Forum sędziów
Zauważyłem iż sędziowie w zapewnieniu z 671 kpc pytają o różne rzeczy np. o gospodarstwo rolne, ile razy spadkobierca byl w związku malżeńskim (zamiast czy byl w związku malżeńskim w dacie śmierci), o dzieci małżeńskie, pozamałżeńskie (zamiast o dzieci), o spadkobierców ("jako spadkobierców ustawowych pozostawił..." - chociaż to sąd ma ustalić spadkobierców - a zapewnienie to dowód "negatywny".
czy zapewnienie odbieracie od spadkobiercy spadkobiercy wlaściwego(zgłoszonego we wniosku)?
ma ktos może opracowane pouczenie o tym co to jest zrzeczenie się spadku, odrzucenie, niegodność i inne o tym postępowaniu ...
Ja jade z pamięci. Ale jak nam wprowadzą nagrywanie to trzeba będzie sobie sprawić jakiś mszał, czy raczej rozprawał, w którym będzie wszystko dokładnie napisane. Zawsze mnie bawiło to, że ksiądz na mszy czyta z grubej książki najbardziej podstawowe kawałki, które nawet taki ateusz jak ja zna na pamięć. Ale najwidoczniej coś w tym jest.
ja mówię tak:
Sąd postanawia odebrać zapewnienie spadkowe. Zapewnienie spadkowe jest to szczególny rodzaj zeznania, oświadczenia składanego przez zgłaszającego się spadkobiercę co do znanych mu spadkobierców ustawowych, testamentów, jeżeli takie sporządzono, oraz innych okoliczności, które mogłyby mieć znaczenie dla ustalenia praw do spadku
ponieważ jest to podstawowy dowód w postępowaniu o stwierdzenie nabycia spadku podlega on szczególnej ochronie prawnej, która przejawia się w tym, iż świadome zeznanie nieprawdy albo świadome zatajenie prawdy grozi karą pozbawienia wolności do lat 3 zgodnie z treścią art 233 kodeksu karnego.
Zapewnienie sąd odbierze najpierw od (wybieram tego, który może wiedzieć najwięcej, czyli raczej od syna niż od wnuczka) a następnie poproszę kolejno pozostałych o potwierdzenie, sprostowanie lub uzupełnienie tego zapewnienia. Chodzi o to, żeby nie powtarzać kilka razy tych samych pytań.
i dalej
1. spadkodawca XY kim był dla pana/pani
2. kiedy i gdzie zmarł
3. gdzie ostatnio mieszkał przed śmiercią (uwaga, w AZ często podany jest adres zameldowania, a nie ostatniego zamieszkania)
4. Czy zmarł jako wdowiec/żonaty/kawaler/rozwiedziony (dane bierzemy z AZ) tak jak wskazano w akcie zgonu?
5. czy to było jego pierwsze małżeństwo?
6. z tego małżeństwa ile miał dzieci?
7. czy miał jakieś dzieci pozamałżeńskie albo adoptowane (nie mówić "rzysposobione" bo tego słowa ludzie nie znają)
8 czy kiedykolwiek sporządził testament/czy poza ogłoszonym dziś testamentem sporządził inny testament?
9. czy po śmierci spadkodawcy składała pani/pan oświadczenie o przyjęciu lub odrzuceniu spadku przed notariuszem?
10. czy zawierała pani ze spadkodawcą, za jego życia notarialna umowę o zrzeczenie się dziedziczenia po nim?
11. czy zwracała się pani do notariusza o sporządzenie aktu poświadczenia dziedziczenia
12. czy toczyło się przeciwko pani postępowanie sądowe o uznanie za niegodną dziedziczenia?
13 czy jest to pierwsze postępowanie sądowe w sprawie o stwierdzenie nabycia spadku po XY?
