Forum sędziów
Zgodnie z nowelizacją matką jest kobieta, która je urodziła. I chyba słusznie przyjęto takie rozwiązanie, chodziło o ukrócenie procederu wynajmowania brzucha.
Ale w takiej sytuacji powinny być jakieś przepisy przejściowe dla osób, które "wynajęły" taką matkę przed wejściem w życie ustawy - jednak dziecko to ich materiał genetyczny, którego nie oddali do banku by ktoś inny z niego skorzystał , ale ich intencją było mieć własne dziecko.
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/spoleczenstwo/article424016/Wynajela_brzuch_Bedzie_walczyc_o_dziecko.html
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/spoleczenstwo/article423943/Matka_zastepcza_moze_odzyskac_dziecko.html
"iga" napisał:
Zgodnie z nowelizacją matką jest kobieta, która je urodziła.
A tak z ciekawości to nie zawsze tak było??
Właśnie dotychczas przepisy tego nie regulowały, bo teoretycznie mater semper certa est. Ale nie w dzisiejszych czasach. Więc to musiało zostać wpisane w kodeks.
Pytam czy bez tego przepisu też by tak nie było? Jakiś sąd wpadł na pomysł że matka nie jest kobieta która dziecko urodziła? Mi to głowy taki pomysł by nie wpadł. Przepis należałoby chyba wprowadzić gdyby się zamierzało uregulować to inaczej.
Swoją drogą Iga zasygnalizowała ważny problem. A jakby na ten problem spojrzeć z pozycji dziecka. Czy jego matką jest ta, która urodziła czy ta od której pochodzi materiał genetyczny? Mater semper certa est. Tak, ale kiedys nikomu nie przyszło do głowy, ze możliwy jest "wynajem brzucha". To samo dotyczy ojca. Jeżeli materiał genetyczny pochodzi z banku, to czy ojcem jest partner, mąż matki czy ojciec jest nn?
No i problem kiedy można mówić o człowieku? Ten problem istnieje na gruncie KK. Błąd w sztuce lekarskiej, który nie zaszkodził matce ale spowodował śmierć płodu? Sama wydałam postanowienie ( uprawomocniło się ) i umorzyłam post. z bcp.
Piszę to na gorąco, po powrocie z Woodstocku więc jeśli dostrzegam problem gdzie go nie ma to proszę mnie poprawić.
"violan" napisał:
A jakby na ten problem spojrzeć z pozycji dziecka. Czy jego matką jest ta, która urodziła czy ta od której pochodzi materiał genetyczny?
No właśnie - co na to samo dziecko? Czyim dzieckiem będzie się czuć?
Z jednej strony chyba dobrze się stało, że obecne uregulowanie jest jasne. Mimo, że nadal jest możliwość wynajęcia matki zastępczej, a po porodzie adopcji ze wskazaniem - to pozostaje spore ryzyko, że matka zastępcza się rozmyśli (jak w naszej sytuacji) albo sąd się na taką adpocję nie zgodzi. A skoro po nowelizacji droga ustalenia macierzyństwa odpada - to niewiele osób się na takie ryzyko zdecyduje.
Ale z drugiej strony
Pamiętam film o klinice, w której pomylono komórki zapłodnione pozaustrojowo i wszepiono je innym matkom. Biała kobieta urodziła czarne dziecko. Czarna kobieta poroniła dziecko z materiału genetycznego tej pierwszej. I obydwie później walczyły o to jedno dziecko. Sądy w różnych instancjach wydawały różne orzeczenia. To był koszmar. Ostatecznie dziecko trafiło do rodziców, od których pochodził materiał genetyczny. Jednym z głównych argumentów okazał się kolor skóry.
