Piątek, 22 listopada 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 6115
Piątek, 22 listopada 2024
2017-10-06

Proces Chrystusa

W kwestii strony prawnej procesu ścierają się dwa poglądy: pierwszy, że przeprowadzony on został niezgodnie z ustawą, a poparty przez stronniczego prokuratora rzymskiego był aktem polityczno-religijnego terroru; natomiast drugi pogląd przyjmuje, że postępowanie odpowiadało na ogół żydowskim i rzymskim ustawom i że wydane orzeczenie kary śmierci było formalnie uzasadnione, lecz mimo to w rzeczywistości pod pozorem wymiaru sprawiedliwości dokonane zostało morderstwo.

Głos Sądownictwa, 1939, R.11, nr.3

I. Tło procesu

Proces ten był przedmiotem licznych prac uczonych katolickich, między innymi - ks. dr Dąbrowskiego, ks. dr Szczepańskiego, naszych profesorów uniwersyteckich oraz prof. uniw. monachijskiego Doerra, na których został oparty artykuł niniejszy. Prace te poruszają - nie tylko kwestię kompetencji trybunału sądzącego - Sanhedrynu, lecz i malują tło procesu; co więcej, ks. prof. Dąbrowski podkreśla w swym dziele, że "społeczeństwo polskie ma prawo domagać się od swego duchowieństwa, aby je informowało o zdarzeniach, których stwierdzoną przez stulecia doniosłość potęgują jeszcze dokonywające się w okół nas przemiany".

W kwestii strony prawnej procesu ścierają się dwa poglądy: pierwszy, że przeprowadzony on został niezgodnie z ustawą, a poparty przez stronniczego prokuratora rzymskiego był aktem polityczno-religijnego terroru; natomiast drugi pogląd przyjmuje, że postępowanie odpowiadało na ogół żydowskim i rzymskim ustawom i że wydane orzeczenie kary śmierci było formalnie uzasadnione, lecz mimo to w rzeczywistości pod pozorem wymiaru sprawiedliwości dokonane zostało morderstwo. Ta druga teoria, omawiając przyczyny, które wywołały ten proces, stwierdza, że istniejące za czasów Chrystusa dwa wielkie różniące się między sobą polityczno - religijne stronnictwa: pedantycznych ortodoksów faryzeuszów i arystokratyczno-pyszałkowatych saduceuszów, występowały zgodnie w procesie. Faryzeusze, którzy religię pojmowali jako mechaniczne spełnianie przepisów, prawem oznaczonych, posiadali wielki wpływ, który zaczął się zmniejszać, gdy rozległy się słowa religii, opartej na wierze i głoszonej przez Ewangelię miłości. Faryzeusze wysunęli kwestię naruszenia spoczynku sobotniego, co ówczesny kodeks karał śmiercią; za pomocą absurdalnej kazuistyki doprowadzili oni interpretacji szabatu do nonsensu: tak, według Szammaj, nie wolno było w sobotę wymówić do chorego słowa pociechy, gdyż słowo takie było już lekarstwem, którego przyjęcie było w sobotę zakazane. Nowa religia zwalczała bezduszną formalistykę faryzeuszów, którzy, po stwierdzeniu tego przez wysłanych do Galilei delegatów, przygotowali materiał dowodowy, dostateczny do wytoczenia oskarżenia.

Natomiast arystokraci-saduceusze, ludzie obojętni na kazuistykę faryzeuszów, obawiali się każdego nowego ruchu społecznego, jako godzącego w interesy ich kasty. Na czele stronnictwa saduceuszów stał podówczas arcykapłan świątyni jerozolimskiej, Kajfasz, który był z urzędu przewodniczącym ówczesnego sądu najwyższego - Wielkiego Sanhedrynu. Zwykle, "małe" sanhedryny, rozsiane po miastach Palestyny, składały się z 28 członków i odbywały rozprawy w komplecie najmniej trzyosobowym, natomiast Wielki Sanhedryn, obradujący w Jerozolimie, odbywał rozprawy w komplecie najmniej 23 członków i liczył 71 członków z przewodniczącym - arcykapłanem na czele. Do składu Sanhedrynów wchodzili: "przedniejsi kapłani", przedstawiciele arystokracji kapłańskiej, zbliżonej do stronnictwa saduceuszów, "uczeni w piśmie", rekrutujący się ze stronnictwa faryzeuszów i reprezentujący w Sanhedrynie wpływowy element prawniczy i wreszcie "starsi ludu", przedstawiciele szlachty świeckiej.

