Forum sędziów
Jak Waszym zdaniem powinno się określić krąg uczestników sprawy o ustanowienie służebności drogi koniecznej, żeby to się później nie odbiło nieważnością.
Sprawa pokrótce wygląda następująco: W księdze wieczystej prowadzonej dla nieruchomości potencjalnie obciążonej ujawnionych jest kilkadziesiąt osób, w tym kilkanaście przepisanych zostało z wykazu hipotecznego prowadzonego dla tej nieruchomości przed II W. Ś. Wśród nich kilka osób, jak to się określało w czasach, gdy obowiązywałły ELWuHY, wyznania mojżeszowego. Nie ma wątpliwości, że olbrzymia większość osób "rzepisanych" (jeżeli nie wszystkie) nie żyje. W aktach stanu cywilnego nie ma danych dotyczących ich śmierci. Nawet osoby o polsko brzmiących nazwiskach są pozostałym współwłaścicielom z tej KW (a są to również osoby bardzo wiekowe) nieznane. Rozwiązania nasuwają się trzy:
1. kurator dla nieznanych z miejsca pobytu (nie pasuje mi, fikcja totalna)
2. wezwanie współwłaścicieli (ich następców prawnych) do udziału w sprawie przez ogłoszenie o toczącym się postępowaniu (to byłoby chyba najlepsze rozwiązanie, ale nie wiem jaka mogłaby być podstawa prawna takiego ogłoszenia - nie jest to ani zasiedzenie, ani uwłaszczenie ani stwierdzenie nabycia spadku)
3. jazda po bandzie z ustalonymi współwłaścicielami - ale tu właśnie wionie mi jakoby nieważnością
No i nie wiem co robić, a sprawa się starzeje
"grubson" napisał:
3. jazda po bandzie z ustalonymi współwłaścicielami - ale tu właśnie wionie mi jakoby nieważnością
Z twoich rozwiązań to jest chyba najlepsze.
Ale to wnioskodawca powinien wskazać uczestników postępowania, czyli właścicieli potencjalnie obciążonej nieruchomości, a nie sąd.
Może by mu zakreślić termin pod rygorem zawieszenia postępowania, a potem gdy ewentualnie nie wskaże, umorzyć w trybie 182 kpc.
Zgadzam się z przedmówcą, ze wnioskodawca winien wskazać krąg osób zainteresowanych w sprawie. Dopiero później- jak wyjdzie problem że ktoś nie żyje czy jego miejsce zamieszkania nie jest znane - zrobiłbym ogłoszenie prasowe co do niewiadomych, i za sześć miesięcy sprawę rozstrzygam i jest po problemie, nikt żadnej nieważności nie zarzuci. A z zawieszeniem i umorzeniem to ewentualnie zawsze dłużej - bo za rok!?
Wnioskodawca już był wzywany, właśnie pod rygorem zawieszenia. Napisał, że nie jest w stanie ich podać i wnosi o ogłoszenie. Sęk w tym, że nie bardzo widzę możliwość ogłoszenia (bo na jakiej podstawie). A z drugiej strony bez ogłoszenia sprawy nigdy nie będzie można prowadzić
1. Zaraz, zaraz, jeżeli już wymagamy od wnioskodawcy wskazania wszystkich zainteresowanych, to pod rygorem zwrotu wniosku, a nie pod rygorem zawieszenia czy umorzenia postępowania (?). Art. 511§1 k.p.c. stanowi przecież ,,Wniosek o wszczęcie postępowania powinien czynić zadość przepisom o pozwie, z tą zmianą, że zamiast pozwanego należy wymienić zainteresowanych w sprawie". Stosujemy tutaj przecież art. 130 k.p.c.
2. Nie ma żadnych podstaw do dokonywania ogłoszeń. Byłoby to działanie: a. bezprawne, b. bezskuteczne.
3. Niebranie udziału w postępowaniu osób zainteresowanych nie prowadzi do nieważności postępowania.
Po pierwsze, zwracam uwagę na orzecznictwo SN, z którego wynika, że nie można pozbawić możności obrony osoby, która nie jest uczestnikiem postępowania. A tylko z uwagi na pozbawienie możności obrony moglibyśmy w tym wypadku mówić o nieważności. Nieważność jest przecież kategorią procesową i ze swej natury nie może dotyczyć osób stojących poza postępowaniem.
