Czy stosujecie art. 96 ust. 2 ustawy z dnia z dnia 21 VIII 1997r. o gospodarce nieruchomościami (Dz.U. z 2004r. Nr 261 poz. 2603 ze zm.) i zwracacie się o opinie do wójta, burmistrza, prezydenta przy zniesieniu współwłasności? Czy Waszym zdaniem opinia ta jest wiążąca?
Zaczęliśmy się zwracać od pewnego czasu o te opinie (wcześniej przepis się nie przyjmował, a i planów nie było za dużo). Zdarzają się coraz częściej opinie negatywne. Po wczytaniu się w przepisy ustawy doszedłem do wniosku, że jeżeli wójt negatywnie opiniuje podział z uwagi na jego niezgodność z planem podziału, to sąd nie może dokonać takiego podziału. Plan zagospodarowania jest w końcu prawem miejscowym i obowiązuje też sąd. Szczególnie niewygodne jest to jednak przy zgodnym zniesieniu współwłasności, bo wypada tylko powiedzieć ludziom, że tak jak chcą to raczej nie przejdzie i jak nie zmienią (lub nie cofną wniosku) dzielić po swojemu.
Powiedziałabym tak:
O opinię zwrócić się trzeba - bez dwóch zdań.
sąd nie jest tą opinią związany, bo to nie uzgodnioenie z ugn i nie procedura administracyjna. Ale sąd nie ma prawa dokonać podziału niezgodnego z prawem - w tym wypadku prawem miejscowym, który jest powszechnie obowiązującym przepisem prawa. Wszelkie dyskusje, czy to nie jest naruszenie formalnej przesłanki zasady proporcjonalności zawartej w art. 31 ust 3 Konstytucji są stanowczo sztuką dla sztuki, bo poza dość odosobnionymi głosami pewnego sędziego WSA z Krakowa lub Rzeszowa wszyscy, w tym TK, konstytucyjność taką akceptują.
Jeżeli sąd byłby w stanie uznać,że negatywna opinia narusza zasady wykładni planu - to proszę, niech dokonuje podziału, tylko musi uzasadnić dlaczego inną wykłądnię przyjął.
Trzeba jednak pamiętać o mozliwości podziałów wbrew ustaleniom mpzp - niestety w ugn małymi kroczkami na zasadzie "lub czsopism" katalog takich sytuacji się poszerza.
Pisałam to już kiedyś: panuje powszechna opinia (sama czytałam takie porady na forum Muratora), że sądy cywilne nie stosują u.g.n. i jak się chce ominąć mpzp ( w tym np. strefy ochrony konserwatorskiej) to np budujemy dom na współwłasność o potem do sądu. A on dzieli zgodnie z wnioskiem.
Była jakieś pół roku temu dyskusja na ten temat, ale chyba przy okazji innego tematu, może ktoś znajdzie.
To ja generalnie jak Procontra. Czyli: o opnię sąd się zwrócić musi, bo tak przepis mówi; opinia ta nie jest dla sądu wiążąca (co wynika raczej z generalnych zasad niż z przepisów; ale na każdym szkoleniu z ugn np. S. Bieniek stanowczo podkreślał ten brak związania).
A czy się do tej opinii stosować? Wspomniany S. Bieniek na szkoleniach zaraz po zdaniu, że nas nie wiąże - dodawał: ale raczej sie do niej stosujmy, tzn. chcijmy się stosować.
M.zd. to jest tak: ani opinia, ani nawet plan zagospodarowania sądu nie wiąże w tym sensie, że wedle przepisów ograniczenia wielkościowe działek nie mają zastosowania przy podziale nieruchomości zabudowanej w wyniku zniesienia współwłasności. Czyli np. minimalna działka na danym terenie ma mieć wg planu zagosp. 1000 m, a my mamy do podziału bliźniak na działce 1200 m - to dzielimy to zgodnie z prawem na dwie działki po 600 m; i taki podział - jeśli zgodny - jest do zrobienia też w gminie, nie trzeba do sądu.
Natomiast co innego opinia konserwatora zabytków i obszar chroniony (np. strefa uzdrowiskowa). Tam wymogi minimalnej powierzchni działek wynikają ze względów zdrowotno - klimatycznych i zabytkowych. W takiej sytuacji nigdy w życiu nie podzieliłam działki na mniejsze niż minimalne (no, przepraszam, raz podzieliłam, ale dlatego, że do minimalnej powierzchni brakowało tylko 8 m.kw.).
