowiem zasadę, że referendarzem sądowym może zostać osoba, która ukończyła wyższe studia prawnicze lub ekonomiczne oraz odbyła aplikację referendarską, sądową, prokuratorską, notarialną, adwokacką lub radcowską i złożyła odpowiedni egzamin. Obawiając się trudności w powołaniu dostatecznej ilości referendarzy spełniających powyższe wymagania ustawodawca postanowił nie wyłączać sądów od spraw związanych z prowadzeniem ksiąg wieczystych i rejestrów sądowych (Ł. Korózs, M. Sztorc, Urząd referendarza w projekcie ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych, Kodeks postępowania cywilnego, ustawy o księgach wieczystych i hipotece oraz ustawy o prokuraturze, „Monitor Prawniczy” nr 11/1996, s. 394-395). Tym samym doszło do powstania sytuacji, w której te same czynności związane z prowadzeniem ksiąg wieczystych i rejestrów sądowych wykonywały niezawisłe sądy oraz nieposiadający przymiotu niezawisłości referendarze sądowi, przy czym podziału czynności pomiędzy nich dokonywało kolegium sądu wojewódzkiego. W doktrynie podkreślano, że czynności powierzone referendarzom „są w istocie rzeczy czynnościami jurysdykcyjnymi, ale nie stanowią wymiaru sprawiedliwości sensu stricto, bo ten jest wyłącznym przywilejem sądów i niezawisłych sędziów, lecz należy je zakwalifikować do czynności pomocniczych wymiaru sprawiedliwości” (S. Rudnicki, Nowy urząd referendarza sądowego – głos w dyskusji, „Monitor Prawniczy” nr 11/1996, s. 395).
Nadanie nowego kształtu urzędowi referendarskiemu było zgodne z postulatami doktryny i praktyki sądowej, a także zaleceniami nr R(86)12 Komitetu Ministrów Rady Europy w sprawie środków przeciwdziałania nadmiernemu obciążeniu sądów. W zaleceniach tych postulowano, aby ograniczyć liczbę pozasądowych – stale rosnących – zadań wykonywanych przez sędziów, przekazując je organom „oza systemem wymiaru sprawiedliwości” (Standardy prawne Europy, t. IV Sądownictwo: Organizacja – Postępowanie – Orzekanie: Zalecenia, Warszawa 1998, s. 243). Tworząc urząd referendarza w tym nowym kształcie, ustawodawca korzystał z doświadczeń państw europejskich, w których od wielu dziesięcioleci istnieją podobne urzędy, np. Rechtspfleger w Niemczech i Austrii, greffier we Francji i Belgii, Gerichtsschreiber w Szwajcarii lub secretarios judiciales w Hiszpanii (por. Ł. Korózs, M. Sztorc, Referendarz sądowy, przepisy i objaśnienia, Zielona Góra 1998, s. 11; tychże, Urząd referendarza w projekcie ustawy o zmianie ustaw - prawo o ustroju sądów powszechnych, kodeks postępowania cywilnego, ustawy o księgach wieczystych i hipotece oraz ustawy o prokuraturze, „Monitor Prawniczy” nr 11/1996, s. 393; S. Rudnicki, Rozwój instytucji referendarza w Niemczech, „Monitor Prawniczy” nr 10/1996, s. 387).
2.3. Kolejny krok w ewolucji urzędu referendarskiego stanowiła ustawa z dnia 27 lipca 2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. Nr 98, poz. 1070, ze zm.; prawo o ustroju sądów powszechnych), która powierzyła referendarzom sądowym zadania z zakresu sądowej ochrony prawnej. W postępowaniu nieprocesowym pozostawiono im wykonywanie czynności w sprawach związanych z prowadzeniem ksiąg wieczystych i rejestrów sądowych. Nowością było natomiast przyznanie referendarzom znacznych uprawnień w ramach postępowania procesowego: uzyskali możliwość wydawania nakazów zapłaty w postępowaniu upominawczym, a później również wszelkich zarządzeń w tym postępowaniu.
