Forum sędziów
jak się przed tym ustrzec?
http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080410/KOSZALIN/527529440
Metoda najpewniejsza i gwarantującą sukces: oddalać wszystkie wnioski o ustanowienie rodziny zastępczej.
A tak na poważnie - nie ma 100% skutecznej metody, aby ustrzec się przed tego typu sytuacjami. Przede wszystkim dokładne sprawdzanie takich rodzin, a nie tylko po łebkach. Czyli wywiad kuratora, wywiad OPS. Po ustanowieniu rodziny zastępczej zobowiązanie kuratora aby dokonał co najmniej raz w roku wywiadu kontrolnego. To samo dotyczy PCPR. Należy korzystać z uprawnień wynikających z art. 109 par. 4 krio.
Problem w tym, że ta rodzina "opiekowała" się dziećmi raptem od 4 miesięcy, więc kontrola kuratora raz w roku - którą też przeprowadzam - nie wystarczy.
Przepis kro mówi o obowiązku składania przez PCPR sprawozdań w terminach określonych przez sąd (prawdę mówiąc nie określam tego terminu w postanowieniu - tylko w postepowaniu wykonawczym wzywam PCPR do złożenia takiego sprawozdania raz w roku o ile sami z własnej inicjatywy go nie prześlą wcześniej).
Natomiast powiem szczerze, że nie wiem czy są jakieś przepisy określające jak często PCPR ma obowiązek zglądać do tych domów - i tu tkwi sedno, bo powinni to robć często, przynajmniej w początkowym okresie. Zobowiązywanie PCPR do składania sprawozdań co miesiąc w większości przypadków jest niepotrzebne, bo niemal wszystkie rodziny zatępcze funkcjonują bez zastrzeżeń.
Mnie generalnie w ogóle zastanawia jak można takim sytuacjom przeciwdziałać - także w odniesieniu do dzieci w biologicznych rodzinach. Bowiem dopóki dziecko nie pójdzie do przedszkola czy szkoły, które reagują na takie sytuacje i zawiadamiają sądy - takie rzeczy są praktycznie nie do wychwycenia. :sad:
Z ta kontrolą kuratora w rodzinie zastępczej zalecałabym ostrożność. Pojawia się pogląd, zaczyna zdobywać coraz więcej zwolenników, że kurator zawodowy nie ma tego w zakresie obowiązków tak bardzo, jak ma to właśnie PCPR. Na podstawie art. 109 par. 4 kro. Ja także długo posiłkowałam się swoim kuratorem, ale ostatnia kompleksowa lustracja/wizytacja nie pozostawiła wątpliwości, że nadzór jest to jednak działka służb wypłacających świadczenia z tytułu częściowego pokrycia kosztów utrzymania dziecka umieszczonego w rodzinie zastępczej. Nie jest wykluczone, że po takich strasznych dramatach praktyka znów pójdzie w kierunku wiekszej aktywnosci kuratorów.
Oczywiście piszę tu wyłącznie o etapie postępowania wykonawczego, bo przed rozpoznaniem wniosku zawsze zasięgam opinii - pozytywnej - MOPS-u, co wynika z ustawy o pomocy społecznej. Bez wywiadu kuratora także nie wydaję orzeczenia.
Jednak mam taki wewnętrzny niepokój za każdym razem....
Tak, wiem......ale kuratora wysyłam, bo tych rodzin nie mam dużo, a spokojniejsza jestem. Więc dopóki się nie buntują.... Zresztą na ogół chodzą społeczni.
"iga" napisał:
Tak, wiem......ale kuratora wysyłam, bo tych rodzin nie mam dużo, a spokojniejsza jestem. Więc dopóki się nie buntują.... Zresztą na ogół chodzą społeczni.
