Czu ustalając wartość majątku dorobkowego (spadku) w sprawie o podział majątku (dział spadku) Sąd powinien brać za podstawę stan z daty ustania wspólności majątkowej (otwarcia spadku) czy z daty orzekania? Dodam, iż chodzi mi o sytuację, w której pomiędzy ustaniem wspólności majątkowej (otwarciem spadku) a podziałam majątku (działem spadku) stan konkretnego składnika, np. nieruchomości, pojazdu uległ zmianie (pogorszeniu lub polepszeniu).
Dotychczas robiłem tak, iż zawsze ustalałem wartość majątku wspólnego (spadku) według stanu na dzień ustania wspólności (otwarcia spadku) oraz cen na dzień orzekania. Tak też formułowałem postanowienia o dopuszczeniu dowodu z opinii biegłego. Kiedy kolega spytał mnie o podstawę prawną, po długich poszukiwaniach w kc i kpc oraz zbaraniałem Nie umiem znaleźć podstawy prawnej... Co więcej z książki Andrzeja Stempniaka, Postępowanie o dział spadku, Warszawa 2006 , s. 188 wynika, że robiłem źle! Wydaje mi się, iż taka praktyka jest powszechna. To dla mnie szok
Ja zawsze uznawałem, że ustalenie stanu na dzień otwarcia spadku powiązane jest z możliwością dochodzenia roszczeń wynikających ze zdarzeń, o których piszesz na podstawie 686 kpc.
Zresztą ... jak to u nas na wsi bywa ... a gdyby w skład spadku wchodziła samica bydła domowego, należąca do roślinożerców przeżuwających, potocznie zwana krową, która następnie po dacie otwarcia spadku by się ocieliła, to cielak byłby składnikiem masy spadkowej, czy pożytkiem ?
Z tą krową to mnie zaskoczyłeś , ale posłużę się innym przykładem: W trakcie małżeństwa strony nabyły działkę. Już po ustaniu wspólności jedna ze stron wzniosła na tej działce dom. Pytanie co wyceniać i brać do podziału: działkę niezabudowaną czy zabudowaną według stanu w dacie orzekania. Jeszcze do wczoraj powiedziałbym, że wycenie powinna podlegać sama działka, a ten kto poniósł wydatki na wybudowanie domu miałby regres wobec byłego małżonka. Teraz wydaje mi się to kompletnie sztuczne.
"Tomasz Zawiślak" napisał:
Czu ustalając wartość majątku dorobkowego (spadku) w sprawie o podział majątku (dział spadku) Sąd powinien brać za podstawę stan z daty ustania wspólności majątkowej (otwarcia spadku) czy z daty orzekania? Dodam, iż chodzi mi o sytuację, w której pomiędzy ustaniem wspólności majątkowej (otwarciem spadku) a podziałam majątku (działem spadku) stan konkretnego składnika, np. nieruchomości, pojazdu uległ zmianie (pogorszeniu lub polepszeniu).
Dotychczas robiłem tak, iż zawsze ustalałem wartość majątku wspólnego (spadku) według stanu na dzień ustania wspólności (otwarcia spadku) oraz cen na dzień orzekania. Tak też formułowałem postanowienia o dopuszczeniu dowodu z opinii biegłego. Kiedy kolega spytał mnie o podstawę prawną, po długich poszukiwaniach w kc i kpc oraz zbaraniałem Nie umiem znaleźć podstawy prawnej... Co więcej z książki Andrzeja Stempniaka, Postępowanie o dział spadku, Warszawa 2006 , s. 188 wynika, że robiłem źle! Wydaje mi się, iż taka praktyka jest powszechna. To dla mnie szok
posłużę się innym przykładem: W trakcie małżeństwa strony nabyły działkę. Już po ustaniu wspólności jedna ze stron wzniosła na tej działce dom. Pytanie co wyceniać i brać do podziału: działkę niezabudowaną czy zabudowaną według stanu w dacie orzekania. Jeszcze do wczoraj powiedziałbym, że wycenie powinna podlegać sama działka, a ten kto poniósł wydatki na wybudowanie domu miałby regres wobec byłego małżonka. Teraz wydaje mi się to kompletnie sztuczne.
Przyjęta powszechnie praktyka orzecznicza oparta na formułce "według stanu na dzień otwarcia spadku i cen aktualnych" nie znajduje podstawy prawnej.
