Piątek, 26 kwietnia 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5905
Piątek, 26 kwietnia 2024

Forum sędziów

co robić, co robić ?!

Washington Irving
02.10.2008 12:19:23

witam całe szanowne grono! właśnie uszczęśliwono mnie informacją o skierowaniu do pracy w wydziale rodzinnym (po kilku latach spędzonych w procesie cywilnym). Niestety nie wiem gdzie ręce, a gdzie głowa, i czym to się je. :sad:
z aplikacji zostały mi jakieś mgliste wspomnienia o alkoholikach i alimentach.
do tego totalny brak języka, którego można byłoby się w tej sytuacji "chycić" i żebrać o pomoc.
czy mogę liczyć na choćby zdawkowe info od was, drodzy forumowicze, jak to cudo ogarnąć i na co przede wszystkim zwrócić uwagę?
na razie moje zadanie to przeczytać wszystkie wątki tego forum, którego będę pewnie od tej pory wiernym fanem...
??: pozostając w konsternacji

W.I.

K.Ierownik
02.10.2008 13:41:14

"Washington Irving" napisał:

z aplikacji zostały mi jakieś mgliste wspomnienia o alkoholikach i alimentach.


No to na początek wystarczy.
A tak poważniej, nie da się Ci tak ogólnie, w 3 zdaniach poradzić. Pisz, gdy będziesz miał jakiś konkretny problem. Na pewno otrzymasz tu kilka wykluczajacych się odpowiedzi. W Twojej trudnej sytuacji nie ma innej rady jak tylko wziąć jakieś stare akta z różnymi sprawami i je dokładnie poczytać. Skoro jesteś cywilistą dasz sobie radę doskonale. W rodzinnym mało jest skomplikowanych prawnie spraw.

No i oczywiście witamy w gronie rodzinników.

kazanna
02.10.2008 14:18:09

Witamy i jak sie da , pomożemy W rodzinnym jest całe mnóstwo spraw skomplikowanych życiowo. Bezcenne jest tu doświadczenie.

K.Ierownik
02.10.2008 15:48:33

"kazanna" napisał:

W rodzinnym jest całe mnóstwo spraw skomplikowanych życiowo


Co prawda, to prawda. Ech życie.......

Mikasaty
03.10.2008 22:39:24

kiedy mnie rzucono do rodzinnego to każdy mi mówił, że tak się to robi i o przepisy mam nie pytać! więc kiedy zaczęłam czytać (ale w cale nie od pierwszego dnia) to potem zarzucano, że jestem wywrotowiec a teraz to mam problemy, czy trzymać się sztywno przepisów proceduralnych, co nie powinno Ci sprawiać problemów, czy być bardziej ludzka (nie mylić z żoną kolegi) i dużo robić za strony
życzę powodzenia i pytaj, pytaj ....będzie się o co kłócić

Michał44
03.10.2008 23:57:40

Jak dla cywilisty, to tylko jedna rada, wystarczy zapomnieć małe słówko i wszystko będzie proste. Wyraz trudny to i zapomnieć łatwo:
KONTRADYKTORYJNY

markosciel
04.10.2008 00:06:42

"Michał44" napisał:

Jak dla cywilisty, to tylko jedna rada, wystarczy zapomnieć małe słówko i wszystko będzie proste. Wyraz trudny to i zapomnieć łatwo:
KONTRADYKTORYJNY


To nie takie proste - w sprawie rodzinnej oprócz tego, kto ma lepszego adwokata (albo w ogóle go ma) - chodzi jeszcze np. o dobro dziecka ??:

Michał44
04.10.2008 00:23:06

I o to właśnie mi chodziło. Gdyby przeciętny proces o alimenty oprzeć na typowych regułach procedury cywilnej, to los małolatów byłby bardzo smutny. Sąd rodzinny idąc pod prąd procedury cywilnej przeprowadza z urzędu całe postępowanie, szukając dobra dziecka, albo innych calów ukrytych w ustawach.

