Forum sędziów
SENATOROWIE O LEKARZU SĄDOWYM. Dziś Senat będzie głosował nad projektem nowelizacji ustawy o lekarzu sądowym. Pod głosowanie poddane zostaną wnioski: o odrzucenie uchwalonej przez Sejm ustawy w całości oraz przyjęcie przepisów bez poprawek. Nowelizacja zakłada, że do stycznia 2009 r. sądy powszechne będą respektowały także zaświadczenia o niezdolności stawienia się przed sądem, wystawione przez lekarzy nieposiadających statusu lekarza sądowego.(Gazeta Prawna).
Ustwa obowiązuje chyba od miesiąca. W tym czasie podpisano umowy z 343 lekarzami, jak poinformował wiceminister sprawiedliwości Zbigniew Wrona. W tej sytuacji odrzucenie tych przepisów to akcja ratunkowa. Nie widać niestety żadnego pomysłu na rozwiązanie tej sytuacji po roku 2009.
Albo mi się wydaje, albo z reguły sądy (zwłaszcza odwołwcze) od dawna respektują nie tylko zwolnienia od lekarzy nie będących lekarzami sądowymi, ale pratkycznie każdą formę usprawiedliwienia. Sam spotkałem się z uzasadnieniem uchylenia postanowienia o karze pienięznej "w ten czy inny sposób usprawiedliwił swą nieobecność". Jeżeli sądy same nie przejawiają do siebie wzajemnie szacunku, to stawiennictwo będzie dalej kuleć.
Moim zdaniem wymaganie od strony aby w przypadku nagłej choroby przyjechała do Sądu, ustaliła na liście lekarza sądowego i udała się do niego mimo, że jest innej specjalności niż wynika z potrzeby jest przykładem oderwania ustawodawcy od życia.
"galerius" napisał:
Moim zdaniem wymaganie od strony aby w przypadku nagłej choroby przyjechała do Sądu, ustaliła na liście lekarza sądowego i udała się do niego mimo, że jest innej specjalności niż wynika z potrzeby jest przykładem oderwania ustawodawcy od życia.
Ja rygorystycznie żądam zaświadczenia o niezdolności do stawiennictwa wydanego przez ,,lekarza sądowego' z zachowaniem wszelkich rygorów, ale tylko w sytuacji, gdy wiem, że oskarżony kręci i idzie w kierunku ,,chorowania'. Normalnie jestem w stanie jeden termin (zwłaszcza w sprawie poważniejszej) człowiekowi podarować ale niech mi tylko drugi raz to powtórzy on lub jego obrońca
Pracuję w mieście wojewódzkim, w którym jest pewnie kilkudziesieciu jak nie więcej psychiatrów. Zgłosił się do mnie pacjent chory psychicznie z prośbą o wydanie zaświadczenia o niezdolności do stawienia się na rozprawę sądową. Chcąc mu pomóc zadzwoniłem do Sądu Okręgowego aby uzyskać informację, gdzie ma najbliżeszego lekarza sądowego psychiatrę. Zostałem odesłany na stronę internetową Sądu, gdzie jest oczywiście inforamacja o lekarzach sądowych. Najbliższy psychiatra lekarz sądowy był w odległości 110 km w mieście powiatowym. Był to zresztą jedyny psychiatra na tej liście. To nie jest OK.
http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/94480,ministerstwo_sprawiedliwosci_trwaja_prace_nad_zmianami_w_ustawie_o_lekarzu_sadowym.html
Ta kwestia mi się szczególnie spodobała:
"Warunki oferowane lekarzowi sądowemu są zdecydowanie nieatrakcyjne, tym bardziej, że praca takiego lekarza jest często stresująca, a czasem niebezpieczna" - dodał Radziwiłł.
To prawie tak jak z moją pracą.
Co do stawek - są one rzeczywiście nieatrakcyjne. Natomiast jeśli chodzi o poziom bezpieczeństwa pracy - jest on podobny w każdej grupie zawodowej, której praca polega na wydawaniu w warunkach bezpośredniego kontaktu z oskarżonym decyzji dla niego istotnej.
Różnica polega jedynie na tym, że badanie lekarskie oskarżonego, jak każde badanie, powinno odbywać się w zasadzie bez obecności innych osób w pomieszczeniu, zaś placówki udostępniające miejsce na takie badanie przeważnie nie dysponują żadnymi służbami mogącymi natychmiast zareagować w sytuacji zagrożenia.
To jest problem nie tylko lekarzy.