Tak np. trafnie postanowienie SN z dnia 21 maja 1997 r., I CKN 39/1997:
,,Niewezwanie do udziału w sprawie zainteresowanego, który nie jest uczestnikiem postępowania (art. 510 § 2 k.p.c.), stanowi uchybienie procesowe nie powodujące nieważności postępowania." . Odmiennie, niewątpliwie błędnie, II CK 15/04.
Po drugie, proponuję uważnie przeczytać art. 524§2 k.p.c. Przepis ten stanowi, że ,,Zainteresowany, który nie był uczestnikiem postępowania zakończonego prawomocnym postanowieniem orzekającym co do istoty sprawy, może żądać wznowienia postępowania, jeżeli postanowienie to narusza jego prawa. W takim wypadku stosuje się przepisy o wznowieniu postępowania z powodu pozbawienia możności działania." Osoba taka nie może zatem żądać wznowienia, jeżeli orzeczenie nie narusza jej praw (praw - w rozumieniu prawa materialnego).
Gdyby istotnie fakt niebrania udziału przez zainteresowanego prowadził do nieważności postępowania, ten przepis byłby zbędny (zwłaszcza w zakresie odesłania), a przepisy o pozbawieniu możności działania stosowałoby się wprost na podstawie art. 401 pkt 2 k.p.c. w zw. z art 13§2 k.p.c.
Przyznam, że z taką sytuacją się nie spotkałem - zaleta regionu, w którym pracuję
Trudno z tego w sposób racjonalny i jednoznacznie zgodny z procedurą wybrnąć. Teoretycznie należy pamiętać o treści 510 § 1 i 2 k.p.c., który wskazuje na konieczność wezwania zainteresowanych (wszystkich współwłaścicieli) do udziału w sprawie i ustanowienia z urzędu kuratora. Ale rozwiązanie to jest pozbawione głębszego sensu, skoro można a priori założyć, że owi zainteresowani już nie żyją. Odsyłanie wnioskodawcy na drogę postępowania w sprawie o stwierdzenie nabycia spadku po tychże - co mógłby niewątpliwie uczynić - również nie wydaje się najlepszym wyjściem. Takie stwierdzeniówki będą po prostu nie do przeprowadzenia. Dlatego myślę, że w drodze analogii można w tej sytuacji sięgnąć do art. 609 § 2 k.p.c., który dotyczy przecież kategorii spraw, w których zapadają orzeczenia pociągające znacznie dalej idące konsekwencje, niż ustanowienie służebności. Rozwiązanie to budzi mój wewnętrzny sprzeciw, bowiem normy takie jak 609, bądź 672 są przepisami wprowadzającymi wyjątek od reguły i jako takie nie powinny być interpretowane w sposób rozszerzający, szczególnie poprzez przenoszenie na stany faktyczne inne, niż opisane w hipotezie, ale odmiennego racjonalnego rozwiązania nie dostrzegam.
[ Dodano: Czw Kwi 17, 2008 9:56 am ]
"ubilexibi" napisał:
Niebranie udziału w postępowaniu osób zainteresowanych nie prowadzi do nieważności postępowania.
Po pierwsze, zwracam uwagę na orzecznictwo SN, z którego wynika, że nie można pozbawić możności obrony osoby, która nie jest uczestnikiem postępowania. A tylko z uwagi na pozbawienie możności obrony moglibyśmy w tym wypadku mówić o nieważności. Nieważność jest przecież kategorią procesową i ze swej natury nie może dotyczyć osób stojących poza postępowaniem.
Tak np. trafnie postanowienie SN z dnia 21 maja 1997 r., I CKN 39/1997:
,,Niewezwanie do udziału w sprawie zainteresowanego, który nie jest uczestnikiem postępowania (art. 510 § 2 k.p.c.), stanowi uchybienie procesowe nie powodujące nieważności postępowania." . Odmiennie, niewątpliwie błędnie, II CK 15/04.
Pozwolę sobie na polemikę z moim szanownym przedmówcą.