14 czy ktoś jeszcze rości sobie prawa do tego spadku? (raz to pytanie doprowadziło do ujawnienia "wychowanka" który miał testament i złozył własny wniosek, tylko nie było jeszcze rozprawy)
jak złożą i nic nie wyniknie to mówie tak:
Złożone przez państwa zapewnienia spadkowe nie ujawniły dalszych spadkobierców, testamentów wymagających zbadania, ani okoliczności, które zmieniałyby krag osób uprawnionych do dziedziczenia. Nie ma zatem w zasadzie przeszkód do zakończenia postępowania i wydania postanowienia.
ale czasami mówię tak:
istnieje jednakże przeszkoda formalna, wynikająca z faktu, iż od chwili smierci spadkodawcy nie upłynęło jeszcze sześć miesięcy. Jest to związane z faktem, iż dziedziczenie obejmuje zarówno majątek spadkowy jaki długi, które miał spadkodawca i może zdarzyć się tak, że długu jest wiecej niż majątku, więc spadkobierca straci na dziedziczeniu. Żeby uchronic spadkobierców przed takim złym spadkiem kodeks przewiduje dla nich sześć miesięcy na podjęcie decyzji czy chcą spadek przyjąć wprost, to znaczy cały majątek i wszystkie długi, czy może z dobrodziejstwem inwentarza, to znaczy tak, że za długi odpowiadać będa tylko do warttości spadku. Czyli w najgorszym przypadku wyjdą na zero. Nazywa się to przyjęciem z dobrodziejstwem inwentarza, bo wartość majątku ustala się w drodze spisu inwentarza, ktory sporządza KOMORNIK na wniosek i koszt spadkobiercy. Jest jeszcze trzecie wyjście, spadek można odrzucić, wtedy nie odpowiada się za żadne długi ale i nie dostaje nic ze spadku. Osoba, która odrzuciła spadek jest traktowana tak jakby zmarła wcześniej niż spadkodawca, co oznacza, iż w jej miejsce spadek otrzymują nastepni w kolejce. Jeżeli odrzuca dziecko, to dziedziczą wnuki i tak dalej. Jest to więc nie tyle pozbycie się problemu co zepchnięcie go na własne dzieci.
jak mówią, ze chcieliby żeby wszystko dostała mama to mówię tak
Na tym etapie nie jest prawnie możliwe przekazanie swych udziałów w spadku konkretnie wskazanej osobie. W tym postępowaniu ja nie przydzielam nikomu spadku, tylko urzędowo zaświadczam kto spadek odziedziczył z chwilą, gdy zmarł spadkodawca. Skutek w postaci nabycia spadku już nastąpił więc na wszelkie zmiany jest za późno.
ufff.... tyle. Mam jeszcze opracowane długie pouczenie, odpowiadające na wszystkie pytania które dotąd mi zadawano. Teraz już nikt o nic nie pyta.
Ja jestem pod wrażeniem!
[ Dodano: Czw Paź 14, 2010 5:50 pm ]
chociaż SRS-owi chodziło chyba o co innego, taki sarkazm czuję w jego pytaniu...
[ Dodano: Czw Paź 14, 2010 5:52 pm ]
Acha, myślę że trzeba pytać czy zmarły miał dzieci małżeńskie i pozamałżeńskie. Ludzie czasem słabo sobie przypominają "rzyrodnie" rodzeństwo albo pasierbów
zgadzam się z Philomeą.
Czasami jak zapytam o dzieci pozamałżeńskie albo z pierwszego małżeństwa (żeby się dowiedzieć że miał wcześniej innego małżonka niż tego z daty śmierci, to trzeba o to zapytać, ale tego nie dyktuję do protokołu ile razy był żonaty, zamężna), to ludzie ze zdziwieniem pytają "to oni też się liczą do spadku?", a niektórzy usiłują mnie przekonywać, że "oni" się z różnych względów nie liczą. Gdybym nie zapytał, to bym się nie dowiedział.
O gospodarstwo rolne to w ramach zapewnienia nie pytam, choć wiem, że w niektórych sądach są takie praktyki.
Żelazną częścią zapewnienia spadkowego (jako dowodu negatywnego) jest stwierdzenie typu" "spadkodawca nie miał innych dzieci naturalnych ani przysposobionych" lub, w zależności od układu, "jego rodzice zmarli przed jego śmiercią", "innego rodzeństwa nie miał" itp.
Zapewnienie może być odebrane od "zgłaszającego się spadkobiercy" a więc od tego, kto twierdzi (np. we wniosku), że jest spadkobiercą. Nawet jeżeli ten, kto twierdzi, że jest, ale w rzeczywistości nie jest, to jego zapewnienie formalnie jest o.k., z tym, że podlega ocenie jak każdy dowód.