Z dniem 2 marca 2006 r., tj. z dniem wejścia w życie ustawy z dnia 28 lipca 2005 r. o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (Dz. U. Nr 167, poz. 1398, ze zm.; dalej: u.k.s.c.), powierzono referendarzom sądowym czynności w zakresie kosztów sądowych, w szczególności:
a) rozpoznawanie wniosków o zwolnienie od kosztów sądowych (art. 118 u.k.s.c.), łącznie z możliwością zwrotu, oddalenia lub odrzucenia takiego wniosku oraz cofnięcia zwolnienia i skazania na grzywnę strony, która chcąc uzyskać zwolnienie od kosztów, świadomie podała nieprawdziwe dane o swojej sytuacji,
b) orzekanie o niektórych wydatkach, w szczególności o ustaleniu i przyznaniu należności świadkom, biegłym, tłumaczom i stronom (art. 93 ust. 1 u.k.s.c.),
c) orzekanie o zwrocie opłat (art. 82 u.k.s.c.),
d) dokonywanie czynności w sprawach odroczenia lub rozłożenia na raty należności sądowych (art. 125 u.k.s.c.),
e) dokonywanie szczegółowego wyliczenia kosztów procesu w sytuacji, gdy sąd orzekł jedynie o zasadzie ponoszenia tych kosztów (art. 108 § 1 k.p.c.).
Od 20 marca 2007 r. referendarze mogą również wzywać strony do uzupełniania braków formalnych pism procesowych (art. 130 § 1, art. 1301 § 1 k.p.c.) lub wniesienia należytej opłaty (art. 1302 k.p.c.), wyznaczać odpowiedni termin do wniesienia zaliczki (art. 1304 § 2 i 3 k.p.c.), wydawać zarządzenia o zwrocie pisma (art. 1301 § 2, art. 1302 § 1 i 4 k.p.c.), wydawać postanowienia w przedmiocie stwierdzenia prawomocności orzeczeń (art. 364 § 2 k.p.c.), a także nadawać klauzule wykonalności niektórym tytułom egzekucyjnym (art. 781 § 11 k.p.c.).
2.4. Podsumowując powyższe rozważania, należy zauważyć, że dotychczasowa ewolucja urzędu referendarskiego polegała na stopniowym zwiększaniu uprawnień referendarzy sądowych poprzez powierzanie im do wykonywania kolejnych czynności, które wcześniej zastrzeżone były dla sądów. W ten sposób ustawodawca zmierzał do odciążenia sędziów, a tym samym do usprawnienia działania wymiaru sprawiedliwości. Trybunał Konstytucyjny nie może jednak precyzyjnie oszacować skali zjawiska orzekania przez referendarzy sądowych o kosztach sądowych i kosztach procesu, a tym samym nie jest w stanie ocenić stadium zaawansowania, na jakim znajduje się proces przekazywania tym urzędnikom kompetencji spoza wymiaru sprawiedliwości wykonywanych wcześniej przez sądy. Jak wynika bowiem z pisma Ministra Sprawiedliwości z 1 sierpnia 2008 r. w urządzeniach ewidencyjnych sądów nie odnotowuje się oddzielnie rozstrzygnięć o kosztach sądowych podejmowanych przez referendarzy sądowych, stąd Ministerstwo Sprawiedliwości nie dysponuje danymi niezbędnymi do oszacowania skali tego zjawiska.
Należy jednak zauważyć, że proces przekazywania referendarzom sądowym czynności z zakresu postępowania sądowego ma swoje granice, których ustawodawca nie może przekroczyć. Urzędnicy ci, nie mając przymiotów niezależności i niezawisłości, nie mogą wykonywać czynności z zakresu wymierzania sprawiedliwości. Te ostatnie bowiem należą do wyłącznej kompetencji sądów (art. 175 ust. 1 Konstytucji). Ustalając, czy w niniejszej sprawie ustawodawca ową granicę przekroczył, Trybunał musi w pierwszym rzędzie zbadać, czy orzekanie o kosztach stanowi formę wymierzania sprawiedliwości.
