Forum sędziów
Mam następujący stan faktyczny: Podczas kontroli sklepu ujawniono oferowany do sprzedaży alkohol, a właściciel nie miał zezwolenia na jego sprzedaż. Alkohol stał na półkach, były ceny i właściciel przyznał się w rozmowie z policjantami, że od czasu wygaśnięcia zezwolenia ten alkohol sprzedaje. Świadkowie to potwierdzają. Obecnie oskarżony do popełnienia czynu się nie przyznaje. Prokurator w a/o zawęził czasokres czynu tylko do dnia kontroli. Brak jest jakichkolwiek dowodów na to, że w tym dniu sprzedano choćby jedną butelkę alkoholu. Poza czasowe granice zarzutu wyjść nie mogę. I problem jest tego rodzaju, czy użyte w art. 43 ust. 1 ustawy o wychowaniu w trzeźwości znamię przestępstwa "sprzedaje" oznacza, że do zaistnienia przestępstwa konieczna jest sprzedaż choćby jednej butelki alkoholu w dniu określonym w zarzucie, czy wystarczy samo oferowanie tego alkoholu do sprzedaży. Ja skłaniam się do tego, iż oferowanie wystarczy. Ale gdyby przyjąć, że konieczna jest faktyczna sprzedaż, to czy w takim razie nie należąłoby uznać, że oferowanie do sprzedaży to usiłowanie przestępstwa. Proszę o propozycje, jesli ktoś już szerzej analizował ten problem. Podczas weekendu będę odcięty od netu, więc zajrzę tu dopiero w poniedziałek. Z góry dziękuję za pomoc.
Ja uznałbym podobnie jak piszesz, że "sprzedaje" oznacza czynnośc polegającą na wystawieniu oferty sprzedaży rzeczy. Jest przecież w języku polskim rozróżnienie czasowników na dokonane i niedokonane. W przypadku sprzedaży dokonanym jest sprzedał. Sprzedaje a sprzedał jest różnica. Sprzedaje oznacza też czynność która się powtarza, trwa i jest rozciągnięta w czasie. Nie można ją więc utożsamiać z samym momentem zawarcia umowy, który jest jednorazowy i odpowiada dokonaniu -sprzedał.
ja bym przyjął, że sprzedaje - czyli oferuje również.
Można sprawdzić wydruki z kasy fiskalnej. Alkogol powienien być wymieniony
"Robek321" napisał:
Ja uznałbym podobnie jak piszesz, że "sprzedaje" oznacza czynnośc polegającą na wystawieniu oferty sprzedaży rzeczy. Jest przecież w języku polskim rozróżnienie czasowników na dokonane i niedokonane. W przypadku sprzedaży dokonanym jest sprzedał. Sprzedaje a sprzedał jest różnica. Sprzedaje oznacza też czynność która się powtarza, trwa i jest rozciągnięta w czasie. Nie można ją więc utożsamiać z samym momentem zawarcia umowy, który jest jednorazowy i odpowiada dokonaniu -sprzedał.
Mylisz i mieszasz dwie płaszczyzny pojęć: czas teraźniejszy i czas przeszły oraz formy dokonane i niedokonane czasowników.
Zwróć uwagę na to, że przy konstruowaniu znamion typu czynu zabronionego nigdy ustawodawca nie posługuje się czasem przeszłym, zawsze teraźniejszym. Dlatego uznając otwartość problemu prawnego sformułowanego przez założyciela wątku trzeba stwierdzić, że z powyższej przyczyny argumentacja Twojego wywodu jest chybiona.