TDK, który twierdzi, że jest inaczej, przytoczył uzasadnienie uchwały SN, w którym stwierdzono, że: "Kodeks cywilny nie określa chwili, według której dokonuje się szacunku przedmiotów spadkowych, objętych działem spadku." Z pewnością nie reguluje tej kwestii ani art. 924 ani art. 925 k.c., bo z nich wynika tylko jakie przedmioty i z jaka chwilą nabywa spadkobierca.
Wobec tego, nie ma jakichkolwiek podstaw prawnych by w sprawie o dział spadku nie stosować art. 316 par. 1 k.p.c. (w zw z. art. 13 par. 2 k.p.c.). Ergo: sąd ma obowiązek ustalić wartość tego, co istnieje na dzień zamknięcia rozprawy, a nie wartość tego, co istniało np. 50 lat temu.
[ Dodano: Sob Gru 05, 2009 11:13 am ]
Poza wszystkim innym: jakie racjonalne względy przemawiają za tym, aby na zupełnie innych zasadach rozliczać spadkobierców (i małżonków po ustaniu wspólności) oraz współwłaścicieli w innych przypadkach? W przypadku "zwykłej" współwłasności nikt chyba nie ma wątpliwości, że sąd ma ustalić wartość tego, co istnieje na datę znoszenia współwłasności? Dlaczego spadkobierców i byłych małżonków rozliczać na zupełnie innych zasadach? Przecież jeśli jeden ze spadkobierców czyni nakłady na rzecz, która należy również do innych spadkobierców, to powinien liczyć się z tym, że w ten sposób zwiększa wartość nie majątku swojego lecz wspólnego majątku wszystkich spadkobierców. Czym to się różni od nakładu jednego ze współwłaścicieli na przedmiot współwłasności? Dodatkowych argumentów dostarcza lektura art. 1035 k.c.
TDK: naprawdę wiemy, jak biegli podchodzą do wyceny składników spadku, ale pytanie dotyczy tego, czy postępują prawidłowo...
Przyjęta powszechnie praktyka orzecznicza oparta na formułce "według stanu na dzień otwarcia spadku i cen aktualnych" nie znajduje podstawy prawnej.
Joasiu, twoja argumentacja nie odwołuje się do logiki (bo reguły logiczne nie rozstrzygają kwestii interpretacyjnych) lecz do przyjętego przez Ciebie sposobu rozumienia terminu "spadek". Rozumiesz ten termin jako równoznaczny z terminem "majątek spadkodawcy w dacie jego śmierci" (co oczywiście nie jest do końca ścisłe, jeśli uwzględnić prawa niepodlegające dziedziczeniu lub przechodzące na inne osoby niż spadkobiercy).
Ja rozumiem ten termin inaczej: spadek to zespół praw przechodzących na spadkobierców na skutek dziedziczenia. Jeśli spadkobierca jest jeden i spadek przyjmuje, to już z chwilą otwarcia spadku spadek wchodzi w skład majątku tego spadkobiercy i dalszych problemów nie ma (szczególny przypadek to zbycie spadku). Jeśli jednak spadkobierców jest wielu, to spadek (jako zespół praw majątkowych) istnieje nadal i stanowi przedmiot wspólności, o której mowa w art. 1035-1046 k.c. - istnieje zatem aż do chwili działu spadku. Jeśli zaś spadek istnieje w czasie, to jego stan i (w szczególnych przypadkach) skład może ulegać zmianie. Przewidział to ustawodawca, oczym świadczą m.in. przepisy art. 1054 k.c. czy art. 686 k.p.c., gdzie mówi się o nakładach na spadek (pojęcie nakładu zakłada, że zachodzi zdarzenie powodujące zmianę stanu przedmiotu, na który został poczyniony nakład) a nawet o uszkodzeniu lub utracie przedmiotów należących do spadku. Oznacza to, że sam ustawodawca przewidział, że stan i skład spadku może ulegać zmianie.
Chętnie usłyszę argumenty przemawiające za stanowiskiem przeciwnym. W szczególności - czy gdyby składnik spadku uległ całkowitemu zniszczeniu bez winy któregokolwiek ze spadkobierców i tak dzielłabyś, Joasiu, tym składnikiem w ramach działu spadku? Mnie wydaje się to lekko absurdalne...
"Tomasz Zawiślak" napisał:
Z tą krową to mnie zaskoczyłeś , ale posłużę się innym przykładem: W trakcie małżeństwa strony nabyły działkę. Już po ustaniu wspólności jedna ze stron wzniosła na tej działce dom. Pytanie co wyceniać i brać do podziału: działkę niezabudowaną czy zabudowaną według stanu w dacie orzekania. Jeszcze do wczoraj powiedziałbym, że wycenie powinna podlegać sama działka, a ten kto poniósł wydatki na wybudowanie domu miałby regres wobec byłego małżonka. Teraz wydaje mi się to kompletnie sztuczne.
