Właściwie od dawna się z tym noszę. Myślę,że warto byłoby powymieniać się organizacyjnymi pomysłami dotyczącymi warsztatu. Dochodzę do wniosku,że na pewne naplepsze i najprostsze pomysły, trudniej jest wpaść. W dodatku komputeryzacja znacznie zmienia nasz system przygotowywania spraw.
Nie wiem, jak uniknąć chaosu w tym watku, ale zadaję kilka pytań:
1) fiszki/notatki prowadzicie komputerowo czy tradycyjnie? Komputerowo łatwiej unacześniać, ale mam wrażenie, że ze starymi poczciwymi odręcznymi lepiej mi się pracowało
2) notatki robicie: przy wyznaczaniu rozprawy, dzień przed sesją czy może zaraz PO sesji
3) jak kontrolujecie sekretariat, czy rzeczywiście podkładają Wam korespondencję (tylko prosze nie pisać o pustych półkach, bo w większosci wypadków to nierealne
4) kto prowadzi u was wykaz stron - z adresami. Wy, asystent sekretariat. Jakie macie patenty,żeby to zreczywiscie zadziałało o po piątej zmianie referenta nie spotkał nas uchył ??:
"procontra" napisał:
1) fiszki/notatki prowadzicie komputerowo czy tradycyjnie? Komputerowo łatwiej unacześniać, ale mam wrażenie, że ze starymi poczciwymi odręcznymi lepiej mi się pracowało
i tak, i tak. Komputerowo - to co wymaga usystematyzowania, chronologicznego układania i uzupełniania w przyszłości, ewentualnie przyda się później do uzasadnienia (kopiuj-wklej)
Ręczne - kiedy notuję luźne myśli, uwagi albo jak mi oczy od komputera wysiadają. Niewatpliwie takie komputerowe są wygodniejsze i zawsze czytelne. Ale kiedy rozpracowuję jakiś problem, bardzo mi pomaga "ręczne rozrysowanie" - takie notatki mam zazwyczaj kolorowe i oklejone wlepkami ;-).
Polecam mój prywatny patent do spraw działowych - zwłaszcza dorobków. Od razu przy wniosku dla każdego składnika zakładam osobną fiszkę, dla kolejnych zgłaszanych - następne - i potem wpisuję na niej tylko to, co tego właśnie składnika dotyczy (fragmenty zeznań, opinii, jakieś rachunki itp., stanowiska stron co do sposobu podziału - wszytsko z numerami kart). Potem to tylko tasuję: co się uzgodni na jedną kupkę (i sięgam dopiero przy końcu), co do biegłego, co potem przyznać żonie, co mężowi itp.
Wiem - to jest bardzo pracochłonne (tylko na poczatku - potem już tylko dopisuję), ale przynajmniej nie zdarzyło mi sie nigdy zapomnieć o jakimś żelazku albo komplecie sztućców, no nie muszę się przedzierać przez akta za każdym razem, żeby sprawdzić co ktoś o jakimś tam badziewiu powiedział lub napisał.
2) notatki robicie: przy wyznaczaniu rozprawy, dzień przed sesją czy może zaraz PO sesji
zawsze w chwili kiedy po raz pierwszy dostaję akta do ręki. Po kolejnych rozprawach, pismach stron itp. - uzupełniam na bieżąco. Przed kolejną rozprawą wystarczy zazwyczaj przejrzeć notatki.
3) jak kontrolujecie sekretariat, czy rzeczywiście podkładają Wam korespondencję (tylko prosze nie pisać o pustych półkach, bo w większosci wypadków to nierealne
z wielką radością stwierdzam, że od lat nie mam potrzeby kontrolować mojego sekretariatu - każdemu takiego życzę. Na początku "kariery" spotkało mnie dwukrotnie zjawisko "ustej półki" co mnie zaniepokoiło i jak się okazało słusznie - po prostu moja pani sekretarz nie wykonywała zarządzeń a akta upychała po kątach. Zjawisko udało się wyeliminować - razem z ową panią sekretarz (właściwie obiema).
Poza tym zawsze miałam "swoją" listę spraw z mojego referatu - więc jak się zbyt długo z jakimiś aktami nie widziałam, to prosiłam o ich przedłożenie.
4) kto prowadzi u was wykaz stron - z adresami. Wy, asystent sekretariat. Jakie macie patenty,żeby to zreczywiscie zadziałało o po piątej zmianie referenta nie spotkał nas uchył ??:
Ja notatki robię ręcznie. Zupełnie nie wiem dlaczego. A wiem, w tym momencie klawiature zawaloną mam aktami i łatwiej jest znaleźć mi długopis i wyjąc czysta kartke papieru z drukarki niz odkopywac klawiaturę.
Notatki staram sie robic na bieżąco, tzn przed wyznaczeniem rozprawy i przed kolejna rozprawą. Obecnie wpładłam jeszcze na genialny pomysł podkreslania i wstawiania daty sporządzenia danej adnotacji, bo przy staruchach i ogromnych tomiskach zaczełam sie gubić. W sprawach o podział majatku, czy dział spadku, jeżeli jest duzo składników - notatki wykonuje komputerowo 9wieksza mam motywację do odkopania klawiatury), robię taa sliczna tabelkę z podziałem na: składnik, kto, za co, ile wart i komu - według propozycji stron. Na czerwono przekreslam składniki w przypadku ugody
Półki nigdy nie mam pustej, nigdy niemiałam i pewnie nigdy nie będe miała. Nie dlatego, że jestem leniem, ale mam swietną protokolantkę (za poprzedniej zdarzaly mi sie puste półki i po powinno obudzic moją czujność, przez kilka tygodni wychodzilam z zaległości), która podkłada mi rzetelnie wszystko. Obieg kat jest niesamowity - żadne sie nie zakurzą. Do tego stopnia, ze zdarza mi sie niejednokrotnie wydac zarządzenie i nakazac przedłozyć po wykonaniu i jeszcze tego samego dnia mam je na półce.