Różna jest praktyka, ale ja ze względu na szybkość odbieram zapewnienie zwykle od wnioskodawcy (jeżeli jest nim spadkobierca) lub jednego z uczestników, a pozostałych pytam, czy zgadzają się z tym, co powiedział wnioskodawca i dyktuję do protokołu, że uczestnicy potwierdzają.
Jednakowoż uważam, że stwierdzeniówki, to najbardziej sympatyczne sprawy cywilne, bo najcześciej przychodzą na te sprawy ludzie, którzy zazwyczaj w sądzie nigdy nie byli lub byli bardzo rzadko. Poza stresem związanym z samą obecnością na sali rozpraw, zazwyczaj nie występują u nich negatywne emocje wobec innych uczestników. Jest okazja żeby stworzyć miłą atmosferę, bez zbędnej sztuczności i patosu, porozmawiać z nimi "ludzkim głosem", czasem nawet wysłuchać, bo nie mają komu powiedzieć o swoich problemach, czasem coś podpowiedzieć itd. Poza tym, zazwyczaj wychodzą zadowoleni, "bo dostali spadek" i "gdyby wiedzieli wcześniej, że będzie tak miło, to nie baliby się sądu i spaliby poprzedniej nocy" itd.
Ja traktuję te sprawy szczególnie, o ile widzę, że pomiędzy stronami nie ma ostrego konfliktu. Na przykład nie rozsadzam ludzi na ławach dla stron tylko każę im usiąsc w pierwszej ławie dla publiczności, przede mną. I tłumaczę, wzystko tłumaczę. Co dalej mają zrobic i po co im to potrzebne. Dla większości ludzi to jedyna w życiu wizyta w sądzie i mają wynieść Dobre Wrażenie.
No pięknie, a ile to wszystko trwa ?
Ps. Oj lubimy się bawić w sędziego, lubimy ....
Zwykle mieszczę się w pół godziny. Niczego nie wyznaczam na mniej niż pół godziny.
"falkenstein" napisał:
Zwykle mieszczę się w pół godziny. Niczego nie wyznaczam na mniej niż pół godziny.
hi,hi... szczęściarz! ja miałem w środę 25 spraw na wokandzie...
stwierdzeniówki wyznaczam co 5 min. ale zwykle zajmują mi ok. 1,5 do 2, dzięki czemu mam jeszcze całe 3 min. na lenia
wiem, wiem... zamiast się lenić powinienem w tych 3 min. wolnego zrobić jeszcze co najmniej jedną stwierdzeniówkę, ale....
"mitesek" napisał:
hi,hi... szczęściarz! ja miałem w środę 25 spraw na wokandzie...
stwierdzeniówki wyznaczam co 5 min. ale zwykle zajmują mi ok. 1,5 do 2, dzięki czemu mam jeszcze całe 3 min. na lenia
wiem, wiem... zamiast się lenić powinienem w tych 3 min. wolnego zrobić jeszcze co najmniej jedną stwierdzeniówkę, ale....
to jeszcze napisz ile masz wniosków o uzasadnienie, bo przy takim tempie "orzekania" z pewnością niewiele osób rozumie o co się w ogóle rozchodzi......
Wiesz Mitesku myślałam, że mam swoje rekordy, ale jednak przy Tobie ... stwierdzeniówka w 5 minut - to Ty im tylko gotowe posatnowienia wręczasz, żeby przeczytali sobie na korytarzu. Samo pouczenie o apelacji jednak trochę trwa, a trzeba je jednak uważnie zapodać, bo ludziska nieraz myślą, że oni muszą to zrobić, bo to taki tok postępowania. A co do miłych stron na spadkach, to jednak bywa różnie... to oburzenie, o co się tu pytają i w ogóle, że się pytają i jakieś ceregiele.
"Dred" napisał:
hi,hi... szczęściarz! ja miałem w środę 25 spraw na wokandzie...
stwierdzeniówki wyznaczam co 5 min. ale zwykle zajmują mi ok. 1,5 do 2, dzięki czemu mam jeszcze całe 3 min. na lenia
wiem, wiem... zamiast się lenić powinienem w tych 3 min. wolnego zrobić jeszcze co najmniej jedną stwierdzeniówkę, ale....
to jeszcze napisz ile masz wniosków o uzasadnienie, bo przy takim tempie "orzekania" z pewnością niewiele osób rozumie o co się w ogóle rozchodzi......
phi... wrzesień był lużniejszy i miałem tylko 14...
a tak poza tym, to w ogóle nie rozumiem o co chodzi...