"doctor" napisał:
Przyjęta powszechnie praktyka orzecznicza oparta na formułce "według stanu na dzień otwarcia spadku i cen aktualnych" nie znajduje podstawy prawnej.
TDK, który twierdzi, że jest inaczej
"Można dzielić tylko to, co wchodzi w skład spadku na dzień jego otwarcia"
Nawet jeśli to coś w chwili działu już nie istnieje?
"óźniej jest to już współwłasność ułamkowa spadkobierców"
Nie rozumiem - przecież art. 1035 k.c. wyraźnie mówi o wspólności majątku spadkowego a nie o współwłasności. Czyżbyś uważał że równolegle istnieje wspólność spadku i współwłasność jakichś innych przedmiotów (jakich?) między spadkobiercami?
"Do rozliczeń wchodzą nakłady na nieruchomość i pożytki"
Nadal nie rozumiem - przecież zgodnie z art. 686 kpc to są nakłady na _spadek_ a nie na nieruchomość objętą jakąś "inną" współwłasnością. Jeśli przyjmujesz, że nieruchomość wchodzi w skład spadku i na tę nieruchomość jeden ze spadkobierców poczynił nakłady, to są to nakłady na spadek. A skutkiem poniesienia nakładu na spadek jest zmiana jego stanu - dlaczego sąd ma udawać, że tej zmiany nie było i wyceniać nieruchomość "bez nakładu" ? Czy nie dostrzegasz niespójności ustalania wartości nieruchomości spadkowej tak jakby nakładu nie było i następnie przyjmowania, że istnieje jakieś roszczenie o zwrot tego nakładu? Czyżbyś uważał, że ten nakład to jakiś odrębny przedmiot majątkowy stanowiący przedmiot współwłasności?
nie wierzę..., Doctor powiedz, że sobie jaja robisz...
"doctor" napisał:
"Można dzielić tylko to, co wchodzi w skład spadku na dzień jego otwarcia"
Nawet jeśli to coś w chwili działu już nie istnieje?
"Beatka" napisał:
"Można dzielić tylko to, co wchodzi w skład spadku na dzień jego otwarcia"
Nawet jeśli to coś w chwili działu już nie istnieje?
"ropuch" napisał:
I w jednym i w drugim przypadku doctorze nie robimy niczego czego nie zrobilibysmy przy zwykłym zniesieniu wspólwłasności.
"Beatka" napisał:
I w jednym i w drugim przypadku doctorze nie robimy niczego czego nie zrobilibysmy przy zwykłym zniesieniu wspólwłasności.
"Beatka" napisał:
"Można dzielić tylko to, co wchodzi w skład spadku na dzień jego otwarcia"
Nawet jeśli to coś w chwili działu już nie istnieje?
"doctor" napisał:
"Można dzielić tylko to, co wchodzi w skład spadku na dzień jego otwarcia"
Nawet jeśli to coś w chwili działu już nie istnieje?
"Ignotus" napisał:
Ja zawsze uznawałem, że ustalenie stanu na dzień otwarcia spadku powiązane jest z możliwością dochodzenia roszczeń wynikających ze zdarzeń, o których piszesz na podstawie 686 kpc.
Zresztą ... jak to u nas na wsi bywa ... a gdyby w skład spadku wchodziła samica bydła domowego, należąca do roślinożerców przeżuwających, potocznie zwana krową, która następnie po dacie otwarcia spadku by się ocieliła, to cielak byłby składnikiem masy spadkowej, czy pożytkiem ?
"doctor" napisał:
"Można dzielić tylko to, co wchodzi w skład spadku na dzień jego otwarcia"
Nawet jeśli to coś w chwili działu już nie istnieje?
A podstawę upartuje w przepisie mówiącym, iż spadek otwiera się z chwila smierci spadkodawcy. Z tą tez chwila spadkobiercy nabywają spadek. Powstaje stosunek wspólwłasności i "stabilizuje" się kwestia stanu tego majątku. Wszystko co później się dzieje z owym stanem rozliczamy na zasadzie zwrotu nakladów. Przy zniesieniu wspólwłasności robimy przeciez dokładnie tak samo. Ten ze wspólwłaścicieli, który dostaje rzecz nie może się domagac zwrotu nakładów na nią bo dostaje je w natorze, a ten który dostaje spłatę może się domagać sie zwrotu nakładów. Podobna zasada jest przy podziale majątku dorobkowego.
