Czwartek, 25 kwietnia 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5904
Czwartek, 25 kwietnia 2024

Forum sędziów

rodzicielski plan wychowawczy

kazanna
20.04.2010 14:19:49

Czy macie już praktykę związana z ustalaniem przez rodziców tego planu ? czy już wysyłaliście gdzieś rodziców żeby opracowali taki plan ( mediatorzy ? poradnie ? ) . Wydaje mi sie raczej niemożliwe , aby na rozprawie- pod kierunkiem sądu - taki plan opracować ( że niby coś na wzór ugody zawieranej w kontaktach ). Wbrew pozorom takie sprawy zdarzają się nie tylko przy okazji rozwodu...

Greebo
20.04.2010 17:53:05

Z tego co pamiętam u nas wysyła się do Polskiego Centrum Mediacji. Ogólnie różnego typu centra pomocy rodzinie, mediacji itp. "kazanna" napisał:

Wydaje mi sie raczej niemożliwe , aby na rozprawie- pod kierunkiem sądu - taki plan opracować ( że niby coś na wzór ugody zawieranej w kontaktach ).
Myślę że takie było założenie ten nowelizacji - by strony udowodniły sądowi że są dorosłe i potrafią się dogadać w sprawach wychowania dzieci bez sądu.

AQUA
08.06.2011 16:00:14

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110608&typ=po&id=po02.txt

Precedensowy wyrok w sprawie o ograniczenie praw rodzicielskich za nieposyłanie dziecka na seksedukację
Kara za "złe wychowanie"

Joasia
09.06.2011 06:50:25

Jeśli opisali prawdę - to jest to niestety wielki skandal. JEŚLI opisali prawdziwie.

monikissima
09.06.2011 08:31:50

Dla mnie opisane w pierwszej części zachowania ojca wskazują, że mógł być zaburzony psychicznie. Do tego wystraszone, wycofane w szkole dziecko. Te inne okoliczności (dotyczące bezpośrednio edukacji) uważam za wskazane prze szkołę dodatkowo.

Widzę w tym art. położenie akcentu na nienajważniejszy aspekt.

Gdyby z akt wynikało to, co sugeruję na początku, bez mrugnięcia okiem orzekłabym nadzór kuratora.

Pomijam, że komentarz ze strony sędziego "skandal" pod adresem orzeczenia innego sędziego, jest co najmniej nie na miejscu .

Już początek art. wskazuje w jakim będzie tonie. "W sądzie czekał prokurator, żeby zabrać dzieci". Tak masakrycznej bzdury dawno nie czytałam. Odbiór art. przez sędziego Joasię przypomina mi odbiór 70-letniej czytelniczki "Faktu". Dobranoc.

Joasia
09.06.2011 10:01:08

Nie wiem, jak odbiera taki artykuł czytelniczka Faktu, zwłaszcza wiekowa.
Ja go odebrałam jako matka trojga dzieci, która na dodatek wcale sobie nie życzy edukowania seksualnego dzieci w szkole. Nie wiem, czy ojciec tamtego dziecka jest zaburzony psychicznie czy nie, nie wiem czy były inne przesłanki dla nadzoru. Skandalem byłoby, gdyby ograniczenie władzy rodzicielskiej nastąpiło z powodu opisanego w artykule, tzn. z powodu odmowy posyłania dziecka na zajęcia z edukacji seksualnej.
Dlatego napisałam zastrzeżenie - jeśli to prawda.
Ale jeśli to prawda - to jest to skandal, i niestety porównania mnie do staruszek czytających Fakt - mojego zdania tu nie zmienią.

anpod
09.06.2011 15:45:27

Joasiu, wydaje mi się, ze problemem jest raczej to, że na podstawie artykułu stawiającego określone tezy komentujesz wyrok sądu. Bo oczywistym jest, ze artykuł zawiera tylko takie informacje, jakie chce w nim umieścić autor.

Ale nawet jemu - gdy postawił określone tezy- nie udało się uniknąć umieszczenia informacji, które powinny oczywistość tych tez czytającemu artykuł obiektywnie poddać w wątpliwość.

bo jeśli tematyka "Przemoc fizyczna wobec dziecka. O dotykaniu, odmawianiu i pomaganiu, czyli jak dziecko może skutecznie sobie radzić z przemocą fizyczną i seksualną" jest tematyka dotyczącą wychowania seksualnego, to ja chyba nie rozumiem tego pojęcia.

podobnie czujność obiektywnego czytelnika co do rzetelności relacji chyba powinny wzbudzić informacje o pewnych nietypowych zachowaniach rodziny, utrzymywaniu w tajemnicy źródła utrzymania ( w toku procesu ), czy braku kontaktów matki ze szkołą ( dla mnie to trochę brzmi, jakby rodzina funkcjonowała nieco "sekciarsko" ), czy ewidentnie nieprawdziwe ( co wie każdy sędzia ) informacje o trybie rzekomego odbierania dziecka.

