Czy w sprawie o zniesienie współwłasności (podział majątku, dział spadku), w której złożono zgodny wniosek i jest zgoda co do sposobu podziału, dopuszczacie dowód z opinii biegłego z zakresu rolnictwa co do możliwości podziału gospodarstwa ???
nie, tylko geodetę
Nie.
Choć art. 619 §2 kpc jest jednoznaczny.
ja też nie, geodeta tylko.
"Johnson" napisał:
Nie.
Choć art. 619 §2 kpc jest jednoznaczny.
Nie no chłopaki, to że to biegłych jest w art. 619 §2 kpc wskazuje że biegły ma być od tego o czym mowa w art. 619 §1 kpc.
Chodzi mi o taką sprawę, gdzie geodeta nie jest potrzebny, bo uczestnicy chcą się podzielić w taki sposób, że nie ma potrzeby podziału geodeyjnego (działka nr X na rzecz tego, a działka nr Y na rzecz tamtego).
"Johnson" napisał:
Nie no chłopaki, to że to biegłych jest w art. 619 §2 kpc wskazuje że biegły ma być od tego o czym mowa w art. 619 §1 kpc.
"mitesek" napisał:
Nie no chłopaki, to że to biegłych jest w art. 619 §2 kpc wskazuje że biegły ma być od tego o czym mowa w art. 619 §1 kpc.
Powiedz zeby zawarli ugode jak jest zgodny wniosek i juz.
W zasadzie to nawet przy zgodnym dzile powonien byc biegly z zakresu rolnictwa (oczywiscie mowimy o sytuacji gdy brak jest koniecznosci podzialu geodezyjnego).
"Johnson" napisał:
Nie no chłopaki, to że to biegłych jest w art. 619 §2 kpc wskazuje że biegły ma być od tego o czym mowa w art. 619 §1 kpc.
Powiedz zeby zawarli ugode jak jest zgodny wniosek i juz.
Ale przecież, idąc dalej tym tokiem myślenia, sąd musi mieć możliwość oceny, czy ugoda jest zgodna z prawem (w tym i z art. 213 k.c.), a bez opinii biegłego z zakresu rolnictwa nie jest przecież w stanie tego ocenić.
Poza tym, skoro we wniosku została zgodnie podana wartość gospodarstwa, to po co zlecać biegłemu oszacowanie tego gospodarstwa? Fakty przyznane nie wymagają przecież dowodu.
Spotkałam się z takim biegłym jeden raz, ale w drodze absolutnego wyjątku: biegły geodeta poszatkował na 5 części las należący do gospodarstwa rolnego w taki sposób, że powychodziły wydłużone trójkąty o szerokości w połowie wysokości ok. 15 m (oczywiście jak to wydłużone trójkąty miały kąt ostry ok. 15 stopni. Było to tak idiotyczne, że koleżanka dopuściła z urzędu tego biegłego. Nie wiem, jak sprawa to czyła się dalej.
Nieodmiennie nurtuje mnie, co w takiej sytuacji robi sąd. Często ludzie tak naprawdę są zainteresowani tylko jakimś konkretnym podziałem, wskazanym w zgodnym wniosku. W jakiej formie procesowej można dać wyraz stanowisku, że z takich lub innych przyczyn podział jest niezgodny z obowiązującymi przepisami? I ze sąd zrobi inaczej.
Ja nie dopuszczam takiego dowodu, bo skoro współuprawnieni tak się chcą podzielić, to znaczy, że im to odpowiada, czyli jest zgodne z ich interesami i - tym samym - z zasadami prawidłowej gospodarki. Przecież gdyby poszli do notariusza, to podzieliliby się jak chcą. Ten przepis traktuję jako przeżytek i stosuję tylko wtedy, gdy jest spór co do tego czy i jak podzielić gospodarstwo. Ale są sędziowie, którzy skrupulatnie przestrzegają tego przepisu, mnożąc niepotrzebne koszty. Poza tym, to mi wynika z teo przepisu, który mówi o zniesieniu na zgodny wniosek i odsyła tylko do dwóch artykułów poprzedzających (obecnie praktycznie do jednego, bo drugi został uchylony), a nie zawiera odesłania do tego przepisu, który mówi o biegłych co do sposobu podziału gospodarstwa.
