Nasze troski
Pomimo wszelkie trudności, przeszkody i smutki dnia dzisiejszego trzeba wreszcie ruszyć z miejsca, bo, jak to pięknie powiedział Bertrand Russel w swej "Przebudowie społecznej", "do tego, by życie było znośne, konieczne są pragnienia, dążenia, działalność".
Głos Sądownictwa,1932, R. 4, nr 12
Apatja, bierność, bezwład opanowały w chwili obecnej szerokie sfery społeczeństwa. Nie uniknęła ich nasza inteligencja zawodowa, która siłą moralnego obowiązku powołana jest w pierwszym rzędzie do przodowania w intelektualnym pochodzie życia.
Skurczyła się znakomicie skala zainteresowań umysłowych i na pierwszy plan wysunęły się zagadnienia natury materjalnej. Zrozumiałe to jest w dużym stopniu na tle przeżywanych obecnie poważnych niedomagań gospodarczych. Zdawałoby się jednak, że właśnie w takich chwilach poszczególne grupy społeczne będą szukały częściowego chociaż remedjum we wzmożeniu życia zbiorowego, korporacyjnego.
Tymczasem zaprzeczyć się nieda, że tempo działalności całego szeregu zrzeszeń, skupiających naszą inteligencję, z roku na rok słabnie, że praca organizacyjna w instytucjach społecznych stopniowo zamiera. To samo, w stopniu może jeszcze większym, zauważyć można na terenie stowarzyszeń, gromadzących naszą inteligencję urzędniczą. Nie stanowi wyjątku i organizacja korporacyjna, do której należy ogół naszego sądownictwa - Zrzeszenie Sędziów i Prokuratorów. Brak i tutaj należytego zrozumienia dla zasady zrzeszania się, brak wiary w celowość i skuteczność wysiłku zbiorowego, niedocenianie korzyści, jakie spójnia zrzeszeniowa przynieść może, słabe niezmiernie zainteresowanie w stosunku do własnej organizacji, formalne zaledwie wypełnianie swych korporacyjnych obowiązków.
Zrzeszenie nasze, skupiające w sobie czołową grupę prawniczą pracującej inteligencji zawodowej, opiera się prawie wyłącznie na jednostkach, na nielicznych, niestety jednostkach, które napróżno oczekują nadejścia nowego zastępu działaczy społecznych, by przekazać im zluzowane posterunki zrzeszeniowe. Nic dziwnego, że niejednemu z tych wytrwałych, cierpliwych chwilami opadają ręce, że w umysłach ich powstawać zaczynają wątpliwości, czy nie donkiszoterją będzie dalsza ich praca w obecnych warunkach, dalsza walka z "rzeczywistą rzeczywistością".
A jednak?... A jednak wbrew najwięcej pesymistycznym zapatrywaniom całego szeregu członków naszej organizacji zrzeszeniowej na jej rolę i cele w żaden sposób zaprzeczyć się nieda, że wszystko, co posiadamy, zawdzięczać możemy wyłącznie własnym wysiłkom zbiorowym.
A więc, przedewszystkiem, jeżeli już stosować aktualną dzisiaj miarę finansową, - sprawa koleżeńskiej samopomocy materialnej. Posiadamy opartą na mocnych podstawach Kasę Zapomogową na wypadek śmierci, najtańszą, najdogodniejszą, chociaż siłą rzeczy w skromnych utrzymaną rozmiarach koleżeńską instytucję zabezpieczenia na życie, Kasy Pożyczkowe, do których się tak często liczni ze zrzeszonych udają, różnego rodzaju specjalne fundusze pożyczkowe, zapomogowe, przychodzące kolegom z pomocą w wyjątkowych wydarzeniach życia.
Tu i owdzie z drobnych składek miesięcznych powstały czytelnie, bibljoteki. Jeżeli z nich tak względnie niewielka ilość członków korzysta, to przypisać to można wyłącznie zaniedbaniu i opieszałości z ich strony.
Odczyty, konferencje o charakterze przeważnie aktualnym, praktycznym, organizowane przez instytucje zrzeszeniowe, a mające na celu doskonalenie zawodowe sądowników, nie mogą jakoś zgromadzić dostatecznej ilości słuchaczy czy uczestników.
To samo powiedzieć można o czynionych w stolicy próbach organizowania wycieczek, mających na celu tak specjalnie pożyteczne dla każdego prawnika zwiedzanie fabryk, instytucyj publicznych, urządzeń miejskich, co również, wobec niezrozumialej wprost abstynencji kolegów, dało, jak dotąd, niezmiernie nikłe wyniki. Akcja uzdrowisk i letnisk na żądanie większości zrzeszonych przerwana została.