W każdym razie nawet ten artykuł, jednostronny w ocenach, zawiera informacje, które pozwalają dostrzec, ze sprawa nie była wcale jednowymiarowa i określenie wyroku skandalem nawet przy uwzględnieniu tego "jeśli" jest mooocno na wyrost.

censor
09.06.2011 16:15:56

Jeśli nikogo innego nie natchnęło dotąd, by przyłączyć się do Joasi - z przyjemnością uczynię to ja.
Żeby ułatwić zadanie polemist(k)om Joasi - od razu deklaruję, że ja, stary chłop, najwidoczniej nie znam się ani na seksie ani na wychowaniu dzieci, ani może w ogóle na życiu.
Sprawa nie jawi mi się na tyle skomplikowana pod względem faktycznym i prawnym, żeby musieć się asekurować w rodzaju, że najpierw trzeba by było poznać akta, uzasadnienie itd. - jak np. ostatnio w głośnym wyroku sądu wojskowego w sprawie przeciwko żołnierzom polskim oskarżonym o zbrodnię wojenną w Afganistanie.
Więc skupiam się na stronie prawnej. Jeśli prawo oświatowe (gałąź prawa administracyjnego) w ustawie lub rozporządzeniu wykonawczym daje rodzicom dziecka prawo do określenia, czy sobie życzą udziału dziecka w określonych zajęciach (inaczej: czy wyrażają na to zgodę), to skorzystanie przez rodziców z tych uprawnień jest... no po prostu, realizacją ich uprawnienia. I tyle. Nie powinno rodzić żadnych negatywnych konsekwencji prawnych z sferze ograniczenia władzy rodzicielskiej. Po co w takim razie w systemie prawnym (przepisach) udawać, że rodzic ma coś do powiedzenia?
Natomiast - abstrahując od wyrażonej wyżej oceny prawnej - sugerowanie, że w danej sytuacji ojciec dziecka mógł być zaburzony psychicznie, to jest właśnie .

anpod
09.06.2011 16:59:22

censor, szkoda, że nie natchnęło Cię, że właśnie ja próbuje powiedzieć, że sama treść artykułu mimo eksponowania przez autora pewnych aspektów sprawy wskazuje, że te kwestie to nie były jedyne problemy i z artykułu też wynika, że ograniczenie władzy nie wynikało z faktu, że rodzic nie pozwolił dziecku iść na 1 zajęcia o określonej tematyce.
( Co nawiasem mówiąc, w dzisiejszym świecie jednak pełnym zagrożeń, wydaje mi się dyskusyjne )

dla jasności, ja nie bronię wyroku, bo sprawy nie znam, uważam jedynie, że określenie rozstrzygnięcia nawet w oparciu o ten artykuł "skandalem" jest zdecydowanie nieuprawnione.

monikissima
09.06.2011 18:17:09

Zgadzam się z cenzorem , który krytykuje mój pogląd i zgadzam się z anpod.
Różnica jest taka, że cenzor wysupłał z całego artykułu to, że nieskorzystanie przez rodziców z uprawnienia wzięcia przez dziecko udziału w zajęciach stanowiło jedyną przesłankę ustanowienia nadzoru, a ja widzę to tak, że przy wycofywaniu się, wystraszonej postawie dziecka, braku kontaktu matki ze szkołą, jakimś takim religijnym nawiedzeniu rodziców, jakichś ich dziwnych zachowaniach, problem był bardziej złożony i wtedy to nieposłanie na zajęcia mogło zastanowić. Już nawet z tego art. widać, że nie był to jedyny powód ingerencji sądu i napisania pisma przez nauczycieli.
Choć może ja oceniam przez pryzmat swoich spraw, a dla innych ten wydźwięk nie jest tak oczywisty...
Zgadzam się z ostatnim akapitem ost. posta anpod.

censor
09.06.2011 20:27:58

"monikissima" napisał:

jakimś takim religijnym nawiedzeniu rodziców, jakichś ich dziwnych zachowaniach

Katie
09.06.2011 22:31:51

Czy to jest miejsce na takie artykuły??