Właściwość Wielkiego Sanhedrynu, najwyższego trybunału sądowego Palestyny, była bardzo szeroka; należały do niego wszystkie religijne i sądowe organizacje; przed ten trybunał byli stawiani wszyscy - do proroków i królów włącznie. Wielki Sanhedryn mianował członków małych sanhedrynów na wniosek swych sędziów, którzy przedstawiali do nominacji spośród obywateli danego miasta "najmądrzejszych, bogobojnych, skromnych, miłujących prawdę; i niechciwych na srebro". Członkowie sanhedrynów, poza znajomością prawa zwyczajowego, musieli być obeznani z językiem tubylczym - w celu umożliwienia odbywania rozpraw bez pomocy tłumacza, co miało wielkie znaczenie w związku z mieszaną ludnością trzech prowincyj Palestyny.

Członkiem Sanhedrynu nie mogły być osoby ułomne fizycznie, zbyt stare wiekiem, bezdzietne, oraz kastraci; prawo ustrojowe ze względu na te wady upatrywało brak u tych osób równowagi duchowej oraz niezbędnego dla sędziego poczucia litości. Rozprawy sądowe sanhedrynów mogły się odbywać każdego czasu, z wyjątkiem dni sobotnich i świątecznych, lecz w tzw. sprawach gardłowych, w których obwinionemu groziła kara śmierci rozprawa musiała się rozpocząć i zamknąć w jednym i tym samym dniu. Wydanie wyroku, orzekającego karę śmierci nie mogło nastąpić w dniu rozprawy, lecz musiało być odroczone na dzień następny w celu dania możności sędziom głębszego zastanowienia się nad wymierzeniem wyjątkowej kary. Sędziowie, nawet do wydaniu takiego wyroku obowiązani byli przez cały pozostały dzień wstrzymywać się od przyjmowania zbytniego pokarmu i wina.

Komplet sądzący uwalniał obwinionego zwykłą większością głosów; natomiast większość ta była nie wystarczająca do wydania wyroku skazującego; w tym wypadku dobierano tak długo po dwóch dodatkowych sędziów, aż uzyskano większość przynajmniej dwóch głosów. Siedzibą posiedzeń Sanhedrynu w Jerozolimie był ratusz położony w pierwszej dzielnicy miasta (podówczas o 50.000 mieszkańców), w której znajdowały się wszystkie gmachy reprezentacyjne - miedzy innymi pałace Pontiusa Piłata, prokuratora rzymskiego, Heroda Antypasa, tetrarchy Galilei i arcykapłana Kajfasza przewodniczącego Sanchedrynu, mianowanego przez prokuratora Judei Valeriusa Gratusa w 25 roku po nar. Chrystusa.

W pałacu Kajfasza mieszkał też świekier jego, poprzedni przewodniczący Sanhedrynu, dymisjonowany arcykapłan Annasz, pochodzący ze starej rodziny kapłańskiej, złożony z urzędu w 14 roku przez tegoż prokuratora Gratusa. Annasz był rzeczywistym kierownikiem stronnictwa saduceuszów, które, jak podaje Józef Flawiusz, w "swych wyrokach było bardzo surowe": niektórzy uczeni obarczają Annasza odpowiedzialnością za proces, którego początek przypada na drugą połowę lutego 30 roku, kiedy to Sanhedryn zebrał się na naradzie w kwestii uwięzienia Chrystusa. Po naradzie obwieszczony został nakaz, ażeby każdy kto wie gdzie się Chrystus znajduje doniósł o tym: wyznaczono również nagrodę za pojmanie (trzydzieści srebrników). Zarządzenia te nie dały wyników do dnia 29 marca, niedzieli palmowej, Sanhedryn nie miał wiadomości o miejscu pobytu Chrystusa. Po uroczystym wjeździe Jego w tym dniu do Jerozolimy nastąpiło zdarzenie, które zaostrzyło sytuację: rodzina arcykapłana Annasza czerpała duże zyski z handlu świątynnego - wymiany pieniędzy i sprzedaży zwierząt ofiarnych - dokonywanego na terenie świątyni. Chrystus w obecności tłumu wiernych usunął tych handlarzy i w związku z tym w pałacu Kajfasza odbyła się nowa narada, na której postanowiono niezwłocznie uwięzienie Chrystusa, gdyż w piątek wieczorem rozpoczynały się święta Paschy i od tego dnia rozprawa już nie mogłaby się odbyć aż do ukończenia świąt.