Co do wykazu stron jest u nas system, a poza tym sama staram się nanosic na pierwszej strony dane co zmiany adresu, ustanowienia pełnomocnika, nowej strony, itp. Nie robie tego komputerowo, bo po prostu nie mam czasu.
Ze sprawami C i Ns (oraz Nc) radzę sobie raczej nieźle. Natomiast totalnie leżę jezeli chodzi o metodykę pracy w Co. Zupełnie nad tym nie panuję. Za duzo tego i jeszcze nie opracowałam dobrej metody. Może ktos podzieli się swoimi doswiadczeniami w tym zakresie.
@procontra - uważam temt jest super.
Pozdrawiam i wracam do pisania uzasadnienia.
W sprawach o podział majątku lub dział spadku, zaliczanych do kategorii "rozwojowych" zwykle robię notatki na komputerze w formie szkieletu uzasadnienia. Zaczynam od "wnioskiem z dnia..." i czytając akta jadę dalej tak jak przy pianiu uzasadnienia. Staram się od razu pisac dokładnie, bo to oszczędza później czas przy pisaniu prawdziwego uzasadnienia.
Jak w aktach pojawia się wniosek dowodowy wpisuje go niżej z numerem karty gdzie go zgłoszono (zwykle z podziałem na świadkowie jego/świadkowie jej). Potem jak dowód będzie przeprowadzony dopisuje komentarze, numer karty gdzie jest przeprowadzony, streszczanie jak do uzasadnienia albo pisane "na gorąco uwagi na dlaczego moim zdaniem kłamie. Jak dowód wniosek oddaliłem to zapisuję dlaczego, żeby mi ze łba nie wyszło. To pozwala zachować kontrole nad wnioskami i żadnego nie pominąć.
Poszczególne zgłszane roszczenia/składniki majątku oznaczam jak nagłówki podrozdziałów - "środki na rachunku bankowym", "działka rolna", "samochód opel nr rej...". Potem pod tymi nagłówkami wpisuję notatki dotyczące ich np opis wynikający z dokumentów dołączonych do akt z podaniem kart, powołuje dowody ich dotycznące np "żaden z przesłuchanych świadków nie potwierdził iż w skład majątku wspólnego wchodził odkurzacz wodny. swiadek xy zeznał wprost iz takiego odkurzacza nie było zaś świadek AB oświadczył iz strony miały tylko zwykły odkurzacz" W ten sposób porządkuję materiał dowodowy i mam gotowe kawałki uzasadnienia. Pozwala to tez od razu odnosić to co mówi słuchany świadek do tego co przed nim powiedzieli inni. i drążyć temat we właściwą stronę.
Oprócz tego do takich notatek wklejam z lexa wszystkie wyroki które moga pasować, kawałki z innych uzasadnień na dany temat oraz wyniki rozważań i przemyśleń dotyczących sprawy, jakies genialne zdania czy koncepcje które mi przyszły akurat do głowy. Kto wie czy się nie przydadzą.
koszty notuję dokładnie na samym końcu notatek oddzielnie dla każdej ze stron, z numerem karty. Potem to tylko kwestia zsumowania.
Owszem ta metoda zabiera sporo czasu, ale ten czas oszczędza sie później przy pisaniu uzasadnienia, które dzięki temu polega w zasadzie na zręcznym połączeniu tego co już jest napisane. Aktualizację notatek robię w zasadzie przed każda rozprawą, przy czym sprowadza się ona w zasadzie do uaktualnienia o wyniki ostatniej rozprawy i pisma złożone w międzyczasie. To działa doskonale.
Rzuciłam zapytanie o robienie notatek także po rozprawie - nigdy tak nie robiłam i nawet o tym nie myslałam, najzwyczajniej z braku czasu, ale jedna z moich koleżanek takze wtedy robi notatki - twierdzi,że wtedy najlepiej "czuje" sprawę. Byłoby pięknie, gdyby się dało...
Kolejne pytanie: czy spotkaliście się z praktyką podkładania po powrocie z urlopu/zwolnienie - dłuższego - kartek - jako kolejnej karty akt - a adnotację, od kiedy do kiedy ten urlop/zwolnienie trwały. Wydaje się być idiotyczne, ale od kiedy przeczytałam o poważnych zarzutach wizytatora, że określone czynności podjęto z opóźnieniem (a referent w tym czasie własnie na urlopie był), dochodzę do wniosku, ze może lepiej od razu takie adnotacje robić, niż potem tłumaczyć że nie jest się wielbładem...