A wracając do tematu, to zdarzyło mi się że rodzicie skierowani do mediacji w sprawie o ograniczenie władzy rodzicielskiej zawarli porozumienie, które de facto było właśnie planem wychowawczym.

kry_mi
10.06.2011 12:25:46

Przeczytałam ten artykuł, przeczytałam Wasze wypowiedzi i nasuwa mi sie reflekscja jak kazdemu z Was zresztą.
Pewnie, że artykuł zawiera to co chciano uwypulić. nikt jakoś jednak nie odniósł się do decyzji SO. Myślę, że autor artykułu w tej części niestety przytoczył prawdziwie motywy SO, a to oznacza, że SR zbyt pochopnie roztrzygnął. Gdyby wysłuchał małoletnie dzieci lub chociaż dopuścił RODK, to miałby pełny obraz sytuacji. Skoro SO nie odniósł się do tego, to chyba dowodzi, że ustalenia SR w tym zakresie były "cieniutkie" . Co do prokuratora to być może SR zawiadomił go o potrzebie wziecia udziału w sprawie i stąd obecnośc prokuratora. Osobiście zawsze jestem ostrożna co do tego co pisze szkoła, sprawdzenie tych informacji "do bólu" to podstawa, zwłaszcza, że rodzice skorzystali z prawa do odmowy co do udziału w takich lekcjach przez ich dziecko, a ta reszta sugestii dyrektora co do odmowy informacji odnośnie miejsca pracy ojca, numerów pesel, itd., to cóż to za dowód w sprawie nienależytego wywiązywania się z obowiązków rodzicielskich? To tylko dowodzi zgrzytów na linii dyrektor szkoły - rodzice. To raczej tryb administracyjny, a nie nasz. Po prostu należało dokładnie zweryfikować sytuację opiekuńczo - wychowawczą dzieci no i odnieść to do zagrożenia dobra dziecka. I jeszcze jedno, nasze orzeczenia nie zawsze są trafne i trudno. Lepiej czasami się pomylić, niż nie zareagować. PO to zresztą jest druga instancja. Szkoda tylko, że nie mamy jakiejś formalnej drogi do reakcji na takie artykuły. Wtedy można by chociaż wyjaśnić przyczynę dla której był obecny prokurator i dlaczego sąd miał akty urodzenia dzieci.

Joasia
11.06.2011 01:45:43

rodzic nie pozwolił dziecku iść na 1 zajęcia o określonej tematyce.
( Co nawiasem mówiąc, w dzisiejszym świecie jednak pełnym zagrożeń, wydaje mi się dyskusyjne )

W dzisiejszym świecie, pełnym zagrożeń, wolę wychowywać moje dzieci po mojemu, a nie tak, jak mi to narzuca szkoła, w szczegolności poprzez spotkania na określonych lekcjach z określonymi osobami. Na przykład Kampania na rzecz antyhomofobii w ogóle mnie nie wzrusza i wolałabym, żeby nie zbliżała się do moich dzieci; wierszyki o tym, że dziecko ma prawo spotykać się z tatusiem i mamusia nie może mu tego zabraniać - są moim zdaniem żenujące, zwłaszcza w programie zerówki; przedstawienie teatralne pt "Gdzie jest mój tatuś" kończy się sceną, z której wynika, że nawet bez tatusia można sobie poradzić - jeśli tylko ma sie mamusię albo... kilka mamuś. Nie zmyślam.
Rodzica, który nie posyła dziecka na lekcje wychowania seksualnego, prędzej podejrzewałabym o zdrowy rozsądek, niż o charakteropatię.

Żeby było jasne: to nie jest tak, że religia - tak, a wychowanie seksualne - nie. Gdy nie podobał mi się podręcznik do religii, to w rozmowie z proboszczem przedstawiłam konkretne zarzuty - i podręcznik zmieniono. Gdyby nie zmieniono - ja zmieniłabym mojemu dziecku plan lekcji. Po prostu: wychowanie moich dzieci to moja - rodzica - działka, a nie państwa czy kogokolwiek innego.

Wiecie, gdyby o jakiejś sędzi ktoś napisał do sądu rodzinnego, to mogłoby to wyglądać tak: kontakt ze szkołą niesystematyczny (zebrania w dni sesji); dziecko wycofane (nieśmiałe) albo agresywne (żywe) albo niewychowane (uparte). Czas poświęcany dzieciom - wysoce niewystarczający (jak to u sędziego). Napady chandry, zwłaszcza w okresach zwiększonego wpływu wniosków o uzasadnienie (np. z ostatniego tygodnia - 10).
Gdyby do tego w dodatku katolik - to pewno niejeden sędzia rodzinny uznałby, że taki rodzic zaniedbuje dzieci, i w ogóle jest osobą o
jakimś takim religijnym nawiedzeniu
.