W zeszłym roku mojego kolegę zaatakował przed wejściem na salę rozpraw niezadowolony z wyroku klient.
Ryzyko zawodowe. Gdybym zastanawiał się nad tym, że ktoś może mnie zaatakować, musiałbym zmienić pracę, ze strachu nie byłbym w stanie orzekać.
"Darkside" napisał:
Ryzyko zawodowe. Gdybym zastanawiał się nad tym, że ktoś może mnie zaatakować, musiałbym zmienić pracę, ze strachu nie byłbym w stanie orzekać.
Ja też, Dark.
Podam bardziej drastyczny przykład: słyszałem, że kilka lat temu sędzia na korytarzu sądowym został zaatakowany przez oskarżonego nożem. Ocalał właściwie tylko za sprawą natychmiastowej interwencji innego pracownika sądu. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nikogo nie było w pobliżu - np w sytuacji sam na sam - tak jak to ma miejsce w trakcie badania.
"CR" napisał:
Ryzyko zawodowe. Gdybym zastanawiał się nad tym, że ktoś może mnie zaatakować, musiałbym zmienić pracę, ze strachu nie byłbym w stanie orzekać.
Ja też, Dark.
Podam bardziej drastyczny przykład: słyszałem, że kilka lat temu sędzia na korytarzu sądowym został zaatakowany przez oskarżonego nożem. Ocalał właściwie tylko za sprawą natychmiastowej interwencji innego pracownika sądu. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nikogo nie było w pobliżu - np w sytuacji sam na sam - tak jak to ma miejsce w trakcie badania.
To było w SR w Radzyniu Podlaskim, ale takie emocje to są w sprawach cywilnych
Ryzyko agresji jest zbliżone. Jest za to jedna mała różnica. Zaatakowany fizycznie czy słownie sędzia ma status funkcjonariusza publicznego i przysługuje mu z tego tytułu pewna ochrona prawna. Zaatakowany biegły sądowy nie jest funkcjonariuszem publicznym i nic go nie choroni. Znieważony na sali sądowej możę dochodzić swoich praw tylko "na własną rękę".
Nie dopisałem, mój kolega dostał w głowę wielką żelazną rurą.
[ Dodano: Pon Lis 10, 2008 1:46 pm ]
Kolegę uratował Prok. który obezwładnił dziada.
"anpod" napisał:
ojj, panowie :D
Jakbyście sie o piękną kobietę kłocili, zrozumiałabym..
ale o to, kto bardziej po pysku moze oberwac ?
An, najwyraźniej chcesz zwrócić nam uwagę, że odbiegliśmy od tematu.
Cała ta dyskusja nie zmienia jednak faktu, że Skarb Państwa chce więcej płacić lekarzowi za wydanie zaświadczenia o możliwości stawiennictwa na rozprawie, niż sędziemu za rozpoznanie całej sprawy.
"K.Ierownik" napisał:
Cała ta dyskusja nie zmienia jednak faktu, że Skarb Państwa chce więcej płacić lekarzowi za wydanie zaświadczenia o możliwości stawiennictwa na rozprawie, niż sędziemu za rozpoznanie całej sprawy.
Wydaje się, że jest ogólniejsza reguła, jak chodzi o skłonność płacenia przez Skarb Państwa: lepiej płaci, gdy mu przyjdzie płacić ,,od łepka' (lekarzowi za zbadanie delikwenta i wypisanie zaświadczenia, biegłemu za wydanie opinii, obrońcy czy pełnomocnikowi z urzędu za udział w określonej sprawie), a marnie, gdy płaci ryczałtem (pensja za miesiąc pracy sędziemu czy prokuratorowi). Ciekawe skąd ta prawidłowość
Ukraińscy psychiatrzy sądowi są na takim ryczałcie: nie pobierają wynagrodzenia za wydawanie opinii, dojazdy, stawiennictwo itp, ale mają stały 70% dodatek do wynagrodzenia. Tak opisywał mi to jeden z nich.
"Sebetwane" napisał:
Ryzyko agresji jest zbliżone. Jest za to jedna mała różnica. Zaatakowany fizycznie czy słownie sędzia ma status funkcjonariusza publicznego i przysługuje mu z tego tytułu pewna ochrona prawna. Zaatakowany biegły sądowy nie jest funkcjonariuszem publicznym i nic go nie choroni. Znieważony na sali sądowej możę dochodzić swoich praw tylko "na własną rękę".