II. Uwięzienie Chrystusa i rozprawa przed trybunałem żydowskim

To postanowienie Sanhedrynu zostało wykonane wtedy, gdy trybunał już się tego nie spodziewał, gdyż w ostatniej prawie chwili, bo w czwartek dn. 5 kwietnia zgłosił się mieszkaniec Judei, Judasz z Kariotu, który oświadczył, że zna miejsce, gdzie Chrystus spędza noce. W celu zaresztowania wysłana została z Judaszem straż świątyni, uzbrojona w miecze i kije, złożona z lewitów, niższych funkcjonariuszów, których zadaniem była stała ochrona bram świątyni. Przy zjawieniu się straży w ogrodzie Getsemane, położonym obok Jerozolimy, uczniowie Chrystusa próbowali stawiać opór i jeden z nich zranił w ucho sługę arcykapłana, Malchosa, lecz Chrystus położył kres walce, oddając się w ręce straży.

W międzyczasie członkowie Sanhedrynu zebrali się w pałacu Kajfasza na jego wezwanie, lecz pierwsze badanie Chrystusa dokonane zostało przez Annasza, który mieszkał w innym skrzydle pałacu swego zięcia, Kajfasza. Badanie było krótkie, gdyż na zadane pytanie, dotyczące Jego nauki, Chrystus powołał się na świadków. Ta okoliczność przerwała badanie, w procesie bowiem karnym Judei jedynie świadkowie stanowili o winie oskarżonego i nawet przyznanie się oskarżonego do winy musiało być poparte zeznaniami świadków. Świadkom, których liczba przy oskarżeniu wynosiła najmniej dwóch, były stawiane wysokie moralne warunki: tak np. uprawiający stale grę w karty mogli być wyłączeni od składania zeznań. Przed badaniem świadków sąd z urzędu obowiązany był uprzedzić ich o wielkiej odpowiedzialności moralnej, jaką przyjmują na siebie, składając zeznanie w sprawie karnej z grożącą oskarżonemu karą śmierci. Według Mischny,"przewodniczący winien był przed badaniem świadka udzielić mu następującej rady: nie wyprowadzaj swych wniosków, nie zeznawaj okoliczności ze słyszenia, ani ze słów świadka naocznego, nawet człowieka wiarogodnego, gdyż winieneś pamiętać, że krew oskarżonego i krew jego potomków spadnie na twoją głowę". Świadkowie składali swe zeznania w obecności oskarżonego, po czym sędziowie w obecności świadków dyskutowali nad tymi zeznaniami. Dla wydania wyroku, skazującego na karę śmierci, konieczne było zgodne we wszystkich szczegółach zeznanie dwóch przynajmniej świadków. Jeżeli ich zeznania różniły się choćby w drobnych tylko szczegółach, zeznanie ich należało uznać za nie wystarczające.

W związku więc z powołaniem się Chrystusa na świadków Annasz przerwał badanie i zarządził odprowadzenie Go do Kajfasza, u którego zebrali się już członkowie Sanhedrynu; zasiedli oni w sali półkolem z przewodniczącym, Kajfaszem, po środku oraz dwoma sekretarzami po bokach.