No widzisz, a ja mam bardzo dużo rodzin zastępczych, co zresztą też wzbudziło zdziwienie wizytatorki, bo umieszczeń w dd mam 10%, a w rodz. zast. - 90 % w skali roku w grupie dzieci zabieranych od rodziców. Dlatego moi kuratorzy to musieliby połowę swego czasu na nadzory i jednorazówki przeznaczać na kontrolowanie rodzin zastępczych. Niejako przy okazji wykonywania innych czynności służbowych i tak pozyskują pewne informacje, które w razie potrzeby mogą stanowić podstawę wszczęcia nowej sprawy. jednak zasadniczo ciężar kontroli został z nas zdjęty. Starałam się nie zlecać społecznym, za to oni chyba nie dostawali ryczałtu.
Miło, że znów nas temat połączył "online".
Pozdrawiam
Muszę się temu bliżej przyjrzeć.
Pozdrawiam!
A czy w Waszym sądzie zdarzyło się kiedyś, że ustanowiono rodzinę zastępczą w osobie, która nie spełnia podstawowych warunków: nie ma stałej pracy, ma kiepskie warunki mieszkaniowe, a co gorsza jest ograniczona we władzy rodzicielskiej nad swymi biologicznymi dziećmi -- dla dobra dziecko, aby maly brzdąc nie poszedł do domu dziecka??
Bo u mnie tak i obecnie po 4 latach, w których pan miał szansę by spełnić te warunki ale tego nie zrobił - rozwiązałam tę rodzinę, choć nie bez wątpliwości, bowiem dziecko jest przywiązane to tego nieco dziwnego pana i opinie kuratorow ( i świadków) odnośnie do opieki nad dzieckiem są dobre.
W moim wydziale - zdarza się. Ustawa o pomocy społecznej stawia tak wysokie wymagania kandydatom na spokrewnioną rodzinę zastępczą, że na naszym terenie trudno znaleźć rodzinę, która spełnia te warunki. Jeżeli mamy wątpliwości to poddajemy rodzinę zastępczą nadzorowi kuratora i w Opm sprawdzamy, czy prawidłowo funkcjonuje. Jeżeli nie, to rozwiązujemy rodzine zast. Taka jest praktyka. Czasami, gdy dziecko jest brzdącem, lepiej wcześniej podjąć radykalną decyzję o placówce niż po 2-3 latach zabierać dziecko z domu.
Dla mnie ograniczenie władzy rodzicielskiej przez umieszczenie dzieci w placówce czy w rodzinie zastępczej to jakieś kuriozum. Moim zdaniem ograniczenie władzy rodzicielskiej powinno być co najwyżej przez nadzór kuratora. Natomiast w sytuacji gdy rodzice de facto tej władzy nie sprawują - a prawda jest taka, że jeśli chodzi o dzieci w w domach dziecka czy w rodzinach zastępczych - to jej nie sprawują - w takich wypadkach powinno się orzekać pozbawienie władzy rodzicielskiej. W stosunku do dzieci umieszczonych w domu dziecka czy w rodzinie zastępczej rodzice realizują w zasadzie tylko kontakty (które nie są elementem władzy rodzicielskiej) i czasem obowiązek alimentacyjny, który równie dobrze może istnieć samoistnie - tj. bez władzy rodzicieslkiej.
Obowiązek zgłoszenia dzieci do ośrodka adopcyjnego powinien wtedy następować po jakimś czasie (np. po roku - by dać szansę rodzicom uporządkować swoje życie i starać się o przywrócenie im władzy rodzicielskiej). Ponadto złożenie przez rodziców wniosku o przywrócenie im władzy rodzicielskiej w określonym czasie (np.roku) od orzeczenia pozbawienia rodziców władzy rodzicielskiej mogłoby przerywać bieg terminu do zgłoszenia dziecka do ośrodka adopcyjnego (jednak po upływie tego terminu już nie miałby takiego skutku, by nie torpedować ewentualnych adopcji). Wykluczyłabym też możliwość zgłoszenia dziecka do ośrodka adopcyjnego gdy trafi ono do rodziny zastępczej spokrewnionej np. swoich dziadków czy starszego rodzeństwa - ale zawiadamiałabym wtedy prokuraturę o potrzebie wystąpienia z pozwem o alimeny dla dziecka.)