Art. 2 ust. 3 ustawy o lekarzu sądowym:
Lekarz sądowy przy wykonywaniu czynności związanych z wydawaniem zaświadczeń korzysta z ochrony prawnej przysługującej funkcjonariuszom publicznym.
To tak jest, jak się definicje legalne (art.115 §13 kk) rozprasza po różnych ustawach. Nie wiem, czy dalej to obowiązuje, ale jeszcze kilka lat temu podobną ochronę prawną listonoszowi gwarantowała ustawa o państwowym przedsiębiorstwie użyteczności publicznej "Poczta Polska", czy jakoś tak się ta ustawa nazywała.
"gilgamesz" napisał:
http://www.rp.pl/artykul/2,316087_Bandyci__sady_i_Lew_R__.html
ręce same składają się do oklasków:
"Proceder wystawiania lewych zwolnień mafiosom był dobrze zorganizowany. Czy uczestniczyli w nim sędziowie? – Nie można wykluczyć – mówi "Rz" Edward Zalewski, prokurator krajowy"
a treść wywiadu daje podstawy do takiego leadu?
.... na tej samej zasadzie zapewne nie można wykluczyć, że w procederze uczestniczyli arcybiskup Lyonu, Prokurator Krajowy, Pszczółka Maja i Papa Smerf...
"gilgamesz" napisał:
http://www.rp.pl/artykul/2,316087_Bandyci__sady_i_Lew_R__.html
ręce same składają się do oklasków:
"Proceder wystawiania lewych zwolnień mafiosom był dobrze zorganizowany. Czy uczestniczyli w nim sędziowie? – Nie można wykluczyć – mówi "Rz" Edward Zalewski, prokurator krajowy"
a treść wywiadu daje podstawy do takiego leadu?
Jeżeli jakiś sędzia brał udział w tym procederze to się powinno go zamknąć, a nie o tym opowiadać snując w mediach przypuszczenia. Zobaczymy, czy tak się stanie. Gdyby jednak okazało się, że do takiej sytuacji nie dojdzie słowa Prokuratora Krajowego należałoby uznać za szkodliwe dla wymiaru sprawiedliwości.
Nie, Darku... Prawdopodobnie była "ustawka" sędziego z oskarżonym (skazanym) i jego obrońcą oraz prokuratorem. Wracamy do koncepcji "układu", odgrzewamy kotleta?
To działa na zasadzie "lekko przymkniętych oczu" . Pacjent udaje że jest chory. Lekarz udaje że widzi tę chorobę i ją opisuje w dokumentacji i zaświadczeniu. Potem ktoś z wymiaru sprawiedliwości udaje że nie widzi, że zaświadczenie może być lewe. Bo jeśli widzi, to każde takie zaświadczenie i "chory" są dokładnie przebadani przez dobrze opłacanego lekarza sądowego :D.
"Sebetwane" napisał:
To działa na zasadzie "lekko przymkniętych oczu" . Pacjent udaje że jest chory. Lekarz udaje że widzi tę chorobę i ją opisuje w dokumentacji i zaświadczeniu. Potem ktoś z wymiaru sprawiedliwości udaje że nie widzi, że zaświadczenie może być lewe. Bo jeśli widzi, to każde takie zaświadczenie i "chory" są dokładnie przebadani przez dobrze opłacanego lekarza sądowego :D.
a może sędzia nie udawał, że "nie widzi, że zaświadczenie może być lewe" tylko z powodu zbyt dużego referatu normalnie tego nie zauważył? już się zaczynam bać o swoich świadków (no bo już nie oskarżonych), którzy składają różne zaświadczenia lekarskie, a ja ich nie sprawdzam...
"mitesek" napisał:
To działa na zasadzie "lekko przymkniętych oczu" . Pacjent udaje że jest chory. Lekarz udaje że widzi tę chorobę i ją opisuje w dokumentacji i zaświadczeniu. Potem ktoś z wymiaru sprawiedliwości udaje że nie widzi, że zaświadczenie może być lewe. Bo jeśli widzi, to każde takie zaświadczenie i "chory" są dokładnie przebadani przez dobrze opłacanego lekarza sądowego :D.
a może sędzia nie udawał, że "nie widzi, że zaświadczenie może być lewe" tylko z powodu zbyt dużego referatu normalnie tego nie zauważył? już się zaczynam bać o swoich świadków (no bo już nie oskarżonych), którzy składają różne zaświadczenia lekarskie, a ja ich nie sprawdzam...