"procontra" napisał:
Kolejne pytanie: czy spotkaliście się z praktyką podkładania po powrocie z urlopu/zwolnienie - dłuższego - kartek - jako kolejnej karty akt - a adnotację, od kiedy do kiedy ten urlop/zwolnienie trwały. Wydaje się być idiotyczne, ale od kiedy przeczytałam o poważnych zarzutach wizytatora, że określone czynności podjęto z opóźnieniem (a referent w tym czasie własnie na urlopie był), dochodzę do wniosku, ze może lepiej od razu takie adnotacje robić, niż potem tłumaczyć że nie jest się wielbładem...
"procontra" napisał:
Kolejne pytanie: czy spotkaliście się z praktyką podkładania po powrocie z urlopu/zwolnienie - dłuższego - kartek - jako kolejnej karty akt - a adnotację, od kiedy do kiedy ten urlop/zwolnienie trwały. Wydaje się być idiotyczne, ale od kiedy przeczytałam o poważnych zarzutach wizytatora, że określone czynności podjęto z opóźnieniem (a referent w tym czasie własnie na urlopie był), dochodzę do wniosku, ze może lepiej od razu takie adnotacje robić, niż potem tłumaczyć że nie jest się wielbładem...
A ja tak nie robię. Nie można przecież popadać w obłęd! Rozumiem, że sąd rozpoznający skargę na przewlekłość postępowania zapozna się z wyjaśnieniami referenta. Przynajmniej w naszym pionie jest taka praktyka!
"kzawislak" napisał:
A ja tak nie robię. Nie można przecież popadać w obłęd! Rozumiem, że sąd rozpoznający skargę na przewlekłość postępowania zapozna się z wyjaśnieniami referenta. Przynajmniej w naszym pionie jest taka praktyka!
Anya ...to rzeczywiście smutne
"procontra" napisał:
Kolejne pytanie: czy spotkaliście się z praktyką podkładania po powrocie z urlopu/zwolnienie - dłuższego - kartek - jako kolejnej karty akt - a adnotację, od kiedy do kiedy ten urlop/zwolnienie trwały. Wydaje się być idiotyczne, ale od kiedy przeczytałam o poważnych zarzutach wizytatora, że określone czynności podjęto z opóźnieniem (a referent w tym czasie własnie na urlopie był), dochodzę do wniosku, ze może lepiej od razu takie adnotacje robić, niż potem tłumaczyć że nie jest się wielbładem...
U mnie jest taka sama praktyka jak u Kazanny
"kazanna" napisał:
Kolejne pytanie: czy spotkaliście się z praktyką podkładania po powrocie z urlopu/zwolnienie - dłuższego - kartek - jako kolejnej karty akt - a adnotację, od kiedy do kiedy ten urlop/zwolnienie trwały. Wydaje się być idiotyczne, ale od kiedy przeczytałam o poważnych zarzutach wizytatora, że określone czynności podjęto z opóźnieniem (a referent w tym czasie własnie na urlopie był), dochodzę do wniosku, ze może lepiej od razu takie adnotacje robić, niż potem tłumaczyć że nie jest się wielbładem...
U nas też zawsze na pieczątce o przedłożeniu akt jest adnotacja o urlopie sędziego: od kiedy do kiedy.
Sekretariat to sam z siebie już robi, czy musicie każdorazowo tego przypilnować?
"kazanna" napisał:
U nas jest prościej- w sekretariacie używa sie pieczątki "rzedłozono sędziemu w dniu..." na której wpisuje sie datę położenia akt na pólce ale z adnotacja "urlop od do ". Proste i czytelne, także dla wizytatora
Ja też zaczęłam dawać karetczki po urlopie i L4 bowiem w poprzednim wydziale i w obecnym sekretariat i owszem daje pieczątkę "doreczono akta sędziemu" tyle że z datą kiedy wpływa pismo a nie kiedy faktycznie moge te akta zobaczyć tj po powrocie z L4 czy urlopu
"Pudlonka" napisał:
Ja też zaczęłam dawać karetczki po urlopie i L4 bowiem w poprzednim wydziale i w obecnym sekretariat i owszem daje pieczątkę "doreczono akta sędziemu" tyle że z datą kiedy wpływa pismo a nie kiedy faktycznie moge te akta zobaczyć tj po powrocie z L4 czy urlopu
"Beleg" napisał:
Ja też zaczęłam dawać karetczki po urlopie i L4 bowiem w poprzednim wydziale i w obecnym sekretariat i owszem daje pieczątkę "doreczono akta sędziemu" tyle że z datą kiedy wpływa pismo a nie kiedy faktycznie moge te akta zobaczyć tj po powrocie z L4 czy urlopu
Ja też mam nadzwyczajny, dziewczyny wręcz pilnują żeby nikomu z nas nie stała się krzywda A nasza kierowniczka to w zasadzie tak jak druga mama
Jeśli chodzi o metodykę pracy, to raczej nie jestem wzorem do naśladowania Mogę tylko pomarzyć o tych notatkach w formie komputerowej, fiszkach, konspektach będących zalążkiem uzasadnienia .... Chciałbym móc tak pracować. Przez te kilka lat udało mi się nauczyć pisać uzasadnienia (prawie) wyłącznie w pracy. Nauczył mnie tego pewien starszy kolega. Co do sposobu prowadzenia akt, to staram się odnotowywać na karcie doszytej do akt lub pozwie informacje o zmianie adresu, pełnomocnika, zwolnieniu z kosztów, zarządzeniu w trybie art. 207 par. 3 kpc. Niestety sekretariat wykonując moje zarządzenia posługuje się takim systemem który np. sam wkleja dane dotyczące adresu stron, świadków. Zazwyczaj nikt nie patrzy na moje zapiski... Często muszę wydawać zarządzenia "doręczyć ponownie na prawidłowy adres, na adres do korespondencji". Praktycznie nie mam szans (brak czasu) na systematyczne kontrolowanie jak sekretariat podkłada mi akta, sprawdza kalendarz (robi to mój protokolant), wykonuje moje zarządzenia... Robię to wyrywkowo. Ciekaw jestem jaka macie praktykę co do postanowień dowodowych? Dopuszczacie dowody systematycznie, podając okoliczność dla każdego dowodu osobno, czy na końcu postępowania?
