Środa, 30 października 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 6092
Środa, 30 października 2024
2019-03-18

Adwokat czy mecenas?

Pragnąłbym poruszyć kwestje charakteru nie tyle ściśle prawniczego, ile społeczno-obyczajowego, może nawet trochę drastyczną; dla adwokatury polskiej wszakże jak mi się zdaje bynajmniej nie obojętną. Podkreślam słowo "adwokatury", lekceważenie bowiem i - jakby powiedzieli w Małopolsce - "utrącenie" tego pięknego i zaszczytnego tytułu, tytułu "adwokata" i mnie - jako byłemu adwokatowi - poważnie leży na sercu.

Głos Sądownictwa,1932, R. 4, nr 7

A czyżby i sami p. p. adwokaci pięknego tego tytułu wstydzić się mieli, a nawet czuli się jakby obrażonymi, jeśli, czy to w rozmowie, czy w korespondencji, ktoś, nie świadomy rozpanoszonego nic wspólnego z dziś obowiązującem ustawodawstwem nie mającego zwyczaju, nazwie któregoś z nich adwokatem, a nie... mecenasem? W żaden sposób nie mogę temu wierzyć i z góry oświadczam, że jest to widocznie rezultat jakiejś niezrozumiałej mistyfikacji. A tymczasem i klijenci, jak również i znajomi adwokata, są nieraz w wielkim kłopocie jak mają go tytułować, aby się przypadkiem nie obraził.

Rozumie się że skoro mamy już obecnie znowu dawnych wojewodów i starostów, mamy sądy grodzkie i t. d., to możnaby wznowić i tytuł "mecenas". Nie inaczej wszakże, jak w drodze ustawodawczej. A tymczasem w opracowanym przez członka Komisji Kodyfikacyjnej, p. Litauera, projekcie nowej ustawy o adwokaturze - z zamiarem wznowienia w drodze ustawodawczej tego anachronicznego tytułu bynajmniej się nie spotykamy. Uważano to widocznie za zupełnie zbyteczne tak samo, jak wznowienie w trybie ustawodawczym, dajmy na to, tytułów: kasztelana, podkomorzego lub podsędka. Wprowadzenie zaś tych i im podobnych tytułów w drodze tradycji czy fantazji - grzeszy wprost śmiesznością.

Niema również żadnej w tym sensie wzmianki i w projekcie ustroju adwokatury, wygotowanym w podkomisji przygotowawczej Komisji Kodyfikacyjnej, ani wreszcie w projekcie opracowanym w Ministerstwie Sprawiedliwości już wniesionym do Sejmu.

Jak wiemy - przed reformą sądową 1876 r. zastępcy stron w sądach w b. Królestwie Polskiem dzielili się na cztery kategorje:

1) t. zw. obrońcy, ustanowieni reskryptem ministerjalnym z dn. 30. VII. 1808 r., dla mianowania których wyższe wyksztalcenie prawnicze nie było wymagane i którzy mieli prawo stawać wyłącznie w sądach policji prostej i poprawczej;

2) w tychże sądach i prócz tego w trybunałach cywi1nych, zgodnie z instrukcją Ministra Sprawiedliwości z d. 13.VII.1809 r., mieli prawo stawać t. zw. patronowie, przyczem dla mianowania na to stanowisko niezbędny był, prócz dyplomu uniwersyteckiego, jeszcze egzamin t. z. "asesorski";

3) w tychże sądach i trybunałach, a takie i w sądzie apelacyjnym mogli, zgodnie z tąż instrukcją, bronić spraw cudzych adwokaci, promowani przez władzę sądową, z liczby patronów po złożeniu egzaminu "sędziowskiego" i

4) ustanowieni przez tęż instrukcję przy sądzie kasacyjnym mecenasi, którzy, chociaż w r. 1842, z wprowadzeniem w Polsce IX i X depart. senatu rosyjskiego, byli przemianowani na ,,obrońców przy warszawskich departamentach senatu", zgodnie wszakże z ustaloną tradycją, korzystali i nadal z tytułu ,,mecenasa" i z prawa stawania w sądach wszystkich instancyj.

To specjalne wyróżnienie, zbyteczne dzięki szczególnym zasługom, otrzymali rozumie się , obrońcy najwybitniejsi, najzdolniejsi i najdoświadczeńsi. W r. 1876 obrońcy wszystkich trzech ostatnich kategoryj zostali zrównani i przemianowani na adwokatów przysięgłych; z urządzeniem zaś sądownictwa i palestry w niepodległej Polsce - słowo "przysięgły" odrzucono i prowadzenie spraw cudzych w sądach poruczono adwokatom.

W ich liczbie znaleźli się jeszcze, a może i dziś się jeszcze znajdują i niektórzy z dawniejszych prawdziwych mecenasów (a właściwie mówiąc - obrońców przy warszawskich departamentach senatu) i o ile i obecnie do palestry polskiej należą, tylko oni, czyli, że tak powiem, weterani adwokatury, mieliby prawo (bardzo zresztą wątpliwe) do używania i dziś, po dawnemu tytułu mecenas, który zresztą - jak powiedziano wyżej legalnie przestał istnieć jeszcze w r. 1842-gim.

Z jakiej wszakże racji, z przywileju tego mieliby prawo korzystać wszyscy, należący obecnie do palestry, adwokaci, nie wyłączając - niech mi wolno będzie tak się wyrazić - i nowoupieczonych, mało jeszcze doświadczonych członków palestry, którzy jeszcze być może wczoraj, zajmowali skromne stanowiska aplikanta?