Czujność permanentna. Jako i kontrole. Nerwicy można się nabawić
Ale fakt, masz rację :sad:
Poziom etyki (edit by admin) jest tak niski, że każde zaświadczenie lekarskie może okazać się "lewe". Na tym polega problem - trudno w każdej sprawie, gdzie strona lub świadek przedstawia zaświadczenie od lekarza lub dokumentację medyczną, dopuszczać dowód z opinii biegłego, który miałby określić, czy zaświadczenie/dokumentacja są wiarygodne. Problem dotyczy też zaświadczeń wystawianych przez tzw. lekarzy sadowych, bo moje doświadczenia są takie, że ci wybitni profesjonaliści swoje zaświadczenia wystawiają na podstawie takiego, co powie im strona lub co widnieje w przyniesionej przez nią dokumentacji.
"doctor" napisał:
trudno w każdej sprawie, gdzie strona lub świadek przedstawia zaświadczenie od lekarza lub dokumentację medyczną, dopuszczać dowód z opinii biegłego, który miałby określić, czy zaświadczenie/dokumentacja są wiarygodne
Zgadzam się, a ponadto wątpię, by z punktu widzenia proceduralnego było to poprawne - no chyba że są jekieś wyjątkowe okoliczności wskazujące na to, że zaświadczenie jest "szyte" (np. powtarzające się zaświadczenia lekarza sądowego w sytuacji, gdy z innych źródeł mamy wiadomość, że oskarżony/skazany normalnie funkcjonuje i jest zdrowy jak ryba, tylko do sądu biedaczysko przyjść nie może). Ale generalnie biegli sądowi nie są od weryfikacji zaświadczeń wystawianych w trybie art.117 par.2a kpk. To jest po prostu inna "działka".
"doctor" napisał:
Problem dotyczy też zaświadczeń wystawianych przez tzw. lekarzy sadowych, bo moje doświadczenia są takie, że ci wybitni profesjonaliści swoje zaświadczenia wystawiają na podstawie takiego, co powie im strona lub co widnieje w przyniesionej przez nią dokumentacji.
Niestety mam takie same doświadczenia z zaświadczeniami wydawanymi przez lekarzy i to wszelkich specjalności.
A co powiecie na zaświadczenie lekarza sądowego, który pisze o facecie, którego ja widuję jeżdżącego samochodem i na rowerze, że jest niezdolny do stawienia się w sądzie "prawdopodobnie do końca życia"
Co powiemy? To, że trzeba je czem prędzej weryfikować wszelkimi dostępnymi środkami. Jeśli okaże się, że jest nierzetelne, a tak być może (na podstawie tego co piszesz), to trzeba zawiadomić prokuraturę i jeśli się podejrzenie potwierdzi, to na tym przykładzie lekarz musi poczuć, że sąd to nie jest instytucja z której można sobie robić jaja.
"Proceder wystawiania lewych zwolnień mafiosom był dobrze zorganizowany. Czy uczestniczyli w nim sędziowie? – Nie można wykluczyć – mówi "Rz" Edward Zalewski, prokurator krajowy" "doctor" napisał:
Poziom .......... jest tak niski, że każde zaświadczenie lekarskie może okazać się "lewe".Widać ten prokurator, też lubi uogólnienia i dzięki temu życie jest dla niego proste i nieskomplikowane. A zdanie o sędziach ma pewnie takie jak powyżej o lekarzach :D.
"doctor" napisał:
Poziom ............. jest tak niski, że każde zaświadczenie lekarskie może okazać się "lewe". Na tym polega problem - trudno w każdej sprawie, gdzie strona lub świadek przedstawia zaświadczenie od lekarza lub dokumentację medyczną, dopuszczać dowód z opinii biegłego, który miałby określić, czy zaświadczenie/dokumentacja są wiarygodne. Problem dotyczy też zaświadczeń wystawianych przez tzw. lekarzy sadowych, bo moje doświadczenia są takie, że ci wybitni profesjonaliści swoje zaświadczenia wystawiają na podstawie takiego, co powie im strona lub co widnieje w przyniesionej przez nią dokumentacji.
czy według Ciebie powinni stworzyć całkiem nową dokumentację pacjentowi, który leczy się z powodu jakichś dolegliwości od lat, ma wyniki badań ( rtg, MNR, PET, endoskopie)? w jaki sposób?
i jeszcze czy strona przychodząc po zaświadczenie do lekarza sądowego nie powinna mu powiedzieć o swoich dolegliwościach tylko milczeć albo poinformować jedynie o toczącej się sprawie?