Co do adnotacji o przedkładaniu akt np po urlopie, czy zwolnieniu u nas jest podobnie. Co do zasady moja protokolantka pilnuje, aby wpisać dokładna date przedłożenia a ja ewentualnie wpisuję, że urlop sędziego od dnia do dnia etc. Poza tym u nas jest "system zmianowy" Tzn jestesmy podzieleni na kilka grup i jeżeli kogoś nie ma, to jest jasne kto kogo zastepuje (mnie zastepuje sędzia, która zawsze dopilnuje równiez moich spraw , za co serdecznie Ci dziękuję).
Ale ja mam inny problem, jeżeli chodzi o moja metodykę. Systematycznie, nagminnie itp. zapominam umarzać postępowania w zakresie cofnietego w części żądania 9z takiej drobnicy, typu np odsetki, czy mała kwota - bo coś tam spłacili). Zdarza mi sie to wyłacznie w sprawach o zapłatę i niestety orientuję się dopiero na etapie pisania uzasadnienia . Szlag mnie wówóczas trafia na siebie samą. Nawet moje notatki nie pomagają, po prostu mam niezbyt ładny nawyk z karnego (w którym trochę orzekałam), że to co ustaliłam powinno byc w wyroku. Oczywiscie to w formie żartu, ale tak sobie wykoncypowałam skąd te moje błędy. Mozecie sobie wyobrazić jak wczoraj np pisząc uzasadnienie zorientowałam się - POMIMO MOICH NOTATEK - że nie umorzyłam co do cofnietego żądania w zakresie niecałych 100zł.
Ja dopuszczam dowody systematycznie, od pierwszej rozprawy, niesamowicie ułatwia życie.
Dopuszczam dowody tez zawsze systematycznie, z podaniem okolicznosci. Kiedyś przejęłam akta po referencie, który trzykrotnie przesłuchiwał strony i nie wiedziałam na jaką okoliczność ( z samych zeznań stron też nie do końca to wynikało...).
Zapominanie o umorzeniu tez mi się zdarzyło. Albo, co gorsza, raz przy arcyspektakularnym pieniaczu umorzyłam cofnięte roszczenia o rozmaite "odszkodowania za dręczenia" itp, ale zapomniałam o uwzględnieniu tego przy kosztach zastępstwa A pełnomocnicy przeciwnika też mieli sprawy na tyle dość, że zobaczyli to dopiero jak dostali apelację pana pieniacza.
A propos kosztów: wnioski o zwolnienie robicie sami czy przekazuje się je do referendarzy? Czasem sama wolałabym mieć nad tym kontrolę, bywają referendarze którzy zwalniają zawsze i wszędzie, ale przecież nie da sie wszystkiego samemu...
Z wyjątkiem działów spadku, podziałów majatku i zniesień współwłasności, które robię sama, resztę przekazuję referendarzowi. Po prostu nie mam na to czasu.
"aitra" napisał:
Ja dopuszczam dowody systematycznie, od pierwszej rozprawy, niesamowicie ułatwia życie.
Obserwuję od jakiegos czasu dyskusję na temat czy dopuszczać dowody systematycznie czy na końcu i nie moge sie nadziwić. Nigdy nie orzekałem w cywilnym i niewiele już pamiętam, więc z czystej ciekawości pytam, jak można dopuszczać dowody inaczej niż systematycznie. Dla mnie jako karnisty innej opcji nie ma, muszę dopuścić dowód przed jego przeprowadzeniem, czyli systematycznie, zgodnie z chronologią zgłaszanych przez strony wniosków. Mam nadzieję, że pytanie nie jest bardzo głupie
Wcale nie głupie o ile pamiętam jest jakaś różnica w dopuszczaniu dowodów między karnym a cywilnym ale na czym ona polega tego dokładnie nie wiem. To o czym piszą koledzy tj o dopuszczaniu dowodów pod koniec postepowania dotyczy głównie jak rozumiem dowodów z dokumentów, które w karnym o ile dobrze pamiętam są uznawane za ujawnione czy jakoś tak (uznawane za ujawnione z odczytaniem ujawnione bez odczytania - nigdy nie mogłem zrozumieć o co w tym chodzi ). Natomiast jeżelio chodzi o dowody z zeznań świadków, stron, opinii biegłych czy oględzin to oczywiście są one dopuszczane przed ich przeprowadzeniem (choć mi rozstrzepańcowi zdarza się przesłuchać świadka i dopiero później dopuścić dowód zwłaszcza gdy strona przyprowadza takiego na rozprawę i na niej składa wniosek ).
Co do meritum jak wspominiałem z natury jestem zapominalski więc staram się dopuszczać na każdej kolejnej rozprawie. kiedys miałem zwyczaj dopuszczania dowodów na ostatniej rozprawie, a potem okazywało się, że o połowie zapominałem co kończyło się otwieraniem zamkniętej wczesniej rozprawy, jak miałem szczęście i odroczyłem ogłoszenie.