A ja powiem tak... w wielu sprawach rozprawa jest bez sensu bo już z pozwu widać, że czego by nie powiedzieli to sprawa nie trzyma się kupy
Na przykład jutro mam sprawę, gdzie facet wnosi o ustalenie wstąpienia w najem po smierci mamusi i uzasadnia to tym,, że chcą go eksmitować. A chca go eksmitować bo wypowiedzieli mu umowę najmu. I mamusi też.
"Włóczykij" napisał:
Wiesz Mitesku myślałam, że mam swoje rekordy, ale jednak przy Tobie ... stwierdzeniówka w 5 minut - to Ty im tylko gotowe posatnowienia wręczasz, żeby przeczytali sobie na korytarzu. Samo pouczenie o apelacji jednak trochę trwa, a trzeba je jednak uważnie zapodać, bo ludziska nieraz myślą, że oni muszą to zrobić, bo to taki tok postępowania.
eh... nie przesadzajmy... pouczenie to jedno zdanie, właśnie ze względów, na które zwróciłaś uwagę, powiedziane szybko i zwięźle
a czas trwania zapewnienia jest wynikiem przygotowania sie wcześniej do tej czynności. więc czasem zdarza się odkrycie "zapomnianych" dzieci ale w sumie rzadko, więc nie ma opóźnień.
poza tym należy zwrócić uwagę, że stwierdzeniówki - jak sama nazwa wskazuje - to nie orzekanie, tylko czynność notarialna, zupełnie przypadkowo i bezsensownie wykonywana przez sądy
No to gościa szybko pożegnaj i w tym czasie skrobnji szybkie uzasadnienie (bo pan powód pewnienie odpuści), to czas wokandowy będzie wykorzystany w dwójnasób.
Mata kwity i wypad, NASTĘPNY!!!
U mnie stwierdzenia się wyznacza na 20 minut. Większość zajmuje od 3 do 7 minut, więc przez co najmniej 13 minut można pogadać i wywoływać tzw. Dobre Wrażenie. Okazywanie wzburzenia przez uczestników (z tego powodu, że sąd o coś ich pyta) jest jednak rzadkością.
Ja tez iedyś wyznaczałem na 20 minut. Teraz wyznaczam na 30, bo wtedy jak wcześniejsze sprawy się przedłużą to w ten sposób likwiduje się opóźnienie.
Stwierdzeniówka z zapewnieniem i ogłoszeniem postanowienia rzadko wychodziła mi krócej niż w 10 - 15 min. Trzeba doliczyć czas na emocje (ludzie płaczą, siadają), na szukanie dowodu.
Generalnie postepowałam tak jak Falky, o dzieci pytałam : ile miał dzieci a po odpowiedzi czu miał jakies dzieci przysposobione czyli adoptowane? I bardzo czesto reagowali tak jak Falky pisał : zdziwieniem, bo wiedzą że tatuś ma jakiegoś syna ale nie utrzymują z nim kontaktów...
Czesto tłumaczyłam jeszcze, że Sąd ma te dane w dokumentach i żeby ludzie się nie dziwili że musza to powtarzać, bo zapewnienie jest szczególna formą dowodowa i musza to powiedzieć (to po iluś doświadczeniach z uwaf=gami, że "wszystko jest w aktach". Dla ludzi było autentycznie niezrozumiałe, po co mają coś powtarzać).
Jeżeli wchodził w grę tekst "chcę się zrzec spadku" a nie upłyneło 6 mies. to pouczałam jak Falky, ale dodatkowo informowałam, że muszą się zastanowić jezeli mają dzieci a juz maloletnie to tym bardziej (nie wyobrażam sobie powiedzenia: chce pan odrzucać spadek, proszę bardzo, jeżeli słuszę że wszystko ma być na siostrę).. W tym wypadku mówiłam żeby się zastanowili i odraczałam albo (rzadko czytałam stosowny przepis z kc)
Stwierdzeniówki są uznawane za szybkiego nabijacza numerków, ale musimy sobie zdac sprawę, że dla ludzi , zwłaszcza niedługo po smierci bliskiej osoby, jest to jedna z trudniejszych spraw w życiu.