Szczególnie dużo takich problemów było w Konstancinie k. Warszawy, gdzie strefa A - ściśle chroniona, zabytkowa, uzdrowiskowa. Minimalna powierzchnia: 2 tys. m (przed wojną było 6, potem 5 tys. m kw.), plus bardzo nikły procent dopuszczalnej zabudowy. I co? Z jednej strony bogacze, którzy koniecznie chcą pałac większy niż dopuszczalny procent zabudowy, albo jeszcze lepiej dwa pałace; z drugiej strony uwłaszczeni na kwaterunkowych willach byli lokatorzy, którzy koniecznie chcą podzielić działki pomiędzy siebie - tak np. jedną 3 tys. podzielić pomiedzy 7-miu współwłaścicieli. Na spłatę oczywiście żadnego z nich nie stać.
Nasze stanowisko w wydziale (gdy tam sądziłam): nie ma przymusu mieszkania w Konstancinie. jak kogoś na to nie stać (albo stać na za małą działkę, jak na jego aspiracje pałacowe0, to może to sprzedać i kupić sobie działkę gdzieś, gdzie nie ma takich ograniczeń. My - sąd - chronimy krajobraz, zabytki, uzdrowisko - i już. Próbowali nawet się dzielić przy pomocy sądów polubownych ad hoc w osobach swoich sąsiadów , ale to też u nas przepadało (klauzula porządku publicznego ).
Nie wiem jak jest tam teraz, ale wtedy przez parę lat ludzie się jakoś przyzwyczaili, i raczej dochodzili do porozumienia (zgodna sprzedaż, podzielenie się pieniędzmi; dokupienie sąsiedniej działki itp.).
"tombialka" napisał:
Czy stosujecie art. 96 ust. 2 ustawy z dnia z dnia 21 VIII 1997r. o gospodarce nieruchomościami (Dz.U. z 2004r. Nr 261 poz. 2603 ze zm.) i zwracacie się o opinie do wójta, burmistrza, prezydenta przy zniesieniu współwłasności? Czy Waszym zdaniem opinia ta jest wiążąca?
Zaczęliśmy się zwracać od pewnego czasu o te opinie (wcześniej przepis się nie przyjmował, a i planów nie było za dużo). Zdarzają się coraz częściej opinie negatywne. Po wczytaniu się w przepisy ustawy doszedłem do wniosku, że jeżeli wójt negatywnie opiniuje podział z uwagi na jego niezgodność z planem podziału, to sąd nie może dokonać takiego podziału. Plan zagospodarowania jest w końcu prawem miejscowym i obowiązuje też sąd. Szczególnie niewygodne jest to jednak przy zgodnym zniesieniu współwłasności, bo wypada tylko powiedzieć ludziom, że tak jak chcą to raczej nie przejdzie i jak nie zmienią (lub nie cofną wniosku) dzielić po swojemu.
wcześniej przepis się nie przyjmował................powiem................ PIĘKNE ................. zwłaszcza w ustach sędziego
chciałoby się mieć takiego biegłego geodetę w moim rejonie do dyspozycji. niestety w każdym zawodzie jest różnie... w zawodzie geodety też :neutral:
wcześniej przepis się nie przyjmował
................powiem................ PIĘKNE ................. zwłaszcza w ustach sędziego
"tombialka" napisał:
wcześniej przepis się nie przyjmował
................powiem................ PIĘKNE .................
Jaki przepis takie przyjmowanie
Nieważne od kiedy obowiązuje skoro się nie przyjmował. Poza tym planów nie było. Nie jeden to pewnie przepis co się nie przyjmował. Podjerzewm, że w każdym Sądzie coś takiego się znajdzie. Na przykład w wielu w postępowaniu egzekucyjnym z nieruchomości nie odbierano od dłużników sprawujących zarząd zajętą nieruchomością sprawozdań. Ale to inny temat ...
"tombialka" napisał:
Nieważne od kiedy obowiązuje skoro się nie przyjmował.
Poza tym planów nie było.
TDK, a jakie jest Twoje, jako biegłego geodety, zdanie w temacie, czy czasem sąd oprócz Waszej opinii nie powinien, przy dużych podziałach (kilkanaście działek plus działka pod drogę - zdarza się) zasięgać również opinii biegłego planisty? Czasem podział prowadzi do całkowitego rozbicia struktur funkcjonalnych. Ponieważ sąd nie jest związany sposobem podziału, uważam że jest tu dość duże pole dla naszej decyzyjności - i kusi mnie żeby zacząć, choć to podział, stosować normy niedookreślone dotyczące wartości w planowaniu przestrzennym. Sąd przy takich dużych podziałach w istocie staje się organem planistycznym.
