Forum sędziów
W orzecznictwie SN brak jednolitości w kwestii jurysdykcji krajowej sądów polskich w sprawach o ustalenie pozostawienia poza obecnymi granicami Polski nieruchomości, do których powodowi lub jego poprzednikom przysługiwało prawo własności (tzw. sprawy o mienie zaburzańskie):
Głosy przeciw:
I CSK 188/05 postanow. SN 2006.04.27
LEX nr 394011
1. Przy założeniu położenia nieruchomości na Białorusi, sądom polskim nie przysługuje jurysdykcja krajowa. Bez znaczenia dla omawianej kwestii jest przy tym fakt, że w chwili, w której miało istnieć będące przedmiotem ustalenia prawo własności, przedmiotowa nieruchomość była położona w Polsce. Jeżeli nic nie wynika z normy jurysdykcyjnej, to okoliczności istotne dla oceny jurysdykcji krajowej ustala się według stanu z chwili wszczęcia postępowania (art. 1097 k.p.c.).
II CSK 169/07 postanow. SN 2007.08.10
LEX nr 394009
1. Przy założeniu położenia nieruchomości na Ukrainie, sądom polskim nie przysługuje jurysdykcja krajowa. Bez znaczenia dla omawianej kwestii jest przy tym fakt, że w chwili, w której miało istnieć będące przedmiotem ustalenia prawo własności, przedmiotowa nieruchomość była położona w Polsce. Jeżeli bowiem nic nie wynika z normy jurysdykcyjnej, to okoliczności istotne dla oceny jurysdykcji krajowej ustala się według stanu z chwili wszczęcia postępowania (art. 1097 k.p.c.).
Głos za:
Wyrok Sn z dnia 19.03.2010 r., III CSK 169/09, OSNC-ZD 2010/D/109, s. 55:
Z uzasadnienia:
"Należy zauwazyć, że nawet gdyby nie było dwustronnej umowy z Białorusią, zachodziłby brak jurysdykcji krajowej w sprawie o ustalenie własności nieruchomości połozonej na Białorusi, gdyż stosownie do art. 1102 par. 2 kpc, obowiązującego w chwili wydania zaskarżonego wyroku [10.12.2008 r. - dop. TZ], rozpoznaniu przez sądy polskie nie podlegały sprawy o prawa rzeczowe na nieruchomości położonej za granicą. Żądanie pozwu dotyczy jednak ustalenia prawa własności przysługującego w czasie, gdy nieruchomości znajdowały się na obszarze Państwa Polskiego. Powód nie wywiódł żadnych skutków prawnych dotyczących tych nieruchomości po ich przejściu pod jurysdykcję Białorusi, lecz jego celem jest uzyskanie rekompensaty za utracone nieruchomości od polskiego Skarbu Państwa".
No więc jak jest: mamy jurysdykcję krajową czy nie mamy?
nie mamy
Przy okazji spadku badałam tylko jurysdykcję, gdy spadkiem było właśnie roszczenie o mienie zabużańskie. I choć to inne zagdanienie, to bym jednak taki wątek do przemyślenia podrzuciła, że skoro chodzi o ustalenie, by uzyskać rekompnsatę u nas w kraju, to jest interes prawny i jurysdykcja w kraju (to tak w skrócie pojęciowym).
nie mamy
My się niepokojąco często zgadzamy Dredziu
Ktoś ma może inne zdanie niż Dred i ja?
...bo My TeZecie....razem jesteśmy za ograniczeniem kognicji...i w ogóle
Tezecie, po pierwsze 1102 par. 2 KPC nie obowiązuje. Inna kwestia, że zdaje się, że umowy bilateralne z Ukrainą i Białorusią zawierają zbliżone normy dot. wyłącznego charakteru jurysdykcji w sprawach nieruchomości.
