Obrazki z życia sądowego Francji.
Po rozprawie poprosiłem o tekst sentencji wyroku. - Ależ - odrzekł Prezydent Sądu - ja nie piszę tej sentencji, wystarczy to wszak, że ją ogłaszam publicznie. Sekretarz jest od tego, by to zanotować.
Głos Sądownictwa,1932, R. 4, nr 4
Zaiste swoiste być muszą obserwacje prawnika, który wszystkie objawy życia pragnie uchwycić we właściwe formuł prawne – tak jak to czyni sędzia orzekający, który dopiero stany faktycznie zbiera i sprawdza je, czy się mieszczą w ułożonych zgóry schematach i stanach prawnych.
Sąd Pierwszej Instancji. Bardzo mi przyjemnie - zapraszał Prezydent Sądu Pierwszej Instancji - gości i przyjmować Kochanego Kolegę z Warszawy, gdyż dobrze oceniam wartość kulturalną bohaterskiego narodu polskiego i dobrze rozumiem treść przyjaźni polsko-francuskiej. I przez dłuższy czas oprowadzał mnie Prezydent po sądzie, sekretarjacie i archiwum sądowem, a na pożegnanie nas zaprosił na rozprawę, sądową. Jutro sądzi Trybunał Cywilny, pojutrze Trybunał Poprawczy, a potem już ferje letnie.
***
- Proszę Pana - rzekł Przewodniczący Trybunału do przygodnego tłomacza polsko-francuskiego - niech Pan oskarżoną zapytuje głośniej, gdyż na sali znajduje się, gość, który rozumie mowę polską. W ten sposób Przewodniczący pragnął skontrolować ścisłość tłumaczenia zarówno jego pytań jak dawanych przez oskarżoną odpowiedzi.
I tu następuje urozmaicenie. Biegłego ogarnia pasja i zamiast usłuchać, zaczyna złorzeczyć Przewodniczącemu głosem podniesionym:
- Jo tam długo bajcował nie będę - wybuchnął - jo wole buty szyć, bo więcej zarobię ... - i, nie kończąc swej pracy tłomacza, czapkę apaszowską na głowę nacisną, ostentacyjnie twarzą od sądu się odwrócił i pewnym głośnym krokiem począł się oddalać, lecz nie zdążył wyjść, gdyż z polecenia Przewodniczącego został przytrzymany w celu sporządzenia protokułu zajścia.
Na sali zapanowała cisza i przygnębienie.
Zresztą sprawa musiałaby ulec odroczeniu wobec braku tłumacza. Wreszcie na zaproszenie Prezydenta Trybunału, by nie przedłużać aresztu polki, któraby cierpiała niewinnie za winy krnąbrnego szewca, zgodziłem się na objęcie roli biegłego - tłumacza polsko-francuskiego.
- Nazywa się Pan Dr. Karol Czałczyński i jest Pan Sędzią Sądu Grodzkiego w Warszawie - rzekł przewodniczący.
- Tak, odpowiedziałem.
- Przez podniesienie prawej ręki: przyrzeka Pan, że w roli biegłego tłumacza spełni Pan dokładnie swe obowiązki - kontynuował Przewodniczący.
- Podnosząc rękę, odpowiedziałem, - tak.
***
I dziwnie czułem się tej roli tłumacza przed sądem francuskim, orzekającym w pierwszej instancji trójosobowo, siedzącym za okrągłym stołem, mającym kształt półksiężyca, odwróconego rogami do publiczności. Z jednej strony stołu zasiadał prokurator, z drugiej sekretarz. Wszyscy w czarnych togach, nie wyłączając adwokatów. Sąd ten robił wrażenie małego parlamentu. Przed sądem w pewnej odległości znajduje się mała półokrągła barjerka, przed którą, zatrzymują się świadkowie, by zeznania swe złożyć. Za tą barjerką ławy dla oskarżonych i osób aresztowanych wraz z konwojentami.
Z ławą tą łączą się i do niej przylegają ławy z pulpitami, przeznaczone dla pełnomocników procesowych. Na pulpitach rozkładają sobie adwokaci akta i notatki, a na ławie przysiadają się do nich często ich mocodawcy, by do ostatniej chwili służyć wiadomościami koniecznemi dla sprawy. Za temi ławami adwokackiemi ustawiono ławy dla publiczności.
***
- Proszę zapytać oskarżonej skąd się u niej wzięły srebra i platery, skoro nie przyznaje się do winy popełnienia kradzieży.
- Oskarżona twierdzi, ze przedmioty te zostały jej przez zemstę podrzucone.
Po zakończeniu przewodu Przewodniczący ogłosił sentencję wyroku, przyczem wszyscy, z wyjątkiem składu sądzącego, stali.
Po rozprawie poprosiłem o tekst sentencji wyroku.
- Ależ - odrzekł Prezydent Sądu - ja nie piszę tej sentencji, wystarczy to wszak, że ją ogłaszam publicznie. Sekretarz jest od tego, by to zanotować. Sekretarz pokazał mi lakoniczną notatkę na okładce aktu: "uniewinnić". - Komu ten pospiech jest potrzebny, czy ta notatka na razie nie wystarczy - i by wyprowadzić mnie ze zdumienia z jakiem wysłuchałem tych wyjaśnień, pokazał mi szereg tomów oprawnych, zatytułowanych "Orzecznictwo Trybunatu Pierwszej Instancji w C...", gdzie zebrane były kolejno wszystkie wyroki, wzorowo zredagowane.