A dlaczego pytacie o poprzednich malżonków?
O poprzednich małżonków pytam bo to ułatwia potem pytanie o dzieci. Pytam wtedy kolejno ile miał dzieci z pierwszego małżeństwa, z drugiego, z trzeciego. No i jednoznacznie eliminuje przypadki, w których ktoś myślał, że poprzednie dzieci się nie liczą
Zastanawiam się, dlaczego notariuszom sporządzającym akty poświadczenia dziedziczenia cała procedura z tym związana (nie licząc wcześniejszych konferencji z klientami i gromadzenia dokumentacji) zabiera co najmniej godzinę ?
bo tak!
"cyryl_mi" napisał:
Zastanawiam się, dlaczego notariuszom sporządzającym akty poświadczenia dziedziczenia cała procedura z tym związana (nie licząc wcześniejszych konferencji z klientami i gromadzenia dokumentacji) zabiera co najmniej godzinę ?
w końcu to więcej kosztuje, niż w sądzie, to jakoś trzeba uzasadnić
"mitesek" napisał:
Zwykle mieszczę się w pół godziny. Niczego nie wyznaczam na mniej niż pół godziny.
hi,hi... szczęściarz! ja miałem w środę 25 spraw na wokandzie...
stwierdzeniówki wyznaczam co 5 min. ale zwykle zajmują mi ok. 1,5 do 2, dzięki czemu mam jeszcze całe 3 min. na lenia
wiem, wiem... zamiast się lenić powinienem w tych 3 min. wolnego zrobić jeszcze co najmniej jedną stwierdzeniówkę, ale....
No sorry ale napisanie postanowienia ze srednim protokolantem to jest 2-3 minuty (pod warunkiem ze nie jest tak ze piszemy po dziadkach, rodzicach i bezdzietnym rodzenstwie)... wiec 2 minuty na sprawe to bajki jakies.
Rozumiem duza ilosc pracy, sam sadzilem po 15-18 spraw na wokandzie, ale stwierdzeniowki zawsze byly na 15-20 minut a potem na 30 jak u falkiego bo pozwala to nadrobic zaleglosci z poprzednich spraw...
"sponn" napisał:
No sorry ale napisanie postanowienia ze srednim protokolantem to jest 2-3 minuty (pod warunkiem ze nie jest tak ze piszemy po dziadkach, rodzicach i bezdzietnym rodzenstwie)... wiec 2 minuty na sprawe to bajki jakies.
Rozumiem duza ilosc pracy, sam sadzilem po 15-18 spraw na wokandzie, ale stwierdzeniowki zawsze byly na 15-20 minut a potem na 30 jak u falkiego bo pozwala to nadrobic zaleglosci z poprzednich spraw...
a proszę Cię bardzo, sponn!
chyba nie myślisz, że na stwierdzeniówkę idę bez zrobionego protokołu i postanowienia! to pozostałość po 6 latach w karnym
tak, przyznaję, że czasem rzeczywistość odbiega od tego co antycypowałem ale... tym gorzej dla rzeczywistości!
a tak serio, to sytuacja taka zdarza się raz na 10 spraw, więc summa summarum wychodzę na swoje.
Może powinien być nowy temat, ale spróbuję podciągnąć tu.
Chodzi mi o wprowadzenie dziedziczenia dziadków, bo jeszcze się nie przegryzłam przez opis tych przepisów, a mam wątpliwość. Póki co odczytałam rzecz tak, że jeśli dziadkowie na dzień otwarcia spadku nie żyją (innych spadkobierców wcześniejszych nie ma), a zstępni tych dziadków nie żyją (czyli rodzic spadkodawcy i jego ewentualne rodzeństwo też nie), to nie ma spadkobierców i zostaje zawiadomić gminę. Pytam bo strona dzisiaj szła jakby w tym kierunku, że skoro dziadkowie nie żyli, ich zstepnie nie żyli, to w grę wchodzą zstępni tych zstępnych po dziadkach i tym samym ona jako siostra cioteczna dziedziczy (jej matka bowiem była siostrą matki spadkodawcy), no bo poza tym nikt już nie żyje.