markosciel
04.10.2008 01:11:52

I tu kłania się coś czego uczyliśmy się na I roku prawa. Wykładnia przepiów. Systemowa, celowoćiowa, językowa itd.
Oceniając normę prawną nie można opierać się na (modnej ostatnio) wykładni językowej. Chyba jednak istotniejsze są (przynajmniej w prawie rodzinnym) - wykładnia systemowa i celowościowa. W tym dziale prawa jednak chodzi o dobro rodziny i dziecka! Więc sąd jednak powinien dopuszczać dowody z urzędu celem zapewnienia realizacji tych celów. I to mówię ja - karnista, którego wkurza zasada prawdy materialnej

agnieszka5
04.10.2008 22:25:13

Washington. Moja rada to: przejrzenie podobnych spraw już zakończonych, nie zwracanie uwagi na tzw. kontradyktoryjność (która w procesie rodzinnym też teoretycznie powinna istnieć), kierowanie sie wyłącznie dobrem dziecka - co jest niestety związane z doświadczeniem w podobnych sprawach. Ja jak przyszłam do wydzialu rodzinnego to otrzymałam olbrzymią pomoc od bardziej doświadczonych koleżanek. Bezcenne. Jeżeli będziesz miał problem - pisz i zadawaj pytania. Ale szczerze powiem - jako cywilista problemów z przepisami prawa nie będziesz miał, natomiast każdy stan faktyczny jest inny, nawet jeżeli sprawa wydaje się typowa. No i do tego obciążenie psychiczne i zastanawianie się, czy aby na pewno dobrze, że dziecko trafilo do placówki, do matki, do ojca.

Washington Irving
06.10.2008 22:09:38

to czeka mnie schizofrenia, skoro mam pozostać na części referatu w zwykłym C, w którym słowo kontradyktoryjność jest moim ulubionym.

ale rzeczywiście ostrzegano mnie, że procedura cywilna to niekoniecznie to, co tygrysy w rodzinnym lubią najbardziej, bo jak mnie poinstruowano to tam się ponoc orzeka na procedurze wynikającej z dobra dziecka. taki współczynnik korygujący.
no ale mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę, skoro tak zacne grono deklaruje swe wsparcie.
dzięki za słowa otuchy i obiecuję, że już wkrótce podzielę się pierwszymi swymi wątpliwościami... na razie nie mam czego czytać, bo dopóki mnie nie przeniosą, a to ma nastapic juz wkotce, to nie mam dostępu do akt - w moim sądzie nie ma rodzinnego :neutral:

ale póki co to nawet oznaczenia repertoriów to jakieś czary-mary.

sniezka30
06.10.2008 23:04:45

Ja na początku jak trafiłam do rodzinnego, to kupiłam sobie zeszyt i jak dostałam sprawę to prosiłam panie z sekretariatu, żeby mi przyniosły taką samą starą ,ale zakończoną i w kajeciku robiłam sobie jej streszczenie (zaznaczając jaka to charakterystyczna sygnatura RNs, Nmo, Nsm, RCo, RC . Przepisywałam zarządzonka od początku sprawy (oczywiście te typowe i charakterystyczne końcowe po uprawomocnieniu się) i tak powstała mi ściąga, która ułatwiła życie przez pierwsze kilka miesięcy. A potem już weszło w krew