Taaak, na problem można spojrzeć z różnych stron. I każdemu poglądowi będzie można coś zarzucić. Zasada - mater seper certa est nie wzięła się znikąd, rzeczywiście, co niedawna nie było z tym problemów i było to oczywiste, nie było innej możliwości jak przyjąć, że kobieta, która poczęła dziecko z własnego materiału genetycznego i je urodziła jest jego matką. Mówi się też, że nie ta matka co urodziła, lecz ta co wychowała. Pierwsze ma odzwierciedlenie w prawie, drugie nie. Sposoby na uregulowania tego drugiego są ale to jest sztuczne i w rzeczywistości stanowi obejście zasady. Jeszcze trudniej jest w przypadku o jakim pisze Iga. Patrzy się na problem głównie z pozycji kobiety ( dawcy mat. gen. i tej co urodziła ) a jest jeszcze dziecko, które może mieć problemy z własną identyfikacją. Kto jest jego matką?
Byłoby to rewolucyjnie i spotkałoby się z olbrzymią ( może nawet na podobieństwo problemu eutanazji ) krytyką ale może dobrze byłoby uregulować ten problem prawnie. Nie tylko matka ( którakolwiek ) jest ważna, jej uczucia macierzyńskie, jej potrzeby itp, najważniejsze jest dziecko.
A ja powiem że materiał genetyczny to tylko 1/3 dziecka. Kolejna 1/3 to okres ciąży i współoddziaływanie z ciałem "nosicielki". Ostatnia 1/3 to zapomniałem co
Reasumując dziecko z tym samym materiałem genetycznym będzie się różnie rozwijać w różnych "nosicielkach".
Taką książkę niedawno czytałem popularnonaukową.
"Johnson" napisał:
A ja powiem że materiał genetyczny to tylko 1/3 dziecka. Kolejna 1/3 to okres ciąży i współoddziaływanie z ciałem "nosicielki". Ostatnia 1/3 to zapomniałem co
Reasumując dziecko z tym samym materiałem genetycznym będzie się różnie rozwijać w różnych "nosicielkach".
Taką książkę niedawno czytałem popularnonaukową.
teoretycznie tak - w końcu jest połączone pępowiną i wymienia płyny ustrojowe. Ale matka zastępcza to bardziej żywiciel niż matka.
W zasadzie ciało kobiety, która nie jest matką i karmi piersią cudze dziecko (mamka) też w jakiś sposób współoddziaływuje z ciałem dziecka.
Nie no, już nie mogę. Po prostu nie da sie tego czytać. Ciąża jako wymiana płynów...
Oprócz płynów, proszę Pani, dziecko ma jeszcze psychikę, nie mówiąc o duszy. Podczas ciąży pomiędzy dzieckiem a matką tworzy się więź psychiczna, emocjonalna, ale też mająca przełożenie na stan zdrowia dziecka.
Aaaa, tam, po prostu włączę sobie Ignoruj temat, co się mam denerwować, że taki poziom prezentują - sędziowe.
"Joasia" napisał:
Nie no, już nie mogę. Po prostu nie da sie tego czytać. Ciąża jako wymiana płynów...
Oprócz płynów, proszę Pani, dziecko ma jeszcze psychikę, nie mówiąc o duszy. Podczas ciąży pomiędzy dzieckiem a matką tworzy się więź psychiczna, emocjonalna, ale też mająca przełożenie na stan zdrowia dziecka.
Aaaa, tam, po prostu włączę sobie Ignoruj temat, co się mam denerwować, że taki poziom prezentują - sędziowe.
Daj na luz Joasiu, zbyt osobiście podchodzisz do tych kwestii
A że dyskusja sędziów o ww. jest beznamiętna to chyba dobrze, wystarczy że strony na sali skaczą sobie do gardeł z całym arsenałem uczuć i dogmatów
"Joasia" napisał:
Nie no, już nie mogę. Po prostu nie da sie tego czytać. Ciąża jako wymiana płynów...
Oprócz płynów, proszę Pani, dziecko ma jeszcze psychikę, nie mówiąc o duszy. Podczas ciąży pomiędzy dzieckiem a matką tworzy się więź psychiczna, emocjonalna, ale też mająca przełożenie na stan zdrowia dziecka.