W sprawach, w których oskarżonemu groziła kara śmierci, wymagania procesualne były bardzo wysokie. Wymagano najściślejszego określenia podstawy oskarżenia; proces mógł się odbywać tylko w dzień, rozprawa toczyła się przy drzwiach otwartych, publicznie, oskarżony miał wszelką swobodę obrony.

Proces Chrystusa odbył się z pogwałceniem wszystkich tych form proceduralnych, gdyż toczył się w nocy, przy drzwiach zamkniętych oraz na czele Sanhedrynu stał człowiek, który nie posiadał należytego obiektywizmu. Wymagania procesualne były wysokie dlatego, że, zgodnie z Mischną, człowiek jest tworem Boga i skazanie człowieka jest pośrednim potępieniem jego Twórcy. To też Mischna żądała, ażeby "sędzia miał uczucie, jakgdyby nóż leżał na jego gardle i piekło przed nim się otwarło, bo winien rozumieć kogo on sądzi - nie człowieka, lecz Boga".

Instytucja oskarżyciela publicznego nie była znana procedurze żydowskiej i oskarżenie formułował przewodniczący; obrona była zazwyczaj reprezentowana przez praktykujących uczniów - teologów, którzy wygłaszali przemówienia obrończe, lecz w tym wypadku nie było na sali obrońcy.

Przewodniczący Kajfasz rozpoczął rozprawę, formułując oskarżenie; czyn zarzucany Chrystusowi polegał, według oskarżenia, na "uwodzicielstwie" (Mesyt), które targa się na czystość religii. Następnie rozpoczęto badanie świadków, którym według prawa winny być zadane przez sąd następujące pytania: 1) czy znali człowieka, którego oskarżają, 2) czy ostrzegli go przed popełnieniem przestępstwa, 3) jeżeli tak, to w jaki sposób i czy uprzedzili, że za jego czyn grozi mu kara śmierci i wreszcie, 4) co odpowiedział im na to oskarżony; czy odpowiedział: "wiem, a jednak czyn ten popełnię"? Charakterystyczne, że samo przyznanie się oskarżonego do popełnienia czynu, karanego śmiercią, nie wystarczało do skazania, gdyż "nikt nie może zaszkodzić sobie przez to, co mówi na sądzie".

Zeznania zbadanych w toku rozprawy przez Sanhedryn świadków uznano za nie wystarczające, gdyż nawet najbardziej obciążające słowa, wypowiedziane przez Chrystusa o zburzeniu świątyni, uznano, wobec rozbieżności w zeznaniach świadków, za nie wystarczające do wydania skazującego wyroku. Rozbieżność ta jednak mogła była być nie brana pod uwagę w razie przyznania się oskarżonego do winy. Przewodniczący więc z urzędu zapytuje wówczas Chrystusa: "nic nie odpowiadasz na to, co oni przeciw Tobie świadczą"? Wobec Jego milczenia mógł być po tym pytaniu wydany jedynie wyrok uniewinniający, lecz Kajfasz dopuszcza się wybiegu, używanego w wyjątkowych wypadkach, a polegającego na tzw. "pytaniu wymuszającym", stawianym w sposób, zmuszający oskarżonego do powtórzenia zawartego w tym pytaniu zarzutu, przeważnie - bluźnierstwa, co w razie powtórzenia go przez oskarżonego stanowiłoby dowód jego winy. W celu wzmocnienia wagi tego pytania Kajfasz poprzedza go dopuszczalnym jedynie w procesie cywilnym tzw. uroczystym zaklęciem, stanowiącym przysięgę oczyszczającą. Zapytuje więc Kajfasz: "czy jesteś rzeczywiście Mesjaszem, Synem Bożym"? i otrzymuje najszlachetniejszą i pełną szczerości odpowiedz: "tyś powiedział jam jest: odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego na prawicy mocy Bożej i przychodzącego w obłokach niebieskich".