Jestem przekonana, że rodzice, którym na dzieciach zależy, stanęliby na głowie by je odzyskać - a zmobilizowałoby to wreszcie do takich starań, podczas gdy teraz dzieci nierzadko do pełnoletności przebywają w rodzinach zastępczych czy w domach dziecka i mają zmarnowane dzieciństwo, bo rodzice nie mogą się zdecydować czy chcą te dzieci czy nie.
Zbyt radykalne?
Ja się z Tobą co do zasady zgadzam Iga. Rodzice, którzy są ograniczeni we władzy rodzicielskiej faktycznie czasami latami nic nie robią, aby odzyskać dzieci, w ogóle im na nich nie zależy. A dzieciaki siedza w placówkach, demoralizują się, rozrabiają, a przede wszystkim jak nie znajdzie się rodzina zastępcza to zostają w placówkach do pełnoletności. Gdyby rodziców od razu pozbawić władzy to dzieci mogłyby iśc do adopcji.
Może nie powinno się stosować takiego trybu automatycznie do wszystkich rodzin, ale odnośnie do rodziców, którzy już mieli kilkoro dzieci, które skończyły w placowkach albo MOSach, MOWach czy poprawczakach to napewno należałoby podjąc radykalne kroki.
"iga" napisał:
Wykluczyłabym też możliwość zgłoszenia dziecka do ośrodka adopcyjnego gdy trafi ono do rodziny zastępczej spokrewnionej np. swoich dziadków czy starszego rodzeństwa - ale zawiadamiałabym wtedy prokuraturę o potrzebie wystąpienia z pozwem o alimeny dla dziecka.)
A to nie bardzo rozumiem... To nie dopuściłabyś pozwu o alimenty złożonego w imieniu dziecka przez rodzinę zastępczą?
W odpowiedzi na pytanie asesor moniki - tak, zdarza nam się, dokładnie z tych powodów, o których piszesz.
Co do stanowiska igi, to w większości się z nim zgadzam. Nie może być władza rodzicielska ograniczona przez długie lata, a dziecko siedzi w placówce. Jednak są różne przypadki, gdy dziecko trafia do domu dziecka, więc nie podchodziłabym do tego tak radykalnie i dopuszczam DD, jako formę ograniczenia władzy rodzicielskiej. Gdy mimo to, mimo braku obiektywnych przeszkód rodzice dalej nic nie robią, to kolejnym krokiem jest pozbawienie. Poza radykalnymi przypadkami, raczej uważam, że jedną szansę trzeba dać.
Oczywiście, że rodzina zastępcza ma prawo złożyć pozew o alimenty - skoro jej obowiązkiem jest troszczyć się o utrzymanie dziecka. Niemniej rodziny zastępcze rzadko składają pozwy o alimenty, a jako sąd nie bardzo mogę im to nakazać. Wiem, że swego czasu naciskały na nich MOPSY - uzależniając od tego wysokość świadczenia.
Szczególnie irytujące są przypadki, gdy rodzice usiłują wygodnie urządzić się w ten sposób, że podrzucają dziecko dziadkom jako rodzinie zastępczej - zapewniając sobie w ten sposób utrzymanie dzieci przez państwo (krótko mówiąc z naszych podatków).
Władza rodzicielska w przypadku rodzin zastępczych i placówek jest dla mnie fikcją. Jeśli dziecko ma małe szanse na adopcję, to niestety zazwyczaj w praktyce pozostaje się przy ograniczeniu (bo pacówka nie wnosi o pozbawienie, tym bardziej nie czyni tego rodzina zastępcza, a my zawsze mamy full roboty by wszcząć takie postępowanie z własnej inicjatywy). Schody zaczynają się, gdy dziecku trzeba wydać paszport czy wykonać pilny zabieg, a mamusia i tatuś są gdzieś "w Polsce", albo jeszcze dalej - i nie ma komu wyrazić na to zgody.