Aaaa, tam, po prostu włączę sobie Ignoruj temat, co się mam denerwować, że taki poziom prezentują - sędziowe.
Tak jest jak się czyta nieuważnie. W mojej wypowiedzi opuściła Pani (Pani? ) bardzo ważne zdanie, więc je zacytuję:
Ale matka zastępcza to bardziej żywiciel niż matka.
Inne jest podejście do dziecka matki zastępczej, która jest wynajęta i tylko żywi obce dziecko w swoim brzuchu, a inne jest podejście do dziecka matki biologicznej. Celowo podałam przykład z mamką - bo w każdej książce piszą, że w trakcie karmienia piersią wzmacnia się więź z dzieckiem (emocjonalna oczywiście) i dziecko też się do mamki czy niani przywiązuje - a jednak nikomu nie przyjdzie do głowy traktować mamkę czy nianię jak matkę.
potwierdza sie tylko że prawo nie nadąża za życiem
"Johnson" napisał:
Pytam czy bez tego przepisu też by tak nie było? Jakiś sąd wpadł na pomysł że matka nie jest kobieta która dziecko urodziła? Mi to głowy taki pomysł by nie wpadł. Przepis należałoby chyba wprowadzić gdyby się zamierzało uregulować to inaczej.
dotychczas było domniemanie, że kobieta która urodziła jest matką. Ale gdyby jakaś inna kobieta wytoczyła powództwo o ustalenie macierzyństwa to z powodu braku jednoznacznego przepisu mogła wygrać proces w opraciu o testy DNA.
"iga" napisał:
dotychczas było domniemanie, że kobieta która urodziła jest matką. Ale gdyby jakaś inna kobieta wytoczyła powództwo o ustalenie macierzyństwa to z powodu braku jednoznacznego przepisu mogła wygrać proces w opraciu o testy DNA.
Zakładając, że druga udowodniłaby że urodziła to by u mnie nie wygrała.
"Johnson" napisał:
dotychczas było domniemanie, że kobieta która urodziła jest matką. Ale gdyby jakaś inna kobieta wytoczyła powództwo o ustalenie macierzyństwa to z powodu braku jednoznacznego przepisu mogła wygrać proces w opraciu o testy DNA.
Zakładając, że druga udowodniłaby że urodziła to by u mnie nie wygrała.
no widzisz - a u mnie być może tak, zwłaszcza gdyby doszło do pomyłki i zamiany zarodków w klinice leczenia niepłodności - jak w filmowym przypadku który opisałam powyżej.
"mam alimenty, będą jakieś zasiłki, myślę, że nie wszyscy zostawią nas tak samym sobie (...) wystarczy nam mieszkanie, o które się staramy wiele lat, ojca biologicznego pozwę o alimenty i umożliwię kontakt z dzieckiem... "
http://fakty.interia.pl/polska/news/rodzenie-dzieci-innym-to-handel-ludzmi,1349026
Sprawa jest problematyczna bardziej niż by mogło się wydawać, idąc za zasadą "mater semper certa est". I dalej będę się upierać żeby spojrzeć na problem z pozycji dziecka, a nie tylko matki. Matką jest ta, która była "dawczynią" mat. genetycznego, czy ta która była "dawczynią" brzucha.
Stara rzymska zasada w dzisiejszym świecie traci rację bytu.
Wiadomo kiedy w prawie cywilnym i karnym mamy do czynienia z płodem a kiedy z człowiekiem. Nie zajmowano się natomiast kwestiami przedurodzeniowymi ( za wyj. nasciturusa ) z powodów oczywistych.
Są jeszcze kwestie moralno-etyczno-religijne. Jeżeli wg Kościoła człowiek, istota ludzka, dziecko jest już w momencie połączenia sie materiału genetycznego rodziców, to matką jest przecież kobieta, z mat. genetycznego której powstał zarodek.
Moim zdaniem, zmiana w prawie jest konieczna.