Jeszcze jeden argument A. Stempniaka, jw., s. 188:
"Skoro ustawodawca nie wprowadził obowiązku przeprowadzenia działu spadku, zatem konsekwentnie należy przyjąć, że miarodajną chwilą do ustalenia wartości przedmiotów spadkowych będzie ich stan z chwili działu spadku. Dokonanie działu spadku uzależnione jest od woli spadkobierców i nie mogą oni ponosić ujemnych konsekwencji związanych z wyborem chwili działu. W przeciwnym razie do działu spadku musiałoby dochodzić zawsze w rótkim czasie po otwaciu spadku. Stwierdzenia te prowadzą do wniosku, że wartość przedmiotów spadkowych ustalana jest według ich stanu i cen z chwili dokonywania działu spadku"
"Tomasz Zawiślak" napisał:
Jeszcze jeden argument A. Stempniaka, jw., s. 188:
"Skoro ustawodawca nie wprowadził obowiązku przeprowadzenia działu spadku, zatem konsekwentnie należy przyjąć, że miarodajną chwilą do ustalenia wartości przedmiotów spadkowych będzie ich stan z chwili działu spadku. Dokonanie działu spadku uzależnione jest od woli spadkobierców i nie mogą oni ponosić ujemnych konsekwencji związanych z wyborem chwili działu. W przeciwnym razie do działu spadku musiałoby dochodzić zawsze w rótkim czasie po otwaciu spadku. Stwierdzenia te prowadzą do wniosku, że wartość przedmiotów spadkowych ustalana jest według ich stanu i cen z chwili dokonywania działu spadku"
"doctor" napisał:
Weźmy taki przykład: samochód wchodzący w skład spadku ulega uszkodzeniu w okresie po otwarciu spadku a przed działem - pozostałości mają wyłącznie wartość złomu. Rozpatrzmy dwa warianty:
Wariant A - nie ma żadnej wierzytelności o naprawienie szkody. Zgodnie z waszą koncepcją należy w drodze działu przyznać jednemu ze spadkobierców samochód nie-uszkodzony (chociaż już nie istnieje) ze spłatą na rzecz pozostałych?
Wariant B - istnieje wierzytelność o naprawienie szkody. Zgodnie z waszą koncepcją - postępujemy jak w wariancie A (bo przecież zgodnie z dogmatem o niezmienności składu i stanu spadku składnikiem spadku jest nadal samochód nieuszkodzony), a następnie dzielimy odrębnie wierzytelność o zapłatę odszkodowania (ale na jakiej podstawie, przecież zgodnie z waszym dogmatem to nie jest składnik spadku - ale jeśli nie jest to składnik spadku to do jakiej masy majątkowej należy)?
Czekam z niecierpliwością na oświecenie
No cóż, argumenty zwolenników formuły "wg stanu na dzień otwarcia spadku" nie przekonują mnie - bo nie znajdują oparcia w przepisach prawa, ani też uzasadnienia aksjologicznego. Nikt nie ze zwolenników omawianej formuły nie zdołał wyjaśnić, jak można dzielić czymś, co już od wielu lat nie istnieje (ew. roszczenia odszkodowawcze między spadkobiercami rzecz jasna wchodzą w grę, ale zagadnienia te nie dotyczą już ustalania składu spadku w sensie ścisłym).
Dziwi mnie nieco dogmatyzm zwolenników omawianej wyżej formuły - zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że w literaturze przedmiotu padają poważne argumenty przeciwko niej. Poza wyżej przywołaną książką A.Stempniaka warto przytoczyć pracę M.Kłosa, Wspólność majątku spadkowego.
Co do koncepcji TDKa ("Należy określić wartość nieruchomość według stanu na dzień otwarcia spadku i cen aktualnych z uwzględnieniem zmian, na które strony nie miały wpływu. ", to być może jest ona sprawiedliwa, ale pozbawiona podstaw prawnych.
Ten sam rezultat można jednak osiągnąć ustalając wartość składników spadku według ich stanu na dzień dokonywania działu i uwzględniając ewentualne wzajemne roszczenia spadkobierców o zwrot nakładów czy naprawienie szkody: np. szkodą może być różnica wartości rzeczy na skutek niewłaściwego korzystania z niej przez jednego ze spadkobierców.
ustalając wartość składników spadku według ich stanu na dzień dokonywania działu i uwzględniając ewentualne wzajemne roszczenia spadkobierców o zwrot nakładów czy naprawienie szkody: np. szkodą może być różnica wartości rzeczy na skutek niewłaściwego korzystania z niej przez jednego ze spadkobierców
"Nie, wrzucam ten wątek na out, bo się za bardzo denerwuję."
