Na sali posiedzeń w pogranicznym sądzie
Ludność poleską, z natury łagodną, posłuszną, szanującą władzę, a do sądu odnoszącą się z nabożeństwem, można pozyskać dla państwa a sądom w tej misji przypada pierwszorzędna główna rola. Co takiemu stuprocentowemu analfabecie z chutorów i kureni poleskich mówić o państwie, o Rzeczypospolitej? Państwo polskie dla niego to sekwestrator, policjant, komornik, sołtys, wójt, starosta inspektor podatkowy, sędzia.
Głos Sądownictwa, 1936, r.8, nr 10
Sąd Grodzki w Dawidgródku, położony w pasie granicznym, jest ostatnim sądem na terytorium państwa, w którym wyroki ogłasza się w imieniu Rzeczypospolitej. Trzydzieści kilometrów na wschód zaczyna się panowanie pięcioramiennej gwiazdy.
W strefie nadgranicznej leży szereg wsi, jak Korotycze, Pereblicze, skąd w dni jarmarczne przynoszą, do miasteczka na sprzedaż gospodynie obszerne, wyższe od nich "rohoże" (wycieraczki) z szuwaru. Sprzedają owe po 30 gr. a gdy znajdą nabywców na cały zapas, t. j. 5 - 6sztuk, bo więcej trudno zabrać (idą na piechotę 28 km) "zarobiq," 1 zł 50 gr do 2 zł. Na jarmark przyjeżdża także chłop z Horodna, odległego od Dawidgródka 35 km. Gdy sprzeda kopiastą furę garnków glinianych, otrzyma 25 - 30 zł - nie wiadomo, czy za furmankę, czy za towar. Ludność wiejska na Polesiu ma główny dochód z płótna, które sprzedaje po 30 - 40 gr za metr, oraz z ryb, które kupuje się na oko; 1 kg wypada po 50 - 70 gr. Za całodzienną pracę w polu w lecie w żniwa płacą osadnicy, czy dwory przeciętnie po 60 - 70 gr.
Woła patetycznie Przybyszewski: "Lud zawsze podpada władzy szatana, ilekroć odejmie mu się możność zarobku". Mówiąc językiem prozy: stwierdzić można, ze brak zarobków, liche zarobki prowadzą, sprawców na salę posiedzeń, na rozprawę karną, z oskarżenia o różne przestępstwa, już to naruszające interes Skarbu Państwa, już to przeciwko cudzemu mieniu.
Posterunek P. P. w Chutorach Merlińskich oskarża Marię Pasiuk i szereg innych kobiet o to, że w grudniu 1935 r. z nabytej soli bydlęcej mielonej, skażonej kolkotarem, usuwały środek skażający, przepłukując sól w wodzie i uzyskały w ten sposób odkażoną sól do konsumpcji własnej czym naruszyły postanowienia art. 21 rozp. Min. Skarb. z 17.XII 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr. 102 poz. 795).
Inne, które nie usuwały kolkotaru (tlenku żelaza), lecz soli bydlęcej używały do potraw, również podpadają, pod art. 21 Rozporządzenia, zakazujący używania soli bydlęcej skażonej do celów niezgodnych z przeznaczeniem tej soli. Winni usunięcia środka skażającego ulegają karze pieniężnej w wysokości od 50 do 100-krotnej różnicy w cenie, przypadającej od całej użytej w ten sposób ilości, a nadto karze konfiskaty, oraz karze aresztu od 3 do 14 dni.
Rarytasem dla włościan i horodczuków t.j. mieszczan jest machorka. Cóż, kiedy Monopol Tytoniowy wypuszcza do sprzedaży duże paczki po 60 gr; nie jednego, a wielu nie stać na całą paczkę, nalegają więc na kupca, by sprzedał ćwierć, względnie pół paczki. Kupiec chce zarobić, dogodzić przy tym klientowi, więc ulega, wpadając w konflikt z art. 70 ustawy karno-skarbowej z IS.III. 1932 r., zagrażającym sprzedawcy wyrobów tytoniowych za zmniejszanie wagi wyrobów karą pieniężną od 50 do 300 złotych i konfiskatą, niezależnie od odpowiedzialności z powszechnej ustawy karnej.