[ Dodano: Czw Sie 06, 2009 10:22 am ]
A postawa kobiety, o której mowa w artykule tez jakaś taka nie do końca w porządku
"violan" napisał:
A postawa kobiety, o której mowa w artykule tez jakaś taka nie do końca w porządku
nie czuję się kompetentna do wypowiadania swojego zdania na temat samego problemu prawnego, natomiast muszę się przyznać, ze wczoraj przeczytałam artykuł w Fakcie na ten temat
Był to chyba kolejny artykuł, na zdjęciu surogatka zalana łzami opowiadała o swoim trudnym życiu, o tym, że pierwszy związek jej nie wyszedł - ma z niego jedną córeczkę. Drugi również okazał się nieudany - z tego związku ma dwie córeczki, przy czym jedna z nich jest podobno chora na jakąś chorobę genetyczną, koszty leczenia przekraczały możliwości finansowe matki, w związku z czym była ona zmuszona oddać swoją już wówczas 5 - letnią córeczkę do adopcji - dziewczynka trafiła do jakiejś holenderskiej pary. Jednocześnie owa surogatka wypowiadała się o rodzicach chłopca jako o ludziach bogatych, już nie młodych, którym tylko dziecka w życiu brakowało.
Muszę przyznać, że po lekturze tego artykułu mam mieszane uczucia odnośnie tego, czy panią, która urodziła chłopca, rzeczywiście spotkała taka wielka tragedia osobista, co oczywiście nie zmienia faktu, że problem istnieje.
Wczoraj w TVP info była rozmowa po 20
http://www.tvp.pl/publicystyka/polityka/minela-dwudziesta
Czuma powiedział wreszcie jedno mądre zdanie: "Nie zazdroszczę sędziemu, który będzie rozpoznawał tę sprawę".
Ja dopatruję się u tej kobiety nie do końca szczerych intencji. Niezrozumiałe jest dla mnie oddanie do adopcji swojego chorego dziecka, bo nie było środków (a na pewno trafiło do placówki, zanim wszczęto procedurę adopcyjną), a teraz nagle odpłatne zajście w ciążę i walka o to urodzone dziecko, choć jej sytuacja wcale się nie poprawiła, za to przeciwnicy są zamożni, a sprawą interesują się media (czyli można wiele zyskać). Jej zbulwersowanie - nie jest prawdą, że dostałam 30.000 zł, dostawałam co miesiąc 2.500 zł oraz miałam zwracane koszty utrzymania, a potem to już nawet nie dawali mi tych pieniędzy, tylko kupowali to, czego potrzebowałam (w domyśle - chamy!!!) Śmierdzi mi ta sprawa. Oczywiste jest dla mnie, że to jest matka i wg mnie zawierane przez nią z "rzyszłymi, niedosżłymi rodzicami" umowy są tu absolutnie drugorzędne, ale przyjrzałabym się jej baaardzo dokładnie.
właśnie - dla ustalenia macierzyństwa te kwestie o których rozmawiamy są niestety bez znaczenia. To są kwestie władzy rodzicielskiej - a ta będzie takiej matce przysługiwać z gruntu, bo tu nie ma rozwiązania jak w przypadku ustalenia ojcostwa, że władza rodzicielska przysługuje ojcu o ile mu ją sąd przyzna.
Mnie też ta sprawa śmierdzi i dlatego uważam, że powinny być przepisy przejściowe dla osbób, które taką umowę zawarły przed wejściem w życie nowelizacji. Po nowelizacji to już jak ktoś chce wynająć matkę zastępczą to na własne ryzyko czy się ta osoba potem zgodzi na adopcję.
http://usa.interia.pl/wiadomosci/news/przez-pomylke-urodzila-cudze-dziecko,1374005
mimo wszystko ustawa powinna chyba przewidywać jakieś wyjątki
Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻
Sprawa rzecz jasna cywilna.
Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.
Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…
Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?
sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌
Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.
Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.
Pozdrawiam.
co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.