Ignotus
08.10.2008 10:32:23

Jako były sędzia rodzinny pozwolę sobie na trochę osobistych dygresji. Po rozpoczęciu pracy przez około 3 lata orzekałem w wydziale rodzinnym - co zresztą dzisiaj, z perspektywy czasu oceniam jako wielką pomyłkę - dwudziestopięciolatek, z zerowym tzw. doświadczeniem życiowym, podejmujący decyzje w tak bardzo istotnych kwestiach, jakie na każdym kroku trzeba w tym wydziale podejmować. Co więcej, w kwestiach, które moim zdaniem, jak w żadnym innym wydziale, wpływają często ostatecznie i nieodwracalnie na czyjeś losy. Jako zaprzysięgły cywilista miałem również - i chyba mam do dzisiaj - jak wynika z moich nielicznych wypowiedzi w tym dziale, spore problemy z pogodzeniem specyfiki wydziału i spraw, z dogmatycznym podejściem do procedury cywilnej, a w szczególności do zasady kontradyktoryjności.
Początkowo, podobnie jak moi szanowni przedmówcy, aby uporać się ze stroną techniczną, korzystałem z wzorów, w postaci spraw tożsamych kategorii. Szczególnie w sprawach nieletnich, do których nigdy nie miałem serca i które to, w zasadzie do samego końca orzekania w tym wydziale, pozostały dla mnie pewnego rodzaju nieodkrytą wyspą bezludną
Jednakże wszystkie, nawet najlepsze wzory, nie zastąpią tego doświadczenia, o którym na wstępie napisałem, ani nie ułatwią podejmowania decyzji, które - raz jeszcze to napiszę z pełną odpowiedzialnością i z olbrzymim szacunkiem dla sędziów rodzinnych - jak chyba żadne inne obciążają psychikę sędziego. Jednocześnie moje doświadczenie pozwoliło mi stwierdzić, że dobrze rozstrzygnięta sprawa rodzinna dać może tak wielką satysfakcję, jakiej w wydziale cywilnym nigdy nie zaznasz.
Życzę zatem W.I. samych sukcesów na tym trudnym polu działania i przede wszystkim tej satysfakcji z trafnie podejmowanych decyzji

monikissima
08.10.2008 19:09:44

Ja dzisiaj na przykład miałam satysfakcjonującą sesję. Łzy się lały, chyba na czterech sprawach, ale były to łzy radości. Rodzice w sprawie zmiany kontaktów, oczerniający się nawzajem w pismach od prawie roku, zaprezentowali dziś zgodne stanowisko i nawet uśmiechali się do siebie. W dni takie jak ten, mam poczucie spełnianej misji , bo czasami, a w zasadzie - przeważnie ... jest dokładnie odwrotnie - ma się ochotę rozszarpać tych nieodpowiedzialnych, egoistycznych homo sapiensów.

kazanna
08.10.2008 19:19:07

I całe szczęście że takie dni są , bo sędziowie rodzinni zamiast na stan spoczynku odchodziliby do domów opieki społecznej dla nerwowo .....

agnieszka5
08.10.2008 22:36:46

"monikissima" napisał:

Rodzice w sprawie zmiany kontaktów, oczerniający się nawzajem w pismach od prawie roku, zaprezentowali dziś zgodne stanowisko i nawet uśmiechali się do siebie.


Ciekawe na jak długo im tych uśmiechów starczy.

"Po rozpoczęciu pracy przez około 3 lata orzekałem w wydziale rodzinnym - co zresztą dzisiaj, z perspektywy czasu oceniam jako wielką pomyłkę - dwudziestopięciolatek, z zerowym tzw. doświadczeniem życiowym, podejmujący decyzje w tak bardzo istotnych kwestiach, jakie na każdym kroku trzeba w tym wydziale podejmować."

Zgadzam się, że jest to bardzo trudne, ale wiele zależy też od osobowości sędziego. Ja przez cztery lata (jako asesorka a później juz sędzia) orzekałam w rodzinnym, ale dobrze czułam sie w tym wydziale, czułam te sprawy. Miałam tez ogromna satysfakcję z wykonywanej pracy. Chociaz obciążenie psychiczne było potworne.
Ale nie straszmy W.I. na początku jego drogi.

Żółwik
09.10.2008 11:15:46

"Ignotus" napisał:

dwudziestopięciolatek, z zerowym tzw. doświadczeniem życiowym, podejmujący decyzje w tak bardzo istotnych kwestiach, jakie na każdym kroku trzeba w tym wydziale podejmować.