Natomiast co do meritum problemu, to wyrażam pogląd, że z dwóch powodów:
1) znamiona czynu zabronionego nie mogą być interpretowane rozszerzająco (jest „sprzedaje” a nie „oferuje do sprzedaży”,
2) wynikające z części ogólnej Kodeksu karnego formy stadialne popełnienia przestępstwa (przygotowanie, usiłowanie, dokonanie)
stan faktyczny przedstawiony przez założyciela wątku nie wychodzi ponad fazę niekaralnego przygotowania. Myślę, że nie takie racje kryminologiczne przyświecały autorom ustawy, ale brzmienie przepisu w powiązaniu z przedstawionym wyżej w dwóch punktach wskazaniami interpretacyjnymi prowadzi do wniosku, że na gruncie omawianego stanu faktycznego nie miało miejsce wyczerpanie znamion czynu zabronionego. Jeśli istotnie ustawodawcy nie o to chodziło, to niech znowelizuje przepis. Dziś brzmi on tak, że w tym stanie faktycznym skazać – moim zdaniem – nie można.
poprawiono obsługa forum
Censor, no rzeczywiście, co do mojej argumentacji - racja.
Problem rzeczywiście wydaje się dużo większy niż na początku wygląda. Zajrzałem do słownika i pod sprzedawać znalazłem dwa znaczenia :
1. pierwsze na uniewininienie : sprzedawać - "odstąpić coś kumuś za pieniądze"
2. na skazanie : sprzedawać : zajmować sie sprzedażą czegoś, oferować coś do sprzedaży, być sprzedawcą czegoś
Sprzedaje można więc odnosić do stałej działalności polegającej na oferowaniu czegoś komuś. Myślę, że ustawodawca chroniąc "wychowanie w trzeźwości" uzył tego słowa w tym znaczeniu.
Problem jednak jest.
a jakie znamię użyte jest w ao? oferował do sprzedaży, czy sprzedał?
Jeśli pierwsze, to z tego co pamiętam, takim znamieniem ustawa się nie posługuje, więc gol.
W przypadku "sprzedania" - wydruk z kasy będzie najlepszym rozwiązaniem z dowodowego punktu widzenia.
Gdyby takowych transakcji brak - przychylam się do stanowiska przedmówcy o niekaralnym przygotowaniu. No chyba że znalazłby się świadek, który już miał kupić alk, już butla zdejmowana była z półki (już witał się z gąską), a tu kontrola wtargnęła i niecne plany zniweczyła - takie naciągane usiłowanie.
Na razie powstrzymam się od roztrząsania czynności polegających na "sprzedawaniu" a nie sprzedaniu, ale abstrahując, zwróciłbym ao, coby organa ścigania przeprowadziły niezbędne czynności dowodowe, a przynajmniej wskazały dowody i uzasadnienie przyjętej kwalifikacji.
No wszystko fajnie, ale przecież butelki nie były ustawione jako dekoracja, a ceny nie były fragmentem tepety ściennej. Facet sam przyznał, że stracił koncesję i dalej sprzedawał alkohol. NAd czym się tu zxastanawiać.
Nad tym, żeby ustawodawca precyzyjnie określał znamiona czynu zabronionego, aby nie musiało na tle prostego stanu faktycznego dochodzić do kontrowersji na płaszczyźnie fazy stadialnej przestępstwa. Domyślać się należy, o co chodziło ustawodawcy. Z pewnością butelki nie stały jako dekoracja. Ale ustawodawca musi to ująć precyzyjnie, mając na uwadze, że w razie wątpliwości co do znaczenia znamion czynu zabronionego przeważyć musi tendencja do interpretacji zawężającej. Nie można sobie przyjąć w tym wypadku (i zawsze, gdy idzie o interpretację znamion czynu zabronionego) interpretacji teleologicznej.
censor, czy Ty nie zbyt wiele oczekujesz od naszego ustawodawcy?!
Art. 543 kc Wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży na widok publiczny z oznaczeniem ceny uważa się za ofertę sprzedaży.
Art. 70 § 1 kc W razie wątpliwości umowę poczytuje się za zawartą w chwili otrzymania przez składającego ofertę oświadczenia o jej przyjęciu, a jeżeli dojście do składającego ofertę oświadczenia o jej przyjęciu nie jest wymagane - w chwili przystąpienia przez drugą stronę do wykonania umowy.
