Obraz czy zegarek
Nabycie przez stan sędziowski corocznie kilkudziesięciu kałamarzy czy zegarków dla rozwoju przemysłu niema większego znaczenia, zwłaszcza, gdy te zegarki przeważnie są pochodzenia zagranicznego. Natomiast nabycie corocznie kilkudziesięciu dobrych płócien i umieszczenie ich w dzisiejszych żądnych kultury, lecz ubożuchnych domach inteligentów, napewno - tak dla nabywców jak i dla twórców ich - zawsze pewien konkretny zysk przyniosłoby z sobą.
Głos Sądownictwa,1931, R. 3, nr 2
Po obowiązkowych do niedawna "bankietach pożegnalnych", które tak skutecznie zamienił wpływ "Głosu Sądownictwa" na właściwsze dzisiejszym czasom (a może i wogóle) - pożegnania "na sucho" w gabinecie prezesa Sądu, przy równoczesnem wręczaniu ustępującemu koledze upominku pożegnalnego, - zapanowała epoka złotego zegarka względnie kałamarza. Starszym sędziom zegarek, młodszym tańszy kałamarz - stało się niemal zasadą bez wyjątków.
Sama instytucja prezentu pożegnalnego jest w zasadzie bardzo słuszną i pożyteczną. Natura bowiem ludzka jest już taka przeciętnie, że miło jej otrzymać coś pożytecznego od bliźnich, jak również miło jej widzieć radość z tego, co się dało, a te uczucia siłą rzeczy wytwarzają wzajemną sympatję - co może być tylko pożytecznem dla zacieśnienia węzłów koleżeńskich w naszem sądowniczem gronie.
Lecz walory te - tej instytucji podarku pożegnalnego - w dużym stopniu osłabia zdawkowość przedmiotu ofiarowanego. Ironiczny uśmieszek nurtujący psyche obu stron - to przymieszka psująca w danym wypadku przynajmniej połowę zabawy.
I dlatego opowiadając się bez zastrzeżeń za samą instytucją podarku pożegnalnego - uważam, że dla wzmocnienia jej walorów w naszem życiu koleżeńskim winna ona ulec bardziej kulturalnemu zmodyfikowaniu.
Przedewszystkiem najmiłej człowiekowi otrzymać to, co lubi. Indywidualizowanie więc przedmiotu podarku stosownie do zamiłowania obdarowanego winno stać się naczelnym przykazaniem. Nie róbmy tajemniczego aniołka z pod choinki. A że jednak ludzie lubią na ogół konwencjonalną tajemniczość - czy poprostu nieraz delikatność uczuć skłania ich do tego, - to przecież tak łatwo porozumieć się "telepatycznie" za pośrednictwem żony, córki czy przyjaciela (trzeba oczywiście wybrać osobę najwłaściwszą, nie zaś tylko tę, której z urzędu pewien kontakt przypada). Kto lubi zegarek, papierośnicę czy kałamarz należy mu właśnie taki upominek wybrać. Lecz przecież za tę sto czy paręset złotych, jakie zwykle są do dyspozycji, można mieć także ozdobną księgę, wzbogacić naukowem dziełem bibliotekę, czy wreszcie ofiarować dzieło sztuki plastycznej.
Ponieważ jednak wyraźny gust indywidualny wypowie się z tych czy innych względów dość rzadko, przeto konieczne m jest ustalenie zgóry kategorii przedmiotów zasadniczo na ten cel używanych. Niech więc będzie ów zegarek, kałamarz i obraz, z tem jednak, że obraz wysunąłbym na plan pierwszy - jako przedmiot zasadniczy, - a dopiero dla pewnych kategoryj obdarowywanych zegarek czy kałamarz, jeśli wyraźnie indywidualny wybór przedmiotu nie może znaleźć zastosowania.
Zapyta niejeden z Was - kolegów czytelników - dlaczego obraz wysuwam na plan pierwszy?
Otóż naprzód dlatego, że prezent taki, winien być o ile możności zaspokojeniem jednej z ważniejszych potrzeb kulturalnego człowieka, na zaspokojenie, której człowiek ten jednak w swych warunkach materjalnych wcale lub w dostatecznym stopniu pozwolić sobie nie może.
Sądzę zaś, że w człowieku, który w dzisiejszych czasach pozostaje na stanowisku sędziego, - ważniejszą kulturalną potrzebę może zaspokoić możność oparcia wzroku przy pracy myślowej czy wypoczynku na artystycznej kompozycji plastycznej, niż możność połyskiwania złotem jako symbolem dobrobytu (?) w towarzyskiem gronie. Na pewne zaś zastrzeżenia odpowiem, że dobry obraz ma tę właściwość, iż podobnie jak szlachetność charakteru, w końcu w obcującym z nim zyskuje sobie swego zwolennika.
U sędziego w domu bywa wreszcie młode pokolenie własne czy krewnych, a na umysły dzieci i młodzieży, zwłaszcza przy stałym pobycie w domu, artystyczny obraz czy tandetny oleodruk - każdy właściwie do swych zalet - zawsze jednak nader mocno działa. Rzecz zaś ta jest możliwą do uskutecznienia, gdyż dziś dobry obraz, nawet "firmowy", można nabyć przy średnim rozmiarze już od kwoty około 100 złotych. Z drugiej strony winniśmy być dobrymi ekonomistami w sprawach rozwoju kultury narodowej.
Nabycie zaś przez stan sędziowski corocznie kilkudziesięciu kałamarzy czy zegarków dla rozwoju przemysłu niema większego znaczenia, zwłaszcza, gdy te zegarki przeważnie są pochodzenia zagranicznego. Natomiast nabycie corocznie kilkudziesięciu dobrych płócien i umieszczenie ich w dzisiejszych żądnych kultury, lecz ubożuchnych domach inteligentów, napewno - tak dla nabywców jak i dla twórców ich - zawsze pewien konkretny zysk przyniosłoby z sobą. Zresztą przykład działa.
Bądźmy więc i w tym kierunku propagatorami dobrego przykładu dla społeczeństwa.
St. Czaputowicz
Od Redakcji: pisownia oryginalna