Przyznaję Wam jednak rację - choć z innego powodu. Nie szansy dla rodziców, ale dla dziecka. Są sytuacje nie budzące wątpliwości gdzy rodziców trzeba pozbawić władzy rodzicielskiej - np. gdy znęcali się nad dzieckiem. Takie dziecko powinno być od razu zgłaszane do ośrodka adopcyjnego, a nie dopiero po upływie jakiegoś czasu (i to kładzie mój pomysł na łopatki ).
Z kryteriami dla rodzin zastępczych trochę mnie pocieszyłyście - też uważam je za zbyt rygorystyczne, choć domyślam się jakie cele temu przyświecały.
Jeżeli jest taka możliwość, to dla dobra dziecka lepszym rozwiązaniem jest pozbawienie rodziców władzy rodzicielskiej. Przepraszam, że napiszę o rzeczach oczywistych - ustawodawca w art. 111 k.r.o. mówi o nadużywaniu władzy i rażącym zaniedbaniu. Natomiast jeżeli chodzi o zagrożenie dobra dziecka - to ograniczenie władzy. Pamiętajmy też o art. 109 par. 4 k.r.o. - zawiadomienie PCPR i art. 111 par.1 a - pozbawienie władzy mimo udzielonej pomocy. Rolą MOPS, PCPR, kuratora jest wskazywanie na potrzebę zmiany orzeczenia i pozbawienie władzy. Myślę, że nie zdarzają się zbyt często takie sytuacje, by można było odrazu przypisać rodzicom nadużycie władzy czy rażące zaniedbanie. Napewno w wykonastwie nie można natomiast dopuszczać do sytuacji by dziecko przez długi okres czasu przebywało w placówce jedynie przy ograniczeniu władzy rodzicleskiej rodziców bez szans na powrót do domu.
Nie do końca wiem, czy ten post powinien być w tym temacie, czy powinnam założyć nowy, ale zaryzykuję, gdyż sprawa dotyczy rodziny zastępczej.
Siostra przyrodnia małoletniej wraz z mężem złożyła wniosek o umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej, jaką chcą dla niej stworzyć. Rodzice dziewczynki rozwiedli się w 2001 roku. Miejsce pobytu małej - obecnie 12-letniej ustalono przy matce. Ojciec dziewczynki przez następne lata miał większe lub mniejsze problemy z kontaktem z dzieckiem. Mieszka w odległości prawie 500 km. Dopiero niedawno ożenił sie i ma dziecko. Mimo problemów cały czas zachował kontakt z córką. Odwiedza ją raz na 2-3 miesiące, średnio co 2 dni długo rozmawia telefonicznie. 2 lata temu matka dziecka wyjechała za granicę. Wyjazd miał być na krótko, do pracy, żeby dorobić do renty. A potem przedłużał sie, przedłużał...
We wniosku o umieszczenie w rodzinie zastępczej wnioskodawcy piszą, że matka dziecka zostawiła kilkudziesięciotysieczny dług. Twierdzą, że ojciec dziecka ma ograniczone prawa rodzicielskie, chociaż w wyroku rozwodowym jest mowa o ograniczeniu wykonywania wł. rodz. Ojciec dziecka ustalił, że w większej części ten dług dotyczy mieszkania i rodzina jest zagrożona eksmisją. Nie zgadza się na ustanowienie rodziny zastępczej i wniósł o zmianę wyroku rozwodowego przez przyznanie mu opieki.
A! We wszczętym postępowaniu ustanowiono dla matki dziecka kuratora dla nieznanej z miejsca pobytu. Tyle, że kobieta utrzymuje telefoniczny kontakt z rodziną, a nawet przyjeżdża do Polski.
Jestem karnistką i w sprawach rodzinnych moja wiedza jest nikła. Czytam komentarze, rozpytuję znajomych a im więcej czytam i pytam, tym bardziej głupieję. Jakie realne szanse powodzenia mają wnioskodawcy o umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej, a jakie ojciec? Co w tej sprawie będzie ważne? Dodam, że ojciec i jego żona są urzędnikami z przyzwoitym wynagrodzeniem, warunkami mieszkaniowymi i bez obciążeń finansowych.