3. Orzekanie o kosztach a wymierzanie sprawiedliwości.
3.1. Zgodnie z dominującym poglądem doktryny prawa wymiar sprawiedliwości stanowi działalność państwa polegającą na sądzeniu, czyli wiążącym rozstrzyganiu sporów o prawo, w których przynajmniej jedną ze stron jest jednostka lub inny podmiot podobny (zob. L. Garlicki, Polskie prawo konstytucyjne. Zarys wykładu, Warszawa 2006, s. 342; Z. Czeszejko-Sochacki, O wymiarze sprawiedliwości w świetle Konstytucji, międzynarodowych standardów i praktyki, „Państwo i Prawo” z. 9/1999, s. 3; S. Włodyka, Ustrój organów ochrony prawnej, Warszawa 1968, s. 16). Tak rozumiany wymiar sprawiedliwości sprawują Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjnego oraz sądy wojskowe (art. 175 ust. 1 Konstytucji). Monopol sądów w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości rodzi konieczność zagwarantowania sądowego rozstrzygnięcia każdej sprawy, której przedmiotem jest spór o prawo, zaś stroną sporu jest jednostka lub inny podmiot podobny. Sądowy wymiar sprawiedliwości nie oznacza jednak, że wszystkie sprawy i spory dotyczące sytuacji prawnej jednostki muszą być rozstrzygane wyłącznie przez sądy (zob. wyrok TK z 8 grudnia 1998 r., sygn. K. 41/97, OTK ZU nr 7/1998 r., poz. 117). Wystarczy, by sądom została zagwarantowana kompetencja do ostatecznej weryfikacji rozstrzygnięcia organu niesądowego. Nie budzi więc wątpliwości, że prawo do sądu jest zachowane na gruncie takich regulacji, które – dopuszczając możliwość uruchomienia postępowania przed sądem powszechnym lub sądem administracyjnym – zapewniają kontrolę sądową rozstrzygnięcia, decyzji czy innego aktu indywidualnego kształtującego sytuację prawną jednostki lub innego podmiotu podobnego (zob. wyroki TK: z 8 grudnia 1998 r., sygn. K. 41/97; z 2 czerwca 1999 r., sygn. K. 34/98, OTK ZU nr 5/1999, poz. 94; z 14 lipca 2003 r., sygn. SK 42/01, OTK ZU nr 6/A/2003, poz. 63). Na „rawo do sądu” w rozumieniu art. 45 ust. 1 Konstytucji składają się bowiem dwa prawa: prawo do sądowego wymiaru sprawiedliwości oraz prawo do sądowej ochrony jednostki przed arbitralnością władzy. Z tak rozumianym prawem do sądu skorelowane są jednocześnie dwie funkcje sądów: funkcja wymiaru sprawiedliwości, w ramach której sądy merytorycznie rozstrzygają sprawę oraz funkcja ochrony prawnej jednostki, w ramach której sądy kontrolują akty organów władzy publicznej godzące w konstytucyjnie gwarantowane prawa i wolności (zob. wyroki TK: z 20 maja 2000 r., sygn. K 21/99, OTK ZU nr 4/2000, poz. 109; z 2 kwietnia 2001 r., sygn. SK 10/00, OTK ZU nr 3/2001, poz. 52; z 12 maja 2003 r., sygn. SK 38/02, OTK ZU nr 5/A/2003, poz. 38; z 13 czerwca 2006 r., sygn. SK 54/04, OTK ZU nr 6/A/2006, poz. 64).
Oba obszary kompetencji sądów, tj. wymiar sprawiedliwości i zadania z zakresu ochrony prawnej, są wskazane w art. 1 § 2 i 3 prawa o ustroju sądów powszechnych.