Dzięki
"cin" napisał:
Ja nie dopuszczam takiego dowodu, bo skoro współuprawnieni tak się chcą podzielić, to znaczy, że im to odpowiada, czyli jest zgodne z ich interesami i - tym samym - z zasadami prawidłowej gospodarki. Przecież gdyby poszli do notariusza, to podzieliliby się jak chcą. Ten przepis traktuję jako przeżytek i stosuję tylko wtedy, gdy jest spór co do tego czy i jak podzielić gospodarstwo. Ale są sędziowie, którzy skrupulatnie przestrzegają tego przepisu, mnożąc niepotrzebne koszty. Poza tym, to mi wynika z teo przepisu, który mówi o zniesieniu na zgodny wniosek i odsyła tylko do dwóch artykułów poprzedzających (obecnie praktycznie do jednego, bo drugi został uchylony), a nie zawiera odesłania do tego przepisu, który mówi o biegłych co do sposobu podziału gospodarstwa.
Dzięki
"TDK" napisał:
W swojej wypowiedzi odpisywałem na wypowiedź Johnsona - ilu i jakich biegłych może potrzebować.
"TDK" napisał:
Czasami otrzymuję takie zlecenie na podział "gospodarstwa rolnego", którego grunty już dawno w miejscowym planie przenaczone są pod budownictwo, wszystkie działki wokoło są już podzielone i nawet zabudowane, sprawa toczy się od wielu lat, a Sąd z uporem maniaka bada komu przyznać to "gospodarstwo rolne", kto ma wykształcenie rolnicze. W aktach są opinie na temat wartości gruntu rolnego (za tyle, to też bym chętnie kupił ). Biegli zgodnie ze zleceniem Sądu robią projekty podziału na wąskie paski po 10m - które póżniej można jedynie o d... rozbić.
Potem chodzę i tłumaczę, że zlecnie nie bardzo przystaje do tego co jest przedmiotem sporu ...
Taka niestety bywa praktyka.
"procontra" napisał:
To, czy mpzp kwalifikuje grunty jako budowlane naprawdę nie ma znaczenia - znam gminy gdzie całe kilkusethektarowe powierzchnie, gdzie rosną ziemniaki, mają takie przeznaczenie. Bo gminy "na wyrost" odralniają. Nie ma znaczenia oczywiście dla statusu tych gruntów jako należących lub nie do gospodarstwa rolnego, ale nie mam pojecia, jak biegli mogą nie uwzględniać tego w wycenach, skoro nawet przeznaczenie w studium uwarunkowań zgodnie z ustawą o gosp. nieruchomosciami bierze się pod uwagę.
Zgadzam się z orzeczeniami, że decyduje status gruntu w ewidencji.
Natomiast te paski po 10 m.... ja nie wiem, skad to się geodetom bierze.
Twój post dowodzi, ze dużo zła bierze sięz tego , że koledzy nie stosują do podziałów ustawy o gospodarce nieruchomościami - to znaczy nie występują do gminy o informację o mpzp.
Przepis, ze nie stosuje się przepisów o uzgodnieniu (co jest oczywiste, bo wszak nie mamy postępowania administracyjnego) wielu interpretuje, ze nas w ogóle mpzpz nie interesuje.
Na forach budowlanych spotylałam się z poradami typu: jak ominąć minimalne powierzchnie działek albo zakaz zabudowy bliźniaczej obowiązujacy w mpzp. I odpowiedzi były wprost: kupić działkę we współwłasności a potem ją znosić, bo sąd i tak się nie zorientuje
Walczę z tym jak Don Kichot, ale spotykam się nawet z tekstami, że sędzia podlega Konstytucji i ustawom a nie prawu miejscowemu Przepis art. 93 ugn jak rozumiem nie isnieje.
