Utrzymanie powagi Sądu
Rozprawa sądowa musi pozostawiać wrażenie uroczystego nabożeństwa, gdzie sędzia jest kapłanem, toga zaś jego - szatą pontyfikalną, a nie szlafrokiem jakimś! Jeśli chcemy zatem, by sądy nasze szanowano, to dbajmy oto, by każdy opuszczał salę sądową z wrażeniem, jakie się wynosi po uroczystem nabożeństwie.
Głos Sądownictwa,1929, R. 1, nr 1
Sumienny i bezstronny wymiar sprawiedliwości stanowi, oczywiście, najgłówniejszy obowiązek sędziów. Ale jest jeszcze obowiązek inny, którego bagatelizować nie wolno, a mianowicie- utrzymanie powagi sądów w oczach ludności i urzędów administracyjnych.
Jak człowiek rozumny i prawy, ale nietaktowny, bywa niedoceniany i lekceważony, tak samo najlepszy sąd nie doczeka się nigdy należytego uznania i poszanowania, jeśli me przestrzega form i obrzędów, które mają za sobą tradycje wieków i istnieją poto, by uczynić z przybytków wymiaru sprawiedliwości świątynie Temidy.
Rozprawa sądowa musi pozostawiać wrażenie uroczystego nabożeństwa, gdzie sędzia jest kapłanem, toga zaś jego - szatą pontyfikalną, a nie szlafrokiem jakimś!
Wyobraźmy sobie sąd, który orzeka dobrze, ale nie panuje nad nerwami, świadków traktuje zależnie od stanowiska, a więc dla jednych jest brutalny, dla drugich - nadmiernie ugrzeczniony, na jednych krzyczy, drugich tytułuje radcami, doktorami, prezesami etc.; do oskarżonych mówi "ty" z dodaniem niepochlebnych epitetów lub monitów; na sali sądowej podczas rozprawy pozwala sobie na żarty, na rozmowy o rzeczach prywatnych, na spory z adwokatem; zrywa się z miejsca, nie ogłaszając przerwy, by powitać wchodzącego do sali starostę. albo by ucałować rączki znajomej pani; zapowiada zgóry obrońcy, że sprawę przegra, pali w sali sądowej papierosa; pozwala oskarżonemu przerywać świadkom, oskarżycielowi - przerywać oskarżonemu, publiczności - głośno rozmawiać, interesantom - wchodzić na podjum i opierać się o stół sędziowski, stronom - przemawiać do sądu siedząc; wreszcie nie żąda, by wstawano, gdy wchodzi, lub wyrok ogłasza.
Czy tak sąd, chociażby sądził najlepiej, nie pozostawia wrażenia niesmaku? Czy ludność, adwokatura i władze będą go szanować i będą się z nim liczyć? Czy można dziwić się młodym prawnikom, jeśli w podobnej atmosferze nie nauczą się taktu i poważania dla sądownictwa?
Miejmy nadzieję, że lustracja wykaże, iż tego rodzaju sądy należą w Polsce do rzadkich wyjątków, które jednak za wszelką cenę zwalczać należy, bo one podkopują znaczenie władzy sądowej i poniżają stanowisko sędziowskie.
Jeśli w despotycznej Rosji sędziowie umieli nakazać dla siebie szacunek, budzący zazdrość lepiej od nich płatnej, ale nie poważanej biurokracji, to zawdzięczają w dużej mierze ów szacunek nie tylko swym kwalifikacjom moralnym i intelektualnym, ale i umiejętności prowadzenia rozpraw w sposób imponujący ludności, czynownikom, prasie, adwokaturze, słowem wszystkim, co z sądami styczność mieli.
Dzwonek. Komornik ogłasza uroczyście; "proszę wstać, sąd wchodzi". Wszyscy, nie wyłączając największych dygnitarzy, wstają. Na sali cisza. Sąd na nikogo nie potrzebuje czekać, bo sekretarz, prokurator, obrońcy są już dawno na swoich miejscach. Nie usłyszymy żadnych „tykań”, ani też żadnych tytułów, tylko: "oskarżony", "świadek", "pan prokurator", "pań obrońca". Do końca przewodu sądowego nikt nie zgadnie, czy przewodniczący jest za skazaniem, czy też za uniewinnieniem. Objektywność. Spokój i powaga olimpijska.
W jednym sądzie, po ogłoszeniu wyroku skazującego, skazany strzelił do przewodniczącego i zranił go w ramię. Na sali powstał krzyk. Raniony zdrową ręką zadzwonił, uspokoił publiczność, poczem, jak gdyby nie o niego chodziło, ogłosił spokojnie: „Z powodu zranienia przewodniczącego, ogłaszam przerwę na godzinę w celu zmiany kompletu wyrokującego”, poczem, brocząc krwią, opuścił salę. Sprawcą strzału zajął się prokurator i policja.
A oto drugi obrazek. Proces unitów krożańskich. W charakterze świadka zeznaje (oczywiście, stojąc) pan gubernator - sprawca całego nieszczęścia.
Gdy go obrońca - znany adwokat książe Urusow - spytał: „co świadkowi wiadomo o biciu oskarżonych przez kozaków?”, oto gubernator, nie odpowiadając na pytanie, zwrócił się do przewodniczącego: „proszę przypomnieć panu adwokatowi, że jestem gubernatorem i kamerhkerem dworu, a przeto należy mnie tytułować ekscelencją!”
- „W chwili obecnej pan jest tylko świadkiem” - odpowiedział spokojnie przewodniczący i w dalszym ciągu nazywał go świadkiem bez żadnych dodatków.
Jeszcze jeden obrazek. Rzecz dzieje się w Polsce b. zaboru rosyjskiego. Podczas rozprawy, na salę sądową wchodzi w paradnym mundurze minister sprawiedliwości - Murawjew. Komplet wyrokujący ani drgnął. Przewodniczący dokończył badania świadka, spytał strony, czy więcej pytań nie mają, świadka zwolnił, poczem ogłosił przerwę i dopiero podczas przerwy powitał ministra z należnymi honorami. Minister był zachwycony i ów sąd wszystkim za wzór stawiał.
Jakiż to kontrast z pewnymi sędziami, co to, nie ogłaszając przerwy, zrywają się z miejsca, by powitać starostę! Trudno się dziwić, że ów starosta traktuje ich potem protekcjonalnie. Kto twierdzi, że strona zewnętrzna i dekoracyjna jest bez znaczenia, ten nie zna psychologji ludu, bardziej wrażliwego na formę, niż nawet na treść.
Jeśli chcemy zatem, by sądy nasze szanowano, to dbajmy oto, by każdy opuszczał salę sądową z wrażeniem, jakie się wynosi po uroczyste m nabożeństwie.
Tą drogą nie tylko podniesiemy powagę sądu nazewnątrz, ale stworzymy w sali sądowej atmosferę, w której będziemy musieli trzymać na wodzy nerwy, opanowywać się, zachowywać się taktownie, cierpliwie i objektywnie. W atmosferze, gdzie wszystko wolno „byleby zapadł słuszny wyrok”, hulają humory i ulatuje spokój, na czem często i wyrok traci.
Orzekając w Imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, obowiązani jesteśmy uosabiać wtedy Jej Majestat i powagę. Walcząc o prawa, w dwójnasób pamiętajmy i o obowiązkach, do których należy w pierwszym rzędzie utrzymanie powagi sądu.
Janusz Jamontt.
Od Redakcji: pisownia oryginalna