Ignotus ty z tym brakiem doświadczenia życiowego, to nie przesadzaj. Żona była ? - była, dziecko było? - było, wiedza ile kosztują pampersy była ? - była, że dziecko czasem płacze też wiedziałeś
Inna kwestią było to, że Sąd Okręgowy stosował tzw k.p.c. do spraw rodzinnych a Ty namiarów na ten akt prawny znaleźć nie mogłeś i ciągle z tą kontradyktoryjnością wyskakiwałeś

kashakaka
09.10.2008 11:53:35

No i jeszcze konieczne jest delikatne podejście do materii kosztów i braków formalnych, z czym cywiliści mają duży problem. Wiem, bo koleżanka zmieniła wydział na rodzinny i jak w zastępstwie robi dekretację, to biedni ludzie cierpią.

Przy okazji warto mieć normalną rodzinę i dzieci. Jak się ma i wie, że bywają normalne rodziny, to jakoś można wytrzymać to natężenie patologii i braku predyspozycji rodzicielskich.

jackowski
20.11.2008 22:38:41

witam Wszystkich,
od pewnego czasu przyglądam się dyskusji, wiec nadszedł czas żebym w końcu się odezwała. Mam ponad pięcioletni staż pracy w wydziale rodzinnym. Na początku przez trzy miesiące pracowałam w wydziale cywilnym i po prostu z niego uciekłam. W ogóle nie leżała mi materia, nie czułam tematów. Trafiłam do wydziału rodzinnego na swoją prośbę i to była najlepsza decyzja. Wprawdzie kolega mi powiedział, że skoro wolę decydować o zabieraniu dzieci od rodziców, niż o wydaniu piwnicy to chyba ze mną jest coś nie w porządku. Na początku pracy nie za bardzo wiedziałam jak mam nakłaniać strony do zawarcia ugody. Wydawało mi się, że nie mogę stronom proponować kwot alimentów, bo przecież każdy się zorientuje jaki będzie wyrok. Tak więc zwracałam się do stron by same proponowały kwoty, najczęściej strony były zdziwione i nie rozumiały o co mi chodzi, przecież skoro sprawa jest w sądzie to znaczy że jest spór. Do ugód nie dochodziło, a ja pisałam uzasadnienia i się dziwiłam jak to jest, że inni tych uzasadnień tyle nie piszą. W końcu koleżeństwo mnie uświadomiło jak "to" się robi. Zaczęłam pracować nad ludźmi, dawać im "odwagi" , "odpowiadać" najlepsze rozwiązania ich problemu i się udało. ugody były i są piękne, uzasadnień mniej. Teraz nie mam już takich refleksji i szczegółami się nie przejmuję, czego Wszystkim życzę i pozdrawiam

Jarosiński
21.11.2008 11:01:04

umiejętność ugodowego kończenia spraw się ma albo nabywa; ja chyba mam
jako początkujący asesor [w pierwszym półroczu orzekania] przez 3-4 miesiące orzekałem w rodzinnym na 3/4 i w karnym na 1/4; w sprawach o alimenty [wtedy było ich najwięcej] 90% spraw kończyłem ugodami, w innych też nie było źle; o ile pamiętam [było to z 18 lat temu] napisałem w tym czasie chyba ze dwa uzasadnienia w rodzinnym

bea
21.11.2008 20:45:55

"Jarosiński" napisał:

umiejętność ugodowego kończenia spraw się ma albo nabywa; ja chyba mam
jako początkujący asesor [w pierwszym półroczu orzekania] przez 3-4 miesiące orzekałem w rodzinnym na 3/4 i w karnym na 1/4; w sprawach o alimenty [wtedy było ich najwięcej] 90% spraw kończyłem ugodami, w innych też nie było źle; o ile pamiętam [było to z 18 lat temu] napisałem w tym czasie chyba ze dwa uzasadnienia w rodzinnym


coś takiego! z wyjątkiem tego, że ja orzekałam na cały etat to cała reszta postu jest żywcem o mnie i początkach mojej pracy 20 lat temu.
Do tego stopnia, że wizytator - a był nim wówczas już obecnie SSN w stanie spoczynku Bronisław Czech - nie miał z czego mnie wizytować, bo miałam niemal same ugody

pozdr.