Po tych słowach przewodniczący rozerwał szaty na piersiach; wyrażało to, zgodnie ze zwyczajem żydowskim, żałobę z powodu wysłuchania bluźnierstwa i zarazem oznaczało, ze winę uznaje się za udowodnioną. Tu dopuszcza się Kajfasz dalszego pogwałcenia procedury, gdyż bez dalszego badania, bez przesłuchania świadków odwodowych, którym zasadniczo przyznawano pierwszeństwo, bez zwykłej dyskusji i narad zamyka rozprawę i zarządza głosowanie. Zaczynało się ono od najmłodszego; ilu członków Sanhedrynu brało udział w rozprawie, nie zostało ustalone, lecz wątpliwe jest, ażeby wszyscy byli obecni, ponieważ dwóch z nich, Józef z Arymatei i Nikodem byli życzliwi Chrystusowi, wyrok zaś, jak stwierdza ewangelista Marek, zapadł jednomyślnie. Sanhedryn uznał za udowodnioną winę zbrodni obrazy Bożej. Wyrok wydano z pogwałceniem obowiązujących form procesualnych, gdyż w sprawach kary śmierci ostateczne wydanie wyroku należało odłożyć do dnia następnego; lecz dzień następny był - sobota, więc wyrok w ogóle nie mógł być wydany, bo rozpoczynało się święto Paschy.

Wyrok ten był wadliwy i z punktu widzenia materialno-prawnego, gdyż według prawa mojżeszowego bluźnierstwo mogło być popełnione jedynie przy wyraźnej obrazie imienia Bożego. Prof. Doerr, omawiając wyrok, pisze: "ze stanowiska pojęć nowoczesnych, religijnych i prawnych, ani podmiotowo, ani przedmiotowo nie została wypełniona istota czynu bluźnierstwa Bogu, a wyrok ów musiałby ulec skasowaniu".

Po ogłoszeniu skazującego wyroku Chrystus został odprowadzony do więzienia znajdującego się w pałacu Kajfasza, gdzie służbę pełnili żołnierze rzymscy, których brutalne zachowanie się zwiększa ponure tło procesu. Gdy minęła pozostała cześć nocy, wczesnym rankiem, bo o godzinie szóstej Sanhedryn zebrał się ponownie, prawdopodobnie w celu pozornego zachowania form procesowych, które wymagały w wypadku skazania na karę śmierci - dwóch posiedzeń. Wobec wydania już wyroku Sanhedryn nie rozważał sprawy merytorycznie, lecz omówił jedynie sposób wykonania wydanego wyroku. Zgodnie z obowiązującym prawem Sanhedryn nie miał prawa wykonania kary śmierci bez uprzedniego zatwierdzenia wyroku przez rezydującego w Palestynie namiestnika rzymskiego, prokuratora Judei.

III. Rozprawa przed trybunałem rzymskim

Prokuratorowi rzymskiemu przysługiwało prawo zatwierdzenia lub uchylenia wyroku śmierci: wykonanie, ale tylko to, nie wdrożenie i przeprowadzenie procesu gardłowego, wymagało zatwierdzenia prokuratorskiego - zaznacza prof. Doerr. Sędzia rzymski był obowiązany jedynie do zbadania i rozważenia, czy i o ile istota czynu, ustalona w wyroku żydowskim, ulegała karze według prawa rzymskiego; badanie powtórne stwierdzonych faktycznych wydarzeń nie było dopuszczalne.

Prokuratorem Judei był podówczas Pontius z przydomkiem Pilatus (pilum - włócznia)", który w celu bezpośredniego nadzoru nad bezpieczeństwem przybywał do Jerozolimy na święta Paschy ze swojej rezydencji nadmorskiej - Cezarei. Do Piłata więc, który zamieszkiwał w pałacu, zbudowanym przez Heroda Wielkiego, udali się około godziny siódmej rano członkowie Sanhedrynu z Chrystusem, znajdującym się pod strażą. Zabobony religijne nie pozwalały żydom przekroczyć pretorium pałacu, wobec czego Piłat wyszedł na zewnątrz na podwyższenie, znajdujące się na otwartym powietrzu i zapytał o powód oskarżenia. Od tego momentu rozpoczyna się druga cześć postępowania - przed trybunałem rzymskim; pierwszym jej aktem było - accusatio, wobec czego członkowie Sanhedrynu musieli wysunąć tezy oskarżenia. Ponieważ Piłat był znany ze swojej obojętności do wewnętrznych sporów żydowskich, oskarżenie przestępstwo czysto religijne nie odniosłoby pożądanego skutku, wobec czego wysunięte zostało, z pogwałceniem treści wyroku skazującego, inne oskarżenie, natury wyłącznie politycznej: podburzanie ludu, zabranianie płacenia cesarzowi podatków i wreszcie ogłoszenie siebie królem. Szczególnie ciężki był ostatni punkt oskarżenia, gdyż było to crimen Iesae majestatis, surowo karane przez prawo rzymskie.