Patrząc więc cywilistycznie - bo przecież sprzedaż to umowa sprzedaży - do zawarcia umowy , czyli do sprzedaży dochodzi dopiero ,gdy przyjdzie klient i powie -poproszę tę "żubrówkę". I sprzedawca nie mogąc mu odmówić jej sprzedaży poda mu ja . I tu go mamy! Jak długo wódka stoi na półce lub w magazynie to jeszcze nie "sprzedaż" i karnie odpowiadać za to nie może - tj moje zdanie.
Ponadto sama miałam sprawę, gdzie policjanci wiedząc,że w lokalu sprzedawny był alkohol bez koncecji , czekali w lokalu ( oczywiście nie w mundurach) na sprzedaż. No i byl wyrok .
[ Dodano: Sob Sty 17, 2009 10:09 pm ]
V KZP 32/90 postanow. SN 1991.01.24
OSNKW 1991/7-9/32
1. Hurtowa sprzedaż alkoholu prowadzona przez podmiot gospodarczy nie wyczerpuje znamion przestępstwa określonego w art. 43 ust. 1 ustawy z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (Dz. U. Nr 35, poz. 230 z późn. zm.).
"Dred" napisał:
censor, czy Ty nie zbyt wiele oczekujesz od naszego ustawodawcy?!
Ano, oczekuję.
Co do postu Opolanki - ten kazus przemawia za moją koncepcją.
Skłaniam się do poglądu że chodzi o faktycznie dokonaną transakcję sprzedaży a nie oferowanie.
Po pierwsze ustawodawca w polskim prawie rozróżnia ofertę od umowy kupna-sprzedaży (to nie to samo).
Po drugie, w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi pojęcie "sprzedaż" (z którym moim zdaniem należy łączyć znamię "sprzedaje" z dyskutowanego przepisu karnego) pojawia się w szeregu przepisów. Gdyby "sprzedaż" czy "sprzedaje" rozumieć jako "oferuje" to troche bez sensu brzmiałby np. art. 15 ustawy (sprzedawca widząc nietrzeźwego wchodzącego do sklepu musiałby chyba natychmiast chować cały towar )
Po trzecie, pomocniczo napatoczyło mi się w Lexie takie orzeczenie Sądu administracyjnego (co prawda nie chodzi tu o odpowiedzialność karną ale Sąd odnosi się do pojęcia "sprzedaży", które moim zdaniem - co do zasady - należałoby chyba interpretować jednolicie na gruncie całej ustawy):
"1. Wobec treści art. 15 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (Dz. U. z 2002 r. Nr 147, poz. 1231 ze zm.), dla przyjęcia, że nastąpiła sprzedaż lub podanie alkoholu osobie nietrzeźwej w rozumieniu art. 18 ust. 10 pkt 1 lit. a konieczne jest ustalenie w sposób niebudzący wątpliwości, że alkohol został sprzedany (podany) osobie, której zachowanie wskazywało na to, iż znajduje się w stanie nietrzeźwości. (...)" (wyrok WSA w Warszawie z 2.08.2006 r. , VI SA/Wa 880/06)
.. a ponadto, oświadczenie sklepikarza złożone policjantom nie ma większego znaczenia dowodowego, bowiem nijak tego sie nie wykorzysta. No chyba że oskarżony przyzna że tak było
"zgredmen" napisał:
.. a ponadto, oświadczenie sklepikarza złożone policjantom nie ma większego znaczenia dowodowego, bowiem nijak tego sie nie wykorzysta. No chyba że oskarżony przyzna że tak było
A tu się nie zgodzę, wielokrotnie i w różnych sprawach przesłuchiwałem policjantów na okoliczność co mówił oskarżony na gorąco w chwili zdarzenia czy późniejszego zatrzymania i na tej podstawie weryfikowałem jego wyjaśnienia. Nigdy nikt takiej praktyki mi nie zakwestionował. Od tej reguły jest w zasadzie jeden wyjątek: nie mogę z oczywistych względów przesłuchać funkcjonariusza na okoliczność tego co oskarżony mówił będąc przesłuchiwanym jako świadek. Niemniej jednak informacje podawane przez oskarżonego w czasie tzw. rozpytania stanowią często ważny dowód.