Bogamaj
24.11.2008 14:30:12

Hmmmm ja z koleiprzez pierwsze 4 lata pracy miałam 26 zgonów moich oskarżonych. Powoli się śmiano, że blady strach pada na nich, jak ja sprawę dostaję, ale to chyba niezupełnie to samo co ugodowe załatwienie sprawy

agarodzinna
24.11.2008 19:18:18

witam wszystkich i na pocieszenie świeżo upieczonemu " rodzinnemu" powiem, że w naszym wydziale jedno jest pewne - nudzić się nie można - sprawy są bardzo ciekawe - fakt można płakac i śmiać się razem ze stronami ( uczetnikami) i cały czas coś się dzieje.Ja lubię swoją pracę - choć z naszych wydziałów raczej się nie awansuje ...... to minus - ale jesteśmy wszechstronni ja na asesurze sądziłam dwa zabójstwa i tak mnie to wykańczało, żę raz zasnęłam w autobusie i przejechałam przystanek ...

piotr412
24.11.2008 19:20:07

Hm, pamiętam z czasów grodzkiego, jak kiedys oglosiłem wyrok i dalem 2 lata zakazu prowadzenia pojazdów oskarżony stwiedził, że nie dożyje momentu, gdy odbierze prawko. Uspokoiłem go, że jeszcze się najeździ, bo facet był w sile wieku,stan zdrowia jak podal - dobry.
Za kilka dni przyszedł do sądu jego akt zgonu...

agarodzinna
24.11.2008 19:26:30

witam wszystkich - uważam , że rodzinny to bardzo ciekawy wydział - na asesurze obsądzałam dwa zabójstwa -aż raz zasnęłam w autobusie ze zmęczenia - jedno jest pewne nudzić się nie można - a co do ugód to kiedyś też były moją ambicją - a z czasem doszłam do wniosku, że nakłanianie pewnych jednostek do ugody ......jest dla mnie upokarzające - pytam raz , sugeruję, czasem się staram ,ale żeby wyłazić ze skóry ...... wolę napisać uza. niż debatować z ..... co niektórymi ....

[ Dodano: Pon Lis 24, 2008 7:33 pm ]
u nas ostatnio zmarł straszny pieniacz - mnóstwo miał spraw - głupio tak się cieszyć z czyjejś smierci ..... a dziś moja córka na wiadomość o chorobie pani od historii ...powidziała do wychowawczyni " liczyliśmy, że umrze"..... córeczka mamusi ...

monikissima
24.11.2008 20:42:12

"agarodzinna" napisał:

ja na asesurze sądziłam dwa zabójstwa i tak mnie to wykańczało, żę raz zasnęłam w autobusie i przejechałam przystanek ...


Ja tak się raz zamyśliłam, jadąc do pracy, że pojechałam trzy przystanki dalej!!

kzawislak
25.11.2008 21:20:49

"monikissima" napisał:

ja na asesurze sądziłam dwa zabójstwa i tak mnie to wykańczało, żę raz zasnęłam w autobusie i przejechałam przystanek ...


Ja tak się raz zamyśliłam, jadąc do pracy, że pojechałam trzy przystanki dalej!!

mi to nawet często się zdarzało...więc przesiadłam się na rower

ujw
25.11.2008 21:31:05

"kzawislak" napisał:

ja na asesurze sądziłam dwa zabójstwa i tak mnie to wykańczało, żę raz zasnęłam w autobusie i przejechałam przystanek ...


Ja tak się raz zamyśliłam, jadąc do pracy, że pojechałam trzy przystanki dalej!!

mi to nawet często się zdarzało...więc przesiadłam się na rower


no nie wiem kaś..., a jak zaśniesz na rowerze?

kreaounds
19.07.2009 o 12:45

Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻

Sprawa rzecz jasna cywilna.

Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.

Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…

Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?

Darkside
19.07.2009 o 13:23

sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌

kreaounds
19.07.2009 o 13:44

Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.

Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.

Pozdrawiam.

Darkside
19.07.2009 o 15:27

co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.