3.2. W doktrynie prawa przyjmuje się, że „zwolnienie od kosztów sądowych nie jest wymierzaniem sprawiedliwości w dosłownym sensie, lecz raczej czynnością z dziedziny administrowania środkami budżetowymi, może być zatem powierzone referendarzom sądowym jako wysoko wykwalifikowanym urzędnikom sądowym, z zapewnieniem stronie możliwości wniesienia skargi na orzeczenie referendarza do sądu” (K. Gonera, Komentarz do ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, Warszawa 2007; podobnie A. M. Arkuszewska, Referendarz sądowy – status i uprawnienia, „Radca Prawny” nr 5/2006, s. 74). Co więcej doktryna prawa podkreśla, że „owierzenie także referendarzom sądowym – obok sędziów – czynności w postępowaniu incydentalnym dotyczącym zwalniania od kosztów sądowych stanowi krok w stronę wyprowadzenia tej materii z sądu, a nawet poza resort sprawiedliwości. W przyszłości o zwolnieniu od kosztów sądowych […] powinien decydować nie sąd (sędzia), lecz inny organ państwowy lub samorządowy, np. instytucja pomocy (opieki) społecznej. «Prawo ubogich» […] jest bowiem rodzajem pomocy społecznej świadczonej przez państwo (ze środków budżetowych państwa) osobom ubogim, które takiej pomocy wymagają” (K. Gonera, Komentarz ...., op.cit.).
3.3. Trybunał Konstytucyjny w swoim dotychczasowym orzecznictwie rozstrzygnął już istotne na gruncie niniejszej sprawy pytanie, czy orzekanie o kosztach sądowych stanowi formę wymierzania sprawiedliwości. W wyroku z 13 czerwca 2006 r., sygn. SK 54/04 (OTK ZU nr 6/A/2006, poz. 64) Trybunał stwierdził, że „ostanowienie o kosztach postępowania, chociaż stanowiące konieczny element rozstrzygnięcia sprawy przez sąd, nie jest elementem materialnym wyroku rozstrzygającego spór prawny. Postanowienie o kosztach nie jest elementem aktu sądowego sprawowania wymiaru sprawiedliwości, lecz czynnością konsekutywną, stanowiącą konsekwencję rozstrzygnięcia merytorycznego w ramach sprawowania wymiaru sprawiedliwości (chociaż jest czynnością z zakresu ochrony prawnej). […] Orzeczenie (postanowienie) sądu ustalające koszty postępowania nie należy do aktów (czynności) dokonywanych w ramach sprawowania funkcji wymiaru sprawiedliwości przez sąd, lecz do czynności dodatkowych, konsekutywnych wobec rozstrzygniętej sprawy”. Trybunał Konstytucyjny w niniejszej sprawie, rozwijając tę linię orzeczniczą, stwierdza, że również postanowienie w przedmiocie zwolnienia od kosztów sądowych nie stanowi formy wymierzania sprawiedliwości, lecz jest czynnością z zakresu ochrony prawnej. Nie ma zatem przeszkód, aby ustawodawca, w ramach przysługującej mu swobody legislacyjnej, powierzył orzekanie w tym zakresie organom, które nie sprawują wymiaru sprawiedliwości. Dla zagwarantowania jednostce prawa do sądu konieczne, ale jednocześnie i wystarczające, będzie zapewnienie jej możliwości zaskarżenia takiego rozstrzygnięcia organu niesądowego do sądu powszechnego lub administracyjnego, który w przedmiocie zwolnienia od kosztów sądowych orzeknie ostatecznie.
4. Zarzut niezgodności z zasadą równości (art. 32 ust. 1 Konstytucji).
Zasada równości oznacza, że wszystkie podmioty charakteryzujące się w równym stopniu daną cechą istotną (relewantną) powinny być traktowane równo, a więc według jednakowej miary, bez zróżnicowań zarówno dyskryminujących, jak i faworyzujących (zob. wyrok TK z 5 listopada 1997 r., sygn. K. 22/97, OTK ZU nr 3-4/1997, poz. 41). Jeżeli prawodawca różnicuje podmioty prawa, które charakteryzują się wspólną cechą istotną, to wprowadza odstępstwo od zasady równości. Takie odstępstwo nie musi jednak oznaczać naruszenia art. 32 Konstytucji. Jest ono dopuszczalne, jeżeli zostały spełnione następujące warunki: 1) kryterium różnicowania pozostaje w racjonalnym związku z celem i treścią danej regulacji; 2) waga interesu, któremu różnicowanie ma służyć, pozostaje w odpowiedniej proporcji do wagi interesów, które zostaną naruszone w wyniku wprowadzonego zróżnicowania; 3) kryterium różnicowania pozostaje w związku z innymi wartościami, zasadami czy normami konstytucyjnymi, uzasadniającymi odmienne traktowanie podmiotów podobnych.