A może nam chodzi o coś innego?
Strona na rozprawie zgłasza wniosek. Dowód ze świadka:
1) dopuszczacie dowód i wzywacie świadka na następną rozprawę
2) wzywacie świadka a jak się stawia to przed przesłuchaniem dopuszczacie dowód
Ja zawsze robiłam wg pkt 2). Właściwie nie zastanawiałam się dlaczego - taki model przejęłam od patronów na aplikacji. No i wygodniej jest czytać zeznania znajdujące się pod tezą dowodową, a nie szukać jej w aktach. Chyba jednak część sędziów stosuje wersję 1), bo kilka razy pełnomocnicy mi się zdziwili, że wzywam świadków bez dopuszczenia dowodu.
Utwierdzam się w przekonaniu że po iluś latach wiele rzeczy robię machinalnie albo dlatego że "tak się u nas robi". To się chyba nazywa rutyna ??:
Co do zasady stosuję pkt 1, wychodząc z założenia, że chyba zgrabniej jest najpierw dopuścić dowód z zeznań świadka - dajmy na to jakiegoś Jana Kowalskiego, a dopiero później tegoż Jana Kowalskiego wzywać w charakterze świadka i ewentualnie stosować środki przymusu.
Wszystko zależy, jak mam wniosek już w pozwie to od razu wzywam świadków na pierwsza rozprawę i na niej dupuszczam dowód i przesłuchuje, jak w pismie na wystarczająco długo przed rozprawą to tak samo, a jak na rozprawie lub tuż przed to najpierw dopuszczam dowód, a potem wzywam. Generalnie mam raczej taka zasadę, że jak mam cos robić to staram się to zrobić od razu bo potem najczęściej o tym zapomne (zasada jest dość nowa i wynikła z przykrych doświadczeń właśnie zapominalskich).
"ropuch" napisał:
Wszystko zależy, jak mam wniosek już w pozwie to od razu wzywam świadków na pierwsza rozprawę i na niej dupuszczam dowód i przesłuchuje...
albo: "sory, wasza obecność nie była konieczna bo strony zawarły właśnie ugodę "
Metoda dopuszczania dowodu z z zeznań świadków wg. pkt 2 w poście procontry ma tę zaletę, że jak świadek się nie stawi a strona cofnie wniosek dowodowy9 często tak bywa, ) to nie trzeba uchylać poprzedniego postanowienia o dopuszczeniu tego dowodu. Z drugiej strony metoda pkt. 1 ma te zaletę, że kiedy ktoś nas zastępuje na wokandzie to wie na jaką okoliczność ma słuchać świadka i nie musi się "doczytywać" z akt. Bardziej poprawnie chyba jest robić jak w pkt. 1 .
Jak pisałem wszystko zależy, ugody lub wyroki zaoczne trafiają mi się stosunkowo rzadko, za to terminy mam co 3,5 misiąca, gdybym nie wezwał świadków na pierwszy termin miałbym 7 miesięcy w plecy (tzn nie tyle ja co strony), a sam Ignotusku wiesz jak to u nasz z tym jest .
"ropuch" napisał:
Jak pisałem wszystko zależy, ugody lub wyroki zaoczne trafiają mi się stosunkowo rzadko, za to terminy mam co 3,5 misiąca, gdybym nie wezwał świadków na pierwszy termin miałbym 7 miesięcy w plecy (tzn nie tyle ja co strony), a sam Ignotusku wiesz jak to u nasz z tym jest .
"Ignotus" napisał:
Wszystko zależy, jak mam wniosek już w pozwie to od razu wzywam świadków na pierwsza rozprawę i na niej dupuszczam dowód i przesłuchuje...
Praktycznie zawsze wzywam wszystkich na jeden termin, nawet przeznaczając na to całą sesję. Na szczęście w naszym sądzie nikt jeszcze nie wpadł na tak twórczy pomysł, jak odgórne określanie minimalnej ilości spraw na wokandzie Pomysł w istocie swej godny pióra Kafki
Na piśmie może nie wpadł ale nie radzę mieć mniej niż 5
"ropuch" napisał:
Jak pisałem wszystko zależy, ugody lub wyroki zaoczne trafiają mi się stosunkowo rzadko, za to terminy mam co 3,5 misiąca, gdybym nie wezwał świadków na pierwszy termin miałbym 7 miesięcy w plecy (tzn nie tyle ja co strony), a sam Ignotusku wiesz jak to u nasz z tym jest .
Z tą różnicą miedzy karnym a cywilnym to ja ją widzę w tym, że przynajmniej w moim Sądzie nikt nie dopuszcza dowodu z zeznań świadków zawnioskowanych aktem oskarżenia przez Prokuratora choć to, w tym zakresie, taka sama strona jak chociażby oskarżyciel posiłkowy. Dopiero po zgłoszeniu kolejnych świadków jest dopuszczany dowód z zeznań tych świadków.
W cywilnym wszystkie dowody są dopuszczane. Ja na pierwszy termin wzywałem wszystkich świadków (chyba, że byłoby ich 20 ??: ). Jeżeli ich przesłuchanie nie było konieczne - wyrok zaoczny, ugoda, to nie zdarzyło się aby świadkowie mieli jakieś zarzuty. Byli zadowoleni, że nie muszą być przesłuchiwani (przecież to dla nich bardzo stresujące). Gdyby, któryś ze świadków zażądał kosztów przyznałbym i nie miałbym żadnych oporów w obciążeniu stron procesu ponieważ podobno chcą szybkich procesów.