Pogląd zawarty w powołanym orzeczeniu jest przeważający, lecz nie jednolity (orzeczenie SN z dnia 3 czerwca 1947 r., C II 527/47, PiP 1948, z. 1, s. 151; orzeczenie SN z dnia 10 maja 1966 r., III CR 78/66, OSN 1967, nr 5, poz. 83)
Art. 524 k.p.c. dotyczy zainteresowanego, który nie wziął udziału w postępowaniu w ogóle. A co z zainteresowanym, który zgłasza swój udział w postępowaniu odwoławczym, poprzez złożenie apelacji ? W mojej ocenie pozwala na to treść art. 510 § 1 kpc - zainteresowanym w sprawie jest każdy, czyich praw dotyczy wynik postępowania, może on wziąć udział w każdym stanie sprawy aż do zakończenia postępowania w drugiej instancji.
Z komentarza Bodio Joanna, Demendecki Tomasz, Jakubecki Andrzej, Marcewicz Olimpia, Telenga Przemysław, Wójcik Mariusz P. Zakamycze 2005 (w lexie) :
"Uznanie, że uczestnikowi, który wskutek uchybienia art. 510 § 2 nie wziął udziału w postępowaniu pierwszoinstancyjnym nie przysługuje żądanie skasowania nieprawomocnego orzeczenia, lecz jako jedyny środek obrony praw przysługuje skarga o wznowienie z art. 524 § 2 nie wydaje się właściwe. Po pierwsze w nauce odmawia się prawa do wniesienia skargi o wznowienie postępowania uczestnikowi, który wiedział o sprawie i świadomie nie wziął w niej udziału. Po drugie orzeczenie po uprawomocnieniu wywoła określone skutki prawne (np. posiadacz samoistny, który zasiedzi nieruchomość, może ją zbyć), które mogą stanowić źródło dalszych sporów między zainteresowanymi. Po trzecie dodatkowego argumentu dostarcza orzeczenie SN z dnia 21 maja 2002 r. (III CKN 948/00, OSN 2003, nr 5, poz. 68), które zapadło na tle stanu faktycznego, w którym sąd rozpoznający apelację uznał, że służebność drogi koniecznej powinna przebiegać przez grunt osoby nieuczestniczącej w postępowaniu pierwszoinstancyjnym i wezwał ją do udziału w sprawie, a następnie zmienił zaskarżone orzeczenie w ten sposób, że ustanowił służebność drogi koniecznej wzdłuż szlaku biegnącego przez nieruchomość nowego uczestnika. Sąd Najwyższy sformułował tezę, że wstąpienie zainteresowanego do udziału w sprawie dopiero w postępowaniu apelacyjnym, powodujące - w okolicznościach sprawy - pozbawienie go prawa do zaskarżenia orzeczenia sądu drugiej instancji (art. 78 w zw. z art. 176 ust. 1 Konstytucji), stanowi podstawę uchylenia zaskarżonego postanowienia sądu pierwszej instancji i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania, stwierdzając w treści uzasadnienia, że ilekroć sąd drugiej instancji stwierdzi, że wstąpienie zainteresowanego do udziału w sprawie dopiero w postępowaniu apelacyjnym, może spowodować pozbawianie go prawa do zaskarżenia orzeczenia (przy uwzględnieniu elementu gravamen), tylekroć powinien uchylić postanowienie sądu pierwszej instancji i przekazać sprawę do ponownego rozpoznania. Przyjęcie tego rodzaju argumentacji rodzi jednak obawę, że potencjalny zainteresowany będzie wolał zgłosić swój udział dopiero w postępowaniu apelacyjnym, gdyż wówczas sąd stanie przed dylematem, czy orzec zgodnie z jego interesem czy też wydać orzeczenie, które może zostać uchylone. Należy raczej uznać, iż ustalenie przez sąd drugiej instancji, że zaskarżone orzeczenie może (lub powinno) wywoływać skutek prawny zagrażający prawnie chronionym interesom osób trzecich, które nie wystąpiły w sprawie, oznacza, że sąd pierwszej instancji uchybił treści art. 510 § 2, co uniemożliwiło zainteresowanemu prawo do obrony swych praw w postępowaniu pierwszoinstancyjnym, a więc zachodzi nieważność postępowania (art. 379 pkt 5) uzasadniająca uchylenie orzeczenia na podstawie art. 386 § 2. "
Wreszcie ostatnie kwestia - art. 510 § 2 k.p.c. nakłada na sąd określone obowiązki. Niezależnie od skutków uchybienia tym obowiązkom, nie wydaje się właściwe rozwiązanie polegające na świadomym ich ignorowaniu.