Chodzi mi tu zasadniczo jednak nie o to, pragnąłbym bowiem wziąć pod swoją obronę ten piękny i zaszczytny tytuł adwokata, stosowany jeszcze przez rzymian i przejęty przez nas od Francji. Nie mówiąc już o tem, że nikomu przecież chyba nie przyjdzie do głowy zamiast słowa "adwokatura" (palestra) używać słowa "mecenasostwo', albo ustanawiać mecenasowskie rady, - wiemy wszakże wszyscy, że mecenas (mècéne) - to protektor, opiekun, działacz na polu społecznem lub filantropijnem, popierający sztuki piękne, instytucje naukowe i społeczne, ale nie koniecznie obrońca przed sądem.

Więc cui bono ta terminologiczna maskarada? Poco to strojenie się w pióropusze dawnych minionych czasów? Prawdziwie poważny mąż o tytuły nie dba, pomny na to, że nie suknia zdobi człowieka, lecz człowiek suknię. Powiedzą mi, być może, że przecież adwokaci nie tylko nie domagają się sami, aby ich w taki sposób tytułowano, ale też nie mają możności ani temu zapobiec, ani temu przeszkodzić.

Otóż, zdaje mi się, że to nie wystarcza. Spotykamy się bowiem z milczącem tolerowaniem przez pp. adwokatów nietylko nazywania ich tym, nie przysługującym im tytułem, w życiu prywatnem, w mowie potocznej, w prywatnej korespondencji, ale i w sferze ich działalności zawodowej. Bo oto, nie mówiąc już o tytułowaniu adwokatów mecenasami przez ich klijentów, znane są wypadki, kiedy przewodniczący na posiedzeniu sądowem, zwracając się publicznie podczas rozprawy sądowej do adwokata, przez kurtuazję tytułuje go: "panie mecenasie".

A oto przykład: Pod ogłoszeniem o mającym się odbyć 18 stycznia 1930 r. balu reprezentacyjnym stowarzyszenia aplikantów sądowych i adwokackich w Warszawie, na ogłoszonej w pismach: liście honorowych gospodyń i gospodarzy znajdujemy jedną mecenasową i 22 mecenasów.

Gdyby przewodniczący na sądzie w sprawie cywilnej zwracając się do adwokata, użył, dajmy na to, słów: "panie obrońco" - czyż nie spotkałby się ze stanowczym tego ostatniego protestem? Dlaczego więc nie prostują błędnego tytułowania "in plus".

Czyż p.p. członkom palestry polskiej to piękne miano "adwokat" nie wystarcza? Czy i Rady Adwokackie nie uznają za swój obowiązek zajęcia w danej sprawie odpowiedniego stanowiska?

Mimochodem na tem miejscu zaznaczyć muszę, że w gronie braci adwokackiej są jednostki, nietylko nie sympatyzujące z takim stanem rzeczy, ale i publicznie przeciwko takowemu protestujące.

Bo oto dnia 17 marca 1929 r. pojawił się w jednem z pism codziennych artykuł nieodżałowanej pamięci adw. Henryka Cederbauma, długoletniego członka Naczelnej Rady Adwokackiej, w którym, nawiązując do niedawno (24.11.1928 r.) wydanego rozporządzenia. Prezydenta Rzplitej ,,0 zmianie niektórych przepisów Kod. Karn. 1903 r." (Dz. Ust. Nr. 21, p. 177) i kierując się widocznie temi samemi co i ja, pobudkami moralno-społecznego charakteru, przypomina, że rozporządzenie to grzywną do 1.000 zł. karze tych, którzy przywłaszczają sobie nieprzynależne im stanowisko, rangę lub tytuł albo noszą ordery, do których nie mają prawa.

"W zasadzie - oświadcza autor - jest to przepis bardzo pożyteczny, ustanowiony w celu, ażeby wreszcie położyć tamę tak rozpanoszonej u nas manji podszywania się pod godności. Przecież każdy kancelista pretenduje do tytułu radcy, pokątny doradca zwie się "mecenasem" i bierze na lep tych, którzy poszukują fachowej rady i pomocy prawnej; rządca zwie się conajmniej administratorem, albo nawet dyrektorem; a pierwszy lepszy technik mieni się inżynierem. Ale pycha i próżność ludzka mocniejsze są od wszelkich kar i zakazów. Obym się mylił - dodaje autor - ale prawodawca nie da im rady. Ale co będzie - zapytuje w konkluzji - z tytułami honorowymi, które, jak wiadomo, w demokracji, szczęśliwie nam panującej, zostały zniesione?

I rzecz szczególna: im bardziej chełpimy się równouprawnieniem, zniesieniem przywilejów kastowych, tem większy pęd w społeczeństwie odczuwać się daje do przeżytych form, w które chciałoby się tchnąć nowe życie. Nie wyciągamy, co prawda, z lamusu pancerzy, aby się w nie przystroić, ale z pyłu bibljotecznego archiwów wydobywamy stare przezwiska, dawno przebrzmiałe przydomki i tą drogą staramy się zaimponować marnemu plebsowi”.

Złote słowa. Podpisuję się pod niemi obiema rękami.

Przy tej okazji uważam za wskazane nadmienić, że byłoby może pożądanem wniesienie do wniesionego do Sejmu projektu ustawy o ustroju adwokatury, poprawki, polegającej na tem, że pewną liczbę najzasłużeńszych i najdoświadczeńszych adwokatów wyróżnia się przez przyznanie im wyłącznego prawa stawania w Sądzie Najwyższym z nadaniem im jednocześnie dawnego, istniejącego do reformy 1876 r., tytułu "mecenasa" lub "obrońcy przy Sądzie Najwyższym". Wyboru kandydatów na takie stanowisko mógłby dokonywać Sąd Najwyższy, czy to z własnej inicjatywy, czy na wniosek rad adwokackich.

A.Bardzki

Od Redakcji: pisownia oryginalna