"procontra" napisał:
A może nam chodzi o coś innego?
Strona na rozprawie zgłasza wniosek. Dowód ze świadka:
1) dopuszczacie dowód i wzywacie świadka na następną rozprawę
2) wzywacie świadka a jak się stawia to przed przesłuchaniem dopuszczacie dowód
Ja zawsze robiłam wg pkt 2). Właściwie nie zastanawiałam się dlaczego - taki model przejęłam od patronów na aplikacji. No i wygodniej jest czytać zeznania znajdujące się pod tezą dowodową, a nie szukać jej w aktach. Chyba jednak część sędziów stosuje wersję 1), bo kilka razy pełnomocnicy mi się zdziwili, że wzywam świadków bez dopuszczenia dowodu.
Utwierdzam się w przekonaniu że po iluś latach wiele rzeczy robię machinalnie albo dlatego że "tak się u nas robi". To się chyba nazywa rutyna ??:
Ja w zależności od etapu procesu: jeżeli to pierwsza rozprawa i wzywam świadków to wiadomo, że dopuszczam dowód dopiero przed ich przesłuchaniem, a jak następne to staram się najpierw dopuścić, a potem wzywać, ale to głównie dlatego, że zdarzało mi się przesłuchać takiego "niedopuszczonego" świadka.
Na pierwszą rozprawę zawsze wzywam świadków jak są , bo wychodzę z założenia, że szkoda czasu i też nie zdarzyło mi się żeby ktoś grzecznie przeproszony i nieprzesłuchany narzekał.
"aitra" napisał:
Ja w zależności od etapu procesu: jeżeli to pierwsza rozprawa i wzywam świadków to wiadomo, że dopuszczam dowód dopiero przed ich przesłuchaniem, a jak następne to staram się najpierw dopuścić, a potem wzywać, ale to głównie dlatego, że zdarzało mi się przesłuchać takiego "niedopuszczonego" świadka.
Na pierwszą rozprawę zawsze wzywam świadków jak są , bo wychodzę z założenia, że szkoda czasu i też nie zdarzyło mi się żeby ktoś grzecznie przeproszony i nieprzesłuchany narzekał.
Nie ma to jak dostać "Cps", gdzie Sąd, który wystąpił się z odezwą, nie dopuścił wcześniej dowodu, który ma zostać przeprowadzony – najczęściej dowodu z przesłuchania określonej osoby jako świadka. Ponieważ zdarza się to nagminnie, a nie mama zamiaru stosować środków z art. 274 k.p.c. z naruszeniem prawa, zawsze zwracam się do Sądu, który wystąpił się z odezwą, o wyciąg z protokołu obejmujący odpowiednie postanowienie dowodowe uznając, iż jest on niezbędny dla wykonania odezwy. Treść pism nadsyłanych w odpowiedzi bywa naprawdę zabawna …
"extreme_ways" napisał:
nie mama zamiaru stosować środków z art. 274 k.p.c. z naruszeniem prawa,
zawsze zwracam się do Sądu, który wystąpił się z odezwą, o wyciąg z protokołu obejmujący odpowiednie postanowienie dowodowe uznając, iż jest on niezbędny dla wykonania odezwy.
Treść pism nadsyłanych w odpowiedzi bywa naprawdę zabawna …
"extreme_ways" napisał:
Nie ma to jak dostać "Cps", gdzie Sąd, który wystąpił się z odezwą, nie dopuścił wcześniej dowodu, który ma zostać przeprowadzony – najczęściej dowodu z przesłuchania określonej osoby jako świadka. Ponieważ zdarza się to nagminnie, a nie mama zamiaru stosować środków z art. 274 k.p.c. z naruszeniem prawa, zawsze zwracam się do Sądu, który wystąpił się z odezwą, o wyciąg z protokołu obejmujący odpowiednie postanowienie dowodowe uznając, iż jest on niezbędny dla wykonania odezwy. Treść pism nadsyłanych w odpowiedzi bywa naprawdę zabawna …
Zlecenie przesłuchania w drodze pomocy prawnej powinno w gruncie rzeczy odbyć się poprzez wydanie przez sąd orzekający odpowiedniego postanowienia (co wynika chociażby z treści art. 240 par. 2 kpc). Nie kruszę jednak kopii gdy otrzymuję odezwę bez postanowienia (wychodzę z założenia, że brak postanowienia jest problemem wyłącznie sądu orzekającego). Sam staram się sporządzać takie postanowienia na niejawnym; wymieniam wtedy w sentencji Sąd wezwany oraz wszystkie pytania, które ma zadać świadkowi (postanawia: dopuścić dowód z zeznań świadka ..., którą to czynność zlecić sądowi rejonowemu w ..., na okoliczność...). Odpis postanowienia doręczam sądowi wezwanemu wraz z odezwą.