to.....wymaga rozrysowania
"Dred" napisał:
to.....wymaga rozrysowania
A ponoć mężyczyźni mają umiejętność abstrakcyjnego myślenia
to teraz się zacznie....
sprawę mam odroczoną na termin z urzędu i myślę, że tak do grudnia nie będzie w niej terminu, więc będzie czas na przetarcie poglądów
Jeżeli pod pojęciem "zstępni" będziemy rozumieć nie tylko dzieci danej osoby, ale także wnuki, prawnuki itd. to rzeczywiście wymieniona krewna (wnuczka dziadka) powinna dziedziczyć. Ale w takim razie dlaczego np. B. Kordasiewicz pisze w Systemie prawa cywilnego, tom 10, Prawo spadkowe, str. 190: "Jeżeli któreś z dziadków nie dożyło otwarcia spadku, udział spadkowy który by mu przypadał, przypada jego zstępnym (ciociom i wujom spadkodawcy)" ?
czy odroczenie sprawy "na termin z urzędu" to jest to samo, co "odroczenie bez terminu" ?
Nie - to pierwsze lepiej brzmi
A "odroczenie z terminem na piśmie"? Kiedyś mi coś takiego przyszło "z Polski"
"cin" napisał:
czy odroczenie sprawy "na termin z urzędu" to jest to samo, co "odroczenie bez terminu" ?
Drugiego sformułowania nie znam , a pierwsze mam we krwi jak wchłonięte z mlekiem z matki i formułkę tę uważam za tak naturalną, że jak i zwrot abrakadabra w ogóle nie wnikałam w jej zawartość semantyczną
[ Dodano: Wto Paź 26, 2010 6:48 pm ]
"cin" napisał:
czy odroczenie sprawy "na termin z urzędu" to jest to samo, co "odroczenie bez terminu" ?
Drugiego sformułowania nie znam , a pierwsze mam we krwi jak wchłonięte z mlekiem z matki i formułkę tę uważam za tak naturalną, że jak i zwrot abrakadabra w ogóle nie wnikałam w jej zawartość semantyczną
A ja myślałem że kapec jest jeden
"falkenstein" napisał:
A ja myślałem że kapec jest jeden
Nie - kapcie na ogół zdarzają się parami.
A ja nigdy nie słyszałem o odroczeniu "na termin z urzędu". Wprawdzie nie dowiedziałem, się czy to jest to samo, co "wchłonięte" przeze mnie "odroczenie bez terminu", ale moja wrodzona kobieca intuicja podpowiada mi, że tak.
Bardzo fajne określenie. Będę propagował w Polsce B.
"falkenstein" napisał:
A "odroczenie z terminem na piśmie"? Kiedyś mi coś takiego przyszło "z Polski"
Tego też nie znam...
"cin" napisał:
A ja nigdy nie słyszałem o odroczeniu "na termin z urzędu". Wprawdzie nie dowiedziałem, się czy to jest to samo, co "wchłonięte" przeze mnie "odroczenie bez terminu", ale moja wrodzona kobieca intuicja podpowiada mi, że tak.
Bardzo fajne określenie. Będę propagował w Polsce B.
Przychylam posta ...i w istocie Pudlonko lepiej brzmi....tak poważnie....urzędowo....
"Włóczykij" napisał:
cin napisał/a:
czy odroczenie sprawy "na termin z urzędu" to jest to samo, co "odroczenie bez terminu" ?
Drugiego sformułowania nie znam , a pierwsze mam we krwi jak wchłonięte z mlekiem z matki i formułkę tę uważam za tak naturalną, że jak i zwrot abrakadabra w ogóle nie wnikałam w jej zawartość semantyczną
czy może być coś innego niż formuła: "rozprawę odroczyć, a termin wyznaczyć z urzędu"...może...widocznie może...
Może
U nas w karnym pisze się: "rozprawę odroczyć bez terminu", a w cywilnym po prostu "odroczyć rozprawę". Jeżeli w cywilnym w postanowieniu się nie napisało: "odroczyć do dnia ....", to mówi się, że jest odroczona "bez terminu".
To pewnie też jakieś naleciałości z czasów zaborczych.
Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻
Sprawa rzecz jasna cywilna.
Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.
Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…
Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?
sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌
Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.
Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.
Pozdrawiam.
co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.