Po drugie, i to aspekt centralny, moim zdaniem nie można spraw o ustalenie dotyczące nieruchomości zabużańskich traktować jako sprawy o prawa rzeczowe na nieruchomościach. Nie chodzi w tych postępowaniach bowiem o wywarcie wpływu na stan prawny nieruchomości, orzeczenie nie podlega ujawnieniu w rejestrach publicznych, nie kształtuje nawet posiadania nieruchomości. Żaden z aspektów przemawiających za koncentracją kompetencji jurysdykcyjnej w miejscu położenia nieruchomości nie ma znaczenia w postępowaniach zabużańskich. Wprost przeciwnie, byłoby dość dziwne gdyby przyznawać sądom białoruskim i ukraińskim kompetencje do decydowania, kto będzie w Polsce z publicznych pieniędzy otrzymywał świadczenia odszkodowawcze o charakterze publicznoprawnym, które Polska zobowiązała się wypłacić swoim obywatelom. Chodzi o kwestie wstępne determinujące prawo do odszkodowań, nie o prawa na nieruchomości.
Po trzecie primo, gdzie Ci biedni ludzie mają na potrzeby postępowań administracyjnych ustalać, że przed 1939 r. byli właścicielami nieruchomości zabużańskich? Naprawdę przed sądami białoruskimi? W ostateczności uznałbym, że nie można wymagać przeprowadzenia takiego postępowania na Ukrainie lub na Białorusi i zachodzi jurysdykcja konieczna z art. 1099(1) KPC. Niemcy po wojnie stanęli przed analogicznym problemem wypłacając swoim obywatelom świadczenia wyrównawcze za nieruchomości pozostawione na terenach wschodnich. W niezbędnych do wcześniejszego przeprowadzenia sprawach spadkowych Niemcy także stawali wtedy niekiedy przed murem stwierdzając brak własnej jurysdykcji krajowej i konieczność odesłania swoich ludzi do sądów czechosłowackich i polskich. Problem rozwiązywali wtedy przyjmując zachodzenie w Niemczech jurysdykcji koniecznej.
O miałem już napisać:
Widzisz Dred nie ma chetnych do naprawde merytorycznej wymiany zdań Tylko te zimowe widoczki i takie tam. A My łakniemy merytorycznej dyskusji jak kania ddż... deszczu
a tu objawił się jak zwykle niezawodny Plesser Jak to dobrze, że edycja działa w tym watku... Plesser tez nalezy oczywiście do "My"
no nie ma...nie ma
"plesser" napisał:
Po drugie, i to aspekt centralny, moim zdaniem nie można spraw o ustalenie dotyczące nieruchomości zabużańskich traktować jako sprawy o prawa rzeczowe na nieruchomościach. Nie chodzi w tych postępowaniach bowiem o wywarcie wpływu na stan prawny nieruchomości, orzeczenie nie podlega ujawnieniu w rejestrach publicznych, nie kształtuje nawet posiadania nieruchomości. Żaden z aspektów przemawiających za koncentracją kompetencji jurysdykcyjnej w miejscu położenia nieruchomości nie ma znaczenia w postępowaniach zabużańskich. Wprost przeciwnie, byłoby dość dziwne gdyby przyznawać sądom białoruskim i ukraińskim kompetencje do decydowania, kto będzie w Polsce z publicznych pieniędzy otrzymywał świadczenia odszkodowawcze o charakterze publicznoprawnym, które Polska zobowiązała się wypłacić swoim obywatelom. Chodzi o kwestie wstępne determinujące prawo do odszkodowań, nie o prawa na nieruchomości.
Ciekawa argumentacja. Prezes S. Dąbrowski będący sprawozdawcą w sprawie III CSK 169/09 nie rozwinął tak ciekawie postawionej w uzasadnieniu wyroku tezy .
"plesser" napisał:
Po trzecie primo, gdzie Ci biedni ludzie mają na potrzeby postępowań administracyjnych ustalać, że przed 1939 r. byli właścicielami nieruchomości zabużańskich? Naprawdę przed sądami białoruskimi?
I tutaj mam niespodziankę. W uzasadnieniu ww. wyroku wskazano:
Zamiar dochodzenia w postępowaniu administracyjnym roszczeń na podstawie przepisów ustawy z dnia 8 lipca 2005 r. o realizacji prawa do rekompensaty (...) nie uzasadnia interesu prawnego do wytoczenia powództwa o ustalenie, że powód poza obecnymi granicami państwa pozostawił nieruchomości, co do których jemu lub jego poprzednikom przysługiwało prawo własności.