Problem zaświadczeń jest dużo bardziej powszechny i nie dotyczy tylko świadomego fałszowania dokumentacji. Przesłuchiwany na rozprawie przez moją koleżankę lekarz sądowy, który wystawił zaświadczenie o niezdolności do stawienia się oskarżonego na rozprawie bez żenady przyznał, że oskarżony tak naprawdę to mógł się stawić na rozprawie i brać w niej udział. Na jego dolegliwości wystarczyło żeby wziął parę tabletek przeciwbólowych. Było mu go jednak szkoda że musi tak daleko do Sądu jechać...
Nie posądzam tego lekarza o branie łapówek. Wygląda to raczej na brak odpowiedzialności i chyba też źle pojęte przeświadczenie o obowiązku dbania o dobro pacjenta.
Normą jest ponadto, że lekarze sądowi nie weryfikują zaświadczeń wystawionych przez innych lekarzy, nawet zdarza się, ze nie badają pacjenta chociaż tego wymaga ustawa. Przyklepują rutynowo zaświadczenia innych lekarzy.
Dopóki to się nie zmieni i nie będzie można w Polsce ufać zaświadczeniom lekarskim będą ciągle nadużycia i próby torpedowania procesów w ten sposób.
To zwykłe zrzucanie winy. Lekarzy sądowych powołał sąd, i może ich zwolnić z tej zaszczytnej funkcji. Sądy bez problemu oceniają jakość opinii biegłych, jakiej rangi problem biegły rozstrzygał i jakie mu za to przysługuje wynagrodzenie więc potrafią chyba ocenić też kto powinien być na liści lekarzy sądowych i biegłych. Nadużycia będą zawsze, czekanie aż znikną same nie rokuje poprawy.
"Sebetwane" napisał:
To zwykłe zrzucanie winy. Lekarzy sądowych powołał sąd, i może ich zwolnić z tej zaszczytnej funkcji. Sądy bez problemu oceniają jakość opinii biegłych, jakiej rangi problem biegły rozstrzygał i jakie mu za to przysługuje wynagrodzenie więc potrafią chyba ocenić też kto powinien być na liści lekarzy sądowych i biegłych. Nadużycia będą zawsze, czekanie aż znikną same nie rokuje poprawy.
To kto ponosi winę za stwierdzane przypadki nadużyć w tej sferze?
"censor" napisał:
Nie wiem kto ponosi winę, pewnie winny. Wydaje mi się, że wina, to powinna zostać najpierw udowodniona a karę powinien ponosić ten komu winę udowodniono.
To kto ponosi winę za stwierdzane przypadki nadużyć w tej sferze?
To nie pisz, że sąd zrzuca winę (w domyśle – wina po jego stronie?). Jest to wątek, w którym sędziowie piszą o bardzo istotnym problemie, który krępuje im ręce i nie pozwala efektywnie pełnić służby, oraz wymieniają się uwagami. Za bardzo nietrafną uważam Twoją sugestię, nie wypowiedzianą wszak wprost, że sąd sam sobie bigosu nawarzył, skoro mianował takich a nie innych lekarzy sądowych. Sąd nie jest jasnowidzem i takich rzeczy z góry nie wie, kto z lekarzy będzie następnie wystawiał zaświadczenia, co do których można mieć wątpliwości, a sytuacje podobne do tych, o których pisał Maltazar, myślę że wielu sędziów (zwłaszcza karnistów) zna.
Ja podobnie znam wiele nietycznych sytuacji, ale nie uogólniam ich do wszystkich sędziów. Nie wszyscy lekarze są nieetyczni. Na listach biegłych i lekarzy sądowych jest wiele osób, które nigdy nie powinny tam się znaleźć podobnie jak jest wielu prawników, którzy nie powinni, moim zdaniem, wykonywać tego zawodu. Musi być system który oczyszcza środowisko (oczywiście lekarskie) :D.
"Sebetwane" napisał:
Ja podobnie znam wiele nietycznych sytuacji, ale nie uogólniam ich do wszystkich sędziów. Nie wszyscy lekarze są nieetyczni. Na listach biegłych i lekarzy sądowych jest wiele osób, które nigdy nie powinny tam się znaleźć podobnie jak jest wielu prawników, którzy nie powinni, moim zdaniem, wykonywać tego zawodu. Musi być system który oczyszcza środowisko (oczywiście lekarskie) :D.
całkowicie podzielam Twoje zdanie Sebe
"censor" napisał:
To kto ponosi winę za stwierdzane przypadki nadużyć w tej sferze?
nie można wykluczyć, że sędziowie...