Uważam, że jest to omijanie przepisów o prawie do składania wyjaśnień lub odmowy składania wyjasnień. Facet gdy go policjanci rozpytywali nie był pouczony o swoich uprawnieniach procesowych. Moim zdaniem nie można przeprowadzać takiego dowodu ani wykorzystywać jego wyników.
"Brus" napisał:
Po trzecie, pomocniczo napatoczyło mi się w Lexie takie orzeczenie Sądu administracyjnego (co prawda nie chodzi tu o odpowiedzialność karną ale Sąd odnosi się do pojęcia "sprzedaży", które moim zdaniem - co do zasady - należałoby chyba interpretować jednolicie na gruncie całej ustawy):
"1. Wobec treści art. 15 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (Dz. U. z 2002 r. Nr 147, poz. 1231 ze zm.), dla przyjęcia, że nastąpiła sprzedaż lub podanie alkoholu osobie nietrzeźwej w rozumieniu art. 18 ust. 10 pkt 1 lit. a konieczne jest ustalenie w sposób niebudzący wątpliwości, że alkohol został sprzedany (podany) osobie, której zachowanie wskazywało na to, iż znajduje się w stanie nietrzeźwości. (...)" (wyrok WSA w Warszawie z 2.08.2006 r. , VI SA/Wa 880/06)
Wydaje mi się, że to orzeczenie nie może być przesądzające bo dotyczy innego rodzaju czynu. Tutaj nie budzi wątpliwości, że alkohol musi być sprzedany osobie mającej określone właściwości (nieletni czy nietrzeźwy). A w podanym przeze mnie casusie zarzut dotyczy tak naprawdę prowadzenia sprzedaży bez zezwolenia. Co do pomysłu z kasą fiskalną to chyba go wykorzystam, choć mozliwe, że klient sprzedając alkohol bez zezwolenia na kasie go nie rejestrował.
[ Dodano: Nie Sty 18, 2009 10:02 pm ]
"censor" napisał:
Uważam, że jest to omijanie przepisów o prawie do składania wyjaśnień lub odmowy składania wyjasnień. Facet gdy go policjanci rozpytywali nie był pouczony o swoich uprawnieniach procesowych. Moim zdaniem nie można przeprowadzać takiego dowodu ani wykorzystywać jego wyników.
A nie przesłuchiwałeś nigdy dzielnicowego np. w znętach na okolicznośc co mu opowiadała pokrzywdzona, która później odmówiła składania zeznań? Ja wiele razy to robiłem i podobnie nikt tego nie kwestionował.
"marciano" napisał:
w podanym przeze mnie casusie zarzut dotyczy tak naprawdę prowadzenia sprzedaży bez zezwolenia.
Jeżeli jesteś co do tego przekonany to znaczy że już wiesz jak orzec.
A nie przesłuchiwałeś nigdy dzielnicowego np. w znętach na okolicznośc co mu opowiadała pokrzywdzona, która później odmówiła składania zeznań? Ja wiele razy to robiłem i podobnie nikt tego nie kwestionował.