Uściślijmy. Jak rozumiem:
1) we wniosku jako zainteresowanych wskazano współwłaścicieli nieruchomości mającej być obciążoną z roku pańskiego, dajmy na to, 1939, po czym
2) przewodniczący wezwał wnioskodawcę do usuniecia braków wniosku poprzez wskazanie jako zainteresowanych ich następców prawnych i
3) wnioskodawca odpisał, że nie jest w stanie ich wskazać i wniósł o ich wezwanie przez ogłoszenie.
W pierwszej kolejności, jeżeli jest jasne, że wskazani zainteresowani nie żyją, to czy wniosek nie podlega odrzuceniu a limine? Wiem, że komentarze twierdzą, że dotyczy to tylko wnioskodawcy, ale nie bardzo mi się zgadza, żeby w-ca wskazywał jako zainteresowanego osobę zmarłą, a Sąd to klepał i prowadził postępowanie z udziałem np. Mikołaja Kopernika ("Kopernik była kobietą!" albo Marii Skłodowskiej-Curie. Problem zaczyna się pojawiać coraz częściej, bo ludzie prostują sobie sprawy majątkowe, nieraz jeszcze przedwojenne. Będę musiał przetestować to na moim Sądzie odwoławczym - tylko że nie spodziewam się tutaj fajerwerków intelektu, oględnie rzecz ujmując (parę dni temu dowiedziałem się, że nieopłacenie pisma jest brakiem formalnym uniemożliwiającym jego rozpoznanie).
Jeżeli nie odrzucamy, to powstaje bolesne pytanie: co dalej? Z mocy art. 510 § 2 trzeba zadbać, żeby wszyscy zainteresowani zostali wezwani do udziału w sprawie. Nie widzę przeszkód, żeby nie można było tego zrobić poprzez ogłoszenie. To, że nie ma szczególnego przepisu nakazującego ogłoszenie, to nie znaczy, że Sądowi nie wolno go dokonać. M.zd. wolno, co więcej, w tej sytuacji jest to celowe. I jest to chyba jedyne rozwiązanie, bo ustanowić kuratora w trybie art. 510 § 2 in fine można tylko dla ustalonych zainteresowanych.
Kurator jest możliwy tylko wtedy, gdy nie da rady ustalić aktualnych adresów zamieszkania zainteresowanych - znanych, co do których wnioskodawca nie zdołał ustalić tych okoliczności. W takim wypadku wezwanie do tego nie może być obarczone rygorem zawieszenia postępowania ( tak też opisuje Gudowski w komentarzu do 510 kpc). Co do ogłoszenia to nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego takie działanie sądu miałoby być bezprawne skoro zmierza do ustalenia okoliczności istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy
Odrzucić się nie da. Jak pisałem w księdze wieczystej jest kilkudziesięciu współwłaścicieli, część żyje, dla części ustaliłem spadkobierców, a moje wątpliwości dotyczą kilkunastu "martwych dusz". Ze zwrotem też nie za bardzo, bo ci niektórzy "wyszli" dopiero na pierwszej rozprawie Teraz albo zawieszenie i za roczek umorzenie (jeżeli przyjąć że ogłoszenie jest bezprawne (bo że jest niecelowe to oczywiste, ale czy jest celowe w zasiedzeniach czy stwierdzeniach?!?) albo ogłoszenie, na co jednak brak podstawy prawnej. Pytam, jaka jest w waszych sądach praktyka, bo skłaniam się do ogłoszenia
Niecelowe to będzie, jak o sprawie w Krakowie dasz ogłoszenie do "Kuriera Szczecińskiego". Wymysl coś - przecież nie musisz się ograniczać do gazety, tablicy ogłoszeń Sądu ani urzędu miasta, możesz kazać to wywiesić w ostatnim znanym miejscu zamieszkania uczestnika, na klatce schodowej budynku, który stoi na danej działce, możesz kazać sołtysowi wywiesić na jego chałupie czy gdziekolwiek, byle nie w wychodku. Wbrew pozorom czasem działa, częściej pocztą pantoflową, niż przez samo ogłoszenie, ale chyba właśnie o to chodzi.