Ustawa karno - skarbowa ustanawia surowe kary za ukrócanie dochodów Skarbu Państwa, płynących z monopoli. Również skutecznie chroni ustawa (kodeks karny) prawo polowania, rybołówstwa, nie mówić o defraudacjach i kradzieżach leśnych, oraz wszelkich innych. Ponieważ kradzieże stanowią, ogromny procent spraw jakie przewijają się przez salę sądową, nie tylko w pogranicznym sądzie, należałoby się specjalnie przyjrzeć przestępstwom przeciwko mieniu; tu zaznaczę, że stosuje się ustawę (art. 257 K K) w całej surowości, mając na względzie masowość przestępstw oraz ogromny, bo do 60 dochodzący procent niewykrytych sprawców. Oczywiście nikt rozsądny nie wystąpi ani przeciwko ustawie karno-skarbowej, ani przeciwko represjom za przestępstwa przeciwko mieniu; kto natomiast przysłuchuje się rozprawom w poleskim sądzie, a przysłuchuje się z nabożeństwem ludność (sala posiedzeń pełna słuchaczy, niby sala szkolna), tego uderzyć muszą następujące dysproporcje. Odbywają, się rozprawy o przestępstwa z art. 237, 239, 252, 263 KK, ścigane z oskarżenia prywatnego; spraw tych byłoby niezawodnie znacznie więcej, gdyby nie obowiązek złożenia przy akcie oskarżenia zaliczki w kwocie 20 zł, w braku tejże sąd postanawia sprawę pozostawić bez biegu z tym, że o ile w ciągu roku od daty wydania postanowienia oskarżyciel prywatny nie złoży zaliczki, sprawa wykreślona zostanie z repertorium.
A przecież chodzi tu o pierwszorzędne dobra, bo o mienie, spokój ogniska domowego, zdrowie i cześć obywatela. Kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, posiadłości ogrodzonej, kto cudze mienie uszkadza, kto uderza człowieka, lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, kto powoduje uszkodzenie ciała lub rozstrój zdrowia, naruszające czynność narządu ciała na przeciąg poniżej dni 20, ten podlega wprawdzie karze więzienia, względnie aresztu lub grzywny, ale ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego.
Konkluzje. Ludność poleską, z natury łagodną, posłuszną, szanującą władzę, a do sądu odnoszącą się z nabożeństwem, można pozyskać dla państwa a sądom w tej misji przypada pierwszorzędna główna rola. Co takiemu stuprocentowemu analfabecie z chutorów i kureni poleskich mówić o państwie, o Rzeczypospolitej? Państwo polskie dla niego to sekwestrator, policjant, komornik, sołtys, wójt, starosta inspektor podatkowy, sędzia. Ten ostatni w opinii ogółu odpowiada za nadużycia sekwestratora, komornika, wójta, oczywiście także za personel sądowy, bo wszak sądu obowiązkiem jest pociąganie winnych do odpowiedzialności karnej, wymierzanie sprawiedliwości. Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że stosunek ludności do sądu decyduje o stosunku tejże do państwa.
Ponieważ na sądownictwie w ogóle w całym państwie, a specjalnie na kresach, ciąży tak wielka odpowiedzialność wobec państwa, żeby podołać zadaniu muszą zaistnieć odpowiednie warunki.
Za najważniejsze uważam:
I. Dobór ludzi. Na kresy powinno się posyłać najtęższe siły, pracowników uczciwych, ideowych, znających mowę macierzystej miejscowej ludności, społeczników, urzędników-obywateli. Odnosi się to w pierwszej linii do sędziów, kierowników i prezesów sądów.
II. Dobre ustawodawstwo. Najlepszy sędzia jest bezsilny, jeśli między nimi a ludnością stanie drut kolczasty fiskalizmu, któremu społeczeństwo sprostać nie może. Wszak dziś nie wolno na usilną prośbę biedaka wezwać do ugody brata tegoż, czy sąsiada. Musi wpierw wnieść podanie, opłacić 5 zł., względnie przedstawić świadectwo ubóstwa, po czym dopiero może nastąpić wezwanie do tentowania ugody. Nie jest, nie powinno być zadaniem sądu karać opłatami, kosztami rujnować przestępcę, zwłaszcza za drobne przewinienia, jest natomiast obowiązkiem z urzędu bronić mienia, spokoju, zdrowia obywatela. W większości przestępstw, ściganych dziś z oskarżenia prywatnego, powinno, zdaniem moim, nastąpić ściganie na wniosek pokrzywdzonego z urzędu.
Dysproporcje, o których wyżej wspomniałem, widoczne dla każdego, wywołujące powszechne narzekania i sarkania, nie mogą, nie powinny się utrzymać, o ile praca sędziów nie ma być pracą syzyfową.
Pomnijmy na przestrogę indyjskiego myśliciela Rabindranatha Tagore: "Czas, w którym złe nasienie spoczywa w ziemi, jest długi, tak długi, że nie lękamy się, aby nasienie mogło wzejść. Ale z chwilą, gdy wypuści w ziemi kiełki, rośnie tak szybko, iż nie ma czasu, aby go przykryć nawet własnym ciałem".
Jan Brodacki (sędzia)
Od Redakcji: pisownia oryginalna