Tak, przesłuchiwałem, ale to co innego. W omawianym zaś przypadku sprzedawcy alkoholu zachodzi sytuacja opisana w art.313 par.1 kpk. Taki sprzedawca to już osoba podejrzana, choć niekoniecznie już podejrzany. Jeśli policjanci go nakryli na popełnieniu przestępstwa, to zaczyna podpadać pod hipotezę art.313 par.1 kpk i nie powinno sie niczego od niego pozaprocesowo wyciągać.
marciano myślę, że censor ma tu rację. Wyjaśnienia oskarżonego złożone do protokołu przesłuchania są najważniejsze. To co mówił podczas nalotu na sklep policjantom ma drugorzędne znaczenie. Przecież nie napiszesz w uzasie, że do protokołu to osk. mówił tak i tak, ale przed policjantami mówił to i to. Jakiś czas temu uznałem w sprawie o prowadzenie sam. w stanie nietrzeźwości, że oświadczenia kierowcy składane policjantom do protokołu badania na alkomacie (co, ile i kiedy wypił) nie mają wartości dowodowej, bo gość nie był pouczony o prawie do odmowy składania wyjaśnień. SO po apelacji proka przyklepał tą argumentację (pomijam przy tym inne aspekty tej sprawy).
Co do przesłuchiwania policjantów w sprawach np. o znęty, to całkiem odmienna sytuacja. SN dopuszcza przesłuchiwanie tzw. świadków ze słuchu na okoliczność tego co mówił im świadek - najbliższy dla osk. - po tym jak korzysta z prawa do odmowy skłądania zeznań. I nie jest to obejście art. 186 kpk.
Jeśli chodzi o dane podawane do protokołu użycia alkomatu, to tutaj się zgodzę, sam ich nie wykorzystuje z dwóch powodów, po pierwsze badany jest nietrzeźwy a więc jest w stanie ograniczającym swobodę wypowiedzi a ponadto jest to czynność procesowa, której ma obowiązek się poddać, a nie jest pouczony o prawie do odmowy wyjasnień. Niemniej jednak jeśli w lużnej rozmowie z policjantami jest wylewny i dużo mówi to często to wykorzystuję. Nie będę się tutaj upierał, że mam rację, ale nikt tego nigdy mi nie zarzucił jako błędu.
Jeżeli chodzi o możliwość wykorzystywania zeznań policjantów czy zapisów z notatki urzędowej zamiast wyjasnień oskarżonego czy też dla wykazania niewiarygodności jego wyjaśnień, była już mniej więcej rok temu prowadzona na ten temat dyskusja na forum i nadal zdecydowania uwazam, iż jest to niezgodne z kpk. Nie będę więc powtarzała swoich argumentów.
Odnośnie przedstawionego stanu faktycznego - zgadzam się, że nie można znamion czynu zabronionego interpretować rozszerzajaco, jednakże uniewinnienie klienta z uwagi na brak naocznych świadków zawarcia umowy sprzedaży jest w mojej ocenie pójściem na skróty. Oprócz dowodu w postaci wydruków z kasy fiskalnej można równiez ustalić, ile dostaw alkoholu było w okresie od utraty ważności zezwolenia i porównać to z ilością zabezpieczonego alkoholu.
Zależy, co w konkretnej sprawie zarzucał prokurator, bo nie można wyjść poza granice oskarżenia.
"censor" napisał:
Zależy, co w konkretnej sprawie zarzucał prokurator, bo nie można wyjść poza granice oskarżenia.
alez censor - nie rozmawiamy w gronie studentów
2) wynikające z części ogólnej Kodeksu karnego formy stadialne popełnienia przestępstwa (przygotowanie, usiłowanie, dokonanie)
stan faktyczny przedstawiony przez założyciela wątku nie wychodzi ponad fazę niekaralnego przygotowania. Myślę, że nie takie racje kryminologiczne przyświecały autorom ustawy, ale brzmienie przepisu w powiązaniu z przedstawionym wyżej w dwóch punktach wskazaniami interpretacyjnymi prowadzi do wniosku, że na gruncie omawianego stanu faktycznego nie miało miejsce wyczerpanie znamion czynu zabronionego. Jeśli istotnie ustawodawcy nie o to chodziło, to niech znowelizuje przepis. Dziś brzmi on tak, że w tym stanie faktycznym skazać – moim zdaniem – nie można.
jednocześnie absolutnie nie zgadzam się z poglądem, że wystawienie przez sprzedawcę w sklepie butelek z alkoholem z ceną sprzedazy "nie wychodzi ponad fazę niekaralnego przygotowania".
