Zmierzch teorii prawa komunistycznego
Nowa konstytucja sowiecka, uchwalona w listopadzie r. ub. przez wszechzwiązkowy zjazd sowietów, niewątpliwie stanowi nową, epokę i to nie tylko w życiu politycznym Z. S. S. R., lecz i w dziedzinie prawa komunistycznego. Stawia ona wyraźna kropkę nad i oraz daje wskazówkę, w jakim kierunku rozwijać się będzie prawnicza myśl sowiecka, która dotychczas ulegała czasem nawet dość ostrym wahaniom. Należy zaznaczyć, że najważniejszym zadaniem teoretyków prawa komunistycznego było "wyłamanie się z odziedziczonych form prawa burżuazyjnego", lecz nawet "dernier cri" - sowiecki kodeks karny z 1926 roku - przekreślający rodzaj i gatunek kar, wyliczony w poprzednim sowieckim kodeksie karnym z 1922 r. i zastępujący je wyliczeniem "środków ochrony socjalnej”, gdyż kara z punktu widzenia prawnika komunistycznego była jedynie środkiem obrony dyktatury proletariatu nie zaś "odkupieniem winy" przez winowajcę - nawet i to przekreślenie pojęć "winy" i "kary", t. j. elementu odwetu nie zostało uznane przez ortodoksyjnych prawników partyjnych za "nowe słowo" prawa komunistycznego i z własnych szeregów padły ostre ciosy, zarzucające autorom tego nowego słowa jedynie formalną, zmianę terminologii.
Głos Sądownictwa 1937, R. 9, Nr 1
W związku z tym grupa teoretyków komunistycznego prawa karnego z komisarzem sprawiedliwości p. Krylenko na czele, skupiająca się przy akademii komunistycznej, pracowała przez dłuższy czas nad projektem nowego kodeksu karnego, mając na uwadze wytyczne nowego ustroju społecznego i w 1930 roku grupa ta ogłosiła projekt, który miał być "praktycznym podręcznikiem w walce proletariatu o zbudowani nowego społeczeństwa socjalistycznego aż do ostatecznego złamania oporu zgniecionych klas społecznych; w miarę zanikania tych klas oraz usuwania przeżytków starego ustroju, zrodzonych z eksploatacji, nastąpi przyzwyczajenie się nowego społeczeństwa do nowych norm życia społecznego, co spowoduje w ogóle brak potrzeby jakiegokolwiek prawa, a więc i prawa karnego".
Tego rodzaju teoria była konsekwentnym rozwijaniem marzeń samego Lenina, który twierdził, że w społeczeństwie komunistycznym, gdy zniknie państwo, zniknie też i represja karna. "Zbawieni od niewolnictwa kapitalistycznego, jego eksploatacji, niezliczonych koszmarów, bezsensowności, ludzie przyzwyczają się stopniowo do elementarnych, w przeciągu tysiąca lat ustalonych przepisów życia wspólnego, których będą przestrzegać bez specjalnego zmuszania ich do tego, bez specjalnego aparatu przymusu, który nazywa się państwem”.
Lenin marzył, że, jeśli po zniknięciu represji karnej nawet pozostaną jeszcze ekscesy poszczególnych jednostek, nie będzie do tego potrzebna specjalna maszyna, specjalny aparat do tłumienia, - będzie to czynić sam zbrojny naród z prostotą i łatwością, z jaką grupa ludzi cywilizowanych rozbraja dziś bijących się na ulicy. "Z początku będzie zanikać armia i marynarka, jako narzędzie najbardziej ostrego przymusu, następnie system karny i represyjny i wreszcie - przymusowy charakter pracy" - pisał inny marzyciel komunistyczny – Bucharin a Lenin w zasadzie z nim się zgadzał, szczególnie co do zaniku represji karnej.
Uczeń Lenina, Krylenko, zrozumiał tego rodzaju marzenia w sposób uproszczono - rewolucyjny, uznając, że "zasady prawa karnego są raczej koniecznością formalną, niż życiową” i stosunkowo niedawno, bo przed sześciu laty, powoływał się na fakt, że nieopracowanie i w ogóle brak zasad prawa, cywilnego nie przyniosły żadnej specjalnej szkody.