Co do przygotowania się do sesji. Zawsze opisuję sprawę w komputerze, jeżeli wiem, że będę musiał przesłuchać w niej świadków lub strony. Opisuję poszczególne dokumenty na określonych kartach (tj. wskazuję co znajduje się na danej karcie, ewentualnie jakie istotne treści zawiera taki dokument). Zawsze sporządzam szczegółowy wykaz pytań, które mam zadać świadkowi - przydaje się m.in. po kilku godzinach spędzonych na sali, kiedy myśli nieco wolniej się myślą i umyka wiele istotnych detali. Drukuję sobie również dla siebie protokoły z zeznań poszczególnych osób i czytając je sporządzam własne adnotacje i podkreślenia, żeby orientować się w którym miejscu o czym świadek zeznawał.
A co do akt przedkładanych po urlopie/chorobie. Staram się pisać adnotację, kiedy przedłożono mi akta (dany dokument). Nikt przez to nie miał do mnie zastrzeżeń co do nieterminowego reagowania na jakiekolwiek wnioski lub innego rodzaju pisma.
Wychodzi na to że tylko ja jestem leniem i nie robię żadnych notatek ....
ja też nie robię jest nas dwóch, co za pocieszenie
Nie ma co się wstydzić - macie po prostu lepszą pamięć i zdolność koncentracji
też się tak pocieszam, ale chyba jednak jestem trochę leniem (jako trzeci zgłasza się nierobiący żadnych notatek)...
No to zgłasza się czwarty do brydża
Choć ja to jestem już niedaleki osiągnięcia kolejnego etapu rozwoju metodyki pracy. Etap ten osadza się na założeniu, że skoro sędzia ma być absolutnie bezstronny i obiektywny, to przed spotkaniem ze stronami na sali rozpraw nie powinien przedwcześnie nastawiać się do sprawy - ergo, czytanie akt przed rozprawą - zabronione
"Ignotus" napisał:
No to zgłasza się czwarty do brydża
Choć ja to jestem już niedaleki osiągnięcia kolejnego etapu rozwoju metodyki pracy. Etap ten osadza się na założeniu, że skoro sędzia ma być absolutnie bezstronny i obiektywny, to przed spotkaniem ze stronami na sali rozpraw nie powinien przedwcześnie nastawiać się do sprawy - ergo, czytanie akt przed rozprawą - zabronione
Czy zabieracie laptopy, jeżeli macie, na salę i "w międzyczasie" albo w przerwie szybko sprawdzacie, jakie jest orzecznictwo albo przepisy? Czy tez biegacie do pokoju? Przydałby mi się laptop, ale mam wrażenie, że to trochę głupio wygląda.
W naszym wydziale komputery, na których pracują protokolanci mają zainstalowanego lexa, co okazuje się nierzadko bardzo przydatne. Jeśli muszę coś sprawdzić, wykorzystuję do tego przerwy w sesji (nie ma potrzeby by gnać do pokoju). Przez kilka lat miałem pokój przylegający do sali rozpraw; na salę wychodziłem z pokoju, a nie przez drzwi dla uczestników i publiczności. Wspaniała rzecz, zwłaszcza jeśli chciało się zrobić przerwę dla wypoczynku albo jeśli musiałem gdzieś szybko zadzwonić lub coś skonsultować z koleżanką z pokoju lub koleżeństwem z wydziału.
Procontra, laptop na stole sędziowskim wcale głupio nie wygląda. Ba, sprawiałoby to nawet całkiem dobre wrażenie. Atrybut nowoczesnego i profesjonalnego sądu
"procontra" napisał:
Czy zabieracie laptopy, jeżeli macie, na salę i "w międzyczasie" albo w przerwie szybko sprawdzacie, jakie jest orzecznictwo albo przepisy? Czy tez biegacie do pokoju? Przydałby mi się laptop, ale mam wrażenie, że to trochę głupio wygląda.
"kubalit" napisał:
. Sam staram się sporządzać takie postanowienia na niejawnym; wymieniam wtedy w sentencji Sąd wezwany oraz wszystkie pytania, które ma zadać świadkowi (postanawia: dopuścić dowód z zeznań świadka ..., którą to czynność zlecić sądowi rejonowemu w ..., na okoliczność...). Odpis postanowienia doręczam sądowi wezwanemu wraz z odezwą.
"Johnson" napisał:
nie mama zamiaru stosować środków z art. 274 k.p.c. z naruszeniem prawa,
zawsze zwracam się do Sądu, który wystąpił się z odezwą, o wyciąg z protokołu obejmujący odpowiednie postanowienie dowodowe uznając, iż jest on niezbędny dla wykonania odezwy.
Treść pism nadsyłanych w odpowiedzi bywa naprawdę zabawna …
"Ignotus" napisał:
No to zgłasza się czwarty do brydża
Choć ja to jestem już niedaleki osiągnięcia kolejnego etapu rozwoju metodyki pracy. Etap ten osadza się na założeniu, że skoro sędzia ma być absolutnie bezstronny i obiektywny, to przed spotkaniem ze stronami na sali rozpraw nie powinien przedwcześnie nastawiać się do sprawy - ergo, czytanie akt przed rozprawą - zabronione
"extreme_ways" napisał:
żeby sąd drugiej instancji nie uznał żadnego z twoich postanowień dotyczących „środków porządkujących” za wydane z rażącą i oczywistym naruszeniem prawa
a przymusowo doprowadzony w sprawie cywilnej „świadek” nie wytoczył powództwa o zadośćuczynienie z powodu bezprawnego pozbawienia wolności …
"sponn" napisał:
Co do terminow - to 3,5 miesiaca w przod w cywilnym - nie zazdroszcze referatu. Pamietam ze sadzilo sie po 15-18 spraw na wokandzie i wyznaczalo na 1,5-2 miesiace do przodu ale 3,5 to juz chyba ciut za duzo. No chyba ze mowimy o karnym to co innego - tam to mozliwe (bo w koncu przerwa moze trwac 35 dni :D )
"galerius" napisał:
. Sam staram się sporządzać takie postanowienia na niejawnym; wymieniam wtedy w sentencji Sąd wezwany oraz wszystkie pytania, które ma zadać świadkowi (postanawia: dopuścić dowód z zeznań świadka ..., którą to czynność zlecić sądowi rejonowemu w ..., na okoliczność...). Odpis postanowienia doręczam sądowi wezwanemu wraz z odezwą.