Każde ogłoszenie jest w pewnej mierze fikcją; kwestia umiejętności sędziego, żeby zakres tej fikcji ograniczyć do minimum. Założenie instytucji kuratora jest takie, żeby można było ruszyć sprawę, na której ludziom zależy, zeby nie było trwałych blokad - a o skutki będziemy się martwić później.
Powodzenia.
Jeśli mogę wypowiedzieć swoje zdanie, daj ogłoszenia gdzie się da.
Miałem styk z taką sprawą gdzie również był potomek Abrahama, możliwe że lat temu kilkadziesiąt przeniósł się na jego łono, a adw. nie wiedział na co się zdecydować czy też że miejsce jest jego nieznane (faktycznie rabatki nie wskaże, bo pewnie jej Nazi nie zrobili), czy też uprawdopodobnić, że nie żyje i żądać ogłoszenia, wnioskował o jedno ewentualnie drugie. Humor. Koniec końców jest ogłoszenie. Ale to dla uściślenia sprawa o zasiedzenie.
Podstawa prawna? ewentualnie wytłumaczysz przez analogię do zasiedzenia 609 i 610, bo przecież słusznie wyżej było wskazane, że to poważniejsze sprawy a można.
@ Ignotus
Przytoczone przez ciebie wywody dotyczący uprawnienia osoby niebiorącej udziału w sprawie do zaskarżenia orzeczenia sądu I instancji nie są sprzeczne z tym, co napisałem. Oczywiste jest przecież, że zainteresowany może wziąć udział w postępowaniu w każdym jego stadium. Także wnosząc apelację.
Co do tego, że pogląd który podzielam nie jest jednolity – to fakt. Sam wskazałem orzeczenie SN, które stwierdza coś przeciwnego.
Co do ignorowania obowiązków sądu. Nie wydaje mi się, aby można było mówić o ignorowaniu obowiązku, którego nie da się zrealizować. Chciałem po prostu wskazać, że postępowanie nieprocesowe ma to do siebie, że nie zawsze da się zawiadomić wszystkich zainteresowanych. I co więcej ustawodawca to akceptuje.
@P
Niestety wniosku nie da się odrzucić. Bo i tak pozostaną inni uczestnicy i obowiązek z art. 510 k.p.c. Zresztą celowość częściowego odrzucenia wniosku (co do nieżyjących współwłaścicieli) jest wątpliwa.
No właśnie z faktu, że nie ma szczególnego przepisu wynika, że sąd nie może dokonać ogłoszeń. Albo inaczej – czynność taka będzie bezskuteczna.
@grubson
Ja bym wezwał do wskazania następców i zawiesił. Potem umorzył. Inaczej staniesz np. przed problemem odpłatności za służebność. Na czyją rzecz zasądzisz wynagrodzenie? Trzeba będzie kombinować z depozytem. Jazda bez utrzymanki.
Ja takie wnioski zwracałem.
@Petrus
Co do analogii – mam duże wątpliwości. Ale pewnie można próbować. Skoro SN przyjął, że przy uwłaszczeniu można stosować w drodze analogii przepisy o ogłoszeniach, to czemu i nie w tym wypadku. Można kombinować i w tę stronę. Słabością jednak tej koncepcji jest to, że postępowanie o ustanowienie służebności jest uregulowane w k.p.c. i brak w nim takiego rozwiązania.
"ubilexibi" napisał:
Co do analogii – mam duże wątpliwości. Ale pewnie można próbować. Skoro SN przyjął, że przy uwłaszczeniu można stosować w drodze analogii przepisy o ogłoszeniach, to czemu i nie w tym wypadku. Można kombinować i w tę stronę. Słabością jednak tej koncepcji jest to, że postępowanie o ustanowienie służebności jest uregulowane w k.p.c. i brak w nim takiego rozwiązania.
zdaję sobie z tego sprawę... pozdrawiam
"ubilexibi" napisał:
Ja bym wezwał do wskazania następców i zawiesił. Potem umorzył. Inaczej staniesz np. przed problemem odpłatności za służebność. Na czyją rzecz zasądzisz wynagrodzenie? Trzeba będzie kombinować z depozytem. Jazda bez utrzymanki.
Ja takie wnioski zwracałem.