Piłat przystępuje do przesłuchania Chrystusa (interrogatio), wprowadza Go do wnętrza pretorium i po zbadaniu przychodzi do przekonania, że oskarżenie jest oczywiście bezpodstawne. Następuje ostatni punkt postępowania - absolutio - w którym Piłat ogłasza wynik postępowania: "ja w Nim nie znajduję winy". Członkowie Sanhedrynu popierają oskarżenie po raz drugi, wołając: "podburza lud po całej Judei, a zaczął od Galilei, aż potąd". Piłat, znienawidzony przez żydów za swoje wyzywające wprost nieliczenie się z ich religijnymi zabobonami i kilkakrotnie oskarżany przez nich przed Tyberiuszem, mógł się obawiać nowego oskarżenia o tolerowanie przestępstw politycznych, słysząc więc wołanie oskarżycieli o czynach, dotyczących Galilei, Piłat korzysta z możności przekazania sprawy według właściwości terytorialnej i zmienia "forum apprehensionis" na "forum originis vel domicilii"; w ten sposób sprawa została przekazana do władcy Galilei, tetrarchy Heroda Antypasa, który na święta paschalne też przybył do Jerozolimy i zamieszkał w pobliżu pałacu Piłata. Jednakowoż Herod odmawia przyjęcia sprawy, powołując się na zapadłe już orzeczenie Sanhedrynu. Piłat zmuszony jest prowadzić sprawę nadal i usiłuje nakłonić żydów, ażeby zadowolili się biczowaniem, zamiast kary śmierci. Biczowanie było karą wstępną, dodatkowo wymierzaną przy karze śmierci, lecz było stosowane też jako samoistna kara cielesna. Gdy propozycja ta nie została przyjęta, Piłat używa innego wybiegu - proponuje, w myśl zwyczaju rzymskiego, zastosowanie prawa łaski (amnesti) z okazji nadchodzących świąt Paschy, co miało już charakter tradycji; zwyczaj nakazywał, ażeby ułaskawiono tego, którego żądał lud; lecz lud, podmówiony przez kapłanów i starszyznę, odmawia.

Wówczas Piłat wykonuje symboliczny, według zwyczaju rzymskiego, akt umywania rąk (lustracio expiatoria) i zatwierdza wydany przez Sanhedryn wyrok, obwieszczając to sakralnymi słowami: "Ibis ad crucem", po czym wydaje Chrystusa swoim żołnierzom na biczowanie i następne wykonanie kary śmierci (publicznie przez czterech żołnierzy rzymskich).

Prof. Doerr znajduje, że decyzja Piłata została wydana prawidłowo pod względem zasad procesowych, lecz była mylna pod względem prawa materialnego, jak również przedmiotowo, a opierała się na błędzie faktycznym. Jednakowoż Piłat nie miał o tym świadomości. Rozstrzygnięcie Piłata, nie wymagające zatwierdzenia cesarskiego, stało się natychmiast prawomocne i nakaz egzekucyjny - co było regułą - ulegał natychmiastowemu wykonaniu.

Proces Chrystusa trwał niespełna dwanaście godzin. Był to mord polityczno-religijny, dokonany przez nadużycie wymiaru sprawiedliwości: z góry uplanowany wyrok, niesprawiedliwy ani podmiotowo, ani przedmiotowo, obarcza odpowiedzialnością te warstwy społeczeństwa żydowskiego, które naonczas były reprezentowane w Sanhedrynie.

R. Sakowicz

Od Redakcji: pisownia oryginalna