Ostrożność potrzebna jest nie tylko w odczytywaniu treści artykułów prasowych, ale przede wszystkim w odczytywaniu krytycznych informacji o rodzinie.

monikissima
11.06.2011 08:22:29

Joasiu, dziękuję za te cenne uwagi. Postaram się odczytywać pisma o rodzinie bardziej ostrożnie

anpod
11.06.2011 19:42:05

Ludzie, skąd w ogole pomysł, że zajęcia o tym, jak uniknąc przemocy fizycznej, seksualnej, jak sie zachować wobec dorosłego, czy rówieśnika naruszającego wolność dziecka w tych sferach należą do tematyki wychowania seksualnego ??

To mnie niezmiennie dziwi- i w artykule i w wypowiedziach niektórych moich poprzedników ??

i akurat już nie wnikając, co nalezy do rodziny, a co do szkoły, to pogląd, że informowanie dziecka, że może stać sie ofiarą przemocy seksualnej i jak sobie z tym poradzić moze rozbudzić jego aktywnosc/ciekawość seksualną i to jest powód, by dziecko chronić przed wiedzą, która moze mu kiedyś zycie uratować jest dla mnie z kosmosu...

iga
12.06.2011 01:01:29

"anpod" napisał:

pogląd, że informowanie dziecka, że może stać sie ofiarą przemocy seksualnej i jak sobie z tym poradzić moze rozbudzić jego aktywnosc/ciekawość seksualną i to jest powód, by dziecko chronić przed wiedzą, która moze mu kiedyś zycie uratować jest dla mnie z kosmosu...


częściowo się z tym zgadzam ale .... mam dylemat, bo z jednej strony rozumiem potrzebę zwalczania patologii i pomocy dzieciom, których dotknął ten dramat.
Z drugiej jednak strony są normalni rodzice, którzy raczej nie chcieliby by po takich pogadankach ich dziecko zaczęło się zastanawiać "czy tatuś właściwie mnie dotyka, czy to mu wolno", czy wręcz unikało kontaktu fizycznego z rodzicem, wstydziło się swojej nagości w jego obecności itp.
Poza tym wprowadzając dziecko w sferę seksu chyba nie jest właściwe zaczynać od patologii - to może w dziecku zaszczepić lęk, uprzedzenia - kto wie jak się to odbije na jego zyciu seksualnym w przyszłości.
Dlatego zamiast uczyć o czymś złym, byłabym zwolennikiem by pokazywać i uświadamiać dzieciom jak to powinno wyglądać - wtedy dziecko będzie "czuło różnicę", że coś jest nie tak, gdy takie czynności podejmie względem niego niewłaściwa osoba.

W piewszej kolejności zaczęłabym dziecku uświadamiać, że ludzi powinna łączyć miłość - i to nie miłość między dziećmi i rodzicami ani rodzeństwem - ale miłość, która przyjdzie gdy będą starsze. I to powinno wystarczyć by dziecko miało świadomość, że seks jest zastrzeżony dla tego rodzaju miłości, ani miłości rodzicielskiej czy braterskiej.

Generalnie uważam, że szkoła robi dużą krzywdę dzieciom ucząc ich seksu wyłącznie w sferze fizjologicznej, pomijając zupełnie to, że powinny temu towarzyszyć emocje.
Poza tym szkoła powinna przygotować dzieci także do komunikowania się z partnerem, a nie tylko spółkowania. To że kobieta jest z Wenus a mężczyzna z Marsa większość par odkrywa dopiero gdy rozpada się ich związek (lub rodzina), bo nikt ich tego w szkole nie uczy.