Zastanawiam się czy tego nie zacząć robić, choć jeszcze z czasów sądów pracy pamiętam, że u nas w okręgu (wówczas jeden warszawski) biegłych z zakresu planowania przestrzennego było 2, w tym jeden 80 letni, którzy żył jeszcze ustawą z 1984 r. o planowaniu przestrzennym
"procontra" napisał:
TDK, a jakie jest Twoje, jako biegłego geodety, zdanie w temacie, czy czasem sąd oprócz Waszej opinii nie powinien, przy dużych podziałach (kilkanaście działek plus działka pod drogę - zdarza się) zasięgać również opinii biegłego planisty? Czasem podział prowadzi do całkowitego rozbicia struktur funkcjonalnych.
Ponieważ sąd nie jest związany sposobem podziału, uważam że jest tu dość duże pole dla naszej decyzyjności - i kusi mnie żeby zacząć, choć to podział, stosować normy niedookreślone dotyczące wartości w planowaniu przestrzennym.
Oj, TDK, czytaj Ty posty uważniej z uwzględnieniem autora To że mpzp to prawo miejscowe itd...jest w poście nr 2 czyi moim. A Ty mi to klarujesz ponownie . Ja się przecież z tym zgadzam.
Natomiast w praktyce widzę inny problem - kształtowania ładu przestrzennego. W ugn przy podziałach nie stosujemy przepisów upzp. Pytanie, czy nie nalezy zastanowić się czy sądy nie powinny pójść "krok dalej". Nie ma na to wprost przepisu, ale de facto nasze podziały często prowadzą do powstania potworków - sama widziałam jak geodeta pociachał las na trójkąciki jak przy pokrojonym torcie. I tego praktycznego aspektu dotyczyło moje pytanie.
"procontra" napisał:
Oj, TDK, czytaj Ty posty uważniej z uwzględnieniem autora To że mpzp to prawo miejscowe itd...jest w poście nr 2 czyi moim. A Ty mi to klarujesz ponownie . Ja się przecież z tym zgadzam.
Natomiast w praktyce widzę inny problem - kształtowania ładu przestrzennego. W ugn przy podziałach nie stosujemy przepisów upzp. Pytanie, czy nie nalezy zastanowić się czy sądy nie powinny pójść "krok dalej". Nie ma na to wprost przepisu, ale de facto nasze podziały często prowadzą do powstania potworków - sama widziałam jak geodeta pociachał las na trójkąciki jak przy pokrojonym torcie. I tego praktycznego aspektu dotyczyło moje pytanie.
TDK, ja się chyba do Wrocławia przeprowadzę .
Właśnie o ten katalog z art. 1 upzp mi chodzi - ład przestrzenny i zrównoważony rozwój z par. 1 i katalog wartości wysoko cenionych z par. 2. Wiem,że jest dyskusja czy są to przepisy stanowiące samoistną podstawę normatywną czy odsyłające, ale większość doktryny (i ja też) uważa że to pierwsze. Podział jest w pewien sposób materią planowania przestrzennego - skoro warunki i zasady podziału nieruchomości są wskazane jako przedmiot mpzp z art. 15 upzp. Czy dałoby się do podziałów tak zgodnych z planem, jak i wbrew planowi i gdy planu nie ma stosować art. 1 upzp jako podstawę wykładni funkcjonalnej? uczciwie mówię, że nie znajduję podstaw, ale głęboko czuję, że w tym kierunku trzeba połozyć nacisk.
"procontra" napisał:
TDK, ja się chyba do Wrocławia przeprowadzę .
.
Właśnie o ten katalog z art. 1 upzp mi chodzi - ład przestrzenny i zrównoważony rozwój z par. 1 i katalog wartości wysoko cenionych z par. 2. Wiem, że jest dyskusja czy są to przepisy stanowiące samoistną podstawę normatywną czy odsyłające, ale większość doktryny (i ja też) uważa że to pierwsze. Podział jest w pewien sposób materią planowania przestrzennego - skoro warunki i zasady podziału nieruchomości są wskazane jako przedmiot mpzp z art. 15 upzp. Czy dałoby się do podziałów tak zgodnych z planem, jak i wbrew planowi i gdy planu nie ma stosować art. 1 upzp jako podstawę wykładni funkcjonalnej? .
No na przykład powołać się na ten ład przestrzenny, możesz mi coś więcej (o ile pamiętasz postanowienia sadów) przesłać na priv?
"procontra" napisał:
No na przykład powołać się na ten ład przestrzenny, możesz mi coś więcej (o ile pamiętasz postanowienia sadów) przesłać na priv?
Podobny, jeśli nie identyczny temat już był tu : http://sedziowie.kei.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=4224