Będę wdzięczna za parę słów od postronnego fachowca.
Trudno mówić o końcowym rozstrzygnięciu - i jak wiesz, nie powinniśmy tego tego robić, dopóki nie przeprowadzi postępowania dowodowego. Nie chcę się wymądrzać - ale tak jest. Bywało, że ostatni dowód w sprawie wywrócił mi sprawę o 180 stopni. Dlatego nie podejmuję się mówienia Ci o szansach kogokolwiek na cokolwiek. Inna sprawa, ze Twój post nie dotyczy problemu prawnego - takich porad o jaką prosisz raczej sobie nie udzielamy, bo strony mogą czytać to forum.
To co mogę Ci powiedzieć jako karnistce, to ja w takich sprawach przeprowadzam dowody w postaci wywiadów kuratora w miejscu zamieszkania uczestników, opinii RODK w zakresie więzi emocjonalnych z rodzicami i ew. kandydatami na rodzinę zastępczą i ich kwalifikacji do sprawowania pieczy nad dzieckiem, obowiązkowo przesłuchuję uczestników (w tym wypadku z pominięciem matki, skoro jej miejsce pobytu nie jest znane - swoją drogą z kim teraz jest dziecko? ) ew. wchodzą w grę zeznania świadków. Jeśli dziecko jest starsze należy uwzględnić jego zdanie (przynajmniej opierając się na opinii z RODK).
Doskonale Cię rozumiem, bo podobnie reaguję na pytania o porady w sprawach karnych. Dziewczynka mieszka teraz z przyrodnią siostrą i jej mężem - wszyscy właśnie w tym zadłużonym mieszkaniu, zagrożeni eksmisją. Z tego co wiem kuratorzy już przeprowadzili wywiady. Podejrzewałam, że największe znaczenie może mieć opinia z RODK, jesli taki dowód zostanie dopuszczony. Jedynie utwierdzasz mnie w tym przekonaniu. Moje wątpliwości dotyczą - jakby to ująć - gradacji argumentów. Po jednej stronie jest dość dziwna rodzina na czele z matką uciekająca przed długami a po drugiej całkowicie przeciętny a zarazem prezentujący się solidnie ojciec. Wcale nie ukrywam, że mój tok myślenia jest taki, że skoro taki właśnie jest, to jak można co najmniej ograniczyć mu władzę rodzicielską? Przecież do tego to się sprowadza?
Sama dostrzegam u siebie oznaki tendencyjnej oceny
ponieważ czas mnie goni i tylko wpadłam na krótko, podsuwam naczelną zasadę prawa rodzinnego :
wyłącznie DOBRO DZIECKA jest nadrzędnym kryterium rozstrzygnięcia i przesądza o treści orzeczenia
notebene - kazus jest trudny i na tę chwilę każde orzeczenie jest możliwe
pozdrawiam i życzę spokojnego prowadzenie postępowania jak i salomonowego rozwiązania
Jeśli wykonywanie władzy rodzicielskiej powierzono jednemu z rodziców - to siłą rzeczy wiąże się to z ograniczeniem władzy drugiemu do określonych uprawnień i obowiązków. Wynika to wprost z przepisów (art. 58 par 1 kro lub 107 kro).
Jeśli dziecko mieszka z dalszą rodziną dłuższy czas, a matka nie wraca i się na to nie zanosi - powinno być wydane postanowienie sądu regulujące kwestię pieczy nad dzieckiem na czas trwania postępowania.
Żadne zarządzenia na czas trwania postępowania nie zostały wydane.
Czym różni sie orzeczenie z art. 58 kro i art. 107 kro, poza tym w jakim postępowaniu jest wydane? Wciąż mam przeświadczenie, że ograniczenie wykonywania władzy rodzicielskiej w wyroku rozwodowym z powodu rozłączenia rodziców to coś "mniej", niż ograniczenie z uwagi na zagrożenie dobra dziecka. Jeśli istnieje takie orzeczenie w wyroku rozwodowym, to czy należy rozumiec, że zdolność rodzica do sprawowania opieki nad dzieckiem została już raz negatywnie oceniona, i jeśli nawet zostanie zbadana, to w razie, gdyby sąd nadal podtrzymywał taką ocenę, to nie będzie wydawał takiego samego rozstrzygnięcia? Czy też powinno zapaść orzeczenie w trybie art. 107?