Ja zrobiłbym tak samo jak Ubi (i tak już robiłem), bo innego wyjścia nie ma. A ogłoszenia, żeby znaleźć spadkobierców, to wnioskodawca może sobie sam zamieszczać w prasie, a nie sąd (bo na jakiej podstawie i z jakim skutkiem?). To wnioskodawca ma interes w tym, żeby wszyscy spadkobiercy byli ustaleni, bo to on chce mieć służebność. Sąd ma czuwać i wezwać w trybie 510 kpc wtedy, gdy Sąd wie, że są (żyją/istnieją) zainteresowani, którzy nie zostali wezwani i jak się nazywają. Jeśli wnioskodawca (ewentualnie uczestnicy) tego nam nie poda, to on ma problem, a nie Sąd. Taka sprawa nie może otrzymać dalszego biegu z powodu "absencji" zainteresowanych. Poza tym, po co co wdawać się w merytoryczne rozpoznawanie, skoro postanowienie będzie - nazwijmy to - "niepewne" (np. mój wydział odwoławczy uchyli "na nieważność", a według innego poglądu - będzie zachodziła podstawa do wznowienia).
Ja patrzę na daty wpisów w lwh. Jeżeli wynika z nich, zę osoby ujawnione w KW mogą jeszcze żyć a inofrmacje z CBAdres i gminy nic nie dają, to ustanawiam dla nich kuratora, tak dla świętego spokoju (tak, wiem, ze jest brnięcie w fikcję). Jak wynika, że żyć raczej nie mogą (np. podstawą wpisu jest umowa z dajmy na to 1901 roku i brak adnotacji o małoletniości) - ogłoszenie. Chociaż skoro to jest sprawa o drogę konieczną, to brak podstawy do ogłoszenia.
Zawsze można spojrzeć na to z drugiej strony, nieco upraszczając - nieujawnionym następcom prawnym właścicieli raczej jest obojętne, kto jeździ po ich działce, zatem problem braku należytej ochrony ich interesów jest dość teoretyczny.
u nas jest sporo tego rodzaju spraw, bardzo duzo nieruchomości pożydowskich.
ogłoszenie nie wchodzi w grę, przynajmniej w moim okręgu, sąd owoławczy wskazuje właśnie na brak podsatwy prawnej dla dokonania takiego ogłoeszenia.
wyjście jest chyba tylko jedno, wezwać do wskazania następców prawnych, pod rygorem zawieszenia.
w jednej sprawie pouczyłam wnioskodawcę, że może wnieść sprawę o stwierdzenie nabycia spadku, bo niewątpliwie jest zainteresowanym, a tam juz można ogłoszenie zrobić
"humbert" napisał:
Zawsze można spojrzeć na to z drugiej strony, nieco upraszczając - nieujawnionym następcom prawnym właścicieli raczej jest obojętne, kto jeździ po ich działce, zatem problem braku należytej ochrony ich interesów jest dość teoretyczny.
Wena mnie opuściła, zatem podpowiem tylko, że z punktu widzenia ustawy o księgach wieczystych i hipotece (przepisu nie pomnę, ale jest), istnieje ustawowy obowiązek właściciela nieruchomości ujawnienia swojego prawa. Skoro zatem ewentualni następcy prawni ujawnionych właścicieli, pomimo nawet znacznego upływu czasu, swoich praw nie ujawnili, to postępowanie w sprawie ustanowienia drogi z konieczności będzie sie toczyć z fikcyjnym nawet udziałem osób wpisanych, chyba że wnioskodawca z własnej inicjatywy albo na polecenie sądu tych następców ustali. W nieprocesie wszak to na wnioskodawcy ciąży obowiązek (przed wszczęciem postępowania) wskazania wszystkich zainteresowanych. Jeżeli natomiast taka potrzeba wyniknie w toku postępowania, tu już sąd będzie musiał zadziałać z urzędu, aczkolwiek wniosku o stwierdzenie nabycia spadku po prawdopodobnie nieżyjących nie złoży. Z pewnością brak podstaw do zarządzenia ogłoszeń.
[ Dodano: Pon Kwi 28, 2008 9:50 pm ]
Działanie z urzędu rozumiem jako zobowiązanie wnioskodawcy do ustalenia tychże następców i to pod rygorem zawieszenia postępowania.
Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻
Sprawa rzecz jasna cywilna.
Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.
Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…
Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?
sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌
Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.
Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.
Pozdrawiam.
co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.