W uzasadnienu wskazano, iż art. 6 ust. 4 ww. ustawy wprowadza zasadę otwartej listy środków dowodowych. Ustawa zawiera rozwiązania, które pozwalają przeprowadzić pewne dowody w sposób łatwiejszy niż w postępowaniu cywilnym.
"Udzielenie pomocy w przygotowaniu dowodów na potrzeby postępowania administracyjnego nie jest rolą sądów"
Jeżeli o mnie chodzi to też byłbym za uznaniem że nie ma jurysdykcji. Skoro cytowany poniżej art. 6 ust.4 ustawy z 2005r. daje takie a nie inne możliwości, to ludzie starający się o odszkodowanie winni w tym postępowaniu udowodnić dokumentem że byli właścicielami oni ( lub ich poprzednicy prawni) nieruchomości pozostawionych za przysłowiowym Bugiem. Widziałem nie raz i nie dwa, ze ludzie posiadają takie dokumenty, np. akt notarialne, wypisy ( czy jak się to wówczas nazywało) z ewidencji, ile morgów ( mórg ?) posiadali. Tylko języczek uwagi tkwił w tym, że jak w postępowaniu sądowym przyprowadzali świadków to udowadniali, że domu był murowany, pokryty dachówką, a nie z pruskiego muru i pokryty strzechą, i za tym oczywiście szło więcej pieniążków. Jestem za ograniczaniem kognicji sądów i dlatego nie podzielam zdania Plessera, ze dokąd ci ludzie mają pójść po pomoc. Ci co otrzymali odszkodowania wiedzieli co i jak zrobić i nie musieli iść do sądu. Może uogólniam ale po raz kolejny Polacy udowodnili że wiedzą co zrobić jeżeli chodzi o kasę... i nie trzeba im robić w tym zakresie na siłę dobrze. Czyli pokrótce - skoro jest art. 6 ust. 4 to nie ma procesu z 189 kpc.
Panowie, Panowie. Porządek musi być. <cisza> Apeluje o zachowanie czystości dyskursu i trzymanie się systematyki analizy prawnej
Argument przez Was podniesiony może podlegać uwzględnieniu przy rozważaniach nad interesem prawnym do wytoczenia powództwa o ustalenie i ewentualnie jurysdykcją konieczną. Bezpośredniego wpływu na kwestię jurysdykcji krajowej sprawa nie ma. Ta albo jest, albo jej nie ma. I inną kwestią jest powiedzieć powodowi, że ustalać sobie może w toczącym się w Polsce postępowaniu administracyjnym a inną, że ma sobie postępowanie sądowe na Białorusi przeprowadzić.
Fakt, przypominam sobie akta wspomnianych przeze mnie niemieckich postępowań o świadczenia wyrównawcze za mienie pozostawione na trenach wschodnich. Niemcy mieli ewidencję ludzi stamtąd się wywodzących, namiary na byłych burmistrzów, proboszczów itd. W ramach postępowania administracyjnego przesłuchiwali świadków, odnalezionych sąsiadów itd. weryfikując wiarygodność danych na temat pruskiego muru, dachówki itd. Mieli też specjalne wywiadownie gospodarcze, które na podstawie dostępnych danych oceniały wiarygodność informacji podawanych o przedsiębiorstwach.
dygresja i sobiepaństwo , najwyżej do przeniesienia
"Tomasz Zawiślak" napisał:
Widzisz Dred nie ma chetnych do naprawdę merytorycznej wymiany zdań
TeZecie oczka nie dopisują .... Chciałabym zauważyć, że Plesser (na którego wypowiedź notabene oczekiwałam ) rozwinął rzuconą przeze mnie myśl ... Zatem był czynny głos w dyskusji i bynajmniej nie o zimie !
Oczywiście próbuj - odrzuć (zakreślić) i poczekamy na zażalenie...
Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻
Sprawa rzecz jasna cywilna.
Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.
Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…
Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?
sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌
Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.
Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.
Pozdrawiam.
co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.