Zastanawia mnie jeszcze, czy wyjazd rodzica za granicę może być traktowany, jako trwała przeszkoda, o jakiej mowa w art. 111 par.1 kro. Jak uzasadnić ewentualną "trwałość" w czasach praktycznie nieskrępowanej możliwości przekraczania granic. Czytałam trochę o "eurosierotach", ale nie mam pojęcia, czy ma to jakieś istotne przełożenie na praktykę umieszczania w rodzinach zastępczych.
Problem wciągnął mnie już niezależnie od opisanego stanu faktycznego, więc proszę traktować te pytania, jako teoretyczne.
A tak w ogóle, to czy nie odbiegłam za bardzo od tematu?
sądzę, że nie odbiegłaś od tematu, z tą tematyką jest ciągle wiele problemów. a orzecznictwo nie jest jednolite.
Natomiast znaczenie ma w tych sprawach zmiana okoliczności - w przypadku zmiany sytuacji dziecka, zmiany postawy rodziców i także ich sytuacji, oczywiście po precyzyjnym ustaleniu stanu faktycznego w sposób, jaki wskazała Iga, możemy dokonać absolutnego wywrócenia orzeczenia. Stąd te sprawy o zmianę wyroku rozwodowego (separacji) w przedmiocie wykonywania władzy rodzicielskiej oraz wszystkie podobne w tym temacie. Cóż, nawet pozbawienie władzy rodzicielskiej nie jest dane na wieki, rodzic ma prawo wnieść o zmianę tego orzeczenia.
Twoje pytanie w kwestii przesłanki pozbawienia związane z wyjazdem rodzica za granicę jeszcze kilka lat temu nie miałoby szansy być sformułowane i odpowiedź na nie byłaby jednoznaczna. A dzisiaj ?? Jestem pewna, że już są wątpliwości. KRO jest stosunkowo starą instytucją i w tym zakresie prawo absolutnie pozostało w tyle za życiem. Może planowana nowelizacja coś tu zmieni? jeśli temat Cię zainteresował, stworzyłam nowy wątek w dziale prawa rodzinnego pt. Zmiany.
Pozdrawiam
[ Dodano: Sob Lip 19, 2008 12:47 pm ]
Zostawiła dzieci sąsiadom i wyjechała do Anglii
http://polskatimes.pl/stronaglowna/23484,zostawila-dzieci-sasiadom-i-wyjechala-do-anglii,id,t.html
Grażyna S. z Roszkowa w Wielkopolsce wyjechała za granicę, a dwoje swoich dzieci zostawiła pod opieką sąsiadek.
3-letnim Kamilem i 5-letnią Walerią zajmować się miały schorowane kobiety. Skutek był taki, że maluchy pozbawione były podstawowej opieki, pozostając w domu same w fatalnych warunkach higienicznych.
O tym, że dzieci mieszkają w brudzie i smrodzie, ktoś z mieszkańców wsi poinformował pracowników opieki społecznej w Skokach.
30 czerwca pojawili się w domu Grażyny S. i zastali dramatyczną sytuację. W kuchni i łazience unosił się smród. Dzieci były brudne, a po mieszkaniu rozrzucona była odzież i zepsute jedzenie.
Sąd Rejonowy w Wągrowcu, natychmiast powiadomiony o sprawie, jeszcze tego samego dnia do Roszkowa wysłał kuratora w asyście policji.
- Mieliśmy już interwencje w tym domu - informuje Jacek Matysiak, szef policji w Skokach.
Kurator zabrał dzieci spod opieki sąsiadek, które nie wiedziały nawet, że maluchy są chore. Matka nie wspomniała im o tym, nie przekazała też leków.