Krylenko uważał, że wszystkie środki są dobre, skoro prowadzą do celu, wobec czego nie widział żadnej różnicy pomiędzy sądowo-prawną drogą a pozasądową stosowane przez słynne G. P. U.
"Skąd ta różnica"? wołał p. Krylenko i odpowiadał "Każdy wytrawny polityk natychmiast zrozumie, o co w danym wypadku chodzi. Różnica ta oparta jest na zasadzie, istniejącej w starej teorii prawa, że nikt nie może być pociągnięty do odpowiedzialności w drodze karnej inaczej niż przez sąd. Ludzie, uznający tę różnicę z żalem godzą się na istnienie u nas trybu pozasądowego. Zwolennicy tego punktu widzenia walkę sądową nazywają sądem, pozasądową zaś – samowolą. My odrzucamy tę różnice. My nie widzimy żadnej, prócz technicznej, różnicy pomiędzy walką ze społecznie niebezpiecznymi zjawiskami w drodze sądowej a przez organy G. P. U. Powtarzamy, różnica jedynie w metodach, zabezpieczających większą trafność w zadaniu ciosu i większą szybkość. Dlatego też w kodeksie z 1926 r. wykreślone zostało zdanie o "sądowo-prawnej” obronie i umieszczone wzamian "o obronie państwa włościan i robotników" (N. Krylenko. Sud. i prawo, tom trzeci, str. 34).
W tych obecnie już zamierzchłych czasach, teoretycy prawa komunistycznego uważali za stosowne szczegółowo wytłumaczyć urbi et orbi, dlaczego w komunistycznym kodeksie karnym pozostawione zostały represje (i to bardzo starannie opracowane) za przestępstwa przeciwko prawu własności, która w zasadzie była przez teoretyków tych negowana.
Otóż według ich teorii państwo sowieckie w interesie szybszego rozwoju sił wytwórczych dopuszcza istnienie prawa własności, lecz bardzo uszczuplonego i ze względu na istniejącą w państwie praworządność musi bronić własności przed zamachami rozmaitych elementów społecznie niebezpiecznych, przeważnie deklasowanych. (A. Estrin. Ugołownoje prawo R. S. F. S. K). Te elementy mogły być tylko „deklasowane”, bo komunistyczna myśl prawnicza pozostała ciągle jeszcze pod wrażeniem zasady, że zbrodniarzem, tym lombrozowskim przestępcą, nie maże być człowiek, pochodzący z panującej klasy.
Nawet zasada „środków ochronnych” przyjęta została jedynie w części, dotyczącej klasy panującej, gdyż prawo sowieckie akcentuje, jak twierdził jeden z teoretyków sowieckich, p. Piontkowskij, że „walczy z przestępczością dla ochrony nie całego społeczeństwa, lecz tylko proletariatu, dla pozostałych zaś obywateli sowieckich, tego rodzaju przymusowe socjalno-poprawcze wychowanie jest pozbawione sensu, ponieważ naiwne byłoby przypuszczenie, że klasa robotnicza mogłaby podjąć się zadania tego rodzaju wychowania w stosunku do swego wroga klasowego".
W praktyce idee te doprowadziły do wypadków, że kolegium werchsudu (Sądu Najwyższego) udzielało sądom sowieckim wyraźnych wskazówek o niestosowaniu pewnych drakońskich dekretów do robotników, lecz tylko do dyrektorów zakładów przemysłowych.
Ponura rzeczywistość życia sowieckiego niweczyła wszystkie marzenia teoretyków komunistycznych i raz po raz zadawała bolesne ciosy, wymierzone w najczulsze miejsca teoryj komunistycznych: już w 1932 i 1933 r. dekrety o walce ze spekulacją nieśmiało wskazują na możliwość zastosowania ostrych środków represyjnych do przestępców, pochodzących z klasy pracującej, przy czym teoretycy usprawiedliwiali konieczność tych represji faktem, że zastosowana ona zostaje właściwie tylko do „niedostatecznie uświadomionego robotnika, nie mogącego się wyzwolić spod zgnilizny przyzwyczajeń drobnomieszczańskich”.