Jest to co najmniej klasyczne przygotowanie (jeżeli ustalimy, że do zawarcia umowy sprzedaży nie doszło)
Sprzedawca swoim bezpośrednim zamiarem zmierzał do dokonania czynu zabronionego.
Wystawił towar z ofertą sprzedaży. Czyn zabroniony nie nastapił z uwagi na brak kupującego. Do zawarcia umowy wystarczyłoby, żeby ewentualny kupujacy wyraził taki zamiar, na przykład poprzez wskazanie konkretnej butelki czy tez ustne oświadczenie o zakupie - nie są tutaj już potrzebne żadne dodatkowe działania ze strony sprawcy.
Czyli usiłowanie? Trudno mi to zaakceptowac w świetle ustawowej definicji tej fazy popełnienia przestępstwa.
"censor" napisał:
Czyli usiłowanie? Trudno mi to zaakceptowac w świetle ustawowej definicji tej fazy popełnienia przestępstwa.
tak, dokładnie - pisząc o co najmniej "klasycznym przygotowaniu" miałam na myśli co najmniej "klasyczne usiłowanie". Tak to jest, kiedy człowiek zerka na stronę i jednoczesnie usiłuje pracować Pozwolę sobie niniejszym sprostować swoja omyłke pisarską
Warunkiem spełnienia znamienia usiłowania jest podjęcie przez sprawcę ostatniej czynności zmierzajacejj wprost do realizacji czynu zabronionego (podaję za komentarzem lexa pod redakcją Zolla).
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wystawienie butelek z alkoholem jako oferty sprzedaży tegoż jest ostatnią czynnością zmierzajacą wprost do realizacji sprzedaży.Do sprzedaży dojdzie, jeżeli znajdzie się kupujący, który ofertę przyjmie.
Przygotowanie zachodziłoby, gdyby towar był np. w magazynie czy na jakimś zapleczu, nie wystawiony jeszcze do sprzedaży.
"efa" napisał:
Czyli usiłowanie? Trudno mi to zaakceptowac w świetle ustawowej definicji tej fazy popełnienia przestępstwa.
tak, dokładnie - pisząc o co najmniej "klasycznym przygotowaniu" miałam na myśli co najmniej "klasyczne usiłowanie". Tak to jest, kiedy człowiek zerka na stronę i jednoczesnie usiłuje pracować Pozwolę sobie niniejszym sprostować swoja omyłke pisarską
Warunkiem spełnienia znamienia usiłowania jest podjęcie przez sprawcę ostatniej czynności zmierzajacejj wprost do realizacji czynu zabronionego (podaję za komentarzem lexa pod redakcją Zolla).
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wystawienie butelek z alkoholem jako oferty sprzedaży tegoż jest ostatnią czynnością zmierzajacą wprost do realizacji sprzedaży.Do sprzedaży dojdzie, jeżeli znajdzie się kupujący, który ofertę przyjmie.
Przygotowanie zachodziłoby, gdyby towar był np. w magazynie czy na jakimś zapleczu, nie wystawiony jeszcze do sprzedaży.
Wszystko pięknie - ale znam sprawę, gdy wyszystko było ładnie wystawione, opisane, ceny były - ale w trakcie zakupu kontrolnego właściciel interesu stwierdził, że nie może sprzedawać - bo nie ma koncesji. ??:
"marciano" napisał:
.. a ponadto, oświadczenie sklepikarza złożone policjantom nie ma większego znaczenia dowodowego, bowiem nijak tego sie nie wykorzysta. No chyba że oskarżony przyzna że tak było
A tu się nie zgodzę, wielokrotnie i w różnych sprawach przesłuchiwałem policjantów na okoliczność co mówił oskarżony na gorąco w chwili zdarzenia czy późniejszego zatrzymania i na tej podstawie weryfikowałem jego wyjaśnienia. Nigdy nikt takiej praktyki mi nie zakwestionował. Od tej reguły jest w zasadzie jeden wyjątek: nie mogę z oczywistych względów przesłuchać funkcjonariusza na okoliczność tego co oskarżony mówił będąc przesłuchiwanym jako świadek. Niemniej jednak informacje podawane przez oskarżonego w czasie tzw. rozpytania stanowią często ważny dowód.