- Z relacji zastanych na miejscu osób wynikało, że kobieta wyjechała do Anglii - wyjaśnia Matysiak. - Miała tam pojechać z nowo poznanym mężczyzną.
Dzieci trafiły do wągrowieckiego szpitala. Tu potwierdzono chorobę 3-letniego chłopca. Miał ropne zapalenie migdałów i ucha. Podano mu potrzebne antybiotyki. Natomiast u jego starszej siostry wykryto opóźnienie w rozwoju, dziewczynka ma zeza i wadę wymowy. Po kilkudniowym pobycie w szpitalu dzieci umieszczono w rodzinie zastępczej.
Nie są to jedyne dzieci Grażyny S. Dwójkę starszych zabrano jej już wcześniej. Ojciec dzieci nie żyje.
Jak udało się nam ustalić, matka wróciła już z Anglii. Jednak kobieta nie zainteresowała się tym, gdzie są jej dzieci. Nie zgłosiła się też do sądu w Wągrowcu. Po dwudniowym pobycie w domu wyjechała. Prawdopodobnie z kolejnym nowo poznanym mężczyzną. Nie wiadomo, gdzie jest teraz.
O dalszym losie Kamila i Walerii na początku września zdecyduje sąd rodzinny. Do tego czasu rodzeństwo będzie przebywało u rodziny zastępczej. Matka ma prawo je widywać.
Jako karnistka do szpiku kości za nic nie potrafię ogarnąć niektórych kwestii z prawa rodzinnego. A żeby nie śmiecić nowymi wątkami zapytam tutaj.
Wczoraj na włąsne oczy widziałam postanowienie o umiezczeniu dziecka w spokrewnionej rodzinie zstępczej, które nie zawierało żanego rozstrzygnięcia o władzy rodzicielskiej. Formalnego uzasadnienia nie znam. Po rozwodzie wykonywanie władzy rodzicielskiej powierzono matce, ojcu ograniczając do decydowania w najważniejszych kwestiach. Wiem, że to może być traktowane jako ograniczenie władzy rodzicielskiej. Ale co do matki zgłupiałam. Od paru lat jest za granicą, przed sądem reprezentowana przez kuratora da nieznanej z miejsca pobytu. Pozostawiła krewnym oświadczenie w formie aktu notarialnego o przekazaniu im władzy rodzicielskiej. Czy sąd mógł to zaakceptować??? Jeśli nie, to co poeta miał na myśli? Im więcej osób jest uprawnionych do decydowania o dziecku, tym lepiej ???
istnieje inne, wcześniejsze postanowienie o ograniczeniu władzy rodzicielskiej?
"kam" napisał:
istnieje inne, wcześniejsze postanowienie o ograniczeniu władzy rodzicielskiej?
Nic nie ma. Tylko orzeczenie o powierzeniu wykonywania władzy w wyroku rozwodowym.
Najprawdopodobniej miało tu miejsce umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej na podstawie ustawy o pomocy społecznej.
Art. 72. 1. Dziecku pozbawionemu całkowicie lub częściowo opieki rodzicielskiej zapewnia się opiekę i wychowanie w rodzinie zastępczej.
2. Rodzina zastępcza może być ustanowiona również dla dziecka niedostosowanego społecznie.
W takiej sytuacji sądy nie ograniczają władzy rodzicielskiej, jak w przypadku stosowania art. 109 kro, a jedynie umieszczają w rodzinie zastępczej.
"Ciacho" napisał:
Najprawdopodobniej miało tu miejsce umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej na podstawie ustawy o pomocy społecznej.
Art. 72. 1. Dziecku pozbawionemu całkowicie lub częściowo opieki rodzicielskiej zapewnia się opiekę i wychowanie w rodzinie zastępczej.
2. Rodzina zastępcza może być ustanowiona również dla dziecka niedostosowanego społecznie.
W takiej sytuacji sądy nie ograniczają władzy rodzicielskiej, jak w przypadku stosowania art. 109 kro, a jedynie umieszczają w rodzinie zastępczej.