Zdaniem pytającego sądu art. 39823 k.p.c. jest niezgodny z zasadą równości, gdyż różnicuje obywateli, dzieląc ich na dwie grupy: tych, których wniosek o zwolnienie od kosztów sądowych rozpatrywany jest w ramach dwóch instancji sądowych oraz tych, których analogiczny wniosek rozpatrywany jest tylko w ramach jednej instancji sądowej kontrolującej orzeczenie referendarza sądowego.
Tak sformułowany zarzut opiera się jednak na błędnym założeniu, że obie grupy osób ubiegających się o zwolnienie od kosztów sądowych powinny mieć zagwarantowane prawo do dwukrotnego rozpatrzenia ich wniosków przez niezależne i niezawisłe sądy. Tymczasem skoro zwolnienie od kosztów sądowych nie stanowi formy wymierzania sprawiedliwości, dopuszczalnym jest, by w ogóle sądy w tej sprawie nie orzekały w pierwszej instancji. Wystarczy, aby w obu przypadkach decyzja wydana przez organ niesądowy została następnie zweryfikowana w dalszej instancji, która – z uwagi na treść art. 45 ust. 1 Konstytucji – musi być instancją sądową. Obie grupy wnioskodawców mają takie prawo zagwarantowane, gdyż od decyzji sądu mogą wnieść zażalenie, a od decyzji referendarza – skargę. Nie sposób zatem stwierdzić, że w tym zakresie osoby, których wniosek o zwolnienie od kosztów rozpoznawał referendarz sądowy są traktowane odmiennie aniżeli osoby, których wniosek rozpatrywał sąd. Zaskarżony przepis nie różnicuje zatem podmiotów prawa, które charakteryzują się wspólną cechą istotną. Należy jednocześnie dodać, że przyjęte przez ustawodawcę rozwiązanie, polegające na przydzieleniu tej samej kompetencji (orzekania o zwolnieniu od kosztów sądowych) dwóm różnym rodzajom organów państwowych, zapewne – jak wynika z kierunku dotychczasowych prac legislacyjnych – ma charakter tymczasowy i być może zakończy się całkowitym zwolnieniem sędziów od rozpoznawania tego typu wniosków. Ustawodawca odciążając w tym zakresie sądy zmierza bowiem do zagwarantowania pełniejszej realizacji prawa stron do rozstrzygnięcia przez sąd ich sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki.
Jako dodatkowy argument mający przemawiać za naruszeniem przez art. 39823 § 1 i 2 k.p.c. konstytucyjnej zasady równości pytający sąd wskazuje zawężenie w treści tego przepisu uprawnień sądu rozpoznającego skargę na postanowienie referendarza sądowego w przedmiocie kosztów sądowych lub kosztów procesu do możliwości utrzymania w mocy lub zmiany tego postanowienia, bez możliwości uchylenia go i przekazania sprawy referendarzowi do ponownego rozpoznania. Sąd zauważa, że „mogą zdarzać się w praktyce tego rodzaju uchybienia przepisom postępowania lub przepisom materialnoprawnym, które skutkować winny uchyleniem postanowienia referendarza sądowego do ponownego rozpoznania. W sytuacji np. stwierdzenia przypadku nieważności postępowania na etapie rozpoznawania wniosku o zwolnienie od kosztów sądowych przez referendarza sądowego sąd rozpoznający skargę – działając jako sąd odwoławczy – nie mógłby uchylić takiego postanowienia, a orzeczenie takie mogłoby zapaść przecież w wyniku rozpoznania zażalenia na postanowienie sądu rejonowego w tym samym przedmiocie”.