Jak chcesz odejmować utratę wartości rzeczy od jej wartości z daty otwarcia spadku?
To oczywiste, że Doctor ma rację. Ostatnio widziałem orzeczenie w którym stosując regułę "według stanu z" Sąd przyjął stan traktora Władimiriec z daty rozwodu (1983 r.) i przyznał go jednemu z uczestników za kwotę ponad 40 000 zl. Ponadto uczestnik ten zapłacił za korzystanie z traktora (ponad udział) przez ponad 20 lat. W ten logiczny sposób "wygrał" traktor o wartości muzealnej za kwotę znacząco przekraczającą wartość nowego traktora.
Moim zdaniem tak się dzieje gdy ktoś czyta same tezy SN bez uzasadnienia.
On tego traktora nie wygrał. To jego były małżonek nie mógł tym traktorem pracować przez te wszystkie lata. I dobrze, że dostał za to kasę.
Kontynując zapomniany już temat - warto przeczytać o treści wyroku SN IICSK 495/10.
Znosząc współwłasność majątku pomałżeńskiego, sąd musi uwzględniać zmianę jego wartości po rozwodzie, spowodowaną np. odrolnieniem gruntu
Wielokrotnie musiałem na sali tłumaczyć stronom i przekonywać sędziów do takiego rostrzygniecia - dobrze, że zostało już to przesądzone.
http://www.rp.pl/artykul/212825,658744_Jak_rolnicy_dziela_majatek_po_rozwodzie.html
http://lex.pl/?cmd=artykul,12442
http://prawo.gazetaprawna.pl/orzeczenia/512027,zasady_dzielenia_majatku_wchodzacego_w_sklad_ustawowej_wspolnosci_majatkowej_malzonkow.html?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+GazetaPrawna-Prawo+(Gazeta+Prawna+-+Prawo+i+wymiar+sprawiedliwosci)
otóż to - wielce interesujący i zawiły problem
przemawia do mnie argumentacja doctora, bo nie znoszę, gdy się tłumaczy coś praktyką i przyzwyczajeniem... a ja faktycznie nie rozumiem, dlaczego i jak mam zrobić, gdy spadek otworzył się 30 lat wcześniej i nikt nie wie, jaki był stan spadku wtedy...
pytam się, jak mam to zrobić??? chyba na niby...
a tak w ogóle to mam wniosek o zniesienie współwłasności, a strona nagle żąda ustalania wartości nieruchomości na datę śmierci przodka.
Problem poruszany w tym wątku jest interesujący, ale chyba nie jakoś szczególnie zawiły.
Zawiłe (i mało przekonujące) są natomiast próby argumentowania - jak to, wnioskując z relacji prasowych, uczynił SN w przywołanej przez TDK sprawie - że wprawdzie ustalać wartość majątku byłych małżonków należy wg stanu na dzień ustania wspólności, ale tak naprawdę chodzi tutaj tylko o stan faktyczny a nie prawny.
Sensowność takiego rozróżnienia jest zerowa - z punktu widzenia współwłaścicieli nie ma żadnego znaczenia, czy ich wspólna nieruchomość zyskuje na wartości z uwagi na decyzję administracyjną czy np. na to, że w pobliżu zbudowano nową drogę.
"Petrus" napisał:
otóż to - wielce interesujący i zawiły problem
przemawia do mnie argumentacja doctora, bo nie znoszę, gdy się tłumaczy coś praktyką i przyzwyczajeniem... a ja faktycznie nie rozumiem, dlaczego i jak mam zrobić, gdy spadek otworzył się 30 lat wcześniej i nikt nie wie, jaki był stan spadku wtedy...
pytam się, jak mam to zrobić??? chyba na niby...
Problem poruszany w tym wątku jest interesujący, ale chyba nie jakoś szczególnie zawiły.
Zawiłe (i mało przekonujące) są natomiast próby argumentowania - jak to, wnioskując z relacji prasowych, uczynił SN w przywołanej przez TDK sprawie - że wprawdzie ustalać wartość majątku byłych małżonków należy wg stanu na dzień ustania wspólności, ale tak naprawdę chodzi tutaj tylko o stan faktyczny a nie prawny.
Sensowność takiego rozróżnienia jest zerowa - z punktu widzenia współwłaścicieli nie ma żadnego znaczenia, czy ich wspólna nieruchomość zyskuje na wartości z uwagi na decyzję administracyjną czy np. na to, że w pobliżu zbudowano nową drogę.