Dzięki planowym naszym usiłowaniom udało się powołać do życia, prowadzić rozwijać, ulepszać czasopisma sądownicze, organa prasowe Oddziałów Zrzeszeniowych, na łamach których możemy wypowiadać się o bolączkach i potrzebach życia sądowego, poruszać ciekawe zagadnienia prawno - społeczne, pogłębiać wiedzę prawniczą, łączyć kolegów pod hasłem najlepszego wymiaru sprawiedliwości. Lecz i tutaj zauważyć się daje w ostatnich czasach zbyt małe ze strony sądownictwa zainteresowanie.
Czyżby stanąć w połowie drogi lub cofnąć się zupełnie? Czyż możemy dopuścić do tego, by organizacja zrzeszeniowa sądownictwa polskiego, które zajmować winno przodujące stanowisko wśród naszego prawnictwa, dojść miała do kompletnego upadku.
Ogólnopaństwowe towarzystwa naukowe nie przejawiają również od pewnego czasu prawie żadnej działalności. To sama widzimy w innych organizacjach. Nie będzie bynajmniej przesadą, jeżeli powiemy, że rozczłonkowane, rozproszkowane prawnictwo polskie znajduje się obecnie naogół w stanie pełnej rozsypki i zupełnego odwrotu.
A tymczasem jednocześnie nie możemy nie zaobserwować, jak bujnie rozwija się organizacyjne życie prawnicze, jak pełne jest ono rozpędu u pobratymczych narodów sąsiedzkich. Gdy ostatni zjazd prawników Polskich w Warszawie (r. 1929) zgromadzić zdołał zaledwie stu kilkudziesięciu faktycznych uczestników (lista zjazdowa zawierała 328 nazwisk) odbyty niedawno (7-9 października) Zjazd prawników jugosłowiańskich w Dubrowniku potrafił zebrać z górą sześciuset prawników - serbów, chorwatów, i słoweńców - co przemawia wybitnie na naszą niekorzyść, tembardziej, jeżeli wziąć pod uwagę znakomitą polską przewagę liczebną prawniczą a niezunifikowane dotąd stosunki prawne Jugosławji.
W przemówieniach zjazdowych przedstawicieli prawnictwa jugosłowiańskiego wysuwane były postulaty, przekraczające częstokroć bezpośrednio ramy życia sądowego, a wkraczające odważnie w dziedzinę ogólną bliskich każdemu obywatelowi zagadnień państwowych. Głębokie to zrozumienie zadań i obowiązków prawnika na tle życia ogólno – narodowego, zrozumienie wysokiej roli, jaką odgrywać on winien przy budowaniu państwowości i utrwalaniu jej podstaw.
W innem pobratymczem środowisku prawniczem - w Czechosłowacji - wre od dłuższego czasu systematyczna, poważna, wytężona praca nad przygotowaniem pierwszego Zjazdu prawników państw słowiańskich w jesieni 1933 r. w słowackiej Bratisławie, zakrojonego na wielką skalę i obejmującego swym programem rozważanie olbrzymiej wprost ilości zagadnień prawniczych i ogólno - państwowych. Prawnicy czescy i słowaccy wzięli śmiało w swe ręce inicjatywę w tym względzie i bez wątpienia przy znanej ich wytrwałości doprowadzą wszystko do pomyślnego końca.
Jednocześnie dochodzą do nas wiadomości, że prawnictwo polskie, którego stałe naukowe zjazdy odbywać się mają w rzadszych znacznie, aniżeli analogiczne zjazdy prawnicze czechosłowackie i jugosłowiańskie odstępach czasu pięcioletnich, zamierza odroczyć termin przypadającego na rok 1934 III-ego Zjazdu prawników polskich w Krakowie - na czas nieograniczony.
Ciężkie warunki, w jakich, bez wątpienia, znaleźli się obecnie prawnicy polscy, winny być przyjęte w pewnym stopniu jako łagodzące dla nich okoliczności, lecz nie mogą one usprawiedliwić ich całkowicie i rozgrzeszyć z tego stanu bierności, w jakim pozostają szerokie sfery naszego prawnictwa.
Czas już, by wzorem naszych sąsiadów, prawnicy polscy, polscy sądownicy, świadomi ciężaru gatunkowego swej pracy dla Państwa rzucili z podniesioną głową na froncie zawodowo - społecznym hasło: "jesteśmy".
Pomimo wszelkie trudności, przeszkody i smutki dnia dzisiejszego trzeba wreszcie ruszyć z miejsca, bo, jak to pięknie powiedział Bertrand Russel w swej "Przebudowie społecznej", "do tego, by życie było znośne, konieczne są pragnienia, dążenia, działalność".
Kazimierz Fleszyński
Od Redakcji: pisownia oryginalna