postanow. SN
V KK 183/06
Dowód z zeznań funkcjonariusza policji przeprowadzony na okoliczność wypowiedzi osoby rozpytywanej nie może zastąpić dowodu z wyjaśnień oskarżonego, czy z zeznań świadka. Na podstawie tego dowodu nie wolno też czynić ustaleń faktycznych sprzecznych z wyjaśnieniami oskarżonego lub z zeznaniami świadka, wobec których dokonano czynności rozpytania, gdyż byłoby to usankcjonowanie nieformalnie przeprowadzonego dowodu z wyjaśnień lub z zeznań, w sytuacji gdy jego przeprowadzenie w formie określonej przez prawo dowodowe (tzw. dowód ścisły) jest bezwzględnie wymagane jako podstawa prawna rozstrzygnięcia w przedmiocie odpowiedzialności karnej.
"Mario 71" napisał:
.. a ponadto, oświadczenie sklepikarza złożone policjantom nie ma większego znaczenia dowodowego, bowiem nijak tego sie nie wykorzysta. No chyba że oskarżony przyzna że tak było
A tu się nie zgodzę, wielokrotnie i w różnych sprawach przesłuchiwałem policjantów na okoliczność co mówił oskarżony na gorąco w chwili zdarzenia czy późniejszego zatrzymania i na tej podstawie weryfikowałem jego wyjaśnienia. Nigdy nikt takiej praktyki mi nie zakwestionował. Od tej reguły jest w zasadzie jeden wyjątek: nie mogę z oczywistych względów przesłuchać funkcjonariusza na okoliczność tego co oskarżony mówił będąc przesłuchiwanym jako świadek. Niemniej jednak informacje podawane przez oskarżonego w czasie tzw. rozpytania stanowią często ważny dowód.
postanow. SN
V KK 183/06
Dowód z zeznań funkcjonariusza policji przeprowadzony na okoliczność wypowiedzi osoby rozpytywanej nie może zastąpić dowodu z wyjaśnień oskarżonego, czy z zeznań świadka. Na podstawie tego dowodu nie wolno też czynić ustaleń faktycznych sprzecznych z wyjaśnieniami oskarżonego lub z zeznaniami świadka, wobec których dokonano czynności rozpytania, gdyż byłoby to usankcjonowanie nieformalnie przeprowadzonego dowodu z wyjaśnień lub z zeznań, w sytuacji gdy jego przeprowadzenie w formie określonej przez prawo dowodowe (tzw. dowód ścisły) jest bezwzględnie wymagane jako podstawa prawna rozstrzygnięcia w przedmiocie odpowiedzialności karnej.
To są trochę inne sytuacje. Czym innym jest przesłuchiwanie policjanta biorącego udział w interwencji na miejscu zdarzenia (zazwyczaj z prewencji lub operacyjnego) na okoliczność tego, co tam bezpośrednio usłyszał - także od późniejszego oskarżonego, a czym innym przesłuchiwanie policjanta (zazwyczaj z dochodzeniówki), który już w komisariacie podjął wobec klienta czynności dochodzeniowo - śledcze, "rzesłuchał" go "na notatkę", którą może nawet dał mu do podpisu. Tego pierwszego słuchamy bez problemu, bo jest zwykłym naocznym i nausznym świadkiem istotnych dla sprawy okoliczności. Tego drugiego nie słuchamy na okoliczność wypowiedzi klienta, bo byśmy obeszli zakazy dowodowe, o których mowa w cytowanym postanowieniu SN.