***
Po przerwie wprowadzono przed oblicze sądu zatrzymanego szewca. Po ustaleniu generaliów, Przewodniczący zapytuje niedoszłego tłomacza, czy przyznaje się do okazania nieposzanowania sądu w czasie rozprawy. Szewc milczy. Przewodniczący powtarza pytanie i poucza go, że w razie okazania skruchy uzyska przebaczenie. Upór szewca byt jednak nie do złamania.
- Byłem już na wojnie rosyjsko-japońskiej, znam Polskę, Rosję, Chiny - wycedził szewc.
- Ale zapytuję Pana, czy prosi Pan o przebaczenie - przerwał mu Przewodniczący.
- Ale w sądzie jestem poraz pierwszy w życiu – dokończył niefortunny tłomacz.
Wkońcu sąd skazał go na pozbawienie wolności z zawieszeniem wykonania kary.
***
Obrona. Korzystałem też z uprzejmości adwokatów, którzy mnie do ław swoich zaprosili i w arkada sztuki obrończej wtajemniczali.
Zresztą, psychologja sędziów europejskich jest prawie jednakowa i dlatego też technika obrończa w różnych krajach nie odbiega za bardzo od szablonu.
Słyszy się np. w sądzie pracy taki zwrot:
- Wysoki Trybunale! Jestem biednym robociarzem i nie znam tajemnic formułek prawnych. W imieniu trzech zredukowanych pracowników, jako ich pełnomocnik, a zarazem sekretarz generalny związku zawodowego wnoszę o zasądzenie powództwa od pozwanego syndykatu, gdyż tego wymaga słuszność i sprawiedliwość (na sali oklaski).
Adwokat nie podzielił sympatyj licznie zebranej publiczności, głosząc na wstępie swej repliki:
- Szanowni Sędziowie! Przedewszystkiem kwestjonuję ważność upoważnienia mojego przedmówcy, który nie będąc adwokatem, lecz jedynie sekretarzem generalnym związku zawodowego, nie ma prawa występowania przed Wysokim Sądem (na sali syk niezadowolonych). Jednocześnie wnoszę o oddalenie powództwa (głosy: oh la la), gdyż mój mocodawca lojalnie wykonał umowę. Wypłacił pracownikom ich należność, lecz nie chciał odnawiać z nim kontraktu z tej prostej przyczyny, że w ostatnich czasach powodowie byli głównymi organizatorami strejków w naszych zakładach przemysłowych. Żądania powodów są niesłuszne i żadnego wpływu na to nie może mieć osoba plenipotenta, który, jako sekretarz generalny związku zawodowego, może się tłumaczyć niejasnością lub niedostępnością formuł prawnych, ale które jednak nie przestały obowiązywać; dura lex, sed lex (na sali ogólne pomruki niezadowolenia przechodzą w hałas, słyszy się głosy: widzieliście coś podobnego).
- A proszę Sądu - przemówił obrońca w innym Trybunale w czasie karnej rozprawy głównej - Pan Prokurator dał wyraz szczerego oburzenia z tej racji, że mój klijent nazwał posterunkowego idjotą. Nie podzielam oczywiście wniosku prokuratorskiego o potępienie czynu oskarżonego i o wymierzenie surowej kary winowajcy. Proszę o ułaskawienie oskarżonego. Klijent mój zatrzymał samochód, pytając o kierunek jazdy. Funkcjonarjusz policji odpowiedział wymijająco. Mój klijent zapytał się wówczas o adres najbliższego garażu. Policjant oświadczył że adresu takiego nie zna. Wówczas mój mocodawca bez zamiaru znieważenia odrzekł, że ów policjant kieruje ruchem i orjentuje się, jak idjota... i...
- Ja mam na to dowody - wtrącił oskarżony - lecz nie dokończył, gdyż widok ponsowiejącego i syczącego ze złości obrońcy kazał mu przerwać swe wywody.
Teza obrończa została bowiem w zarodku udaremniona.
- Panie Adwokacie - zapytałem w jednym z sądów członka palestry miejscowej - czy wszyscy obecni w tej chwili na sali rozpraw obrońcy są adwokatami?
- Nie wszyscy na tych ławach są adwokatami. Urzęduje tu również avoué (obrońca sądowy), przygotowujący spraw, ale który w zasadzie niema prawa obrony. Do niego, należy wykonanie wszelkich wstępnych czynności proceduralnych, a na sprawę główną, zjawia się adwokat. Jednak w sądach pokoju oraz w sądach pierwszej instancji, gdzie niema dostatecznej liczby adwokatów zezwala się omawianym avoué na stałe prowadzenie obron. Bronią, również aplikanci, zapisani do miejscowej Rady Adwokackiej.
- Jak mam rozumieć podpis na obwolucie, "Akta Dr. Jakóba Laurenta, następcy avoué Józefa Poncet"?
Urząd avoue ustanawia się przy każdym sądzie. Urząd ten można kupić i odziedziczyć, jak każda inną, własność prywatną. Widocznem jest, że Dr. Jakób Laurent kupił urząd avoué od Józefa Ponce!
- Niech Pan sędzia nie wraca do swego miasta autobusem - zakończył mój miły rozmówca - zawsze to wygodniej własnym samochodem. I wracaliśmy z rozprawy drogą wiejską, wyasfaltowaną prowadząca przez piękny górski krajobraz do sąsiedniego miasteczka. Tylne siedzenie wypełnione było aktami sądowemi, przy kierownicy uśmiechnięty adwokat, a przedemną tabliczka mosiężna z napisem: "Dr. Xavier Privat Avocat".
Dr. Karol Czałczyński
Od Redakacji: pisownia oryginalna