Problem jest istotny, związane z nim posty oraz dalszą dyskusję proponuję przenieść do istniejącego już wątku o lekarzu sądowym.
"Sebetwane" napisał:
Ja podobnie znam wiele nietycznych sytuacji, ale nie uogólniam ich do wszystkich sędziów. Nie wszyscy lekarze są nieetyczni. Na listach biegłych i lekarzy sądowych jest wiele osób, które nigdy nie powinny tam się znaleźć podobnie jak jest wielu prawników, którzy nie powinni, moim zdaniem, wykonywać tego zawodu. Musi być system który oczyszcza środowisko (oczywiście lekarskie) :D.
Myślę, ze nikt nie uogólnia nieetycznych sytuacji do wszystkich lekarzy. Ja osobiście jestem temu przeciwna i szanuję ogół lekarzy.
Niestety chyba nikt nie zaprzeczy, że w Polsce za łatwo jest dostać zwolnienie lekarskie. Gdy studiowałam, a nie było to, aż tak strasznie dawno podejrzanie duża liczba studentów zapadała w okresie sesji na zdrowiu i biegła rządkiem do dziekanatu ze zwolnieniem w ręku by przełożyć egzaminy. Myślę przy tym, że wielu z nas nie mogłoby rzucić w nich kamieniem
Sprawa ta dotyczy nie tylko lekarzy. Myślę, że musi się trochę zmienić mentalność całego społeczeństwa. Na razie tego typu rzeczy nie są odbierane zbyt nagannie. Nadal uważa się, że "załatwienie sobie" zaświadczenia to normalny sposób postępowania w razie kłopotów, a lekarz czy urzędnik który odmówi "rzysługi" naraża się na ostracyzm wśród swoich znajomych.
Wracając do tematu "lekarz sądowy" przyznam, że nie bardzo wiem jak sędziowie mogli by radykalnie poprawić tego typu sytuacje. Przecież ( z wiadomych powodów) to nie jest tak, że do funkcji lekarza sądowego pchają się drzwiami i oknami najlepsi specjaliści a sądy mogą sobie spośród nich wybierać.
"censor" napisał:
trudno w każdej sprawie, gdzie strona lub świadek przedstawia zaświadczenie od lekarza lub dokumentację medyczną, dopuszczać dowód z opinii biegłego, który miałby określić, czy zaświadczenie/dokumentacja są wiarygodne
Zgadzam się, a ponadto wątpię, by z punktu widzenia proceduralnego było to poprawne - no chyba że są jekieś wyjątkowe okoliczności wskazujące na to, że zaświadczenie jest "szyte" (np. powtarzające się zaświadczenia lekarza sądowego w sytuacji, gdy z innych źródeł mamy wiadomość, że oskarżony/skazany normalnie funkcjonuje i jest zdrowy jak ryba, tylko do sądu biedaczysko przyjść nie może). Ale generalnie biegli sądowi nie są od weryfikacji zaświadczeń wystawianych w trybie art.117 par.2a kpk. To jest po prostu inna "działka".
W czasach, gdy nie było jeszcze lekarzy sądowych, jako biegli weryfikowaliśmy zespołowo pewną ilość zaświadczeń o niezdolności do odbywania kary pozbawienia wolności, "rodukowanych" przez tę samą osobę. Jak słyszałem, do tej osoby dotarły w końcu informacje zwrotne, że jej zaświadczenia są pod lupą. Proceder ustał. Taka weryfikacja ma więc jednak pewien sens - powstaje czytelny dla środowiska sygnał, że nie można pisać, na co tylko ma się ochotę i nie ponosić z tego tytułu żadnych konsekwencji. To samo odnosi się do opinii lekarzy sądowych: nie widzę powodu, dla którego w przypadkach nasuwających się wątpliwości nie wezwać biegłego. Zresztą słaba jakość tych opinii może być spowodowana również tym, że lekarz sądowy na ogół ma o wiele bardziej ograniczony dostęp do obiektywnych informacji o badanym niż biegły.
"CR" napisał:
To samo odnosi się do opinii lekarzy sądowych: nie widzę powodu, dla którego w przypadkach nasuwających się wątpliwości nie wezwać biegłego.
Na to akurat jest przepis: art.201 kpk.
Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻
Sprawa rzecz jasna cywilna.
Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.
Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…
Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?
sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌
Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.
Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.
Pozdrawiam.
co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.