W 1934 r. ukazał się inny drakoński dekret „o oszustwie przy użyciu miar i wag”, który ściga specyficznie sowieckie zjawisko - nadużycia w handlu, upaństwowionym w sowietach - jest to potężne votum nieufności w stosunku do olbrzymiej ilości mas pracujących. W tymże roku wydany został inny dekret, dotyczący braków produkcji oraz niedbałego stosunku do pracy, przy czym, wbrew wyraźnym głosom protestu teoretyków komunistycznych, dekret ten postawił na jednej płaszczyźnie wszystkich winnych, niezależnie od ich uprzywilejowanego społecznego, czy partyjnego stanowiska.
Wreszcie inicjatywie Stalina zawdzięcza swe ukazanie się w tymże 1934 r. znany, wyjątkowo drakoński, dekret „o zdradzie ojczyzny” w którym po raz pierwszy został użyty wyraz „Ojczyzna”, dotychczas starannie unikany. Tu już nie było mowy o elementach zdeklasowanych czy eksploatatorskich.
Następny 1935 rok przyniósł inne bolesne rozczarowanie. Młodzież sowiecka, największa nadzieja przyszłości sowietów, okazała się nieczuła na teorie swych wodzów. Chuligaństwo nieletnich obywateli przyjęło tak groźne rozmiary, że prawodawca sowiecki widział się zmuszony wydać ustawę o walce z przestępczością nieletnich, w której upoważnił sądy sowieckie do stosowania w s z y s t k i c h kar kodeksu karnego do nieletnich w wieku od 12 lat, ściganych za kradzieże, uszkodzenia ciała, zabójstwa i inne zbrodnie.
Komentarz do tej niezwykłej ustawy głosił, że „jest to dzieło o wyjątkowym znaczeniu politycznym, gdyż po raz pierwszy w historii stało się możliwe, realne postawienie zadania likwidacji otrzymanego w spadku po kapitalizmie tak hańbiącego zjawiska, jakim jest przestępczość dziecięca; takie postawienie kwestii jest nie do pomyślenia w państwach burżuazyjnych”.
Nie możemy z tym się nie godzić. Istotnie, tego rodzaju „realne postawienie zadania” jest trudne do pomyślenia w państwach kulturalnych. Wreszcie - padła ostatnia reduta: autor projektu nowego sowieckiego kodeksu karnego, sowiecki minister sprawiedliwości, nieugięty współpracownik Lenina i przedstawiciel czystej teorii prawa komunistycznego, który twierdził w przedmowie projektu, że „za parę lat i przeciwnicy przyznają nam rację; jeżeli zaś nie - tym gorzej dla przeciwników”, słowem Mikołaj Krylenko poszedł do Canossy, ogłaszając według klasycznych wzorów sowieckich swe „kajanie się” w postaci sążnistego artykułu, w którym uznał za błędne najbardziej zasadnicze tezy swego projektu, zaczynając od przywrócenia terminów „wina” i „kara”, których przecież „używał sam Lenin” i kończąc na odwołaniu zasadniczego podziału społecznie niebezpiecznych czynów (przestępstw) tylko na dwie grupy: wyjątkowo niebezpiecznych oraz innych, mniej niebezpiecznych.
Stalin więc zwyciężył i na odcinku prawa, zupełnie dla niego obcym. Uchwalenie nowej konstytucji, w zasadzie swej „drobnomieszczańskiej” - że skorzystam z terminologii sowieckiej - nie dowodzi oczywiście, że Sowiety powrócą niezwłocznie do norm prawnych, obowiązujących w państwach kulturalnych, gdyż Z. S. S. R. jako państwo "totalne” i zresztą głoszące dyktaturę proletariatu, może mieć tylko klasowy sąd i prawo, lecz już samo rozgraniczenie władz prawodawczej, sądowej i administracyjnej według "burżuazyjnych" wzorów teorii Monteskiusza wskazuje wyraźnie, że co do "marzeń" i w ogóle eksperymentów w dziedzinie prawa i praworządności nastąpił w Sowietach zasadniczy i prawdopodobnie nieodwołalny zwrot.
Krylenko, który jako prezes związku alpinistów sowieckich miał wyruszyć w góry „zdradliwego Kaukazu” na dłuższą wyprawę alpinistyczną, może westchnąć wraz z Puszkinem: „nie wrócą już mych marzeń dni”.
S. Wołyński
Od Redakcji: pisownia oryginalna