Włóczykij
12.06.2011 07:12:52

Igo śledząc dyskusje w mediach na ten temat i znając jakiś tam uczestników szkoły - to wydaje misie, że jednak nasze szkoły tak daleko nie idą, jak piszesz, a nawet nie idą bliżej (w sensie o niczym nie mówią) i stąd bywają problemy, bo młodzież i tak daje radę, tyle że po swojemu, bo jednak rodzice świadomi (tak słowem skrótem) to nie powszechność

iga
12.06.2011 11:22:26

"Włóczykij" napisał:

Igo śledząc dyskusje w mediach na ten temat i znając jakiś tam uczestników szkoły - to wydaje misie, że jednak nasze szkoły tak daleko nie idą, jak piszesz


no to powinny, bo edukacja seksualna w szkołach jest potrzebna (w tym również bez owijania w bawełnę w jaki sposób dochodzi do zapłodnienia), ale by nie była wyprana z uczuć i sprowadzona tylko do biologii. A ten temat jest traktowany tak samo jak omawianie układu krwionośnego czy oddechowego - sorry ale to pomyłka.
A jeszcze co do "złego dotyku" - to jestem też za - ale trzeba uważać by nie wylać dziecka z kapielą. Tutaj w zasadzie powinno wystarczyć wpojenie dziecku, że ma prawo do wyznaczania swoich granic i nie musi się godzić na rzeczy, które mu nie odpowiadają (to odnosi się zresztą nie tylko do relacji rodzic - dziecko ale także między partnerami).

anpod
12.06.2011 19:59:30

igo, ależ ja się z Tobą całkowicie zgadzam, co do własciwej kolejnosci i myśle, ze moje dziecko moze potwierdzić w 100%, że dokładnie tak było wychowywane i uświadamiane.

Tylko nie wszyscy rodzic to robią, a dom, to nie jedyna sfera, w której z przemocą się moze spotkać. NIestety, to, co slyszę o gimnazjach obecnych od nauczycieli tam uczących i to zdecydowanie nie od tych nieradzacych sobie i przykrywających swoja nieudolność opowiesciami o dzisiejszej młodzieży, a od tych, którzy w pracy z młodzieza widza sens swjego zycia, świadczy, ze dziecko może spotkac takżew niebezpieczenstwo wsród rówieśników, w szkole itp, czy od obcych.

ich dziecko zaczęło się zastanawiać,
czy tatuś właściwie mnie dotyka, czy to mu wolno", czy wręcz unikało kontaktu fizycznego z rodzicem, wstydziło się swojej nagości w jego obecności itp.


z tych zacytowanych materiałów nie wynika, kiedy takie lekcje są przprowadzane, ale tak na zdrowy rozum, to sobie myslę, ze jednak u nastolatków..to chyba taka obawa jest nieco na wyrost ?

no i nie wyobrażam sobie, by takie pogadanki były prowadzone wsród dzieci w takim wieku, które na temat wychowania seksualnego nic nie wiedzą i byla to pierwsza wiedza, a jaką dzieci się stykają. No chyba, ze na biologii też zamyka sie im dostęp do informacji o układzie rozrodczym...

W problemie, który podniosłam i który zacytowałaś chodzi raczej o to, że jesli ktoś takiej pogadanki unika obawiając się, że rozbudzi ona ciekawość seksualną dziecka, to dla mnie oznacza, że sam ma lekko niezdrowe podejscie do zagadnień związanych z seksem.

I na pewno mamy tu starcie dwóch tendencji- ja zawsze byłam zwolennikiem dostarczania i największej wiedzy i swobody, wolności dziecku wraz z wpajanymi od najmłodszych lat informacjami, jak z tej wiedzy i wolności korzystać i dyskretną kontrolą dopoki sie nie przekonamy, że umiejętnosc korzystania jest opanowana, ale są i tacy, którzy wolą wolność i wiedzę ograniczać w jak największym stopniu, wychodząc z założenia, że z nadmiaru to się mogą same złe rzeczy wziąć.

I nawet nie zamierzam przekonywać, która metoda jest lepsza, bo sie znajdzie tysiąc osób, które znajdą przykłady przeciwne.

aaa, i jako z moje dziecko fazę szkolną dawno skonczyło, to nie mam zielonego pojecia, jak wyglada obecnie wychowanie seksualne, czy fizjologia jest łączna z emocjami, czy też nie, ale gneralnie uwazam, ze emocji, ich odczuwania, miłosci musi nauczyc dom ...

nie bardzo wyobrazam sobie przekazywania skutecznego tej wiedzy o emocjach grupie nastolatków- z uwagi an specyficzny odbiór tych zagadnien przez grupe w tym wieku.

NIe znaczy to, ze szkoła prób podejmować nie powinna.

kreaounds
19.07.2009 o 12:45

Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻

Sprawa rzecz jasna cywilna.

Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.

Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…

Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?

Darkside
19.07.2009 o 13:23

sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌

kreaounds
19.07.2009 o 13:44

Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.

Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.

Pozdrawiam.

Darkside
19.07.2009 o 15:27

co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.