Mam ciekawą sprawę:
Samochód ciężarowy wpadł do rowu na Słowacji. Nie dało się go wyciągnąć - lina się zerwała. Zrobił się korek, przyjechała policja i wezwała spejcalistyczną pomoc drogową. Pomoc drogowa samochód wyciągnęła, a policja poleciła zawieźć pojazd do miasta oddalonego o kilkadziesiąt km mówiąc właścicielowi, że jak zapłaci za wyciąganie to pojazd odbierze. Pojazd mógł się samodzielnie poruszać, nie wymagał naprawy.
Właściciel zapłacił i za wyciąganie i za holowanie. Po powrocie do kraju zgłosił roszczenie do PZU z AC i OC.
No i:
1. z AC - nie ma podstaw, bo nie było szkody w pojeździe i nie był holowany w celu naprawy
2. z OC - nie było zniszczenia cudzego mienia
Ale jednak mam wątpliwości - facet nie miał wyjścia. PZU ponosi odpowiedzialność tylko za określone wypadki ubezpieczeniowe.
Cenne rady mile widziane.
Tu raczej jakieś NW wchodzi w grę. O ile miał zawartą umowę od NW na mieniu, raczej są to pewne klauzule rozszerzonego ryzyka w ramach AC.
A gdyby gościowi zabrakło benzyny, wezwałby taksówkę, pojechał na stację, kupił benzynę, wrócił do pojazdu - a po powrocie do kraju pobiegł do ubezpieczyciela z fakturką od taksówkarza, to też miałbyś wątpliwości. Raczej krótka powinna być sentencja wyroku.
W końcu mógł się ubezpieczyć od wpadnięcia do rowu i pomocy drogowej - to się chyba nazywa Assistace, nie jestem pewien, bo nie korzystam.
p.s. odpowiadam na post, choć od 2 lat orzekam wyłącznie w karnym, ale wcześniej przez ponad 2 lata orzekałem w gospodarczym.
Rzeczywiście pewnie skończy się krótką sentencją.
Można rzec: miał szczęście w nieszczęściu: lepiej byłoby dla niego gdyby rozwalił samochód