"procontra" napisał:
1) fiszki/notatki prowadzicie komputerowo czy tradycyjnie? Komputerowo łatwiej unacześniać, ale mam wrażenie, że ze starymi poczciwymi odręcznymi lepiej mi się pracowało
2) notatki robicie: przy wyznaczaniu rozprawy, dzień przed sesją czy może zaraz PO sesji
3) jak kontrolujecie sekretariat, czy rzeczywiście podkładają Wam korespondencję (tylko prosze nie pisać o pustych półkach, bo w większosci wypadków to nierealne
4) kto prowadzi u was wykaz stron - z adresami. Wy, asystent sekretariat. Jakie macie patenty,żeby to zreczywiscie zadziałało o po piątej zmianie referenta nie spotkał nas uchył ??:
Czy zabieracie laptopy, jeżeli macie, na salę i "w międzyczasie" albo w przerwie szybko sprawdzacie, jakie jest orzecznictwo albo przepisy? Czy tez biegacie do pokoju? Przydałby mi się laptop, ale mam wrażenie, że to trochę głupio wygląda.
A może nam chodzi o coś innego?
Strona na rozprawie zgłasza wniosek. Dowód ze świadka:
1) dopuszczacie dowód i wzywacie świadka na następną rozprawę
2) wzywacie świadka a jak się stawia to przed przesłuchaniem dopuszczacie dowód
Straszne
P r o f e s j o n a l n e
mikael,
wielkie dzięki - już wiem, że nie jestem sama :-)) bo zaczynałam się bać....
Nie wychodzę na salę bez znjomości akt.Czytam dokładnie sprawę wyznaczając pierwszy termin, wtedy też jeśli jest nietypowa szukam orzeczeń, piśmiennictwa - wszystk to wklejam razem do jednego pliku który tytułuję np. "Teksty do Piprztykowskiego - dopłaty unijne dla młodych rolników". W terminarzu notuję słowa klucze (np. "o sprzeciwie" "rzedawnienie?" + ilu świadków, biegłych, stron do słuchania. Potem już nie czytam. Pamiętam. Czytam tylko dalszą korespondencję.
Notatki robię w 2-ch przypadkach: rysuję drzewka genealogiczne z adresami i pełnomocnikami na wewnętrznej obwolucie z tyłu akt - gdy mam parę pokoleń albo zagmatwane; z reguły wpisuję też pełnomocników z numerem karty na pozwie/wniosku + dopisuję tam kolejnych uczestników (wiem, wiem, to straaaaaszne); jak nie mam już miejsca, to wypisuję ich (z pełnomocnikami, substytutami i aplikantami; nowych dopisuje od razu na rozprawie jak mi składają pełnomocnictwa) na wewnętrznej przedniej obwolucie. Mam wtedy porządek i sekretarki też wysyłają poprawnie. Ale to tylko gdy wielu uczestników, rzecz jasna.
Poza tym od paru lat przy wydawaniu wyroku wpisuję na dole na wewnętrznej okładce koszty w formie słupka - wcześniej jakoś nigdy mi się nie zgadzały, jak pisałam uzasadnienie .
Poza tym jeszcze tylko w rozbudowanych działówkach robię czasem na osobnej kartce notatki kto co zgłasza, jaka wartość, propozycja podziału - czasem w tych największych działówkach dopisuję potem świadków - kto za jaką wersją - to wszystko w podziale na przedmioty, i z zaznaczeniem karty.
I to wszystko. Z tym zastrzeżeniem, że działa to tylko do ok. 500-set spraw w referacie. Powyżej tej liczby wszystko zaczyna się chrzanić i mieszać, i już nie można polegać na pamięci. Przerabiałam to parę lat temu w wydziale, w którym teraz jest Procontra, więc jej serdecznie współczuję. Brrr, te noce przed sesjami z aktami czytanymi do 5-tej rano... Ta specyfika wydziału, polegająca na tym, że masz w swoich szafach 650 spraw, w tym niemal same rzeczówki, w tym niemal same 5-ciotomowe... Nie zazdroszczę...
Chociaż rzeczowe ogromnie lubię, i trochę mi szkoda, że teraz mam głównie zobowiązania...
Procontra, tak sobie myślę, że tu żadna metodyka nic nie pomoże. I tak się nie poradzi. W tym wydziale sprawdzały się, jak pamiętam, tylko zeszyty akademickie/laptopiki ze spisem rzeczy do podziału w każdej sprawie i kolorowe wklejane karteczki w akta.
"Johnson" napisał:
Straszne
P r o f e s j o n a l n e
mikael,
wielkie dzięki - już wiem, że nie jestem sama :-)) bo zaczynałam się bać....