Ustosunkowując się do tak sformułowanego zarzutu należy zauważyć, że to właśnie obecna regulacja gwarantuje stronom rozpoznanie w drugiej instancji ich sprawy w przedmiocie zwolnienia od kosztów sądowych lub kosztów procesu na równych zasadach. W obu wypadkach sprawę tę rozpoznaje bowiem sąd, który wydaje ostateczne rozstrzygnięcie w tym przedmiocie. Sugerowana przez sąd pytający regulacja prawna, umożliwiająca ponowne cofnięcie sprawy do rozpoznania przez referendarza sądowego, który sprawę wcześniej już rozpoznawał w pierwszej instancji, mogłaby budzić wątpliwości z punktu widzenia zasady równości. Ponownie bowiem sprawę zwolnienia od kosztów sądowych lub kosztów procesu rozpoznawałby organ nieposiadający przymiotu niezawisłości sędziowskiej. Wątpliwości takich nie budzi natomiast obecna regulacja gwarantująca, że w drugiej instancji organem kończącym postępowanie w przedmiocie zwolnienia od kosztów sądowych lub kosztów procesu jest sąd.
Z uwagi na powyższe Trybunał stwierdza, że art. 39823 § 1 i 2 k.p.c. nie narusza zasady równości wynikającej z art. 32 ust. 1 Konstytucji.
5. Zarzut naruszenia prawa do zaskarżania orzeczeń i decyzji (art. 78 Konstytucji).
Zgodnie z art. 78 Konstytucji każda ze stron ma prawo do zaskarżenia orzeczeń i decyzji wydanych w pierwszej instancji. Prawo zagwarantowane w tym przepisie nie ma charakteru bezwzględnego, bowiem wyjątki od zasady zaskarżalności oraz tryb zaskarżania określa ustawa. W art. 78 Konstytucji ustrojodawca posłużył się ogólnym sformułowaniem „zaskarżenie”, nie precyzując charakteru i właściwości środków prawnych służących urzeczywistnieniu prawa do zaskarżenia. Pozwoliło to na objęcie zakresem tego terminu rozmaitych, niekiedy specyficznych środków prawnych, których wspólną cechą jest zdolność do uruchomienia postępowania umożliwiającego weryfikację orzeczeń lub decyzji wydanych w pierwszej instancji. Prawo do zaskarżania orzeczeń, zagwarantowane w art. 78 Konstytucji, pozostaje w ścisłym związku z zasadą dwuinstancyjności postępowania sądowego wyrażoną w art. 176 Konstytucji. W sprawach rozpoznawanych wyłącznie przez sądy obowiązuje zasada dwuinstancyjności postępowania sądowego, a stronie powinny przysługiwać środki zaskarżenia rozpoznawane przez sąd wyższej instancji. Natomiast w sprawach przekazanych do właściwości innych organów, środki zaskarżenia, o których mowa w art. 78 Konstytucji, mogą być rozpoznawane zarówno przez organy administracji publicznej jak i przez organy sądowe. Jeżeli jednak środek zaskarżenia rozpatruje organ administracji publicznej to z art. 45 ust. 1 Konstytucji wynika wymóg, aby ustawa zagwarantowała stronie możliwość uruchomienia sądowej kontroli wydanego rozstrzygnięcia przez organ administracji publicznej drugiej instancji.
Pytający sąd wskazuje, że strony i uczestnicy postępowania cywilnego, których wniosek o zwolnienie od kosztów sądowych rozpatrywany jest przez referendarza sądowego, są pozbawieni środka zaskarżenia w zakresie kontrolującego to postanowienie orzeczenia sądu rejonowego, który w takich sprawach działa jako sąd drugiej instancji.