Kto w takim wypadku reprezentuje dziecko? Jak dzieli się prawa i obowiązki między rodzicami a rodziną zastępczą? No i dlaczego Sąd nie przekazuje dziecka rodzicowi mającymi pełnię praw rodzicielskich i zdatnemu do takiej opieki ?(idealna opinia z RODK).
Jakie przesłanki mogły zadecydować?
Ale przede wszystkim interesuje mnie to, jak rokładają się prawa i obowiązki rodziców i rodziny zastępczej.
"Ciacho" napisał:
Najprawdopodobniej miało tu miejsce umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej na podstawie ustawy o pomocy społecznej.
Art. 72. 1. Dziecku pozbawionemu całkowicie lub częściowo opieki rodzicielskiej zapewnia się opiekę i wychowanie w rodzinie zastępczej.
2. Rodzina zastępcza może być ustanowiona również dla dziecka niedostosowanego społecznie.
W takiej sytuacji sądy nie ograniczają władzy rodzicielskiej, jak w przypadku stosowania art. 109 kro, a jedynie umieszczają w rodzinie zastępczej.
TAK?
Delikatnie to ujęłaś Moni.
JUż widziałam uzasadnienie postanowienia, o którym pisałam wyżej. Podstawą umieszczenia dziecka w rodzinie zastępczej wskazano art. 109 krio. W treści uzasadnienia sa stwierdzenia jak np.: "ojcu dzicka nie można nic zarzucić" Ogólnie Sąd stwierdził, że z uwagi na kilkuletnią rozłąkę dizecka z ojcem z racji zamieszkiwania w różnych miastach, nie ma między nimi odpowiedniej więzi. Tak jak pisałam wcześniej ani w sentencji orzeczenia ani w uzasadnienia Sąd nie zająknął się na temat władzy rodzicielskiej.
Ponawiam pytanie - czy tak powinno być, czy może ograniczenie władzy rodzicielskiej rodziców jest dorozumiane. I kto teraz podejmuje decyzje co do dziecka?
"Patrycja" napisał:
Ponawiam pytanie - czy tak powinno być, czy może ograniczenie władzy rodzicielskiej rodziców jest dorozumiane. I kto teraz podejmuje decyzje co do dziecka?
jeśli chodzi o drugie pytanie, to jakąś odpowiedź daje art.112[1] kro
a komentarze do pierwszego były już wyżej
Dobry wieczór Panie i Panowie Sędziowie!
Potrzebuję Waszej pomocy w sprawie, której jestem stroną. (Jeśli administrator przesunie mój wątek do działu Help for student nie obrażę się…) 🙏🏻
Sprawa rzecz jasna cywilna.
Otrzymałem wyrok pierwszej instancji, mój „rofesjonalny pełnomocnik” nie spisał się. Jestem z niego niezadowolony i chcę mu cofnąć pełnomocnictwo, zabrać dokumenty i pójść dwie ulice dalej do innej kancelarii, ale nagli mnie termin na odwołanie. Nie chcę oczywiście, aby je pisał mój dotychczasowy pełnomocnik.
Jak wygląda zatem procedura zmiany pełnomocnika. Nowy adwokat musi w końcu zapoznać się z kilkoma tomami akt, a na to potrzeba czasu - czas na odwołanie biegnie…
Wiem, że termin na odwołanie jest określony w ustawie. Czy sąd w takim wypadku (zmiana pełnomocnika, który musi zapoznać się z aktami) może go wydłużyć? Jeśli tak, to o ile?
sorrki ale porad prawnych nie udzielamy ❌
Po poradę prawną pójdę do nowego adwokata w poniedziałek, ale od Was chciałem się dowiedzieć czego mogę się spodziewać.
Co do porad prawnych. Gdybyście ich udzielali to na pewno zarobilibyście więcej niż w sądzie.
Pozdrawiam.
co innego pomoc w rozwiązywaniu kazusów na poziomie akademickim, co innego pomoc w konkretnej sprawie.