"opolanka" napisał:
Art. 543 kc Wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży na widok publiczny z oznaczeniem ceny uważa się za ofertę sprzedaży.
Art. 70 § 1 kc W razie wątpliwości umowę poczytuje się za zawartą w chwili otrzymania przez składającego ofertę oświadczenia o jej przyjęciu, a jeżeli dojście do składającego ofertę oświadczenia o jej przyjęciu nie jest wymagane - w chwili przystąpienia przez drugą stronę do wykonania umowy.
Patrząc więc cywilistycznie - bo przecież sprzedaż to umowa sprzedaży - do zawarcia umowy , czyli do sprzedaży dochodzi dopiero ,gdy przyjdzie klient i powie -poproszę tę "żubrówkę". I sprzedawca nie mogąc mu odmówić jej sprzedaży poda mu ja . I tu go mamy!
Dla mnie analiza Opolanki oznacza, że złożenie oferty sprzedaży nielegalnego produktu jest już usiłowaniem. Sam tak kwalifikuję handel pirackimi płytami, narkotykami, lekami. Podzielam pogląd utrwalony w orzecznictwie Sądu Najwyższego (wyrażony w wyroku z 22.01.1985, IV KR 336/84, OSNKW 9-10/1985, poz. 71 i konsekwentnie od tego czasu powtarzany, ostatnio w postanowieniu z 23.05.2007, V KK 265/06, Biul. SN 7/2007, poz. 16), iż określenie "bezpośrednio zmierza do dokonania czynu zabronionego" oznacza całość zachowań wiodących wprost do wypełnienia znamion przestępstwa, stwarzających realne zagrożenie dla chronionego dobra prawnego a nie wyłącz-nie ostatnie z tych zachowań, poprzedzające realizację czynności sprawczej czynu zabronionego. Sąd Najwyższy wskazuje, że udanie się na miejsce przestępstwa z przedmiotami mającymi służyć do jego dokonania, nie w celu obserwacji terenu czy przekonaniu się o realności przestępnego planu, ale w konkretnym zamiarze jego dokonania, przekracza ramy czynności przygotowawczych i jest działaniem zmierzającym bezpośrednio do urzeczywistnienia tego zamiaru. Przenosząc te rozważania na grunt zagadnienia czy złożenie oferty sprzedaży jest usiłowaniem sprzedaży stwierdzić należy, że wystawienie towaru w miejscu przeznaczonym do handlu, dostępnym dla potencjalnych nabywców i oczekiwanie na to aż ci zainteresują się zakupem, stanowi działania bezpośrednio zmierzające do wyzbycia się tegoż towaru za określoną cenę i przez to stwarza konkretne i realne zagrożenie dla dóbr chronionych prawem (do sprzedaży nie doszło jedynie z uwagi na interwencję funkcjonariuszy Policji).
"opolanka" napisał:
V KZP 32/90 postanow. SN 1991.01.24
OSNKW 1991/7-9/32
1. Hurtowa sprzedaż alkoholu prowadzona przez podmiot gospodarczy nie wyczerpuje znamion przestępstwa określonego w art. 43 ust. 1 ustawy z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (Dz. U. Nr 35, poz. 230 z późn. zm.).
Uważam, że uchwała nie wyklucza skazania za złożenie oferty detalicznej sprzedaży alkoholu. Z uzasadnienia wynika, że SN kierował się tym, że ustawodawcy musiało chodzić o obrót detaliczny a nie hurtowy, a to dlatego, że aspekt moralno-pedagogiczny, a nie obrót alkoholem jako zagadnienie ekonomiczne jest przedmiotem ochrony w przepisie art. 43 ust. 1 ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Tylko dlatego (z uwagi na przedmiot ochrony art. 43 ust. 1) sprzedaż hurtowa jest bezkarna.
Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻
Sprawa rzecz jasna cywilna.
Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.
Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…
Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?
sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌
Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.
Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.
Pozdrawiam.
co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.