Co do mojej wypowiedzi, ze decyduje ewidencja, o rzeczywiście nie była ona zreczna: chodzi mi o to, że ewidencja w powiązaniu z powierzchnią i EWENTUALNIE ustaleniami mpzp konstytuuje nam przeznaczenie gruntu. Moim zdaniem klasyfikacja w ewidencji ma kluczowe znaczenie. Generalnie status rolny grunty traca wszak w momencie ich wyąłczenia z produkcji, a nie "odrolnienia" w mpzp. Trochę się to pokomplikuje w granicach administracyjnych miast, bo ostatnia nowelizacja ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych o ile pamietam w ogóle zniosła stosowanie przepisów ustawy, w tym obowiązek wyłączenia gruntów z produkcji w odniesieniu do tych gruntów. Ale samo przeznaczenie w mpzp terenów pod budownictwo nie niweczy bytu gospodarstwa rolnego, chyba że są wyraźne obostrzenia polegające wrecz na ograniczeniu prowadzenia gospodarki rolnej (raz taki zapis widziałam).
Dochodzę do wniosku, że zdawanie się przy podziałach na geodetów jest daleko idącą nieprawidłowością. Ideałem byłoby, gdybyśmy mieli biegłych którzy mieliby też przygotowanie urbanistyczne.
[ Dodano: Sob Mar 28, 2009 7:47 pm ]
Wybaczcie te literówki. Równolegle robimy zaproszenia urodzinowe dla syna
"procontra" napisał:
Twój post dowodzi, ze dużo zła bierze sięz tego , że koledzy nie stosują do podziałów ustawy o gospodarce nieruchomościami - to znaczy nie występują do gminy o informację o mpzp.
Przepis, ze nie stosuje się przepisów o uzgodnieniu (co jest oczywiste, bo wszak nie mamy postępowania administracyjnego) wielu interpretuje, ze nas w ogóle mpzpz nie interesuje.
Na forach budowlanych spotylałam się z poradami typu: jak ominąć minimalne powierzchnie działek albo zakaz zabudowy bliźniaczej obowiązujacy w mpzp. I odpowiedzi były wprost: kupić działkę we współwłasności a potem ją znosić, bo sąd i tak się nie zorientuje.
Walczę z tym jak Don Kichot, ale spotykam się nawet z tekstami, że sędzia podlega Konstytucji i ustawom a nie prawu miejscowemu Przepis art. 93 ugn jak rozumiem nie istnieje.
Co do mojej wypowiedzi, ze decyduje ewidencja, o rzeczywiście nie była ona zreczna: chodzi mi o to, że ewidencja w powiązaniu z powierzchnią i EWENTUALNIE ustaleniami mpzp konstytuuje nam przeznaczenie gruntu. Moim zdaniem klasyfikacja w ewidencji ma kluczowe znaczenie. Generalnie status rolny grunty traca wszak w momencie ich wyąłczenia z produkcji, a nie "odrolnienia" w mpzp. Trochę się to pokomplikuje w granicach administracyjnych miast, bo ostatnia nowelizacja ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych o ile pamietam w ogóle zniosła stosowanie przepisów ustawy, w tym obowiązek wyłączenia gruntów z produkcji w odniesieniu do tych gruntów. Ale samo przeznaczenie w mpzp terenów pod budownictwo nie niweczy bytu gospodarstwa rolnego, chyba że są wyraźne obostrzenia polegające wrecz na ograniczeniu prowadzenia gospodarki rolnej (raz taki zapis widziałam).
Dochodzę do wniosku, że zdawanie się przy podziałach na geodetów jest daleko idącą nieprawidłowością. Ideałem byłoby, gdybyśmy mieli biegłych, którzy mieliby też przygotowanie urbanistyczne.