Otóż należy zauważyć, że postanowienie w przedmiocie zwolnienie od kosztów sądowych niezależnie od tego, czy zostanie wydane przez sąd czy przez referendarza sądowego podlega zaskarżeniu przez stronę. Na postanowienie sądu strona może bowiem wnieść zażalenie, zaś na postanowienie referendarza sądowego – skargę. W obu wypadkach jest zatem zrealizowane konstytucyjne prawo do zaskarżenia orzeczeń wydanych w pierwszej instancji (art. 78 Konstytucji). Prawo to nie gwarantuje możliwości zaskarżenia wszelkich orzeczeń, a jedynie tych, które zostały wydane w pierwszej instancji, i to niezależnie od tego, czy była to instancja sądowa czy administracyjna.
W sprawie, w związku z którą wystosowane zostało pytanie prawne, wniosek o zwolnienie od kosztów sądowych rozpoznawał referendarz sądowy. Niewątpliwie, jak słusznie zauważa sąd pytający, nie była to instancja sądowa, gdyż referendarz sądowy nie posiada przymiotu niezawisłości i nie jest sądem w rozumieniu art. 45 Konstytucji. Zwolnienie od kosztów sądowych nie jest jednak sprawą z zakresu wymierzania sprawiedliwości, stąd też w pierwszej instancji dopuszczalne było jej rozpoznanie przez organ pozasądowy. Spoczywający na ustawodawcy obowiązek zagwarantowania stronie sądowej kontroli orzeczenia referendarza sądowego został zrealizowany poprzez instytucję skargi na postanowienie referendarza w przedmiocie kosztów. Nie sposób zatem uznać, że art. 39823 k.p.c. narusza zagwarantowane w art. 78 Konstytucji prawo do zaskarżania orzeczeń wydanych w pierwszej instancji. Ten ostatni przepis nie gwarantuje natomiast prawa do zaskarżania kolejnych orzeczeń wydanych w sprawie, stąd też nie można uznać, że regulacja nieprzewidująca możliwości zaskarżenia orzeczenia sądu kontrolującego orzeczenie referendarza jest z nim sprzeczna.
6. Zarzut naruszenia prawa do dwuinstancyjnego postępowania sądowego (art. 176 ust. 1 Konstytucji).
Treść art. 176 ust. 1 Konstytucji wyraża zasadę dwuinstancyjności postępowania sądowego, ale ponieważ przepis ten został umieszczony w rozdziale o sądach, dotyczy tylko spraw przekazanych ustawami do wyłącznej właściwości sądów (zob. wyroki TK: z 8 grudnia 1998 r., sygn. K. 41/97; z 11 czerwca 2002 r., sygn. SK 5/02; z 13 czerwca 2006 r., sygn. SK 54/04, OTK ZU nr 6/A/2006, poz. 64). Natomiast art. 176 Konstytucji nie dotyczy spraw, które najpierw rozpatrywane były przez organy pozasądowe, a następnie zostały poddane końcowej kontroli ze strony sądu (zob. wyroki TK: z 8 grudnia 1998 r., sygn. K. 41/97, OTK ZU nr 7/1998, poz. 117). Do takich spraw odnosi się wyłącznie art. 78 Konstytucji (wyrok TK z 12 maja 2003 r., sygn. SK 38/02).
Art. 176 ust. 1 Konstytucji nie może być zatem wzorcem dla zaskarżonej regulacji, gdyż orzekanie w przedmiocie zwolnienia od kosztów sądowych, o ile dokonywane jest przez referendarzy sądowych, nie należy do spraw rozpoznawanych wyłącznie przez sąd. Sąd rozstrzyga tę sprawę dopiero w drugiej instancji, sprawując zarazem funkcje kontrolne wobec rozstrzygnięcia w pierwszej instancji, które wydał niebędący sądem referendarz sądowy.
Z uwagi na wskazanie nieadekwatnego wzorca kontroli Trybunał stwierdza, że zaskarżona regulacja nie jest niezgodna z art. 176 ust. 1 Konstytucji.
Z tych względów Trybunał Konstytucyjny orzekł jak w sentencji.
Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻
Sprawa rzecz jasna cywilna.
Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.
Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…
Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?
sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌
Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.
Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.
Pozdrawiam.
co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.